365 razy On Wilhelm Busch 365 razy On Rozwazania na kazdy dzieh Wydawnictwo CLC Katowice 2014 Copyright © 1966 im Aussat- und Schriftenmüssions- Verlag GmbH, Neukirchen-Vluyn Copyright © 2014 for Polish edition by Fundacja CLC, Katowice Wszystkie prawa zastrzezone. All rights reserved. Wydanie oryginalne: Wilhelm Busch, 365 Mal Er, Tägliche Andachten, Aussaat Verlag, Neukirchener Verlagsgesellschaft mbH, Neukirchen-Vluyn, 16. Auflage 2011 Pierwsze polskie wydanie: 365 razy On. Rozmyslania na kazdy dzien roku, DWiK „Didache", Katowice 1992 Ttumaczenie: Wanda Mlicka Redakcja: Jan Szturc Korekta: Danuta Pustowka Projekt oktadki: Arkadiusz Szymczak Zrödta cytatöw biblijnych: Stary Testament: Biblia to jest Pismo Swiqte Starego i Nowego Testamentu. Nowy przektad z j^zyköw hebrajskiego i greckiego opracowany przez Komisj^ Przekladu Pisma Swi^tego. Towarzystwo Biblijne w Polsce, Warszawa 2011 (tzw. Biblia Warszawska). Nowy Testament i Psalmy: Pismo Swiqte Nowego Testamentu i Psalmy. Przeklad ekumeniczny z j^zyköw oryginalnych. Towarzystwo Biblijne w Polsce, Warszawa 2001. ISBN 978-83-931204-6-8 Wydanie II, poprawione Niniejsza publikacja ukazuje si$ naktadem: Wydawnictwa CLC dzialajqcego w ramach Fundacji CLC, ul. Wojewödzka 30, 40-026 Katowice, www.clc.org.pl Druk i oprawa: Drukarnia Cyfrowa Totem, ul. jacewska 89, 88-100 Inowroctaw Dziqki wierze Abel ztozyt Bogu ofiarq lepszq (...). Przez niq tez, chociaz umart, nadal möwi. Hbr 11:4 I Ksi^ga Mojzeszowa 1 M Ksi^ga Aggeusza Ag II Ksi^ga Mojzeszowa 2 M Ksiega Zachariasza Za III Ksi^ga Mojzeszowa 3 M Ksi^ga Malachiasza Ml IV Ksi^ga Mojzeszowa 4M Ewangelia Mateusza Mt V Ksi^ga Mojzeszowa 5 M Ewangelia Marka Mk Ksi^ga Jozuego Joz Ewangelia tukasza tk Ksi^ga S^dziöw Sdz Ewangelia Jana ) Ksi^ga Rut Rt Dzieje Apostolskie Dz I Ksi^ga Samuela 1 Sm List Pawia do Rzymian Rz II Ksi^ga Samuela 2 Sm I List Pawia I Ksi^ga Krölewska 1 Krl do Koryntian 1 Kor II Ksi^ga Krölewska 2 Krl II List Pawia 1 Ksi^ga Kronik 1 Krn do Koryntian 2 Kor II Ksi^ga Kronik 2 Krn List Pawia do Galacjan Ga Ksi^ga Ezdrasza Ezd List Pawia do Efezjan Ef Ksi^ga Nehemiasza Ne List Pawia do Filipian FIp Ksi^ga Estery Est List Pawia do Kolosan Kol Ksi^ga joba Job I List Pawia Ksi^ga Psalmöw Ps do Tesaloniczan 1 Tes Przypowiesci Salomona Prz II List Pawia Ksi^ga Kaznodziei do Tesaloniczan 2 Tes Salomona Kzn 1 List Pawia Piesn nad Piesniami Pnp do Tymoteusza 1 Tm Ksi^ga Izajasza Iz II List Pawia Ksi^ga Jeremiasza Jr do Tymoteusza 2 Tm Treny Tr List do Tytua Tt Ksi^ga Ezechiela Ez List Pawia Ksi^ga Daniela Dn do Filemona Firn Ksi^ga Ozeasza Oz Listdo Hebrajczyköw Hbr Ksitjga joela JI List Jakuba Jk Ksi^ga Amosa Am I List Piotra 1 P Ksi^ga Abdiasza Ab II List Piotra 2 P Ksi^ga Jonasza jon I List Jana 1J Ksi^ga Micheasza Mi II List Jana 2} Ksi^ga Nahuma Na III List Jana 3J Ksi^ga Habakuka Ha List Judy Jud Ksi^ga Sofoniasza So Objawienie Jana Obj Müosierdzie Jegj nie ustaje. Kazdego poranku objawia si^ na nowo... Tr 3:22.23 Wczesnym rankierr. gdy wi^kszosc ludzi jeszcze spi, ro-znosiciele gazet chodzq ulicami wielkich miast i wrzucajq do skrzynek na listy pacnnqce swiezq farbq dzienniki. A ludzie, ledwo si^ obudzq si^gajq po nie, by poznac najswiezsze no-winy. Jednak slowa raszego tekstu möwiq, ze wszystkie te nowiny nie sq wcale aztak nowe. Jest bowiem cos najnowszego, co kazdego ranka pov/innismy nienasycenie wdüaniac: rnito-sierdzie Boze. „Müosierdzie Jego (...) kazdego poranku objawia siQ na nowo”. Wiadomosci dnia, ktöre czytamy rano w gazecie, cz^sto sq bardzo nieprzyjemne. Ba, potrafiq nam zepsuc humor na caty dzien. Natomiast müosierdzie Boze, swieze jak rosa, moze nasycic caty nasz dzien radosciq, moze szarzyzn^ dnia po-wszedniego przepoic jasnym swiatlem. Wprawdzie nasze serce cz^sto w ogöle nie jest w stanie zobaczyc tego Bozego müosierdzia. Czasem möwimy tak, jak psalmista spiewajqcy z goryczq: „Albowiem co dzien znosz$ ciosy i jestem smagany kazdego rana" (Ps 73:14). Tak möwi niejeden cziowiek chory, ktos uginajqcy si$ pod brzemieniem trosk, ktos rozgoryczony: nie müosierdzie Boze objawia si$ na nowo kazdego poranka, ale moje nieszcz^scia. Nieszcz^scia i nie wi^cej! Nie wi^cej? 0 nie! Nad n^dzq tego swiata kazdego poranka objawia si$ na nowo cos najnowszego: müosierdzie Boze. Kto nie chce w to uwierzyc, niech spojrzy na Krzyz Golgoty. Z myslq o tym Krzyzu Pawel powiedziat: „On, ktöry nawet wlasnego Syna nie oszcz^dzü (...), jak i z Nim nie mialby nam darowac wszy-stkiego?" (Rz 8:32). Kto spojrzy na Krzyz, ten ujrzy müosierdzie Boze jasniejqce pelnym blaskiem. Panie! Podaruj nam kazdego dnia jasnosc widzenia, bysmy oglqdac mogli Twoje wielkie mitosierdzie! Amen. 2 M 30:1.7 Przybytek, o ktörym möwi tu Bög, dawno juz znikn^i z po-wierzchni ziemi. Aaron umarl. Ale „wonne kadzidlo" wciqz je-szcze unosi si$ ku niebu kazdego poranka. W metafizycznym j^zyku biblijnym „wonne kadzidio" oznacza bowiem modlitw^ dzieci Bozych. Mialbym niekiedy ochot^ zobaczyc tylko przez chwil^ jakies miasto tak, jak widzi je Bog. Jakiez ki$by niepokoju, dzikiego pospiechu, wymyslan, przeklenstw i nieczystosci unosz^ si$ nad dachami domow kazdego ranka. W oczach Boga musi to wy-glqdac jak czarna chmura. Jednak spöjrz - przez te ki^by nieprzyjemnego dymu prze-dostaje si^ do tronu Bozego mily zapach wonnego kadzidla. I chociaz nie chc$ i nie mog$ zobaczyc czarnej chmury nad miastem, to taki widok moje oczy pragn^iyby kiedys ujrzec: wonne kadzidio modlitw piynqcych z ust i serc dzieci Bozych. „Kazdego poranka” spaiai Aaron swoje kadzidio. Dzieci Boze, ktöre wiedzq, ze krwiq Jezusa odkupione zostaiy dla Boga, nie mogq rzucac si^ od razu z rana w wir dnia powszedniego. „Kazdego poranka” slq przed tron Bozy swoje kadzidio, chwalqc Go i przedstawiajqc swoje prosby. Trzeba jednak powiedziec jeszcze jedno: w zawoalowany sposob jest tu mowa o jednej z najbardziej pocieszajqcych prawd. Aaron byi pierwszym arcykapianem starotestamentowego ludu Bozego. Jest archetypem Jezusa, naszego Zbawiciela, ktöry jako arcykapian „kazdego poranka” zanosi przed Ojca niebianskiego kadzidio wstawiennictwa za dzieci Boze. Qn „zasiadi po prawicy Boga" (Hbr 10:12) i wstawia si$ za nami. Partie! Dziqkujemy Ci, ze nie jestesmy przez Ciebie zapo-mniani! Amen. Panie, Wtadco nasz, jak wspaniale jest imi^ Twoje na catej ziemi! Ps 8:2 Niejeden powie tu zgryzliwie: No tak, to wspaniala piesn pochwalna! Tyle tylko, ze zupelnie nie pasuje do szarzyzny moich dni powszednich! W niebianskim swiecie, gdzie zyje B6g, na pewno ch^tnie slucha si$ takich rzeczy. Pasujq one rowniez do kosciola, gdzie lubi si$ podniosle slowa. Ale ten hymn pochwalny jest nieskonczenie daleko od mego zwyktego dnia. „Panie, Wladco nasz, jak wspaniate jest imi$ Twoje na calej ziemi!" - znakomite! Z pewnosciq! Lecz ja mam do czynienia z zalosnymi drobnostkami, z przykrosciami, z zawistnymi i ma-lostkowymi ludzmi... Krötko möwi^c: ta piesn pochwalna i moje zycie codzienne, to dwa zupebnie rözne swiaty. Ten pochwalny wiersz pasuje do Biblii, ale nie do mojego codziennego zycia! Niejeden tak pomysli. Jednak sprobujmy „odwröcic ostrze” w drugg stron$! Pra-wdcpodobnie nasz dzieh powszedni dlatego jest tak szary, zniech^cajqcy i przykry, ze wylqczylismy z codziennego zycia chwal^ i chwalenie Boga. Wypetniamy nasze zycie troskami, zaspokajaniem prymitywnych potrzeb, malostkowymi sprze-czkami i innymi, podobnymi sprawami. A przed chwalq Bozq szczelnie zamykamy okna. Dlatego nasza codziennosc i nasze dusze stajq si$ maiostkowe i zatschte. Gdybysmy zaczynali swöj dzieh od takich uwielbiajqcych slöw: „Panie, Wladco nasz, jak wspaniale jest imi$ Twoje na calej ziemi!", dusza nasza otworzyiaby si$ szeroko i napetnda radoscig. Byloby to jak cwiczenie oddechowe w niebianskim powietrzu. Panie! Przyszedtes w Jezusie na ten biedny swiat Przyjdz teraz i bqdz obecny nawet w naszym dniu powszednim! Amen. Jak daleko jest wschöd od zachodu, tak oddalit od nas wystepki nasze. Ps 103:12 Psalmista kresli tu smiaty obraz: poranek i wieczör to dla niego dwaj pot^zni biegacze, ktörzy bez tchu p^dzq jeden za drugim po orbicie, i kazdy z nich chce dogonic drugiego. Jednak zadnemu to si$ nie udaje. A oto jak objasnia twörca Psalmu to podobienstwo: jak niemozliwe jest, by wieczör dogonit poranek, tak i niemozliwe jest, by mnie dogonity moje grzechy, jezeli Bög mi je odpuscit. Wspaniaty to obraz, w ktörym poeta stawi przebaczenie grzechöw! Bög ofiarowuje nam odpuszczenie grzechöw w Je-zusie, ktöry za nas umart na Krzyzu. Musimy jednak zdac sobie sprawQ z tego, ze za stowami Psalmu kryje si$ pos^pna alternatywa: jezeli nie otrzymamy odpuszczenia grzechöw, to ktöregos dnia one nas doscignq. W pierwszej ksi^dze Biblii opisana jest historia mtodego cztowieka, ktörego bracia sprzedali w niewol^. Po wielu latach, gdy wydawato si$ juz, ze cata sprawa dawno zostata zapo-mniana, na ztych braci przyszta zta godzina. I wtedy jeden z nich powiedziat to, co wszyscy mysleli: „Zaiste, zgrzeszylismy przeciwko bratu naszemu (...), dlatego przyszto na nas to utra-pienie". Tak oto dogonity ich dawne grzechy. Dtugo mozna uciekac przed wtasnq winq i zapierac si$ swoich grzechöw. Ale Bög jest sprawiedliwy i swi^ty, i dba o to, by nasze grzechy dogonity nas, nawet gdyby to miato nastqpic dopiero na Sgdzie Ostatecznym. Wtedy powiemy: Zawinitem! A teraz stoj§ przed S^dem Bozym. Ktöz mi teraz pomoze? Jakze inaczej möwi nasz Psalmista: „Jak daleko jest wschöd od zachodu. tak (Bög} oddalit od nas wystepki nasze" - bo pomi^dzy mn^ a moim grzechem stoi Krzyz Jezusowy. Panie, daj bysmy szukali przebaczenia i znalezli je! Amen. Pomnij, Panie, jak krötkie jest zycie moje... PS 89:48 Biblia wci^z otwiera przed nami nowe perspektywy! Z da-wien dawna czlowiek jest napominany: pami^taj, jak krötkie jest twoje zycie! Gdy w starozytnym Rzymie zwyci^ski wödz triumfalnie wjezdzal do miasta, stojqcy za nim niewolnik powtarzal nieustannie: mysl o tym, ze jestes cziowiekiem smiertelnym! A sredniowieczni zakonnicy kladli na pulpicie kl^cznika czaszk^: memento mori - mysl o swojej smierci! Gdy rozmyslaiem nad naszym tekstem, spojrzenie moje padlo na sqsiedniq stron^ Biblii, gdzie przeczytalem: „Naucz nas liczyc dni nasze, abysmy posiedli m^dre serce". Naucz nas! Jakze osobliwy jest zatem nasz dzisiejszy tekst! Nie upomina si$ w nim czlowieka, by zwazyl na krötkosc swego zycia. To Boga upomina si$: „Pomnij, (...] jak krötkie jest zycie moje!". Co tez Psalmista sobie myslat tak si^ modlqc? Wynika to jasno z kontekstu: byl on cziowiekiem, ktöremu powaznie zalezato na Bogu. I oto nagle okazaic si^, ze Pan zakryl przed nim swoje oblicze: „Czy na zawsze b^dziesz si$ ukrywal? Czy gniew Twöj jak ogien ptonqc b^dzie?". Wszystkie grzechy przypominajq si$ nagle psalmiscie. On, ktöremu wydawalo si^ dotychczas, ze jest dobry, musi teraz wyznac: „Rozgniewates si$ na pomazanca swego...". Widzi juz tylko grzechy wtasne i ludu Bozego. A nad nimi gniew Bozy. Jednakze tak nie mozna zyc. Biaga wi$c Boga, by nie kazat mu umrzec zanim nie doswiadczy i nie ujrzy taski. Pragnie, by jego krötkie zycie stalo si$ naczyniem, do ktörego splywajq strumienie taski. Panie Jezu. Dawco taski. Nie pozwöl, by moje zycie przeminqlo nim znajdq Ciebie! Amen. Gdy Jezus urodzii si^ w Betlejem (...) przybyli m serdecznym zyezeniem twörey piesni, Teerstegena. I dlatego tak modlit si$ w jednej z piesni: „Niech ze stow moich i czynöw, i z zachowania mego, przemawia tylko Jezus i wi^cej nie, pröcz Niego". Panie! Zbierz tysiqce zyezen naszych serc i zogniskuj je w sobie! Amen. Weszli do domu, a gdy zobaczyli Dziecko i Jego matk^, Mari^, padli na twarz, oddajqc Mu pokton... Mt 2:11 Jakze cz^sto scena ta przedstawiona jest w malarstwie! Prawdopodobnie malarzy pociqga rzecz tak niepoj^ta, ze wielcy wspaniali, dojrzali m^zowie korzq si^ przed bezradnym dzie-ckiem. I rzeczywiscie, jest to fakt osobliwy, nad ktörym warto si^ zastanowic. „Oddali mu poklon...”. Znaczy to, krötko möwi^c, ze uznali boskosc tego Dziecka. Ujrzeli w Nim Boga. Jakiez oswiecenie! Gdy uczen Piotr uznat pözniej w Panu Jezusie „Syna Boga zywego", Pan mu odpowiedziab „...Nie dato i krew objawity ci to, lecz Ojciec möj, ktöry jest w niebie". Duch Swi^ty musi oswiecic serca nasze, jezeli chcemy uznac w Jezusie Tego, ktöry przyszedt do nas z innego swiata, ze swiata Bozego. M^drcy pochodzili z gt^boko religijnego swiata. Wspöln^ cech^ wszystkich religii jest to, ze cztowiek pragnie przedostac si$ do Boga. Jednak wspolnq cechq wszystkich religii jest rö-wniez to, ze zadna z nich nie ma dojscia do Boga. Oddaj^c pokton Dziecigtku Jezus, M^drcy wyznali: to jest kres wszystkich religii, w ktörych cztowiek szuka Boga. Teraz bowiem Bög przyszedt do nas, bo On nas szuka. Kto to pojmie, ten i dzis jeszcze musi pasc na kolana i powiedziec: „Uwielbiam mitosc niepoj^tq, co w Zbawcy mym objawia si$...". W uwielbieniu tym nie przeszkodzito M^drcom to, ze byli tak bardzo osamotnieni. Ostatnie informacje uzyskali oni w Jero-zolimie. I jest to wr^cz przykre, ze ani jeden cztowiek nie poszedt razem z nimi. To jednak nie przeszkodzito im oddac poktonu jezusowi. Partie! Pozwöl, bysmy byli wsröd tych niewielu, ktörzy poznali Ciebie i Twoje zbawienie! Amen. ...Zobaczyli Dziecko i Jego matk^, Mari^, padli na twarz, oddajqc Mu pokton... Mt 2:11 Cudowna chwila! Panowata gl^boka cisza. Kto miat oczy otwarte na to, co niewidzialne, ten z pewnosciq mögt ujrzec to, o czym Dzieci$, gdy byk juz M^zem dojrzatym, möwüo swoim pierwszym uczniom: „Ujrzycie niebo otwarte i aniotöw Bozych wst^pujqcych i zst^pujqcych na Syna Czkwieczego". M^drcy byli ludzmi rozumnymi i wyksztakonymi. Ich rozum z pewnosciq wysuwat wiele zastrzezeh co do stwierdzenia: w tym stabym Dziecku ubogich ludzi pojawit si^ mi^dzy nami Stwörca nieba i ziemi. To jednak jest wtasnie cudem uwielbienia, ze rozum musi zamilkn^c w obliczu Bozej rzeczywistosci, ze ustaj^ wszelkie wqtpliwosci, ze tysi^ce dr^cz^cych serce giosöw zaczynajq nagle wspötbrzmiec zgodnym chörem: „Ktöz moze jeszcze sgdzic, ze Bög nas nie zatuje, gdy oddat za nas Tego, ktörego tak miiuje? By rzesze ludzkich dusz na wieki nie cierpiaty, kazat zstqpic Synowi z tronu mocy i chwaty". Cöz wi^c innego mogkby usmierzyc niepoköj naszych serc, jak nie to, ze my - pyszni ludzie dwudziestego wieku - pokornie staniemy obok M^drcöw ze Wschodu i powiemy: „jezu, w obj$-ciu Twoim bezpiecznie czujQ si$, tarn radosc niewymowna, poköj ogarnia mnie...". Pomödlmy si^ skwami czkwieka nam wspöl-czesnego, Augusta Elberta: Przyciqgnqta Mqdrcöw jasna gwiazda Twoja Iztozyli ztoto w urodzinowym darze. Dzis gwiazda ta swym blaskiem i mnie schylic kaze Przed Tobq — swiqtym Dzieckiem, grzesznq gtowq mojq. Przeczysta Boza jasnosc Twq postac opromienia, Otwieram duszq mojq na blask Twöj proszqc cicho: Przeniknij raz na zawsze mq istotq lichq, Bqdz mym poczqtkiem, celem, i srodkiem istnienia. Amen. (M^drcy) roztozyli swe skarby i ofiarowali Mu dary: ztoto, kadzidto i mirr^. Mt 2:11 To byty dary, ktörych z pewnosci^ nie mozna byto znalezc w zadnym domu w dzien Bozego Narodzenia. Ztoto - byc moze! Ale nie takq ilosc, jakg przyniesli M^drcy. Maria i Jözef bowiem pözniej zyli z niego dhigo w Egipcie. Kadzidto? Ktöz dostaje w prezencie kadzidto! A cöz dopiero mirr$! Prawdopodobnie w ogöle nie wiemy, co to jest. Bo i cöz to takiego, ta mirra? Juz dawni tiumacze widzieli w tych darach ukryte tajemne znaczenie. Luter powiedziat, ze mirra wskazywata na krzyzowq smierc Jezusa. Zanim Go ukrzyzowano, „podali Mu wino zmie-szane z mirrq..." (Mk 15:23). A przed pochowaniem Go przybyt Nikodem: „Przyniöst on okoto stu funtöw mieszaniny mirry i aloesu” (J 19:39). To po prostu wspaniate, jak ci dawni ttumacze wsz^dzie odnajdywali cos, co wskazywato na Krzyz. Nie istnieje bowiem nie wi^kszego i wazniejszego nad to, co stato si$ na Golgocie. Niektörzy widz^ w tych darach odniesienie do urz^döw pet-nionych przez Chrystusa: ztoto wskazuje na Jego urzqd krö-lewski. Kadzidto, uzywane przez kaptanöw w swiqtyni - na urz^d kaptahski, dzi^ki ktöremu jestesmy pojednani z Bogiem. A mirra, uzywana w starozytnosci jako kosztowne pachnidto, wskazuje na Jego urz^d prorocki. Mowa Jego byta wonnoseiq. W Nazarecie ludzie „dziwili si^ stowom taski, ktöre wypowiadat...” (tk 4:22). My jednak przytqczymy si$ do innych interpretatoröw, ktörzy w darach M^drcöw widz^ pierwowzory tego, co my mozemy ofiarowac: ztoto wiary, kadzidto modlitwy, mirr$ (ktöra ma gorzki smak) pokuty i skruchy. Tymi darami, ktöre Jego radujq, czcijmy naszego Pana. Racz przyjqc, Panie, ode mnie biednego, te skromne daryserca mojego! Amen. (Rodzice Jezusa) przypuszczajqc, ze znajduje si^ wsröd pielgrzymöw, przeszli dzieri drogi i poszukiwali Go A gdy nie znalezli... fck 2:44-45 Niebywaia wrzawa i tiurny wypeiniaty ulice i place Jerozo-limy. Wielkie swi^to Boze dobiegak) konca. 1 wtedy Maria i Jözef zauwazyli, ze nie ma z nimi dwunastoletniego Jezusa. „Zapewne wyruszyt razem ze znajomymi z Nazaretu!” - powiedziai Jözef. Wyruszyli wi^c i oni w drog$. Gdy spotkali towarzyszy podrözy z Nazaretu, pierwszym ich pytaniem bylo: „Czy Jezus jest z wa-mi?". Jakiez rozczarowanie: nie byio Go! W historii zycia pewnego czlowieka Bozego przeczytaiem, ze b^d^c miodym szukai on Boga i pokoju dla swego serca. Podczas niedzielnego spaceru przechodzü obok koscioia. „Znajd^ tu towarzystwo, ktöre w^druje ku niebu" - pomyslai i wszedt do srodka. Rozczarowat si$ jednak styszgc, jak dwöch ludzi kiöci si^ po cichu. Zobaczyi tez kilka dziewczqt, ktöre chichocz^c staraly si^ zwröcic na siebie uwag$ paru miodziencöw. Spiew wier-nych byi zatosny. „Czy tak spiewaj^ ludzie zbawieni?” - pomyslaf A kiedy na domiar kazanie okazato si^ „mieszaninq mysli reli-gijnych i swiatowej mqdrosci" - po cichu wyszedi z kosciota. Byli to podrözni, wsröd ktörych nie mozna byio znalezc Jezusa. Musimy wi$c spytac samych siebie: czy nasze rodziny, krqg naszych przyjaciöi i nasze chrzescijanskie kr^gi sktadajq si^ z towarzyszy podrözy, wsröd ktörych mozna znalezc Jezusa? Ba, czy my sami jestesmy ludzmi, wsröd ktörych szukajgce serca mogq odnalezc swego Zbawiciela? Powinnismy przeczytac pierwsze rozdziaty Dziejöw Apostol-skich, gdzie ukazane jest pierwotne chrzescijahstwo. Tak, tarn byli towarzysze podrözy, wsröd ktörych mozna byio znalezc Jezusa. 1 tak powinno byc röwniez u nas! Partie Jezu! Tak bardzo chcielibysmy miec wsröd nas Ciebie! Amen. Podczas masowych uroczystosci zawsze zdarza si$, ze dzieci zapodziewajq si$ gdzies w tlumie i trzeba ich szukac. Nie ma wi$c nie dziwnego w tym, ze Maria i Jözef zgubili swego dwunastoletniego Jezusa na zatioczonych ulicach Jerozolimy pod koniec wielkiego swi^ta. Jednak nie! To jednak bylo czyms szczegölnym! A to dlatego, ze chodzUo nie o jakiekolwiek dzie-cko, ale o Jezusa. Spöjrzcie na tych dwoje: zgubili Jezusa. Czyz nie sq po prostu wiernym odbiciem „chrzescijahskiego Zachodu"? Mamy koscioty - tarn mieli swiqtyni^. Mamy religi$ - w Jerozolimie mieli ofiary i kulty. Ale zgubilismy Jezusa. A gdy zgubiJo si^ Jezusa, to zgubiio si^ röwniez task^ Bozq i dobrego Pasterza rozumiejqcego nasze dusze. Rodzice szukali Jezusa, ale nie dlatego, by uwazali, ze Go po-trzebujq, tylko dlatego, ze sqdzili iz Dziecko potrzebuje ich. I w tym röwniez sq podobni do „chrzescijahskiego Zachodu". Podejmuje si$ rözne pröby utrzymania i ratowania chrze-seijahstwa, wmawiajqc sobie, ze Jezus potrzebuje nas i naszej pomocy. Jednak to zupelnie nie tak! I dlatego dobrze uczynimy szuka-jqc Jezusa ze wszystkich sih On powiedziai, ze kto b^dzie Go szukal, temu pozwoli si^ znalezc. Szukajmy Go nie dlatego, ze On nas potrzebuje, ale dlatego, ze my potrzebujemy Jego. Szukajmy Go, gdyz bez Niego stracimy Boga, lask$ Bozq i nasze zbawienie wieczne. Szukajmy, bo tylko On odpuszcza grzechy, obdarza pokojem z Bogiem i odnawia nasze serca. Dopiero po trzech dniach odnalezli Go w swiqtyni. Siedziat posröd nauczycieli, przystuchiwat si^ im i zadawat pytania. A wszystkich, ktörzy Go siuchali, zadziwiat swoim rozsqdkiem i odpowiedziami. fck 2:46-47 To zdumiewaj^ce! Jezus mial dopiero dwanascie lat, gdy tarn, w swiqtyni, zebrali si$ woköi Niego nauczyciele i uczeni Jego narodu, wdajqc si^ z Nim w powaznq rozmow^ o sprawach Bozych. Byl to wspaniaty pocz^tek zyciowej drogi Jezusa! A kim byt ostatni czlowiek, z ktörym rozmawial umierajqc? Ukrzy-zowanym obok Niego mordercg! Rozpoczynajqc od kontaktöw z umyslowq elitq - skohczyl Jezus na rozmowie z mordercq! Od prominentöw do przest^pcy! Czy to nie wstrz^sajgce obnizenie poziomu?! Ta obserwacja daje wiele do myslenia - nie w odniesieniu do Jezusa, ale jesli chodzi o m^drych i uczonych m^zöw tarn, w swiqtyni. Moze nam to objasnic pewne podobienstwo opowiedziane przez Jezusa. Porownai On Krölestwo Boze do wielkiej uczty wydanej przez pewnego kröla. Krol wysJaJ sJugQ, by zaprosit gosci, ale oni nie chcieli przyjsc. Wtedy krol wyslai siug^ „na drogi i mi^dzy oplotki", by sprosiJ wszystkich, ktorzy tylko zechcq przyjsc, ubogich i ulomnych. Jezus jest „slugq Bozym", ktory wzywa na uczt$. Wzywal tych uczonych w swiqtyni. Oni jednak odrzucili Go. Wtedy poszedl do zgubionych, do rozböjnika, do celniköw i grze-szniköw. I tak dzieje si$ do dzis. Jezus nie jest zdany na „umyslowq elit$". My zas wszyscy - kimkolwiek jestesmy - nie mozemy zyc i nie mozemy byc zbawieni bez Niego. Panie! Strzez nas przed wzgardzeniem Twoim wezwa-niem! Amen. Synu, dlaczego nam to zrobües? tk 2:48 Tak z wyrzutem spytaia Maria, gdy po dhigich poszu-kiwaniach znalazia zagubionego dwunastoletniego Syna w swiq-tyni: „Synu, dlaczego nam to zrobües?". Otrzymaia odpowiedz, ktörej nie zrozumiaia. I juz wtedy, gdy jej Syn miaJ dwanascie lat, musiaia si$ nauczyc, ze jest On Panem, ktöry nie ma obo-wiqzku zdawac nam sprawy z czegokolwiek. Maria cz^sto jeszcze musiafa zadawac takie pytania. „Synu, dlaczego nam to zrobües?", pytaia pod Krzyzem gdy widziaia, ze Jezus umiera, a nie mogta jeszcze zrozumiec sensu Jego smierci. „Synu, dlaczego nam to zrobües?", muszq wi$c na nowo pytac uczniowie, gdy Pan wiedzie ich mrocznymi sciezkami. Tak pytaii nieraz chrzescijanie, gdy grzech si$ rozmnazah Cz^sto tak pytali, gdy ponosili kl$sk$ tarn, gdzie spodziewali si^ ujrzec zwyci^stwo jezusa. W pytaniu tym zawsze ukryty jest wyrzut - wyrzut, ktöry nam nie uchodzi, bo Jezus jest Panem naszego zycia. Jednakze wyrzut ten znika z pytania, gdy stajemy pod Krzyzem Jezusa. Widzimy wtedy Mocarza umieraj^cego w cierniowej koronie na skroniach. I wtedy musimy zapytac: Panie, Biblia nam möwi, ze wisisz tarn za nas. Dlaczego dla nas to uczynües? A On odpowiada: Widziatem, jak z powodu waszych grzechöw ci^zy nad wami sprawiedliwy gniew Bozy. Ale ja was kocham i nie chc$, abyscie poszli do piekta. Dlatego wziqtem na siebie gniew Bozy i Jego sqd. Poniostem kar^, abyscie wy mieli poköj. Dlatego to uczynüem! Kto usfyszy t$ odpowiedz i uwierzy jej, ten nie stawia juz zadnych pytaii. Dziqki Ci, dziqki Jezu ukochany, za czyn Twöj dla nas dokonany! Amen. Czy nie wiedzieliscie, ze powinienem zajmowac si^ sprawami Mojego Ojca? tk 2:49 Interesuj^ce, jak jasno odpowiada tu Jezus na pytanie, skqd wtasciwie pochodzi i kto jest Jego Ojcem. Podczas jednego z wielkich swiqt w Jerozolimie, Maria i Jözef stracili z oczu dwunastoletniego Jezusa. Po trzech dniach odnalezli Go wreszcie w swiqtyni. „Twoj ojciec i ja pelni bölu szukalismy Ciebie!" - wola Maria z wyrzutem. Z majestatycznq wprost stanowczosciq Jezus odpowiada: „Dlaczego Mnie szukaliscie? Czy nie wiedzieliscie, ze powinienem zajmowac si^ sprawami Mojego Ojca?". Od dwoch tysi^cy lat szydercy, uczeni, teologowie i ateisci odmawiali Jezusowi Synostwa Bozego. Gdyby mieli racj$, to Jezus bylby oszustem lub szalencem. Bowiem az do swojej smierci na Krzyzu powtarzak „Wy jestescie z niskosci, Ja zas z wysokosci". Gdyby oni mieli racj$, to nie nie wiedzielibysmy 0 Bogu, nie bytoby objawienia, swiat bylby pozbawiony taski, nie mielibysmy zadnego pocieszenia ani w zyciu, ani w chwili smierci. Bqdzmy wi$c wdzi^czni Jezusowi za tak jasne oswiadezenie, ze jest Synem Bozym. Znaczy to bowiem, ze jest On naprawd^ objawieniem ukrytego Boga. Jest naprawd^ Zbawicielem nasze-go mrocznego zycia. Jest rzeczywiscie drzwiami do zbawienia. 1 naprawd$ jest dobrym Pasterzem! 1 w Biblii powiedziano o Nim shisznie: „Ten, kto ma Syna, ma zycie" (1J 5:12). Nad swiatem rzeczywiscie wzeszto swiatio: „Tak bowiem Bög umitowat swiat, ze dal swego Jednorodzonego Syna, aby kazdy, kto w Niego wierzy, nie zginqt, ale miat zycie wieczne” (J 3:16). Partie! Otwörz nasze slepe oczy, abysmy Ciq prawdziwie poznac mogli! Amen. tk 2:51 Cöz za obnizenie lotöw! Dopiero co Jezus majestatycznie oswiadczyt w swiqtyni, ze Jego Ojcem jest Bög, a teraz idzie ze swymi rodzicami do Nazaretu. Wfasnie do Nazaretu! Pogardzanej wioski, o ktörej przyslowie möwi: „Czy z Nazaretu moze byc cos dobrego?”. Widzimy wi^c Jezusa na Jego drodze w döJ. Nazaret byt tylko jednym z etapöw. Sama droga zaczqia si$ w wiecznosci. 0 Jezu-sie powiedziane jest, ze „byJ na poczqtku u Boga". Jakze wi^c si$ znizyl staj^c si$ CzJowiekiem. W Biblii czytamy, ze „umniej-szyi samego siebie, gdyz przyjqJ postac slugi i stai si$ podobny do ludzi..." (Flp 2:7). Cale Jego zycie na ziemi bylo schodzeniem coraz nizej. Wielcy m^zowie Jego ludu möwili pogardliwie: „Ten przyjmuje grze-szniköw i jada razem z nimi" (tk 15:2). A jak unizyl si^, gdy posiugiwal swoim uczniom niby niewolnik i umyt im nogi! A w koncu umart mi^dzy zloczyncami haniebn^ smierciq na Krzyzu. To juz bylo zupetne dno! Byc moze, ze ktos teraz odwröci si§ plecami i pomysli: „A cöz to wszystko ma wspölnego z naszymi wspökzesnymi pro-blemami?”. Ale widzicie, lezy przede mnq list mlodej istoty ludzkiej, ktöra jest zrozpaczona z powodu swego uwikiania w grzech i nie widzi zadnego wyjscia ze swojej sytuacji. To dla takich ludzi Jezus zszedl tak nisko. Mamy Boskiego Zbawiciela, ktöry schodzi do grzeszniköw w najgt^bsze otchtanie; ktöry ogtasza swojq solidarnosc z grzesznikami, bierze na siebie na Krzyzu ich winej i wydobywa ich z otchlani szatana. fck 2:52 Takie stwierdzenie röwnie dobrze mozna by umiescic w zy-ciorysie dowolnego filozofa. Pytanie tylko, czy to takiej wtasnie mqdrosci przybywalo Jezusowi. Filozofowie bardzo sq lubiani, jezeli ucz^ mqdrosci czysto rozumowej, o ktörej mozna dy-skutowac i ktöra - i to jest nader wazne - nie atakuje naszego zycia. A cöz to byta za mqdrosc, w ktörej Jezus „wzrastal"? W Biblii czytamy, ze istnieje objawienie mqdrosci Bozej. Zdumiewajqce jest, ze ta mqdrosc jest zarazem mocq. A naj-dziwniejsze, ze tq m^drosci^ Bozq, ktöra jest zarazem mocq, jest Krzyz Jezusa Chrystusa. Tak napisane jest w Biblii: „...Grecy szukajq mqdrosci, my gtosimy Chrystusa ukrzyzowanego, ktöry jest mocq Boga i mqdrosciq Boga" (1 Kor 1:22-24). To trudne do zrozumienia. Jednak teraz po prostu przyjmijmy, ze Krzyz jezusa jest mqdrosciq Boz^. „Jezus (...) wzrastal w mqdrosci”. Co to zatem znaczy? W mia-r^ uplywu czasu coraz mocniej pragnql On Krzyza. Z kazdym dniem rosla Jego pewnosc i zdecydowanie, ze odda swoje zycie, bysmy mogli byc zbawieni. Dia Zbawiciela Jego Krzyz stawal si$ coraz wazniejszy. Czy dla nas tez staje si^ coraz wazniejszy? W nim jest m^drosc Boza. Czy i nam nie powinno jej przybywac? Nawet jesli swiatu Krzyz ten wydaje si^ tylko glupstwem. W pewnej piesni rozbrzmiewajq takie slowa: „Widz$, jak Krzyz dla m^drcöw tego swiata jest glupstwem, co si$ ze zgorszeniem splata. A dla mnie, wbrew szydercom, ktörzy zion^ zlosci^, niech b^dzie zawsze mocg i Boz^ mgdrosci^". Jezeli chcemy zyc w Krölestwie Bozym, to Krzyz Jezusa musi stac si$ nasz^ zyciowq filozofiq. Partie! Pozwöl, bym wzrastal w zrozumieniu mqdrosci Bozej! Amen. Jezus (...) wzrastal (...). fck 2:52 Ze tez w Biblii pisze si$ cos tak oczywistego! Przeciez kazdy rosnie i jest coraz starszy. Tak! W odniesieniu do nas jest to oczywiste, ale w odniesieniu do Jezusa - absolutnie nie! My jestesmy jakby w lodzi porwanej wartkim prqdem plynqcego czasu. Bög natomiast jestbrzegiem. To pewne. A Jezus? Biblia möwi o Nim, ze byl na poczqtku u Boga. U Boga, gdzie czas nie istnieje i nikt si$ nie starzeje. Jezus wspomnial kiedys, ze zna Abrahama i ludzie oburzyli si$: „Co za nonsens! Ty nie masz jeszcze trzydziestki, a Abraham zyl tysiqc lat temu!". Wtedy Jezus odpowiedzial: „Pierwej niz Abraham byl, Jam jest". A wi^c Jezus nalezy do brzegu, gdzie jest Bog, nie plynie z prüdem czasu. Tu jednak napisano: „Jezus wzrastal..." To znaczy, ze On rzu-cil si$ w strumien plynqcego czasu, aby ratowac tonqcych. Tak to jest! Dryfujemy z prüdem i toniemy. Baiast grzechöw sciqga nas w dol. Kazdy z nas dryfuje i z niczym nie moze dac sobie rady, a juz najmniej z samym sobq. Pewien mlody czlowiek napisal z goryczq: „Nazwano nas slabosilnymi, silnymi tylko w polowie. A ta druga polowa? Nikt jej nie zauwazyl... Nikt nie slyszy skamlenia za scianq ani nie widzi istoty potrzebujq-cej pomocy". W gruncie rzeczy mozna tak powiedziec o kazdym czlowieku. 1 tak bezsilnie plyniemy z prqdem czasu. Zagubieni! Ale oto w ten strumien czasu na ratunek rzuca si^ Jezus. Umiera pelniqc swoje dzielo. Jednak wlasnie dzi^ki temu moze i chce wyciq-gn^c nas na zbawczy brzeg, do Boga. Panie Jezu! Dziqkujemy Ci, ze przybytes z wiecznosci w nasz czas, aby wydobyc nas z niego do wiecznosci. Amen. fck 2:52 Co przezyt Jezus pomi^dzy 12. a 30. rokiem zycia? Wiemy tylko tyle: „Jezus zas dojrzewal, wzrastal w mqdrosci i lasce u Boga i ludzi". Nie wi^cej? Nie! Nie wi^cej! Ale to jedno zdanie möwi nam wystarczajqco wiele. Wcale nie jest tak pozbawione tresci, jak to na pierwszy rzut oka wyglqda. „taska u Boga”. Znaczy to tutaj tyle, co „upodobanie”. Kazdy wiecznie spiesz^cy si^ wspölczesny czlowiek pomysli sobie teraz: No i bardzo dobrze i pi^knie, ze dwa tysi^ce lat temu byl ktos, w kirn Bög znalazJ upodobanie. Jednak nie wydaje mi si$ to az tak wazne, by tracic tyle stow na ten temat. I to wlasnie jest pomytkq! Fakt, ze jeszcze oddychamy i zyjemy, zawdzi^czamy upodobaniu Boga w Jezusie. Jest to prawdziwe, o ile Biblia möwi prawd^. W Ksi^dze Psalmöw czytamy: „Pan spoglqda z niebios na ludzi, aby zobaczyc, czy jest kto rozumny, ktöry szuka Boga. Wszyscy odst^pili (...), nie ma, kto by dobrze czynil, nie ma ani jednego" (Ps 14:2-3). 1 dlatego swiat dojrzat az nadto do s^du i zatracenia. Ale stop! Oto Bög ujrzal Tego Jednego, Jezusa! - w ktörym moze miec upodobanie. 1 ze wzgl^du na Niego Bög okazuje lask$ i jest cierpliwy. A jakze wielka okaze si$ laska Boza w naszym zyciu, gdy przyjmiemy Tego Jednego jako naszego Zbawiciela! Pawel powiedzial, ze w Jezusie b^dziemy Bogu „mili". Partie Jezu! Pozwöl, bysmy poznali, ze Ty jestes Ten Jedyny, i bysmy wierzyli w Ciebie! Amen. fck 2:52 To Stowo zapiera nam dech! Jest mnöstwo ludzi, ktörzy wyznajq: Jestesmy szcz^sliwi, ze znalezlismy u Jezusa task§! To jest ta „wesota Nowina", ktöra gtosi, ze w Jezusie zjawita si^ mi^dzy nami, grzesznikami, cudowna taska Boza. Tu nato-miast, w tym samym tekscie, cata sprawa jest odwröcona, postawiona na gtowie. Nie jest bowiem napisane, ze ludzie znalezli u Niego task$, ale ze On, Jezus - Syn Bozy, znalazt task$ u ludzi! To niestychane! Wydaje nam si$ to prawie bluznierstwem. Czyz jezus Chrystus potrzebuje, by ludzie byli Mu taskawi? Zresztq - ta taskawosc ludzi dla Syna Bozego niewiele jest warta. Ostatecznie to oni Go bez mitosierdzia ukrzyzowali. 1 do dzis w gruncie rzeczy ludzie sq bardzo nietaskawi dla Zbawiciela. A wi$c cöz to ma znaczyc, ze „Jezus wzrastat w tasce u ludzi"? Czy Syn Bozy tak si$ poniza, tak si$ pomniejsza, ze wr^cz zebrze u nas o task$, ze cieszy si$, gdy znajduje u nas task^? Jest tak niskiego pochodzenia, tak w petni przyjmuje „postac stugi", ze prosi, abysmy Go jednak taskawie przyj^li? Nie! Jemu to nie jest potrzebne. On nas nie potrzebuje! Ale poniewaz kocha nas i wie, jak bardzo my Jego potrzebujemy, wi^c dlatego prosi nas, abysmy w Nim znalezli tyle upodobania, by Go przyj^c. Powinnismy w tym tekscie dostrzec cud poni-zenia si$ Bozego i mitosc Jezusa! „(Stowo) dato zas moc stania si^ dziecmi Bozymi - möwi Biblia - tym, ktörzy Je przyj^li i uwie-rzyli w Jego imi$" (J 1:12). Panie! Unizeniem Twoim nie pogardzamy, ale wielbimy je. Amen. Potem diabet wyprowadzil Go wysoko i w jednej chwili ukazat Mu wszystkie krölestwa swiata. Nast^pnie powiedziat: Tobie dam calq ich pot^g^ i chwai^ (...). Jesli wi^c ztozysz mi pokion, wszystko bejdzie Twoje. fck 4:5-7 Zdumiewajqce, z jakq oczywistosciq Biblia mowi o diable! Mowi tak, jakby nalezai on do rzeczywistosci jak slohce czy po-wietrze. Przeciez diabia nie ma! - usmiecha si$ cziowiek wspöi-czesny. Czy rzeczywiscie? Czy diabei jest wymyslem fantazji albo wyobrazeniem z minionych czasöw? Nasze serce mowi co innego. I w gruncie rzeczy rozumiemy udr^k^ przemawiajqcq ze starej perskiej piesni, opisujqcej niesamowitq wiadz^ diabia nad naszymi duszami. „Tylko ty rzqdzisz sercem cziowieka Od chwili, gdy opusci iono matki, az do ostatniego tchnienia kierujqcego losem i ty zadajesz mu m$k$, gdy odchodzi...". Jednakze Biblii wcale nie zalezy na tym, by opowiadac o diable. Z wtasciwym sobie zmysiem rzeczywistosci przyjmu-je jego istnienie do wiadomosci. 0 wiele bardziej zalezy jej na tym, by giosic, ze „po to objawii si^ Syn Boga, aby zniszczyc dzieia diabia” (1 J 3:8). To niweczenie zacz$k> si$ w chwili, gdy Jezus na tej görze odmöwil diabhi. Biblia chce nam powiedziec, ze u Jezusa b^dziemy uwolnie-ni spod wiadzy ciemnosci. Dlatego ludzie wierzqcy w Jezusa möwiq stowami apostoia Pawia: „(Bög) nas wybawii z mocy ciemnosci i przeniöst do Krölestwa swego umitowanego Syna" (Kol 1:13). Partie Jezu! Bqdz naszym Panem! Pozwöl, bysmy uwie-rzyli, ze diabet nie ma nam nie wiqcej do powiedzenia! Amen. Dam Ci to wszystko, jesli upadniesz na twarz i ztozysz mi hold. Mt 4:9 Kiedy w sobotQ przynoszq mi gazet$, za kazdym razem prze-zywam maty szok: „I to wszystko mam przeczytac?". Wydanie sobotnie jest bowiem grübe jak leksykon. Dopiero pözniej oka-zuje si$, ze wi^kszosc stron zawiera tylko ogtoszenia. Proponuje si$ w nich samochody, tekstylia, zachwala uzdrowiska, oferuje miejsca pracy i w ogöle wszystko co mozliwe. Handel zajmuje wazne miejsce w barwnej mozaice zycia ludzkiego. Nie wi^c dziwnego, ze nawet Biblia ma swöj dzial ogtoszeh. Opisuje ofert^, jakq diabet ztozyt Synowi Bozemu w chwili, gdy zamierzat On rozpoczqc swojq drog^ do Krzyza. Ze szczytu wysokiej göry diabet pokazat Panu Jezusowi wszy-stkie krölestwa swiata i ich chwat^, i zaproponowak „Dam Ci to wszystko, jesli upadniesz na twarz i ztozysz mi hotd". Oferta catkowicie chybita celu. Dlaczego? Oferowanie cze-gokolwiek ma tylko wtedy sens, gdy istnieje na to popyt. A diabet zaproponowat Jezusowi cos, czego Jezus nie pragnqt. Panowanie nad swiatem - nie, tego Jezus weale nie chce. Jezus nie pragnie wielkosci. Chce byc ponizony, aby nas mögt wy-wyzszyc. Diabet chce Mu dac bogaetwo, ale On chce byc biedny, abysmy my dzi^ki Jego uböstwu stali si$ bogaci. Diabet chce uczynic Go pot^znym, ale On chce byc bezsilny na Krzyzu, aby dac nam prawo stania si$ dzieemi Bozymi, Tak odrzucona zostata oferta szatana. Transakcja nie doszta do skutku! Bogu niech b^dq dzi^ki, ze tak si$ stato. Inaczej zostalibysmy sprzedani. A tak jestesmy przez Niego odkupieni. Panie! Dziqkujemy Ci, ze nas nie sprzedales, ale odku-piles dla Boga. Amen. Wina nie majq. | 2:3 Wolno powiedziec to Zbawicielowi! Borykajqc si$ z wieloma klopotami codziennego zycia musimy wiedziec, ze wolno nam powiedziec o nich Zbawicielowi! W malej wiosce, Kanie, odbylo si^ wesele. Ubogim ludziom, ktörzy je urzqdzali, skonczylo si$ wino. Czy ten drobny ktopot rzeczywiscie moze interesowac Syna Bozego? Tak, On bierze go sobie do serca i pomaga. Ta pi^kna historia naprawd^ jest zadziwiaj^ca: oto Syn Bozy zaczyna swojq drog$ na tej ziemi. Chce zgladzic win^ catego swiata. Chce prze-zwyci^zyc smierc. I na samym poczqtku tej drogi zajmuje si$ klopotami ubogich ludzi na ich weselu. Nie sposob wyjasnic tego jasniej: Jezus jest Zbawicielem röwniez, gdy chodzi o nasze codzienne kiopoty. Przyznajmy szczerze, ze nasze zycie sktada si$ w wi^kszosci z drobnych trudnosci. Ktöz przebywa stale na szczytach! A nawet taki w^drowiec spada bolesnie na ziemi^, gdy boli go zqb. Ach, te n^dzne przykrosci codziennego zycia...! I wolno nam powiedziec o nich Zbawicielowi. Jakaz to pociecha! Nigdy nie zapomn§, jak jedno z moich dzieci pragn^io kiedys dostac na Boze Narodzenie budzik. I dostaio prawdziwy ku-chenny budzik. Jakze ta istota byta szcz^sliwa! Bez przerwy nastawiaia go, zeby dzwonil. I nagle budzik stanql. Zalane izami dziecko stalo przede mnq z budzikiem w wyciqgni^tej rqczce. Budzik byt zepsuty. Nie mog$ zapomniec tego gestu podaj^cej mi budzik r$ki: wielkie zmartwienie i röwnie wielkie zaufanie. Tak i nam wolno podawac Zbawicielowi nasze „zepsute budziki" i „puste st^gwie na wino". Panie Jezu! Dziqki Ci, ze nam to wolno! Amen. Siuga pewnego setnika, bardzo przez niego ceniony, zachorowat i byl bliski smierci. fck 7:2 Pewien czlowiek przekonai si$ tu, ze jego wtadza ma swoje granice. Jest to gorzkie doswiadczenie! Czlowiek öw byl ofice-rem pot^znej armii rzymskiej. Jako oficer wojsk okupacyjnych mial wielkq wladz$. Z pewnosciq wielu ludzi mu zazdroscito, zqdza wladzy jest bowiem gl^boko zakorzeniona w sercu czto-wieka. Z pewnosciq tez setnik cieszyl si$ swojq wladzy. Wynika to z jego pozniejszych stow, gdy napomknql: „Bo i ja jestem czio-wiekiem (...) majqcym pod sobq zotnierzy...". Ale powiedziai röwniez: „Bo i ja jestem cztowiekiem podlegiym wladzy...". Czuje si$ tu, ze zdarzato mu si$ juz natrafiac na pewne granice. Teraz jednak natknql si$ na prawdziwq i straszliwq granic^ wszel-kiej ludzkiej wladzy: do domu jego weszta smierc. Smierc! Tu konczy si^ wszelka wtadza. Czlowiek znajqcy Bibli$ pomysli w tym miejscu o innych wierszach biblijnych, w ktörych röwniez jest mowa o granicy naszej wladzy. W Liscie do Rzymian czytamy: „Nie czyni$ bowiem dobra, ktörego chc$, ale dokonuj^ zta, ktörego nie chc$” (Rz 7:19). Jak Biblia odbiera nam wszelkie iluzje! Ukazuje nam naszq bezsilnosc wobec smierci i wobec zta w naszym sercu. Gdybysmy tylko zechcieli zaprzestac walki z tym trudnym do zniesienia poznaniem! Powinnismy z petnq swiadomosci^ widziec postawione nam granice. A to skieruje nas - jak setnika z naszego tekstu - do Tego, ktöremu dana jest „wszelka moc na niebie i na ziemi", do Jezusa. Partie! Ty mozesz przeprowadzic nas przez granicq smierci - do zycia, a z niewoli grzechu - do wolnosci dzieci Bozych! Amen. Kiedy setnik ustyszat o Jezusie, wystat do Niego starszych sposröd Zydöw proszqc, zeby przyszedt i uratowat jego slugtj. Oni stan^li przed Jezusem i prosili Go zarliwie: Zastuguje, zebys mu to wyswiadczyl. Kocha bowiem nasz naröd i sam zbudowat nam synagog^. fck 7:3-5 Czytajqc to, cztowiek odczuwa pewien wstyd. On - setnik, byt poganinem, ale mitosciq i mitosierdziem przewyzsza dale-ce nas, chrzescijan. Kafarnaum byto najwazniejszym miastem Galilei. A tarn, w tejze Galilei, zyli ludzie, dla ktörych pano-wanie Rzymu byto niewypowiedzianie nienawistne. Cierpieli z powodu hanby, ze lud Bozy podbity jest przez poganskich, brutalnych Rzymian. Tarn, w Galilei, kipiata nienawisc. Nie byto to z pewnosciq tatwe byc w Kafarnaum dowödcq wojsk okupacyjnych. Jednak popatrzcie tylko na tego setnika! Gdy poprosit starszych miasta, by wstawili si$ za nim do Jezusa -uczynili to z radosci^. „Zastuguje, (...) zbudowat nam synagog^”. Okazuje si$ nagle, w jaki sposöb jeden cztowiek przezwyci^zyt w ludziach cichq nienawisc: mitosierdziem i mitosci^. A czyz mitosierne serce tego oficera nie objawito si^ juz w tym, ze zadat sobie tyle trudu z powodu chorego stugi, ba - ze dla niego narazit si$ na upokorzenie? Jezeli poganin moze byc taki, to chrzescijanie powinni tym bardziej zadziwiac swiat mitosciq! Tym bardziej chrzescijanie powinni przezwyci^zac mitosci^ nienawisc swiata, chrzescijanie ktorzy maj^ przeciez Pana, ktöry umart za swoich. Panie! Przebacz nam naszq nieczulosc i brak serca! Swojq miiosciq spraw, bysmy przezwyciqzyli swiat! Amen. Wtedy Jezus poszedl z nimi. A gdy byt juz niedaleko domu, setnik wystat do Niego przyjaciöi z prosbq: Panie, nie trudz si^, bo nie jestem godny, abys wszedi pod möj dach (...) powiedz jednak stowo, a möj shiga odzyska zdrowie. tk 7:6-7 To byfy chwile pelne zdenerwowania, tarn, w domu rzym-skiego oficera. Wyobrazam sobie t^ sytuacj^ tak: wpada po-sianiec i möwi tapiqc oddech: Postales starszych do Jezusa, aby prosili za twoim chorym stug^. Zalatwili to wspaniale! Wspomnieli o twoich zastugach, a potem powiedzieli, ze jestes godzien, aby.... Setnik przerywa mu: Co powiedzieli? Ze ja jestem godzien, by Jezus pomogi mojemu studze? Doktadnie tak -potwierdza posianiec. Setnik blednie i zwraca si$ do kilku obecnych tarn przyjaciöi: Biegnijcie szybko! Pospieszcie do Jezusa i powiedzcie Mu, ze ja nie jestem godzien, by On sam do mnie przyszedt! „Nie jestem godzien...”. Starsi miasta powiedzieli: On jest wartosciowym czlowiekiem. A gdybysmy spytali przetozonych setnika, zapewniliby röwniez: On jest bardzo wartosciowym oficerem. Ale sam setnik möwi o sobie: Nie jestem godzien... Tak moze möwic tylko taki cztowiek, ktöry zobaczyt siebie w swietle Bozym. Tak möwi czlowiek, ktöry nie odpowiada, co on mysli o Bogu, tylko pyta: Co Bög mysli o mnie? Tak powinnismy pytac. Odpowiedz znajduje si^ w Biblii. Nie mamy czym chlubic si^ przed Bogiem! - wszyscy zgrzeszylismy. Kto doszedl do tego punktu, ten biegnie do Jezusa, do ukrzyzowanego, Wybawiciela grzeszniköw. Panie! Ukaz nam nasze serce! Amen. Powiedz jednak slowo, a möj stuga odzyska zdrowie. tk 7:7 Rzymski oficer wojsk okupacyjnych z garnizonu w Kafarnaum z pewnosci^ nie byf zbyt „religijny”. W Rzymie znano wielu bogöw i nie traktowano ich juz powaznie. Ponadto taki oficer zwiedzif wiele krajöw i widzial wiele swiqtyn. A to czyni czlowieka sceptycznym. I prawdopodobnie oficer ten czcif tylko jednego jedynego boga: rzymskiego cesarza, ktöry oglosif si$ bogiem. Nie, „religijny" z caf^ pewnosciq ten setnik nie byt. Natomiast zaczqi zastanawiac si$, jak to jest naprawd^. 1 natrafif na Boga Izraela - prawdziwego, zywego Boga. Dlatego tez to, ze kazat zbudowac Synagoge dla gminy zydowskiej w Kafarnaum, nie byto chyba pustym gestern. „Sam zbudowat nam synagog^", sfawili go starsi miasta. Ten powazny mqz niejeden raz musiaf zadawac pytanie: Boze! Gdzie jestes? Daj si$ poznac! 1 kiedy tak pytal - usfyszaf o Jezusie. Podczas gdy wszyscy woköt niego dyskutowali o jezusie, jego olsnifo nagle poznanie: W Jezusie przyszedf do nas nieznany Bög. Setnik uwierzyf, ze Bög jest w Chrystusie. A z takim poznaniem w sercu wschodzi swiatfosc. Teraz oficer ten wierzy, ze Pan Jezus ma calq moc Bozq. Jednak nie poprzestaje na tym: proszqc, rosci sobie do tej mocy prawo. 1 Jezus cieszy si$ z tego, przyszedf bowiem po to, by pomagac. Zwiastujqc Boze narodzenie aniot nazywa Jezusa soter - „Wybawiciel". Luter przetfumaczyf to jako: „Ratownik”. Tak, On jest Ratownikiem! Panie Jezu! Jestesmy bezsilni. Ty masz wszelkq moc. Jestesmy biedni. Ty jestes bogaty! Dziqkujemy Ci, ze chcesz byc dla nas! Amen. Kiedy Jezus zblizat si§ do Jerycha... fck 18:35 Jerycho miato za sobq wiele przezyc! W prastarych czasach zbudowane zostato przez Kananejczyköw, ktörzy zrobili z niego niedost^pnq twierdz^. Jednakze gdy lud Bozy stanql przed miastem, Pan zburzyt jego mury. Poganskie miasto pehie straszliwych, brudnych grzechöw, dojrzaio do Sqdu Bozego. Nad dymiqcymi gruzami Jozue, wödz wojsk izraelskich, wypowie-dziai straszliwe siowa: „Przekl^ty b^dzie przed Panem mqz, ktöry podejmie odbudow^ tego miasta, Jerycha! Na swoim pierworodnym zatozy jego fundament i na swoim najmtodszym postawi jego bramy". Przeszio cztery stulecia pözniej Chiel z Betelu odwazyl si$ stawic czota tej kl^twie. W czasie odbudowywania Jerycha synowie jego pomarli. Jakze mroczny den lezat nad tym miastem! Gdy Jezus w jednym z podobiehstw möwit o niemi-losiernych zböjcach, jako miejsce tego zbrodniczego czynu wymienil okolice Jerycha. Tak wi^c Jerycho jest odbiciem swiata: przekl^te, obarczone dawnq winq, do ktörej dochodzq wci^z nowe. I do tego miasta, do Jerycha, przybywa Jezus - arcykaptan, ktöry gladzi na Krzyzu wszystkie dawne grzechy i przynosi poköj z Bogiem. Czy ludzie w miescie zrozumiejq, co si$ dzieje? Powiedzmy z göry: tylko slepy zebrak i wzbogacony oszust poj^li, ze jest to godzina laski. Czy mamy powiedziec: Jakie to smutne? Nie, cieszmy si^ lepiej, ze dwöch ludzi jednak Go przyj^lo. I postarajmy si^ przylqczyc do tych dwöch! Partie! Daj, by mqczarnie Smierci Twojej, nie poszly na marne w osobie mojej! Amen. Kiedy Jezus zblizat siej do Jerycha, pewien niewidomy siedziat przy drodze i zebral. fck 18:35 Cöz za kontrast! To niesamowite, jak ten jeden wiersz z Biblii stawia nam przed oczami najwi^ksze z mozliwych przeci-wienstw. Z jednej strony jest tu Jezus. Jezus, o ktörym apostoJ Jan swiadczy: „Ujrzelismy Jego chwaJ$, chwai^ jako Jednoro-dzonego od Ojca" (J 1:14). Jest tu Jezus, o ktörym sam Bog ztozyt swiadectwo: „Ten jest Möj Syn umitowany, (...) Jego shichajcie!" (Mt 17:5). Jezus, ktöry nakazat burzy, by si$ uciszyta, Jezus, ktöry podniösl z grobu tazarza swoim pot^znym stowem, Jezus, ktöry mögt spytac swoich wrogöw: „Kto z was dowiedzie Mi grzechu?" (J 8:46). I naprzeciw tego Pana siedzi w pyle drogi uosobienie n^dzy: zebrak, ktöry ledwo moze wyzyc z groszy, ktöre przechodnie niech^tnie wrzucajq do jego zebraczej miski. Jest niewidomy. Otacza go nieskonczona noc. Ilez rozpaczy, goryczy i znie-ch^cenia musiaio byc w tym cziowieku! Ten zebrak, to uposta-ciowienie upadiego swiata; swiata skazanego przez grzech pierworodny, swiata zgubionego. Ale tych dwöch nie tylko stoi naprzeciw siebie. Ktos kie-dys powiedziab Jezusa pociqga n^dza. To samo möwi Dawid: „Bliski jest Pan tym, ktörych serce jest zJamane, a wybawia utrapionych na duchu” (Ps 34:19). Skoro tak jest, to dobrze zrobimy przedstawiaj^c Jezusowi caiq n$dz$ naszego zycia, t$ jawng i t§ ukrytg. Wtedy bowiem spotka On röwniez i nas. Ty schodzisz do mnie w nqdzy mojej znöj; jakze mam Ci dziqkowac, Zbawicielu möj! Amen. A gdy (zebrak) ustyszat, ze tlum przechodzi, dopytywat siej, co si^ dzieje. fck 18:36 Jak dobrze rozumiemy tego cztowieka! Chciat tez dostad cos od zycia. Chciat brac udziat w tym, co zajmowato wielu in-nych ludzi. Ktöz tego nie chce! Jest w nas wielka z^dza zycia. I gdy widzimy, ze wielu innych ludzi cisnie siq do czegokolwiek, to chcemy tez byc przy tym. To pragnienie, by wsz^dzie i zawsze „byc przy tym”, doprowadzito niejednego mtodego cztowieka do doczesnej i wiecznej zguby. Tak wi^c ten slepy zebrak siedziat przy drodze do Jerycha. Pewnego dnia ustyszat, ze przechodzi obok niego wielki ttum ludzi. Natychmiast zaczqt wotac i dopytywac si^: Co si^ dzieje? Po prostu czuje si$ to jego pragnienie brania udziatu w zyciu. Nie przeczuwa on jednak, ze w tym ttumie jest Ten Jeden, Wspaniaty, ktöry mögt powiedziec o sobie, ze jest zyciem. Nie wiedziat tego jeszcze, gdy pytai, pogrqzony w mroku swej slepoty. Lecz gdy si$ dowiedziat, uchwycit si^ tego i zna-lazt to zycie. Prawdziwe zycie! Jezusa-Zbawiciela. I oto wielkie pytanie, czy my, szukajqc zycia natrafimy na Jezusa, ktöry powiedziat, ze przyszedt, „aby kazdy, kto wen wierzy, nie zgin^t, ale miat zywot wieczny", czy tez pozostanie-my przy tym, co swiat nazywa „zyciem", a niesie wszak w sobie tchnienie smierci. W zebraku, ktöry „chciat mied cos z zycia", pokazana jest cata ludzkosd. Obysmy, jak ten zebrak, poj^li, ze „cos z zycia", to jest zbyt mato. Mozemy mied to „zycie" - w Jezusie Chrystusie. Panie! Ustrzez nas przed przezyciem zycia, ktöre przechodzi obok zycia! Amen. Wöwczas glosno zawotat: Jezusie, Synu Dawida, zlituj si^ nade mnq! fck 18:38 Stysz^c ten werset biblijny trzeba krzyknqc: Stop! Nie czytajcie tego tak szybko! Tu jest mowa o cudzie wiary! W Liscie do Rzymian apostol Pawel möwi: „Sercem bowiem wierzy si$ dla usprawiedliwienia, ustami zas wyznaje si§ dla zbawienia" (Rz 10:10). Ten wiersz dokladnie opisuje slepego zebraka. Wierzy on sercem w Jezusa i wyznaje to glosno ustami. Z tej calej radosci z powodu cudu wiary troch^ si^ zaga-lopowalem i zanadto wybieglem naprzöd. Rozwazmy rzecz cal^ po kolei. Przy drodze do Jerycha siedzial ten niewidomy czlowiek. Pewnego dnia zaczqi tamt^dy ciqgn^c ogromny tlum ludzi. Ktos powiedzial zebrakowi: Jezus Nazarenski przechodzi! W tej samej chwili w sercu niewidomego wzeszlo jasne swiatlo. Znal on swi^te Pisma i wiedzial, ze swiatu zapowie-dziano w nich Zbawiciela, Wybawiciela. Zebrak dobrze zapa-mi^tal to, co o tym slyszal: ma On przyjsc od Boga, ale narodzi si$ z rodu kröla Dawida. I urodzi si$ w Betlejem! 0 Jezusie röwniez wiele slyszal. 1 gdy Jezus przechodzil mimo, dla niewidomego stalo si$ jasne, ze oto idzie Zbawiciel. Powiedziano mu, ze to przechodzi Jezus Nazarenski: Bzdura! -pomyslat zebrak - i zacz^l wolac: Jezusie, Synu Dawidowy, zmiluj si$ nade mn^! Jezusie! Mesjaszu! Zbawicielu! Pomöz mi! Biednemu slepcowi otworzone zostaly oczy, by mögl poznac w Jezusie Syna Bozego, wyznac Go i wezwac. Panie! Ciebie, ktöry nie jestes kimkolwiek bqdz, ale jestes naszym Zbawicielem, Ciebie wielbimy! Amen. Wöwczas gtosno zawotat: Jezusie, Synu Dawida, zlituj si(j nade mnq! Ci, ktörzy szli z przodu nakazywali mu, zeby zamilki, ale on tym glosniej krzyczal... fck 18:38-39 To bylo bardzo niedobre! Ludzie szli razem z Panem Jezusem i tak obrzydliwie zachowali si$ wobec biednego slepego zebraka. Mozna to zrozumiec: wielu przyszlo z daleka, by shichac Jezusa. Lecz nie mogli ustyszec ani slowa, kiedy ten facet tak wrzeszczah Mozna röwniez zrozumiec, ze uczniowie jezusa cz^sto zacho-wywali si$ szkaradnie. Jednak jest to smutne! Wlasciwie nalezaioby przypuszczac, ze historia potoczy si^ dalej tak: gdy niewidomy ustyszai, jak brzydko zachowujq si^ nasladowcy Jezusa, zamilkl i rozczarowany zamruczal do siebie: Jezeli ludzie Jezusa sq tacy, to nie chc$ nie wi^cej wiedziec ani 0 Jezusie, ani o Jego sprawie. Koniec, kropka! 1 oto dzieje si^ cos cudownego - historia przebiega zupetnie inaczej. Niewidomego nie powstrzymuje rozezarowanie co do nasladowcöw Jezusa i wzywa Go dalej. Pisano niedawno o pewnym indyjskim chrzescijaninie, ktöry przyjechal do Niemiec jako Student. Chrzescijanie tu tak bardzo go rozczarowali, ze odrzucil chrzescijanstwo. To bardzo smutne. 1 bardzo zawstydzajqce dla chrzescijanstwa. Jednakze ten Hindus postqpii ghipio. Powinien byl nauczyc si$ czegos od slepego zebraka. Jezeli Jezus jest Zbawicielem - a jest nim! - to rnusz^ ucze-stniczyc w Jego zbawieniu, nawet jesli cale tak zwane chrzescijanstwo daje dowody, ze jest niezbawione. Chodzi tylko o Niego, tylko i wytqcznie o Jezusa! Ci, ktörzy szli z przodu nakazywali mu, zeby zamilkl, ale on tym glosniej krzyczal: Synu Dawida, zlituj si^ nade mnq! fck 18:39 Nie b^dziemy sklonni, na nie nie zwazaj^c, uznac jakiegos zebraka za wzör i przyklad do nasladowania. Jednak dla nie-widomego czlowieka z naszego tekstu mozemy zrobic wyjq-tek. Od niego mozemy si$ czegos nauczyc! Dzien w dzien siedzial on przy drodze. I pewnego dnia przechodzil tamt^dy Jezus otoezony tlumem ludzi. Slepiec wie-rzyt w Jezusa; wierzyl, ze Jezus jest Synem Bozym i Zbawicie-lem. Zaczql wi$c do Niego wolac. Przeszkadzalo to ludziom, ktörzy chcieli slyszec slowa Jezusa. Dlatego krzyczeli na zebraka, zeby byl cicho. Ten czlowiek nie dai si$ jednak zastraszyc. Wolal i krzyczal uporczywie: Synu Dawida, zlituj si$ nade mnq! Ludzie rozgniewali si$ i zacz^li mu grozic. Byla to dla niewidomego zebraka niemila sytuaeja. Kazdego bowiem ogarnie przerazenie, gdy jest samotny wsrod grozqcego mu ttumu. I tak jest do dzisiaj. Jesli jakis czlowiek pojmie sercem, ze Jezus, Syn Bozy, jest jedynym prawdziwym Pomocnikiem i Zba-wicielem, jesli zaczyna wolac do Niego i krzyczec, to diabel pröbuje wszystkiego, by to serce uciszyc. Möwi si^ wtedy: Jestes przepracowany! Albo tez rozum grozi: Przezyjesz tylko roz-czarowanie! Z zewnqtrz i od srodka rozlegajq si$ glosy, ktöre chcg zmusic serce do milczenia. Slepy zebrak jednak nie dal zbic si$ z tropu. Wolal tak dlugo, az Jezus mu odpowiedzial. Nie jest dobrze walic glowq w mur. Ale w tym wypadku nie mozna post^pic inaczej. Wtedy Jezus przystangt... fck 18:40 Jedno jedyne doswiadczenie moze obalic wiele teorii. Ilez to juz pisaio si^ i rnöwito na temat modlitwy. W Psalmie 34 kröl Dawid przeciwstawia wielkim teoriom swoje doswiadcze-nia: „Ten biedak woiaJ, a Pan shichal...". Takie miai przezycie. I doswiadczyto tego w ci^gu wszystkich stuleci nieskonczenie wielu modlqcych si^. To samo przezyl ten slepy zebrak, ktöry siedziat ongis przed bram^ prowadzqcq do Jerycha. Pewnego dnia przecho-dzit tamt^dy Jezus. I zebrak natychmiast zaczqJ krzyczec i wotac: „Synu Dawida, zlituj si$ nade mnq!". Nie byloby w tym nie spe-cjalnie dziwnego, gdyby Jezus po prostu poszedt dalej. Otaczal Go bowiem w tamtej chwili wielki thim. Wielu ludzi chcialo Go o cos zapytac. Byli tez inni, ktorzy chcieli Go o cos prosic. A wi^kszosc chciata Go zobaczyc i ustyszec. Czy w takim mo-mencie Jezus mögJ dac si$ zatrzymac przez jakiegos zebraka, ktory ochryptym gJosem wolat ze skraju drogi? W thimie otaczajqcym Jezusa byli tez z pewnosciq ludzie bardzo wptywowi. Czy dla planöw, jakie miat Jezus, nie bylo-by lepiej, gdyby tym ludziom poswi^ciJ caJ^ uwag^, zamiast zajmowac si$ n^dznym zebrakiem? A nie! Napisano tu, ze „wtedy Jezus przystan^l i kazal go przyprowadzic". Ktos woJal Go i Jezus przystanqh Jest to wspa-niaJa obietnica dla nas. Wolno nam si^ modlic! Wolno nam do Niego wolac! On nas slyszy! Przystaje przy biedaku. Nikt nie wola daremnie. I nalezymy do tych, ktorzy wyznajq razem z nami: Ten biedak wotaf, a Pan stuchat! Wtedy Jezus przystan^t... fck 18:40 Trudno to pojqc! Majqc cos waznego do zrobienia nie lubi-my, by nas zatrzymywano. Gdy pani domu oczekuje gosci i zaj^ta jest przygotowywaniem wszystkiego na ich przyj^cie, to dener-wuje si$, gdy jakis domokrqzca chce jej opowiedziec dlugq histori^. A kiedy pan dyrektor spieszy si$ na wazne posiedzenie i po drodze zatrzyma go maio wazny interesant, to dyrektor zawoia: Cztowieku! Nie mam teraz czasu! W historii, ktörq opowiada nasz tekst, widzimy Pana Jezusa podqzajqcego drogq prowadzqc^ do dokonania najwazniejszego dzieia, jakie kiedykolwiek zostato podj^te na swiecie - drogq prowadzqcq na GolgotQ. Tarn chce „zgtadzic grzechy swiata". Tarn chce zwyci^zyc piekto i smierc. Tarn chce uczynic poköj mi^dzy Bogiem a cziowiekiem. Chce dokonac czynu, ktöry dotyczy wszystkich ludzi we wszystkich czasach i na wszystkich kontynentach. I na tej drodze zostaje zatrzymany przez zebraka, ktöry sie-dzi na jej skraju i wota do Niego. „Wtedy Jezus przystanqJ". I tu czJowiek ma ochot^ wtrqcic si^: Panie Jezu! Przeciez nie mozesz pozwolic, by na drodze do zbawienia swiata zatrzymywal Ci$ taki typ! I gdybysmy byli na miejscu Jezusa, powiedzielibysmy: Möj dobry czfowieku! Zwröccie si$ do opieki spoJecznej! „Wtedy Jezus przystanqh.Musimy spytac: dlaczego to uczy-nil? Odpowiedz znajdziemy w Biblii: „Jestes w moich oczach drogi, cenny..." (Iz 43:4). Az tak cenny jest dla naszego Zbawiciela, Wybawiciela, jeden biedny cztowiek! Tak cenny! Wtedy Jezus przystanqt i kazat go przyprowadzic. Kiedy si^ przyblizyt... fck 18:40 To si^ po prostu widzi, jak ludzie pomagajq temu slepemu zebrakowi wstac z przydroznego rowu i jak troskliwie prowadzq go do Pana Jezusa. S3 to ci sami ludzie, 0 ktörych nieco wyzej napisano, ze „nakazywali mu, zeby zamilkb’. Zebrak zdener-wowat bowiem ludzi krzycz^c gJosno i bez przerwy: „Synu Da-wida, zlituj si$ nade mnq!". Przed chwil^ byl to dziki, wygrazajqcy tium. A zaraz potem ludzie ci zmienili si^ w przyjaznych piel^gniarzy, ktörzy pro-wadz^ niewidomego do lekarza. Cöz za zmiana! Jak cos podobnego jest w ogöle mozliwe? No, my tez potrafimy szybko si$ zmieniac. Widziaiem kiedys w hotelu, jak gburowaty chtopiec na posyJki stat si$ uosobie-niem uprzejmosci, gdy zobaczyt duzy napiwek. i widziatem, jak niezyczliwy urz^dnik nagle stat si^ uprzejmy, gdy zobaczyt swego przetozonego. Jednakze w naszej historii nie zdarzyto si^ nie podobnego. Chodzito 0 biednego zebraka. A jednak zli ludzie stali si$ nagle mitosierni. Jak do tego doszto? Ludzie stali przed slepym zebrakiem i wygrazali mu, gdy nagle wszedt pomi^dzy nich Jezus. Jezus zmienia sytuaeje. Tarn, gdzie si$ pojawia, ustajq gniew i grozby. Tarn, gdzie On zdobywa wtadz^ nad sercami, ludzie stajq si$ peJni miJosci i miJosierdzia. Tak byk> wtedy i tak jest dzisiaj. Nienawisc, grozby, niezyczliwosc, nieczutosc serca, to sq „dzieta diabelskie”! Jezus natomiast przyszedJ, „aby zniweczyc dzieta diabelskie". Partie! Zbuduj röwniez w naszym zyciu Twoje Krölestwo mitosci i pokoju! Amen. ...I kazat go przyprowadzic. tk 18:40 To pi^kne zaj^cie: prowadzic ludzi do Jezusa! Wykazujemy zwykle zdolnosci do sprowadzania innych na ztq drog^. To cos niesamowitego, jak jeden drugiego zach^ca do wejscia na drog^ grzechu i niewiary. Jakze inaczej dzieje si^ tutaj! Ludzie, ktö-rych imion wcale nie znamy, gorliwie prowadzq do Jezusa bie-dnego, slepego zebraka. Dia chrzescijanina nie ma nie milszego. Hrabia Zinzendorf byt pierwszym, ktöry posfai misjonarzy w daleki swiat, aby imi$ Jezusa stato si$ znane. Jego serce pion^io - jak si$ wyrazil - ch^ciq „przyprowadzania Baran-kowi dusz”. Kiedy byt juz umierajqcy, powiedziat z radosciq do swoich przyjaciöi, uzywajqc barokowego j^zyka swoich cza-söw: „Cöz za budzqca l^k karawana z naszego folwarku stoi juz przed Tronem Baranka”. Nie zatrzymujmy si$ teraz nad sprawq j^zyka, ktöry w na-szych czasach nie jest juz zbyt zrozumiaty. Spytajmy raczej: Czy z naszego folwarku przyprowadzilismy Panu Jezusowi choc jednego, jedynego czfowieka? Jeden jedyny czfowiek?! Odpowiadamy tak szybko: Ach, to przeciez sprawa kaznodziei i ksi^zy! Cöz za pomyfka! Pierwsi chrzescijanie, o ktörych opowiada Biblia, wiedzieli to lepiej. Z powodu ci^zkich przesladowan musieli uciekac z Jerozolimy. 1 dalej czytamy: „Wszakze ci, ktörzy si$ rozproszyli, szli z miejsca na miejsce i zwiastowali dobr^ nowin$". Byli to nieznani, prosci chrzescijanie, ktörych serca pton^ty dla zbawienia Bozego w Je-zusie Chrystusie. Panie! Wybacz swemu chrzescijaristwu jego gnusnosc i uczyn nas swymi swiadkami! Amen. Kiedy si^ przyblizyt, zapytai go: Co chcesz, abym zrobii dla ciebie? tk 18:40.41 Ten cztowiek mögt wyrazic dowolne zyczenie! My tez chcie-libysmy znalezc si$ kiedys w takiej sytuacji. Czego bysmy sobie wtedy zyczyli? Daj^c odpowiedz na to pytanie zdradzilibysmy wiele na swöj temat. „Co chcesz, abym zrobit dla ciebie?" - spytat Pan Jezus niewidomego, ktöry przez lata cate siedziat przy drodze i ze-brat o par$ groszy, aby utrzymac si^ przy swoim n^dznym zyciu. Gdyby ten cztowiek nisko cenit Jezusa, to odpowiedziat-by: „Panie! Tak rzadko przechodzi tu tylu ludzi na raz. Pozwöl mi teraz zebrac od nich pieni^dze. I bardzo by mi pomogto, gdybys mnie popart". Gdyby ten slepiec tak odpowiedziat, sam by si^ zdemaskowat. Pokazatby bowiem, ze jest taki sam, jak wi^kszosc ludzi: nastawiony na osiqgni^cie szybkiego material-nego zysku. On jednak poprosit o cos lepszego. 1 tym samym przypomniat nam podobn^ histori^ ze Starego Testamentu. Mtodego czto-wieka, kröla Salomona, Bög spytat, czego by sobie zyczyt. Salomon zyczyt sobie rozumnego i postusznego serca, aby zycie jego podobato si$ Bogu. Bög odpowiedziat mu na to: „Dlatego, ze o takq rzecz prosites, a nie prosites (...) o bogactwo ani nie prosites o smierc dla twoich wrogöw (...), przeto uczyni^ zgo-dnie z twoim zyczeniem..." (1 Kr 3:11.12). Nasze zyczenia zdradzajq jacy jestesmy. Czego zyczymy sobie w gt^bi serca? Powinnismy zyczyc sobie czegos najwi^kszego: Ducha Swi^tego, ktöry pozwoli nam poznac Pana Jezusa, nauczy nas wierzyc i sprawi w nas odnow$. Panie! Oczysc nas! Otworz szeroko nasze serca na przy-jqcie Twoich daröw! Amen. (Jezus) zapytat go: Co chcesz, abym zrobit dla ciebie? Odpowiedziat: Panie, zebym widziat! fck 18:40.41 Modlic si$, to znaczy jasno möwic Panu, czego chcemy. Mamy bardzo wiele zyczen, o ktorych Panu nie möwimy. I stusznie. Wiemy doskonale, ze te zyczenia nie bytyby zgodne z Jego wolg. Nasze zyczenia i pragnienia sortujemy juz w pewnej mierze sami, zastanawiaj^c si$ nad tym, czy mozemy przedstawic je Panu w modlitwie. Zte, nieczyste i egoistyczne zyczenia sami uznajemy za nienadaj^ce si$ do tego. Wykluczamy je wi^c z na-szych modlitw. Dobrze zrobimy wykluczaj^c je röwniez z naszego zycia. Takie niewtasciwe i zte pragnienia zaniesmy pod Krzyz Jezusa. Wyznajmy je jako grzechy i prosmy Pana Jezusa, by zechciat poniesc je na Krzyz. Wszystko inne natomiast mozemy jasno i zdecydowanie przedstawic Panu w modlitwie. On z kolei tez przesortuje nasze zyczenia i prosby i odtozy spokojnie na bok to, co nie jest zgodne z Jego wolq, i co bytoby dla nas szkodliwe. „Panie, zebym widziat”, modlit siQ slepy zebrak, ktöry spotkat Pana Jezusa przed bramami miasta Jerycha. Niewidomy nie rozwodzit si$ dtugo. Nie uzywat wielu stow. Przedstawit swoj^ prosby krötko i jasno. Byto to bardzo duze zyczenie. Ale wielkosc tej prosby ukazuje nam rozmiar zaufania do wielkosci i mocy Jezusa. Slepy zebrak nie modlit si$ w niepewnosci, do jakiegos nie-znanego Boga. Poznat i uwierzyt, ze Bög przyszedt do nas w Jezusie. Mögt wi^c prosic w wierze i z petnym zaufaniem. Wöwczas Jezus powiedziat do niego: Przejrzyj! Twoja wiara ciej ocalita. fck 18:42 Pan Jezus powiedziat tu cos bardzo dziwnego! Pewien slepy zebrak siedziat przy drodze do Jerycha. Gdy ustyszat, ze obok niego przechodzi Jezus, zaczqt wotac, i krzyczat bez przerwy: „Synu Dawida, zlituj si$ nade mn^!". Jezus wezwat go do siebie i uzdrowit. I przy tym powiedziat te osobliwe stowa: „Twoja wiara ci$ ocalita”. Gdy pytano pozniej zebraka: Kto ci$ uzdrowit - odpowiadat z pewnosci^: Jezus mnie uzdrowit. A tu Jezus möwi: „Twoja wiara ci$ ocalita". To naprawd^ dziwnie powiedziane! Pan Jezus chce tu najwidoczniej uczcic wiar$ niewidomego. Tak wazn^ spraw^ jest prawdziwa wiara! Nigdzie nie czytamy, by Pan Jezus pochwalit dobre i pobozne uczynki faryzeuszy. Wiar$ zebraka natomiast uznat wiele znaczqcymi stowami. Tak wazn^ spraw^ jest prawdziwa wiara! Jak wyglqdata wiara tego niewidomego cztowieka? Albo - jak moglibysmy röwniez spytac - jak wyglqda wiara, w ktorej Bög znajduje upodobanie? Slepiec prawdziwie poznat Jezusa. Wyznat, ze On jest obiecanym Zbawicielem, Synem Bozym, ktöry stat si§ cztowiekiem z rodu Dawida. W Biblii wciqz möwi si§ o tym, ze bardzo wiele zalezy od poznania Jezusa Chrystusa. Jednak samo tylko poznanie moze tez byc martwym stanem posia-dania. Niewidomy posiadat cos wiecej: z petnym zaufaniem oddat si$ w r^ce Jezusa. Jest to wiara ratuj^ca: poznac w Jezusie Zbawiciela i Syna Bozego, i w petni Mu zaufac. Taka wiara ratuje nawet z piekta. Partie! Wierzymy! Pomöz naszej niewierze! Amen. Wöwczas Jezus powiedziat do niego: Przejrzyj! (...) Od razu tez odzyskat wzrok... tk 18:42.43 Biedny byt to cztowiek - ten, ktöry siedziaJ tarn przy drodze do Jerycha. Byt niewidomy! A ponadto byt zebrakiem. Jestesmy podobni do tego biednego cztowieka. My bowiem röwniez jestesmy zebrakami. Bez przerwy btagamy swiat, by obdarzyt nas odrobin^ radosci. I pociechy. Lecz swiat sam jest biedny. Jakze mögtby dac nam radosc i pociechy? Najbogatsi ludzie sq biedakami dopöki Jezus nie wejdzie w ich zycie. On wybawia nas z zebraczego istnienia. On daje nam to, czego potrzebuje nasza dusza: pociechy, radosc, poköj i nadziejQ. Tak, bez Jezusa jestesmy bardzo podobni do tego biednego zebraka. My bowiem röwniez jestesmy slepi. Ten cztowiek prze-bywat w mroku. A my tak samo zamkni^ci jestesmy w ciemno-sciach. W Jezusie przyszta „swiattosc swiata", ale nasze oczy S3 zbyt siepe, aby Go zobaczyc. On sam musi otworzyc nasze oczy. Od kiedy poznalismy zgubny stan naszego zycia, wolno nam -jak slepcowi przed Jerychem - wotac: „Jezusie! Zbawicielu! Zmituj si$ nade mnq!". I wtedy On nas styszy. I dzis röwniez möwi: „Przejrzyj!”. Gdy slepcowi tarn, na drodze, otworzyty si$ oczy, przede wszystkim ujrzat oblicze swego Zbawiciela, Syna Bozego, Pana Jezusa. 1 tak samo dzieje si^, gdy On nam otwiera oczy. Widzimy wtedy Jego, w ktörym Bög ofiarowuje nam swiattosc i zycie, i samego siebie. Panie! Daj mi oczy zdatne, dotknij ich, bym widziat ja. Bo najwiqkszym jest nieszczqsciem, nie möc widziec swiatla dnia. Amen. Od razu tez odzyskal wzrok i poszedl za Nim, wielbiqc Boga. fck 18:43 Pewien pacjent zwalniany ze szpitala powiedziak Panie do-ktorze, mog$ wi$c uwazac si$ za wyleczonego? A lekarz na to: Czy istnieje caikowite wyleczenie? Powiedzmy, ze si$ panu polepszyio! Wielu ludzi sqdzi, ze Jezus przyszedl, aby polepszyc nasze zycie. Jest to bt^dne mniemanie. W Biblii czytamy: „Jego since uleczyty was". To musi byc pi^kne, takie uleczone zycie. Nasz tekst ukazuje, jak takie uleczenie wyglqda. Przy drodze siedzi slepy czlowiek i zebrze. Jezus przechodzi obok. I staje si^ cud: slepiec uwierzyl w Niego. Taka wiara w Pana Jezusa nie wzrasta w naszych sercach sama z siebie. Jest to dzielo Ducha Swi^tego. Potem slepiec staje przed Jezusem i ukazuje mu swojg n$dz$. Tak wJasnie przebiega uleczenie, ze poznajemy nasz zaiosny stan i przedstawiamy go Panu. Nast^pnie cziowiek ten sfyszy slowa Jezusa i odzyskuje wzrok. Tak tez jedno, jedyne Slowo Boze moze oswiecic nasze oczy i zaczynamy wtedy wszystko widziec w nowy sposob! „Szedl za Nim..." - tak tu jest napisane. W pewnej starej piesni sq takie drastyczne slowa: „0, pozwöl mi przylgnqc do Ciebie, jak rzep przyczepia si$ do szaty". Teraz w zyciu tego cziowieka pojawii si$ nowy Pan i poszlo ono w nowym kierunku. Tak uleczenie post^powaio dalej. A potem? Wielbit on Boga. Ludzie, ktörych Jezus uleczyi nie niosg chorggwi spuszczonych do potowy masztu. Majq oni na ustach i w sercach piesh pochwaln^. Panie! Ty möwisz: „Oto wszystko nowym czyniq". Doko-naj tego röwniez w nas! Amen. Od razu tez odzyskat wzrok i poszedt za Nim, wielbiqc Boga. A caty lud, ktöry to widziat, oddal chwat^ Bogu. fck 18:43 Wszystko zacz^io si$ od tego, ze Pan Jezus przywröcit slepemu zebrakowi wzrok. To wielka rzecz! Tysiqce ludzi oswiadczy na to: Dia mnie Pan Jezus uczynii cos jeszcze wi^kszego: wybaczyl mi wszystkie moje grzechy. Swojq smier-ci^ na Krzyzu uczynit mnie dzieckiem zywego Boga. Uratowat mnie spod wladzy ciemnosci i przeniösi do swojego Krölestwa. Tak, to jest cos jeszcze wi^kszego! Popatrzmy jednak na slepca, ktöry odzyskat wzrok. Czytamy o nim, ze szedl za Jezusem „wielbiqc Boga”. Oczywiste jest wi$c, ze nasladowanie jest nierozerwalnie zwiqzane z radosnym wielbieniem Boga. S3 tacy chrzescijanie, ktörzy powaznie traktujg nasladowanie Pana Jezusa. On zyje, wi^c mozemy isc za Nim. Jednakze cz^sto ma si$ wrazenie, ze dla nich nasladowanie jest ci^zkim i przygn^biaj^cym zadaniem. Nie ma w nich ani sladu „radosci w Panu”. Cos tu si$ zatem nie zgadza. Istniejq tez inni chrzescijanie, z ktörych ust splywaj^ potoki pochwalnych piesni i uwielbienia. Ale w ich zyciu wiele rzeczy jest nie w porz^dku. Nie widac po nich, ze id^ w slady Pana, ktöry niöst na Golgot^ Krzyz, by na nim umrzec. Tu wi$c röwniez cos si$ nie zgadza. Naprawd^ wchodzi si$ w swiat zbawienia wtedy, gdy szcze-rze nasladujemy Pana Jezusa i stawimy zywego Boga za zeslane nam zbawienie. Panie! Podaruj nam prawdziwe, przez Ducha Swiqtego sprawione chrzescijanstwo! Amen. ...I poszedl za Nim, wielbiqc Boga. A caty lud, ktöry to widzial, oddal chwaltj Bogu. fck 18:43 Samochöd stal dtugo na zimnie. Teraz przekr^camy klu-czyk w stacyjce, ale silnik nie zaskakuje. Peine obawy sekundy! Z jakqz ulgq oddycha si^, gdy motor wreszcie odezwie si^ „trr, trr, trr...". Dalej juz wszystko idzie samo z siebie. Tylko ten poczqtek! Zaplon! 0 to chodzi! W Krölestwie Bozym taki zaplon röwniez jest niekiedy potrzebny. Widzimy to na przykladzie naszego tekstu. Pan Jezus ofiarowal wzrok slepemu m^zczyznie, ktöry siedzial przy dro-dze. Rozptywajqc si$ z radosci, uzdrowiony zaczyna chwalic Boga. Wydaje mi si$, ze slysz$ jego ochryply, zdarty glos, gdy spiewa: „Chwalze, ma duszo, Mocarza i Kröla wszechswiata...". Lud stal dotychczas obok w milczeniu. Jedni byli niezado-woleni, ze Jezus zadaje si$ z takim wlöcz^gq, na nich nie zwracajqc uwagi. Inni byli poruszeni i pytali jedni drugich: Cöz to za czlowiek, ten Jezus? 1 w te wszystkie rozwazania wdziera si$ piesn pochwalna, i choc nie s^ to pi^kne dzwi^ki, ale za to glosne i z serca. Ludzie sluchajq zdumieni. Nagle czujq si$ porwani. Zaczyna najpierw jakis niesmialy glos. Do niego dolqcza si$ gl^boki m^ski bas. I juz wielu ludzi spiewa razem z nimi. W koncu jest to hucz^cy spiew: „Chwala ze wszech stron niech brzmi dokola, pot^dze cudöw Bozych czesc!". Ubogi zebrak porwal tlum do oddawania chwaly Bogu. lluz chrzescijan i kaznodziei m^czy si$, by wywolac taki zaplon. Silnik nie chce jednak zaskoczyc. Co jest tego przyczyn^? Panie! Uczyri z nas ludzi napetnionych Duchem, ktörzy przekazujq innym radosc w Panu! Amen. Byli w drodze, wchodzili do Jerozolimy, a Jezus szedl przed nimi. Ci zas, ktörzy szli za Nim dziwili si^ i l^k ich ogarniai. Mk 10:32 Krzyz Jezusa Chrystusa jest magnesem! Pan Jezus idzie do Jerozolimy. Uczniowie dobrze wiedzieli, ze tarn czeka smiertelna nienawisc. A zeby nie mieli juz zadnych ztudzeh, Jezus sam zwraca im na to uwag$: Ukrzyzujq mnie. W tej sytuacji uczniowie mogli oddalic si$. Nikt ich przeciez nie zmuszat, by szli z Jezusem. Mogli wröcic do swego rybotöwstwa. Oni nie musieli isc do Krzyza. Ale röwniez - nie chcieli. L$k opanowat ich serca: „dziwili si$" i „l^k ich ogarniai". A jednak - „szli za Nim". Nie musieli. Nie chcieli. A jednak szli! Takim magnesem jest Krzyz Jezusa. 1 przyci^ga serca. Wy-daje si$ wprawdzie, ze przy kohcu zwyci^zyt w nich mimo wszystko strach, gdy podczas pojmania Jezusa rozbiegli si$ i ukryli. Krzyz jednak byt mocniejszy. Magnes nie pozwolit im odejsc. Zachowat si$ do naszych czasöw taki List Piotra, w ktörym pisze: „On sam w swoim ciele poniöst nasze grzechy na drzewo, abysmy martwi dla grzechu, zyli dla sprawiedliwosci..." (1 P 2:24). Röwniez uczeh Jan pozostawit listy, ktöre dotrwaty do dzisiaj. Jakze stawi w nich Krzyz Jezusa: „...Krew Jezusa, (...) oczyszcza nas z wszelkiego grzechu" (1J 1:7). Tak, Krzyz Jezusa jest silnym magnesem. Uczniowie wzdra-gali si$ przed pöjsciem za nim. W kohcu jednak okazat si^ silniejszy od nich. A nam röwniez nie lepszego nie moze si$ zdarzyc! Panie! Przebacz nam opör przeciwko sile przyciqgania Twego Krzyza! Amen. Wtedy jeden z Dwunastu, Judasz Iskariota, udat sicj do arcykaplanöw i zapytat: Co mi dacie, jesli Go warn wydam? Oni zas wyptacili mu trzydziesci srebrniköw. Mt 26:14.15 Ile Jezus wart jest dla nas? 0 Jezusie napisano w Biblii: „Tak bowiem Bög umilowal swiat, ze dal swego Jednorodzo-nego Syna, aby kazdy, kto w Niego wierzy, nie zginql, ale mial zycie wieczne" (] 3:16). A ile ten Jezus wart jest dla nas? Judasz jasno odpowiedzial na to pytanie: 30 srebrniköw. To röwnowartosc okolo 60 dolaröw amerykanskich. Duzo to, czy malo? Ja uwazam, ze to wlasciwie bardzo duzo. Patrzqc bowiem na wi^kszosc moich wspölczesnych musz§ stwierdzic, ze oddajq oni Jezusa nie za to nie zgdajqc. Nasze czasy wyrzucajq Jezusa jak stary odzie-dziezony mebel, ktöry nie pasuje do nowoczesnego mieszkania, a ktörego nie chce od nas kupic zaden handiarz starzyznq. Dla Judasza Jezus wart byl, bqdz co bqdz, 60 dolaröw. W rzeczywistosci jest to jednak smiesznie mala suma! Istnie-jq ludzie, dla ktörych Jezus wart jest o wiele wi^cej. Biblia opowiada o pewnym miodym czlowieku imieniem Szczepan. Dla niego Jezus wart byl zycia. Wolal, by go ukamienowano niz mialby wyrzec si$ swego Zbawiciela. Znalazl wielu naslado-wcöw i znajduje ich do dzis. Jakq wartosc ma Jezus dla nas? Zanim odpowiemy, poslu-chajmy, ile my warci jestesmy dla Pana Jezusa. Odpowiedz brzmi: warci kazdej ceny! Dla nas opuseil chwal$ Bozq, dla nas zniösl S^d Bozy na Krzyzu. I nad tym musimy si$ zastanowic! A potem musimy odpowiedziec: Jakq wartosc ma dla nas Jezus? Partie Jezu! Bqdz dla nas cenny ponad wszystko! Amen. Kiedy Jezus (...) spoczywat przy stole, przyszta kobieta, ktöra miata alabastrowe naczynie z prawdziwym olejkiem nardowym, bardzo kosztownym. Rozbila naczynie i wylata olejek na Jego gtow^. Mk 14:3 Kosztowny flakon z wonnosciami wyst^puje zatem w dziwny sposöb röwniez w zyciu Jezusa. Jezus siedzi przy posiiku w goscinnym domu. Nagle dobiega do Niego jakas kobieta i wyle-wa na Jego giow^ kosztowny olejek. Jest przy tym tak po-dniecona, ze nie otwiera sioika, tylko go po prostu thacze. Egzaltowana osoba? 0, nie! Widzimy tu cos wspaniaiego: nami^tnosc wiary - nami^tne uczucie dla objawionego Boga. Cz^sto natykamy si$ na reklam^ orzezwiaj^cego napoju, ktory nadaje si^ do picia tylko po „schtodzeniu lodern". Dzis cz^sto ma si$ wrazenie, jak gdyby chrzescijanie chcieli reklamowac „schlodzone lodern" chrzescijanstwo. W Biblii nie jest to znane. Gdy dwaj uczniowie rozpoznali zmartwychwstaiego Pana, pierwsze ich siowa brzmiaty: „Czyz serce nasze nie pataio w nas, gdy möwit do nas w drodze?". A Pawel apostol, möwi: „...MiJosc Boza jest wylana w naszych sercach...” (Rz 5:5). To jest nami^tnosc wiary! Widzimy tu serca, w ktörych Jezus zapalii ogieh. Jakze n^dzne jest nasze zimne chrzescijanstwo! Jak mozna by to zmienic? Nasza miiosc do Zbawiciela b^dzie rosia w tej mierze, w jakiej b^dziemy napelnieni Jego miiosciq i przekonani o niej. A t^ miiosc znajdziemy w caiej jej pot^dze na Krzyzu, gdzie On stai si^ naszym Por^czycielem wstawiajgcym si$ za nas do Boga; gdzie zaplacii za nasze winy. Panie! Wyznajemy, ze serca nasze sq zimne. Tak bardzo pragnqlibysmy miec serca patajqce! Amen. (Jezus) wstal wzi^l przescieradto i nim sie? przepasat. Potem nalai wody do misy i zaczqt myc nogi uczniöw... 113:4-5 W wielkim hotelu roi si$ od ludzi, ktörych zadaniem jest obshigiwanie gosci. Mamy tarn starszego kelnera we fraku oraz ubranego na biato podajqcego do stotu. Jest röwniez wptywowy portier i elegancki kierownik hotelu. A na samym dole drabiny jest cztowiek „w zielonym fartuchu”, stuz^cy, ktöry czysci buty i nosi walizki. Droga m^ki Jezusa zacz^ta si^ od tego, ze przepasat si§ On „zielonym fartuchem". Pokazat tym samym, ze chce byc Tym, ktöry nosi ci^zary i czysci buty albo - zwyczajem tamtych czasöw - myje zakurzone nogi. Syn Bozy, Pan panöw, jako shizqcy! To zapiera cztowiekowi dech! Jesli jednak tak juz jest, to nie nie moze bardziej Go obrazic, jak nieprzyj^cie Jego ustug. Tak wielu ludzi dzwiga samotnie ci^zary swego zycia. Noszq skrycie ze sobq ci^zar nie-odpuszczonych grzechöw. Chc^ sami rozwiqzywac swoje zy-ciowe problemy. Chcq sami oczyscic si$ z brudu swojego zycia. Jakie to niemqdre! Syn Bozy przepasat si$ fartuchem stuzqcego. 1 wzywa: „Pöjdzcie do mnie wszyscy, ktörzy jestescie spracowani i obciqzeni...". Skorzystajmy z Jego ustug! Zielony fartuch Jezusa jest cudownq chorqgwiq nadziei dla wszystkich, ktörzy s^ zm^czeni noszeniem ci^zaröw; ktörzy s^ brudni i nie wiedzq, jak majq si$ oczyscic. Oddajmy Jemu nas samych i wszy-stkie nasze sprawy. Partie Jezu! Dziqkujemy Ci, ze jestes naszym Zbawi-cielem. Amen. (Jezus) wstat (...), wziqi przescieradlo i nim si^ przepasat. Potem nalat wody do misy i zaczql myc nogi uczniöw... 113:4.5 Musialo to dlugo trwac! Jezus bowiem szedl kolejno od jednego ucznia do drugiego. I to jest wazne! Pewien wspöi-czesny mqz stanu powiedziai: „Musimy uprawiac globalnq Strategie”. Miat na mysli, ze mqz stanu musi zwracac uwag^ na caly swiat. Jezus uprawial globalnq Strategie. Wiszqc na Krzyzu umari za swiat. „Tak bowiem Bög umilowal swiat, ze dal swego Jednorodzonego Syna...” - möwi Biblia. Oraz: „...W Chrystusie bowiem Bog pojednal swiat z sobq..." (J 3:6; 2 Kor 5:19). To wielka rzecz! 1 chrzescijanie powinni myslec na szerokq skal$! Jednakze istnieje przeciez nasze skromne codzienne zycie z jego klopotami, problemami i pokusami. Tak - myslimy sobie - to bardzo pi^knie, ze Jezus troszczy si$ o swiat. Ale gdy patrz$ na möj dzien powszedni, to nie znajduj^ zadnego zwiqzku mi^dzy zamyslami Bozymi obejmujqcymi caty swiat, a moim matym zyciem. Czuj$ si$ tak, jakbym mial umiescic w moim mieszkaniu olbrzymiq ci^zaröwk^. Dlatego to umywanie nög jest takie wazne. To jest tak, jak gdyby Pan Jezus chcial powiedziec: Spöjrz, mam na mysli ciebie osobiscie, tylko tobie chc^ sluzyc. Ciebie osobiscie chc$ obmyc z twoich grzechöw. Ewangelia jest sprawq ogölnoswiatowq, ale zarazem jest sprawq scisle osobistq. Biblia möwi wprawdzie, ze „Bög w Chrystusie swiat z sobq pojednaJ", ale napisano röwniez - i to dotyczy kazdego osobiscie: „Aby przez Niego pojednac wszy-stko z sobq, czy to na ziemi, czy w niebiosach..." (Kol 1:20). Panie! Pozwöl, bym pojqt jedno i drugie: Twoje zba-wienie dla swiata i Twoje zbawienie dla mnie osobiscie! Amen. Potem nalat wody do misy i zaczqi myc nogi uczniöw... J 13:5 Kazde miasto ma swöj herb. Gdyby szukano symbolu, ktöry mialby si$ znalezc w herbie Kosciola Jezusa Chrystusa, to na-lezaJoby wybrac misk$. Brzmi to dziwnie w dobie komforto-wych iazienek, z ktörych miska znikn^ta. A jednak... Misa, ktörg niösi w r^kach Jezus, ukazuje ]ego giöwnq wytycznq. Jezus chce shizyc! Niedawno pewien m^zczyzna powiedziat mi: To przeciez wszystko jedno czy jest si$ buddystg, mahometaninem, czy chrzescijaninem, jesli tylko traktuje si^ to uczciwie. Odpo-wiedzialem mu: Moze pan tak möwic tylko dlatego, ze nie jest pan ani chrzescijaninem, ani nikim innym. Prosz$ poshichac: we wszystkich religiach czlowiek musi shizyc Bogu. A Ewange-lia glosi, ze Bög chce przez jezusa shizyc nam. Czy to nie jest wielka rzecz? Misa ukazuje röwniez, jak Jezus chce nam shizyc. Chodzi Mu o oczyszczenie nas! W proroctwach Izajasza s^ takie straszne slowa: „1 wszyscy stalismy si$ podobni do tego, co nieczyste, a wszystkie nasze cnoty sq jak szata splugawiona...". To pra-wda! Tacy jestesmy przed Bogiem! A gdy dodamy jeszcze Siowo z Nowego Testamentu: „...Ani ztodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczq Krölestwa Boga" (1 Kor 6:10), to zrozumiemy, jak potrzebne nam jest oczyszczenie, ktöre Jezus daje przez swojq Krew. Miska ukazuje röwniez glöwne wytyczne nasladowania Jezusa. Jezus powiedziah „Datem warn przyklad...". Kto nalezy do Jezusa, ten poznal n^dz$ egoistycznego zycia, w ktörym cztowiek troszczy si$ tylko o siebie. Ten za sprawq Ducha Swi^tego odczuwa gorqce pragnienie, aby shizyc innym. Panie! Spraw, by miska stala siq naszym herbem! Amen. On zas odpowiedziat: Ten, ktöry ze Mnq si^ga do pötmiska, ten Mnie wyda. Mt 26:23 Dwie r^ce wzi^ly dwa kawalki chleba i jednoczesnie za-nurzyly je w misce z zup^. Byla to r^ka Jezusa i r$ka Judasza Iskarioty. Wydarzylo si$ to podczas Ostatniej Wieczerzy przed smierci^ Jezusa. Dwie r^ce spotkaly si^. I w tej chwili stalo si$ cos strasznego. Judasz doszedl do kresu dhigiej historii - wyrzekl si$ Jezusa i ostatecznie postanowil Go zdradzic. A Jezus w tej samej chwili dal Judaszowi upasc. Nalezy uswiadomic to sobie jasno: Judasz nie byl czlowiekiem bezboznym. Wr^cz przeciwnie! Byl czlowiekiem wierzqcym. Calymi latami w^drowal z Jezusem. Przezyl z Nim wiele po-dnioslych i wspaniatych godzin. Kazdy widzial w Judaszu Jezusowego ucznia. I jemu to Jezus pozwolil upasc. Z bölem powiedziak „Biada temu czlowiekowi.J". Wydarzenie to poprzedzone bylo dlugotrwalym igraniem Judasza z grzechem. 1 z pewnosciq Jezus röwniez dhigo zabiegal 0 dusz^ tego czlowieka. Tak szybko bowiem Pan nasz i Zbawi-ciel nie rezygnuje z czlowieka. Widzimy jednak na przykladzie Judasza, ze moze si$ to zdarzyc. Muszq zdac sobie z tego spraw§ ci chrzescijanie, ktörzy nie chcq traktowac powaznie swego Zbawiciela. Tutaj z jednym czlowiekiem stalo si$ to, co na wi^kszq skal$ stalo si$ z ludern Jerozolimy. Przez lata cale Jezus wzywal 1 zabiegal. Ludzie mogli Go slyszec. Mogli uciec. Mogli powrö-cic. W ich sercach odbyla si^ niejedna walka i mieli czas na rozwazania. Jednak nagle wybila godzina podj^cia decyzji. I wtedy odzegnali si^ od Jezusa: „Ukrzyzuj Go!". Partie! Podaruj nam catkowite nawröcenie siq do Ciebie! Amen. Kiedy Jezus przyszedt z nimi do miejsca zwanego Getsemane, powiedzial do uczniöw: Usiqdzcie tu, tymczasem Ja odejd^ i tarn si$ pomodl^ zaczqt si^ smucic i odczuwac trwog^. Mt 26:36-37 Na kazdego chyba przychodzi kiedys taka chwila, w ktörej z przerazeniem zdaje sobie spraw^, co to znaczy: muszQ umrzec! Chwila, w ktörej ogarnia nas l$k przed smierci^. trwog^ przezyl Jezus tarn, w ogrodzie Getsemane. Mozna by nasz tekst przetlumaczyc: „Zdj^lo Go przerazenie”. Greckie slowo uzyte w pierwotnym tekscie stosuje si$ wtedy, gdy chodzi o ujrzenie czegos, co czlowieka przejmuje grozq. Tej nocy Jezus zobaczyl cos rzeczywiscie przerazajqcego: ujrzai smierc. Nie „slodk^ smierc", ktöra uwalnia dusz$ z p$t ciata. Nie! On ujrzaJ prawdziwq smierc, ktöra jest - jak möwi Biblia -„zapJat^ za grzech"; ktöra jest karz^cym mieczem Bozym. Smierc, nad ktör^ wladz$ ma diabel (Hbr 2:14). Smierc, ktöra jest Bozq klqtwq rzuconq na upadlq ludzkosc. Ujrzai Kröla Strachöw, ktöry gasi swiatlo naszych oczu, aby znowu je zapalic w chwili, gdy staniemy przed S^dem Bozym. prawdziwq smierc ujrzai Jezus i przerazil si$. Cöz jednak ma wspölnego z takq smierciq swi^ty Bög-Syn? Zrozumiemy to tylko wtedy, gdy uslyszymy zwiastowanie biblijne: On cierpial za nas jako nasz Zast^pca. I On zmagal si$ ze smierci^ tarn, w Getsemane, abysmy my, uwolnieni od grozy smierci, mogli umierac szcz^sliwi i w spokoju, i pöjsc do Niego, do Ojczyzny. Jakze wi$c nie mielibysmy z calego serca szukac tego Wy-bawiciela od smierci, my - napi^tnowani smierci^ i smierci przeznaczeni? Partie! Zakosztowates grozy smierci, abysmy my mieli zycie. „Daj, by mqczarnie smierci Twojej nie poszfy na marne w osobie mojej!". Amen. (Jezus) ponownie odszedi i tak si^ modlit: Ojcze Möj, jesli nie moze Mnie to omin^c i musz^ wypic ten kielich, niech sitj stanie Twoja wola. Mt 26:42 Przed laty, b^d^c z przyjaciöimi w Szwajcarii, wspinatem si$ w Engadynie ku wysoko potozonemu görskiemu szalasowi. Wtedy nie chodziia tarn jeszcze wygodna kolejka görska. Przyjaciel pokazal mi szczyt z daleka. Nie wydai mi si$ zbyt pot^zny. Kiedy jednak stanqiem tuz przed skalnq scianq, zaczqiem obawiac si$, czy podolam wspinaczce. Jest to bardzo slaba ilustracja tego, co Jezus przezyl w ogro-dzie Getsemane. Podczas swoich ziemskich dni bez wahania kroczyi w stron^ Krzyza. Teraz jednak sciana smierci stan^ia przed Nim w catej swej grozie. I w swoim przerazeniu ucieka do Ojca: „Ojcze möj, czy nie ma innej drogi?”. A Ojciec pokazuje Mu, ze nie ma innej! I Jezus jest gotowy ofiarowac samego siebie. Jezus wyprzedzil nas na tej drodze. Na kazdego chrzescijanina przychodzq bowiem czarne godziny, w ktörych Bög zqda od nas ofiary. Na przyktad Bög möwi: Skoncz z tym grzechem, albo: Zerwij ten zwiqzek, aibo zabiera nam ukochanego cziowieka, albo majqtek, albo wazne stanowisko. Jak mamy si^ z tym uporac w naszym biednym, slabym sercu? Musimy wtedy spojrzec na Zbawiciela, ktöry tarn, w Getsemane, podniöst swoje brzemi^. Sq to wielkie, przebiegajqce w ciszy wydarzenia, kiedy ludzie w rozstrzygajqcych godzinach swego zycia kl^kajq obok zmagajqcego si$ Zbawiciela, ofiarujqc swoje serce i wszystko, co majq. Doswiadczajq wtedy tego, o czym napisano w Psalmie 34: „Spöjrzcie na Niego, a zajasnie-jecie i oblicza wasze nie okryjq si^ wstydem". Panie! Ty, ktöry szedles przed nami, pomöz nam przejsc! Amen. Gdy On jeszcze möwit, nadszedt Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim wielka zgraja z mieczami i kijami... Mt 26:47 Krzyki i szczejk broni przerwaty cisz$ ogrodu Getsemane. Möwi si$ tu o dwoch rodzajach siepaczy. Jedni mieli miecze. Byli to oczywiscie prawdziwi zoinierze. Doiqczyli do nich m$-zczyzni z „kijami". Dziwne. Czy byty to tyczki od fasoli? A moze karnisze? Co mamy o tym sqdzic? W greckim tekscie Nowego Testamentu mamy tu siowo xylos. Znaczy to po prostu drewno. Z drewnianymi paikami szli wi^c na Syna Bozego, z drqgami. To wstrzqsajqce! Bög posyla swego Syna, bysmy dzi^ki Niemu mieli „zycie" i wszystkiego pod dostatkiem. A cziowiek zwraca si^ przeciwko tej mrtosci z dr^giem w r^ku. Przewrotne ludzkie serce! Istnieje greckie thunaczenie napisanego po hebrajsku Starego Testamentu. Siowo xylos wyst^puje tarn w znamiennym miejscu. Okresla si$ nim drzewo, z ktörego Adam i Ewa zjedli owoc okazuj^c Bogu nieposhiszenstwo. Jest to „drzewo grze-chu". Tak, cziowiek wyst^puje przeciwko Jezusowi z dr^giem z drzewa grzechu. Za kazdym razem, gdy lekkomyslnie grzeszymy, röwniez i my bierzemy drqg z drzewa grzechu i atakujemy Jezusa. Jakze powi^kszyi si$ ten thrni od czasu tamtej nocy z Getsemane! 1 tak cz^sto przyiqczalismy si$ do niego grzeszqc! Dlatego nie wolno nam lekko traktowac grzechu. Niech swiat tak post^puje! Ale ten kto nalezy do Pana niech wie, jak wielki böl Mu zadaje. Panie! Przebacz, ze tak czqsto Ciq zasmucamy! Daj nam Ducha, ktöry przemieni nas w Twöj obraz! Amen. A Piotr szedi za Nim w pewnej odlegtosci (...) zeby zobaczyc, jak to si^ skonczy. Mt 26:58 Zwröccie uwag$: widz patrzqcy na m$k$ Jezusa! W nocy Jezus zostaje pojmany i uprowadzony z ciemnego ogrodu Getsemane. I nagle wszystko rozwija si^ jak w teatrze: na scenie jedno zdarzenie goni drugie. A Piotr zasiadi jako widz w krzesiach parteru. Zadziwiajqco wielu widzöw znalazio si$ obok niego, widzöw, ktörzy z wi^kszym lub mniejszym zainteresowaniem chcieli sledzic wydarzenia. Jakiez byty przezycia Piotra? Powiedziane jest dosiownie, ze chciat „zobaczyc, jak to si^ skonczy”. Jednakze konca nie zo-baczyl. Pojmanie Jezusa dato bowiem poczqtek sprawie, ktöra do dzis nie jest zakonczona. Jezus zostai ukrzyzowany, pogrzebany i zmartwychwstak Zasiadi na tronie u Ojca. 1 od tego czasu Ojciec przez Ducha Swi^tego pociqga zgubionych grzeszniköw do swe-go Syna. Historia ta ciggnie si$ dalej przez wieki, az nastanie nowy swiat, w ktörym na wieki zbawieni siawiq „Baranka Bozego". Piotr nie tylko nie zobaczyi „jak to si$ skonczy", choc tego wiasnie chciai, ale stak) si$ cos wi^cej: nagle zostai wciqgni^ty w akcj^. Zaczepili go zoidacy. Zapari si$ swego Zbawiciela i od-kryt, ze sam jest catkowicie zgubiony. A gdy pözniej Pan zmartwychwstaty ukazat mu, ze Krzyz jest pojednaniem dla grzeszniköw, uwierzyi i stai si$ swiadkiem Ukrzyzowanego. Nie! Nie pozostat dlugo widzem. Stal si$ wspöluczestnikiem. Mato tego - sam pözniej umart na krzyzu. M^ka Jezusa nie znosi widzöw. Jezeli nie zostajemy wciqgni^ci, tak jak Piotr, to stajemy si^ zatwardziali. W kazdym zas wypadku dzieje si^ cos z nami i w nas. Panie! Pozwöl, by Twoja smierc stala siq dla nas zyciem! Amen. Studzy zas i straznicy stali i ogrzewali sie przy ognisku, ktöre rozpalili, poniewaz byto zimno. Piotr stai takze z nimi i si^ ogrzewai. J 18:18 Ogieri jest grozny, a zarazem przyci^ga. Mozemy tego do-swiadczyc patrzqc na pkrnqcy dom: jest to straszne, a mimo to przykuwa uwag$. Jedna z sag poganskich Grekow mowi o dwo-jakiej wiasciwosci ognia. Ogien nalezai pierwotnie do bogöw, ale Prometeusz wykradt go. Ogien jest wi$c boski, lecz zwigzany jest z nim wyst^pek. Tak byto z ogniem, ktöry w noc przed smiercig Jezusa plongi na dziedzincu arcykapianskiego palacu i ogrzewai marzngcych. Ogien kusii Piotra: Chodz tu! Nie bgdz taki bojazliwy. Wy, ludzie Jezusa, macie po prostu kompleksy. Wmieszaj si$ spokojnie mi^dzy tych bezboznych zoidaköw! Tu jest ciepio! I tu dowiesz si$ najswiezszych nowin! Piotr podszedi i przy tym ogniu zapari si$ swego Pana i Zba-wiciela. Upadi i stai si$ posmiewiskiem ludzi. Wiele takich diabelskich ognisk plonie na swiecie. 1 o tym zapewne myslai Piotr, gdy pisal pözniej o zwiedzionych: „Jesli bowiem wyzwalajg si$ od brudöw swiata przez poznanie naszego Pana i Zbawiciela, jezusa Chrystusa, a ponownie uwikiani, zostajg przez nie po-konani, to staje si^ dla nich to ostatnie gorsze niz to pierwsze" (2 P 2:20). Po moim odczycie w Berlinie podszedl do mnie miody czlo-wiek i wyznab Pochodz^ z zywych chrzescijanskich kr^göw. Do Berlina przyjechalem objqc posad^, a tu wabig tysigce bla-sköw. I tu zapariem si^ mego Pana i straciiem wszystko. „Czujniej niz wszystkiego innego strzez swego serca, bo z niego tryska zrodio zycia" - mowi Biblia (Prz 4:23). Partie! Dopomöz narrt w tym, strzez nas! Amen. Sludzy zas i straznicy stali i ogrzewali si^ przy ognisku, ktöre rozpalili, poniewaz byto zimno... J 18:18 Naci Jerozolimg trwa noc. Wszystko spi. Tylko w patacu arcykaptana palq si§ swiatta. Tarn, przed Radq Najwyzszq stoi zwi^zany Jezus - oskarzony. Na dziedzincu rowniez pionie ognisko, przy ktörym grzej'3 si$ czekajqcy siepacze. To ognisko jest symbolem niepokoju, jaki Jezus przyniosi na swiat. Gdyby nie Jezus, ci pachoikowie lezeliby w swoich Jozach. Gdyby nie Jezus, Rzymianin Pdat mögtby si$ nast^pnego ran-ka wyspac. A tak musi wstac o swicie, aby zajqc stanowisko w sprawie Jezusa. Gdyby nie Jezus, pewien wptywowy mqz imieniem Saul, po odbyciu kilku posiedzen mögtby spokojnie potozyc si$ spac. Jednak kiedy spotkal go zmartwychwstaly Pan Jezus, Saul w wielkim wzburzeniu wolal do Boga zamkni^ty sam w pokoju, by Bog zbawR go od wiecznego gniewu i sqdu. Gdyby nie Jezus, tysiqce ludzi bytoby dzis pogrqzonych we snie grzechu i samousprawiedliwienia, tych samych ludzi, ktörzy teraz wyznajq: Dzi^ki Niemu zbudzilismy si$ ze snu i zosta-lismy poprowadzeni ku nowemu zyciu w pokoju z Bogiem. Gdyby nie Jezus, ten swiat bytby dzis moze bardzo spokojny. A tak dojrzewa w apokaliptycznych burzach do ponownego przyjscia Pana Jezusa w chwale. W czasach, gdy nalezatem do ruchu mlodziezowego, ch^tnie palilismy noc^ ognisko. I przy nim spiewalismy: „Rzuc, Chryste, ogien swöj na ziemi^, jak tego pragn^t ongis sam; swym ogniem ogrzej ludzkie plemi^, o, daj zapahi ptomien nam...". Tak, Panie! Pozwöl i nam przez swiqty niepoköj dojsc do pokoju! Amen. I zaraz zapiat kogut. Mt 26:74 Jakim smiesznym stworzeniem jest kogut. Butnie przechadza si$, pelen pychy. Gdy widz$ pysznych ludzi, zawsze rnysl^ o nich: „koguty". Tak, kogut w niejednym przypomina ludzi. Gdy na przyklad traci swojq komicznq godnosc, goniqc za ku-rami, to przypomina si^ obraz zniewolonych pop^dem ludzi. I taki glupi kogut odegral rol$ w historii m$ki Pana Jezusa! Jak to jest mozliwe? Pan potrzebowal go, by doprowadzic do porzqdku swego ucznia Piotra. Par$ godzin wczesniej niz zapial kur, Piotr przechwalal si$, ze Pan moze na nim polegac. Ale Pan odpowiedzial mu tylko: „...jeszcze tej nocy, zanim kur zapieje, trzykroc si$ mnie zaprzesz". Teraz Jezus stoi zwiqzany przed sqdem. Na zewn^trz, na dziedzincu sluzebna kladzie r^k$ na ramieniu Piotra: „Ty tez byles z Jezusem Galilejczykiem". Piotr ze zlosciq zaprzecza. Wkrötce potem kilku zbiröw powtarza to samo, co möwila dziewczyna. Przerazony Piotr zaklina si§ i przysi^ga: „Nie znam tego czlowieka!" - „I zaraz zapial kogut". Wtedy Piotr opa-mi^tal si^. „I wyszedl na zewnqtrz, i gorzko zaptakat". Nad sa-mym sobq! W Biblii pelno jest takich historii o ludziach, ktorzy nauczyli si$ poznawac siebie, swöj zgubny stan przed Bogiem i swoje grzechy. Czy taka godzina wybila juz i dla nas? Czy i dla nas zapial juz kur, abysmy poznali wlasne zgubione serce? Jesli tak, to jest to röwniez godzina, w ktörej mozemy znalezc jezusa jako naszego Zbawiciela, ktöry uczyni nas sprawiedliwymi przed Bogiem. Partie! Ukaz narrt nasze serca! Amen. Wtedy wszyscy zawolali: Jestes wi^c Synem Boga?! Odpowiedzia) im: Wy möwicie, ze Ja jestem. fck 22:70 Ponura sceneria. Jezus zwigzany, stoi przed Radg Najwyz-szg swego ludu. Na zewngtrz jest ciemna noc. Sm^tnie peigajg swiatia. Przesiuchanie trwa juz od paru godzin, a nie z tego nie wynika. I wreszcie Rada przechodzi do rzeczy: „Jestes wi^c Synem Boga?!”. I nagle wszystko zalewa swiatiosc. Jezus odpowiada wy-raznie: „Tak, ja jestem Synem Bozym". Powtarza swoje wczesniejsze swiadeetwo, ktöre ongis ziozyi przed ludern: „Wy jestescie z niskosci, Ja zas z wysokosci". Razem z tym swia-deetwem rozlewa si$ swiatiosc. Teraz nie musimy juz trwo-znie pytac: Gdzie jest Bög? Przyszedi do nas w swoim Synu Jezusie! Bög nie jest wi^c juz Bogiem ukrytym. On zburzyi mur dzielgcy Jego swiat od naszego. Przyszedi do nas i zbawit swöj lud. Nie musimy juz pytac zawzi^cie, jak moze Bög dopu-szczac, by tyle nieszcz^sc spadaio na swiat. Bög dai nam znak, ktörego nie mozna nie ustyszec i nie dojrzec: Swego Syna! Gdy Jezus ztozyi to swiadeetwo, starsi zakrzykn^li: „Na cöz jeszcze potrzebujemy swiadeetwa! Sami przeciez styszelismy z jego ust”. My röwniez tak möwimy! Rada Najwyzsza pozo-staia giucha na to Boze Objawienie w Jezusie. Mozna tak zrobic. Jednak to straszne. Lepiej przyjmijmy tego Syna Bozego, ktöry przyszedi od Boga i za nas poniösi smierc na Krzyzu. Uwierzmy w Niego z ochotg. Wtedy arcykaptan rozdart swoje szaty i zawotat: Zbluznit! Mt 26:65 Dlaczego dzis nikt nie oburza si$ na Jezusa? Dlaczego dzis nikt nie rozdziera szat? Byc moze, ze jeszcze wcale nie poj^-lismy naprawd^ tego, co ten Jezus znaczy! Dziato si$ to podczas procesu Jezusa, w noc poprzedzaj^c^ Wielki Pi^tek. Sprawa nie posuwata si$ naprzod. I nagle arcykaptan powstat i powiedziat: „Wzywam Ci$ pod przysi^gq na Boga zyj^cego, powiedz nam, czy Ty jestes Mesjasz, Syn Boga?". „Jestem nim" - powiedziat Jezus - „i niedtugo b$d$ sie-dziat po prawicy Boga, a kiedys przyjd$ ponownie w chwale". Wtedy arcykaptan rozdart szat$ i krzykngt: „Bluznierstwo! Kara smiercü". Ten cztowiek zrozumiat, ze Jezus powiedziat o sobie cos niestychanego. Pojqt, ze jezeli Jezus möwi prawd^, to on sam moze si^ schowac ze swoim rozumem. No, bo czyz to nie jest przeciwne zdrowemu rozsqdkowi, ze Bög przyszedt do nas w osobie tego sp^tanego wi^znia? Arcykaptan powiedziat sobie: Jezeli ten Jezus ma racj^, to cesarz w Rzymie i my, i wszyscy wtadcy na ziemi, jestesmy tu tolerowani tylko do czasu. A potem cata wtadza przejdzie w r^ce tego zwiqzanego m^za. Arcykaptan wie, ze wobec Jezusa ma si$ tylko dwie mo-zliwosci: albo zabic Go, albo uwierzyc w Niego, upasc i oddac Mu pokton. Przed tg decyzjq stata nie tylko Rada Najwyzsza w Jerozolimie. Przed tg decyzjq stoimy teraz my. Musimy na nowo zabic Jezusa w naszych sercach. Albo musimy przyjsc do Niego i oddac Mu si^ na wtasnosc. 1 marca Wtedy arcykaptan rozdarl swoje szaty... Mt 26:65 Szkoda tych pi^knych, ozdobnych szat! Jakze cz^sto chodzit w nich arcykaptan po swiqtyni. I byt przy tym przekonany, ze podoba si$ Bogu i ludziom. Czy nie jestesmy tacy sami, jak ten czlowiek? Jestesmy przeciez röwnie przekonani, ze po-dobamy si^ Bogu. Nosimy niewidzialnq swietn^ szat$. Biblia w swoim odr^bnym j^zyku nazywa tak^ szat^ wtasnq spra-wiedliwosci^. Musimy wiedziec jedno: ta szata jest pi^kna tylko w naszych wlasnych oczach. W oczach Boga - tak jak möwi Stowo Boze - jest to „szata splugawiona". Rozedrzyjmy szat^ naszej wtasnej sprawiedliwosci. A gdy staniemy potem przed Bogiem biedni i nadzy, jako zgubieni grzesznicy, wtedy Jezus podaruje nam now^ szatQ: spra-wiedliwosc z taski, zdobyt^ przez Niego dla nas na Krzyzu. Siedzialem kiedys przy pewnym smiertelnie chorym czto-wieku. Wyrazilem mu swoje uznanie za to, co zrobit dla mlo-dziezy. Z wlasnych pieni^dzy wybudowat pi^kny Dom Mtodziezy i poswi^cal wiele sit i czasu mtodym ludziom. Möwitem o tym, ale m^zczyzna nagle zrobil r^kq taki ruch, jakby scieral moje stowa, i powiedziat: „Jezusa sprawiedliwosc, krew, szatq ozdobnq mojq jest; w niej si$ ostoj^ ja w dzieri on, gdy wezw^ mnie przed Bozy tron". Bytem wtedy swiadkiem, jak czlowiek rozdarl ozdobn^ szat$ wtasnej sprawiedliwosci i w wierze odziat si$ w szat$ taski ofiarowanej przez Jezusa. Izajasz möwi: „Bardzo si^ b^d$ chlubit z Pana (...), gdyz oblökt mnie w szaty zbawienia" (Iz 61:10). Panie! Poniewaz mozemy ostac siq przed Tobq tylko w szacie taski, wiqc siqgamy w wierze po tq szatq. Amen. Wtedy arcykaptan rozdart swoje szaty i za wotat: Zbluznil! Mt 26:65 B$dqc uczniem, zle kiedys rozwiqzatem zadanie z matema-tyki. Nauczyciel wzi^t czerwony otowek i przekreslit catq prac^. To mnie zabolato. W naszej historii cztowiek przekreslit sam siebie. Kiedy podczas procesu Jezusa arcykaptan rozdart swojq szat^, to nie chodzito o zwyktq odziez, w jakiej chodzi si$ po miescie. Cztowiek ten miat na sobie szat^ arcykaptanskq. W tym urz^dowym ubiorze wchodzit do najswi^tszego miejsca swi^tyni, aby dokonac obrz^du pojednania Boga z grzesznika-mi za pomocq krwi. 0 tej szacie prawo Boze stanowi: „A kaptan (...), na ktörego gtow§ zostata wylana oliwa namaszczenia (...) nie b^dzie (...) swoich szat rozdzierat" (3 M 21:10). A ten arcykaptan uczynit to! Ta scena w tekscie zapiera dech. Stoi w niej naprzeciw siebie dwoch kaptanöw: ludzki i boski. Gdy arcykaptan sam siebie przekreslit, to jasne si^ stato, ze odt^d wazny jest juz tylko boski urz^d kaptanski Jezusa. On jest teraz jedynym Arcykaptanem. Spöjrzcie, jak idzie na Golgot^, by pojednac Boga ze swiatem; Jezus, Arcykaptan kroczy ku ottarzowi. Ottarzem jest Krzyz. A ofiarq? Ofiarq jest On sam. On jest „Barankiem Bozym, ktöry gtadzi grzech swiata". On jest zarazem kaptanem i ofiarq. 1 oto mamy przez Boga ustanowionego Kaptana: Jezusa! 1 mamy naprawd^ waznq ofiar$: Jezusa. 1 my, grzesznicy, moze-my naprawd^ miec pokoj z Bogiem: przez wiar^ w Jezusa. Partie! Oto wszystko jest jasne: w Tobie znajdujemy pokoj! Amen. Zwiqzaü Go, wyprowadzili i wydali namiestnikowi Püatowi. Mt 27:2 Co za nonsens! Doprawdy, te sznury, ktörymi zwiqzano Je-zusa sq siniesznym nonsensem. Cztowieka, ktöry uciszyi burz$ na morzu jednym slowem, Czlowieka, ktöry jednym okrzykiem wyrwal tazarza z wi^zöw smierci, Czfowieka majqcego wtadz^ nad demonami — tego Czlowieka nie mozna przeciez zatrzymac za pomocq kawatka sznura! Te wi^zy ukazujq nam, jak bardzo ludzie mylq si$ co do mocy Syna Bozego, mylq si^ az po dzien dzisiejszy. Dlaczego jednak pozwold On tak spokojnie, by nafozono nah te wi^zy? Dlaczego nie zerwaf ich i nie rzucit swoim prze-sladowcom pod nogi? To bylaby wspaniala scena. Dlaczego wi$c nie zrobd tego? Dlatego, ze On chce, by Go poprowadzono na Krzyz. Ponie-waz On jest Tym, o ktörym ponad sto lat wczesniej prorok Izajasz zwiastowak „Nie otworzyi swoich ust, jak jagni$ na rzez pro-wadzone..." (lz 53:7), i: „Lecz on zraniony jest za wyst^pki nasze, starty za winy nasze. Ukarany zostaf dla naszego zbawie-nia..." (Iz 53:5). Pan Jezus zniösi wi$c te smieszne wi$zy dlatego, ze chciaf byc sp^tany. Godzin§ wczesniej, w ciszy ogrodu Getsemane, powie-dziat Ojcu: „...Jesli to mozliwe, niech Mnie ominie ten kielich, lecz niech si$ stanie nie jak ja chc$, ale jak Ty" (Mt 26:39). I teraz go pik Smierc na Krzyzu wydaje si$ wi^c Zbawicielowi tak wazna dla swiata, ze pozwala zwiqzac sobie r^ce. Partie! Otworz nam oczy na nasze zbawienie! Amen. Zwiijzali Go, wyprowadzili i wydali namiestnikowi Pitatowi. Mt 27:2 A zatem rzeczywiscie jest mozliwe, by dal si$ sp^tac Ten, ktöry ma wladz$ nad nawainicq, sercami, demonami, a nawet nad smierciq! Tak, jezeli naprawd^ jest to mozliwe, to ja röwniez chc^ Go zwiqzac i zatrzymac. Nie chc$ bowiem ani godziny dlu-zej zyc bez Niego. Jezeli zmogla Go nienawisc, to o ilez mocniej b^dzie Go mogta zwiqzac milosc! „Nie ujdziesz nam!" - powiedzieli zoldacy i zwiq-zali Go. Tak samo möwi do Jezusa wierz^ce serce: „Nie odej-dziesz ode mnie!" - i wi^ze Go. Ciesz^ si$, ze wiem za pomocq jakich powrozöw wiara i mi-tosc mogq zwiqzac i zatrzymac Zbawiciela. Zdradz^ warn to: prawdziwa lina upleciona jest z wielu sznuröw. I tak samo lina, ktörq wiara i milosc zwiqzujq Pana Jezusa, skr^cona jest z wielu sznuröw. Jeden z nich nazywa si$: skruszone serce! W Biblii czytamy: „Bliski jest Pan tym, ktörych serce jest skruszone..." (Ps 34:19). Gdy syn marnotrawny powiedziab „Ojcze, zgrzeszylem przeciwko niebu i przeciwko tobie”, ojciec jego nie odrzucil go. Po prostu musial go przyjqc. Gdy Piotr w nocy poprzedzaj^cej Wielki Pi^tek gorzko plakal nad sob^, serce Pana Jezusa bylo przy nim, dopöki go nie odzy-skalo. Skruszone serce wiqze Pana Jezusa! A drugi sznur, to petne zaufanie. Tak poganski setnik z Ka-farnaum zwi^zal Jezusa, möwiqc: „Powiedz slowo, a b^dzie uzdrowiony..."! Wtedy Herod ze swoimi zotnierzami wyszydzit Go... fck 23:11 Cz^sto zadawatem sobie pytanie: Dlaczego wlasciwie Jezus tak bardzo pobudza ludzi do drwin? Az do dzisiaj! W swiecie traktuje sie? powaznie kazdego, nawet jezeli plecie bzdury. Jednak styszqc imi$ „Jezus", ludzie usmiechaj^ si$ szyderczo. Dlaczego? Zapewne z powodu sprzecznosci mi^dzy wypowiedziami Jezusa, a zewn^trznymi pozorami. Jezus möwi o sobie wielkie sfowa: „Zostafa Mi dana wszelka wJadza w niebie i na ziemi” (Mt 28:18). A przy tym zawsze wygl^da na to, ze Jezusowa sprawa zbliza si$ ku upadkowi. Albo möwi: „Przyjdzcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciqzeni, a Ja warn dam ukojenie" (Mt 11:28). Ale möwiqc to, staJ przed ludzmi z pustymi r^kami. Möwi: „Beze mnie nie uczynic nie mozecie". A swiat najwi-doczniej doskonale obywa si$ bez Niego. W wiele znacz^cych slowach möwd Jezus o tym, jak „Ojciec" Go kocha. Ale gdy wisiai na Krzyzu, krzyczab „Boze möj, Boze möj, dlaczego Mnie opusedes?" (Mk 15:34). Nie dziwnego, ze starsi wysmiewali si^ z Niego, szydz^c: „Niech Go teraz wybawi, jesli chce" (Mt 27:43). Te sprzecznosci po prostu prowokujq do szydzenia. Oso-bliwosciq wiary jest jednak to, ze nagle olsniewa nas jasnosc: Slowa Jezusa sq prawdq! Wszystko si$ zgadza! On rzeczywiscie ma wszelkq moc! Tylko On moze dac ukojenie! Bez Niego wszystko, co robimy jest bezowoene i daremne! On jest na-prawd^ umdowanym Synem zywego Boga! Tak wi^c w stosunku do Jezusa pozostaje tylko albo szy-derstwo, albo oswiecenie przez Ducha Swi^tego. Ojcze! Nie pozwöl, bysmy pozostali slepi. Daj nam jasne swiatto Twego Ducha, abysmy poznali Jezusa! Amen. Wtedy Pilat wziql Jezusa i kazaf Go ubiczowac. J 19:1 To byto znane we wszystkich czasach: ship katowski, do ktörego przywi^zywano ludzi, aby ich bic i ponizac. Taki ship stai na dziedzihcu zamku Pitata. Uzywany byJ tez w niemieckich obozach koncentracyjnych. I Syna Bozego przywiqzano do ta-kiego shipa! Wstrzqsni^ci, odwracamy si$ od zotdakow dokonu-jqcych tego straszliwego dziefa. Nie powinnismy si^ odwracac! Powinnismy raczej uwazac, by nie zrobic tego samego: nie przywiqzac Jezusa, naszego Zbawiciela, Syna Bozego. My moglibysmy to uczynic? 0 tak! My! Zmienilismy nasze koscioty w shipy m^czehskie, do ktorych przywiqzujemy Jezusa. Ma tarn pozostac i nie wychodzic, by wkraczac w nasze codzienne zycie, w zycie rodzinne, zawodo-we i polityczne! Tarn chcemy byc bez Niego. Jak to byto wtedy w rzymskim sqdzie, w Jerozolimie? Czlo-wiek triumfowat i wywyzszat si$. Jezus natomiast byJ zwi^zany i niewypowiedzianie cierpiak Czy nie jest to wizerunek naszego swiata zachodniej kultury? CzJowiek nadyma si$ i jest wazny, a Jezus niewyobrazalnie cierpi. Tak, nawet w naszym scisle osobistym zyciu cz^sto przy-wiqzujemy Jezusa do m^czehskiego shipa. My, ktörzy Go znamy, cz^sto przywiqzujemy Go tak mocno, ze nie przeszkadza nam, gdy chcemy post^powac wedtug zachcianek naszego serca. Rozwiqzmy Jezusa i prosmy Go: Partie! Zwiqz mnie tak jak tylko Ty mozesz to zrobic, zwiqz mnie swojq mitosciq. Przywiqz mnie do siebie! Amen. Wtedy Pilat wzi^t Jezusa i kazat Go ubiczowac. J 19:1 M^dry czlowiek niekiedy musi pöjsc na kompromis. Kto za-wsze chce przebijac giow^ mur - ten jest glupcem. Rzymianin Pilat glupcem nie byk Tego, ze rozumie koniecznosc kom-promisöw, dowiödl w Wielki Piqtek rano. Ten oskarzony Jezus byl jak najbardziej niewinny. A wi^c - uwolnic Go! Jednak na zewn^trz szalal tlum, krzyczqc: „Ukrzyzuj go!”. Cöz wi^c poczqc? Pikat wybral drog^ posredni^ pomi^dzy uwolnieniem a wyrokiem smierci; kazal Jezusa ubiczowac. Czyz nie bylo to dobre posuni^cie? Wszyscy przeciez musi-my wciqz zawierac kompromisy. Oczywiscie, ze musimy! Ale Pikat przekonal si$ o czyms, co i my koniecznie musimy wie-dziec: wobec Jezusa kompromisöw nie ma. Tu mqdrosc swia-ta konczy si$. Wobec Objawienia Bozego w Jezusie mozna podj^c tylko jasng decyzj^. Apostol Jakub wyrazil to najdobi-tniej: „...Wiecie, ze przyjazn ze swiatem jest nieprzyjazniq z Bogiem?” (Jk 4:4). A sam Pan Jezus powiedziai: „Kto nie jest ze mnq, jest przeciwko mnie" (Mt 12:30). Apostol Pawel tak opisal kiedys stan, w jakim znajdujq si^ chrzescijanie: „(Bög), nas wybawil z mocy ciemnosci i przeniosl do Krölestwa swego umilowanego Syna" (Kol 1:13). To przeciez jasne: albo jest si$ uratowanym, albo przebywa si^ jeszcze w mocy ciemnosci. Nie ma tu miejsca na kompromis. Pilat nie mögl utrzymac tego kompromisu i musial wydac na Jezusa wyrok smierci. W Apostolskim Wyznaniu Wiary pojawia si$ jako s^dzia niesprawiedliwy. Kto tylko w polowie opowiada si$ za Jezusem, ten musi zostac Jego wrogiem. Panie! Daj nam odwagq opowiadania siq calkowicie za Tobq. Amen. Upletli wieniec z cierni i wiozyli Mu na gtow^. Mt 27:29 W pewnym hotelu w Strasburgu miaJem kiedys dziwne przezycie. SiedziaJem w czytelni hotelowej i pisaJem kazanie na temat korony cierniowej Jezusa. PodeszJa do mnie jakas kobieta i powiedziaJa: „Wczoraj wieczorem styszaJam panski odczyt o Krzyzu Jezusa. Chc$ Panu przekazac cos, co z pewno-sciq pana zainteresuje”. I wyj^Ja z torebki matq paczuszk^. Wr^czajqc mi jq, powiedziaJa: „WJasnie wröciJam z Palesty-ny. UJamaJam tarn par$ gaJqzek z krzewu cierniowego. Chyba z takich cierni upleciono korony Jezusa". Trzycentymetrowej dJugosci ciernie lezaJy na mojej dJoni -ilustracja do kazania. Straszne byJy to ciernie! I oczyma duszy zobaczyJem Tego, ktöry nosiJ cierniowq korony: „0, GJowo krwiq zbroczona, oplwana, peJna ran, o gJowo, ktörej wieniec bolesnej wzgardy dan...". Nie rnogtj zapomniec tych przeraza-jqcych cierni. W Biblii napisano: „Straszna to rzecz wpasc w r§ce Boga zyjqcego" (Hbr 10:31). Tu jednak stak» si$ odwrotnie: Bög obja-wiony wpadJ w r^ce ludzi. A oni ukoronowali Go straszliwymi cierniami. Uczynili to nie tylko ci zoJdacy, ale i my wszyscy. Tacy jestesmy! Katechizm heidelberski möwi: „Jest we mnie natural-na skJonnosc do nienawisci Boga i blizniego". Czy to moze si$ zmienic? Tak. WJasnie dzi^ki CzJowiekowi w ciernistej koronie. Partie! Pozwolites nienawidzic siebie, aby Bog przez wzglqd na Ciebie mögt nas kochac. Jakze jestes godzien uwielbienia! Amen. Upletli wieniec z cierni i wlozyli Mu na gtow^. Mt 27:29 ]est pewien wywieraj^cy gJ^bokie wrazenie obraz malarza z XV wieku, Hieronima Boscha. Jezus stoi tarn wsröd budzq-cych trwog$, wykrzywionych twarzy. Jakis drab w opance-rzonych r^kach trzyma koron^ cierniowq nad gtowq Pana Jezusa. Wzruszaj^cym gestern, z cichq gotowosci^, Pan Jezus skJania gtow^ w kierunku straszliwej korony. Kto zobaczyt ten obraz, musiat zrozumiec, ze tu dokonuje si$ dzieto mrtosierdzia. Korona cierniow^ Zbawiciel niesie na gtowie za tych strasznych ludzi - a takze za mnie. „Ach, w tJumie tym, tak n^dznym, ztym, ja widz^ takze siebie. Kazdy möj grzech, jak szyderstw smiech zniewaza Zbawc$ mego". Brutalni pachotkowie nie domyslajq si§, co czyniq: koronujq Jezusa na Kröla w Krölestwie miJosci Bozej. Jest to cudowne krölestwo, ktörego Kröl nosi cierniowq korony. Gdziez poza nim istnieje krölestwo, w ktörym sam kröl osobiscie troszczy si$ o kazdego z poddanych! Nie ma tu biurokracji. W tym Krölestwie kazdy ma do czynienia bezposrednio z samym Krölem. Zeby tak byc w tym Krölestwie! No cöz, granice Krölestwa Miiosci stojq dla nas otworem. Wprawdzie nie mozna tarn wje-chac poci^giem ani samochodem. Granic^ przekraczamy wtedy, gdy w cichej izdebce oddamy si^ zupeinie Krölowi. Czy przekraczajqc granic^ tego Krölestwa trzeba miec paszport? Tak! Ale nie jest to paszport ze stemplami i wiz^. Obowiqzujqcym paszportem jest zJamane, skruszone serce, pragngce pokoju z Bogiem. Krölu w cierniowej koronie! Strasznie jest patrzec na Twojq skrwawionq postac - a jednak ten widok pokrze-pia nasze dusze. Amen. Jezus wi^c wyszedt na zewn^trz w cierniowej koronie i w purpurowym ptaszczu. A Pitat oznajmil: Oto cztowiek. J 19:5 W pasmie görskim w Niemczech sq w skaJach wapiennych szczeliny si^gajqce bezdennych gl^bi. Takie wrazenie robi na nas cz^sto Biblia. W pasmie wzruszajqcych opowiadan pojawiajq si^ nagle miejsca, ktörych g^bi nie mozna zmierzyc. Takim miejscem jest nasz tekst. Jezus Stoi przed rozhukanym thimem, zhanbiony brutalnym biczowaniem, osmieszony bta-zenskimi symbolami krölewskiej godnosci. Rzymski prokurator spogl^da na Jezusa. Jego widok wstrzqsa nim. 1 gtosno wofa: „Oto cztowiek!". Tak przettomaczyi to Luter, dajqc do zrozumienia, ze Pilat chce teraz obudzic wspötozucie ttomu dla tego biednego Jezusa. Jednak te stowa znaczq cos wi^cej. Dostowne ttoma-czenie z j^zyka greckiego brzmi: „Patrzcie! Cztowiek!". W gtosie Pitota stychac zdumienie i przerazenie. Miai wiele do czynienia z roznymi ludzmi. 1 gardzi nimi. Byli to ludzie podobni do prö-znych pawi, dzikich tygrysow, gruboskörnych stoni, gdaczqcych kur, podli jak szakale. I oto po raz pierwszy widzi cztowieka. W pohanbionym Jezusie ukazuje mu si^ prawdziwy cztowiek, cztowiek taki, Jakim powinien byc, jakim byf w zamysle Bozym. „Patrzcie! Czto-wiek!". To wazne. Nie mozna möwic o ludzkosci i cztowieczen-stwie nie möwi^c o Jezusie. „Patrzcie! Cztowiek!". W j^zyku hebrajskim „cztowiek" znaczy „Adam". A Nowy Testament nazywa Jezusa „drugim Adamem". Jest On Cztowiekiem, z ktörym Bög raz jeszcze zaczyna od pocz^tku. Panie! Ty, ktöry States siq prawdziwym Cztowiekiem, uczyn z nas hidzi na Swoje podobienstwo! Amen. Pitat (...) wyprowadzil Jezusa na zewn^trz i usiadt na trybunie, na miejscu zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata. J 19:13 I oto stoi Jezus na podwyzszeniu, przed oczami catego ludu. Jesli dobrze si$ zastanowic, to Jezus przez wszystkie wieki stoi tak na forum swiatowym. A ludzie? „Precz!" - wofajq faryzeusze. „Jego mowa az kapie od stow »taska« i »przebaczenie«. Nie potrzebujemy tego! My jestesmy w porzqdku!". „Nie chcemy Jego!” - oswiadczaj^ grzesznicy. „On nawohije ciqgle do pokuty i nawröcenia. To nam si$ nie podoba!". „Ten Jezus jest smieszny!" - möwiq idea-lisci. „Jego zbawienie dobre jest dla stabeuszy! Dia nas zna-czenie ma d^zenie i wysitek!". „Ach, nie!" - stwierdzajq uczeni i odwracajq si$. „Ten »Syn Bozy« jest niemozliwy! Nie pasuje do naszego systemu myslenia!". „Przestancie juz z tym Jezusem!" - warczg gtupcy. „Zadajqc si$ z Nim trzeba by myslec. A to jest bezwstydne zqdanie!". „Jezus?" - pytajq religijni. „My wierzymy w Boga. Ale Jezus?". „To dobre dla ludu, ale nie w naszej pracy” -oswiadczajq politycy. „Jezus nie ma zadnej wtadzy. Dla nas liczy si$ tylko ten, kto ma wtadz$". Mozna by tak wyliczac jeszcze dtugo. Jezus na forum. Czy zaden glos nie odezwie si$ za Jezusem? Owszem. Zloczynca na krzyzu, jawnogrzesznica, celnik Zacheusz i wielu, wielu innych. Ludzie ztamanych serc i niespokojnych sumien widzq Go, radujq si$ ze Zbawiciela i wierzq w Niego. Panie! Pozwöl nam nalezec do tych nielicznych, ktörzy poznali Ciebie! Amen. On zas dzwigajqc swöj krzyz, wszedt na miejsce zwane Miejscem Czaszki, ktöre po hebrajsku nazywa si$ Golgota. Tarn Go ukrzyzowali... J 19:16-18 Przyttaczajqcy i straszny obraz! Ilez cierpienia, rozpaczy, bölu, brutalnosci i bezwzgl^dnosci kroczy tq Via Dolorosa, tq drogq krzyzowq. Mozna tak na to patrzec. Ale jezeli przyjrzymy si^ doktadniej, to ku naszemu zdumieniu ta Via Dolorosa zmienia si$ w drogs zwyci^stwa. Gdy rzymski wödz wracat ze zwyci^skiej wyprawy, w Rzymie dekorowano dla niego ulic$, ktörq wjezdzat z catym przepychem. Czyz wydaje si$ to szalenstwem, gdy möwimy, ze Jezus przemienit Via Dolorosa w alej$ zwyci^stwa? A jednak tak jest! Bo spojrzcie tylko: tarn jedzie rzymski setnik, przeklinajqc ze ztosciq odrazajqcq funkcj^ dowodzenia. Jednak wkrötce setnik ten przed catym swiatem przyzna si$ do tego Jezusa. Spojrzcie na tego m^za imieniem Szymon, ktörego zmuszono, by pomögt Jezusowi niese krzyz. Ten cztowiek szaleje w duszy z gniewu. Ale cierpliwosci - niewiele czasu uptynie, gdy wyzna Jezusa jako swego Zbawiciela, wspaniatego Wybawiciela od smierci, grzechu, swiata. A tarn, za Jezusem dyszy n^dzny przest^pea. On röwniez skazany jest na smierc przez ukrzy-zowanie. 1 nie minie wiele czasu, jak wezwie Jezusa i wejdzie z Nim do raju. A przede wszystkim, „po to objawit si$ Syn Boga, aby zni-szczyc dzieta diabta." (1 J 3:8). Tak möwi Biblia. Jakiz zwyci^ski pochöd! Nad Via Dolorosa stychac juz: „Jak zwyci^sko kroczy Jezus przez ten swiat!". Partie! Zwyciqz röwniez nasze serca! Amen. On zas dzwigajqc swöj krzyz... J 19:17 Z bramy miasta Jerozolima wytacza si^ cizba: krzycz^ce dzieci, piaczqce kobiety, wyniosli kapiani, szydzqcy motfoch i rzymscy legionisci. A potem pojawia si^ On, nadzieja swiata, Bög objawiony - Jezus. Ledwo Go mozna dojrzec. Widac tylko olbrzymi, grozny, straszliwy Krzyz, ktöry chwieje si$ na Jego ramionach. Ten Krzyz, to prawdziwie ludzki wynalazek. Ten wytwor chorego umysJu pochodzi z Kartaginy. Orygenes pisze, ze ukrzy-zowani cz^sto zyli jeszcze przez dwa dni. Wynalazcy Krzyza nie zamkni^to w zaktadzie dla umystowo chorych. Nie podobnego! Za to Rzymianie po zdobyciu i zniszczeniu Kartaginy przywiezli ten szkaradny wynalazek do domu. Krzyz czy bomba atomowa -w umystach ludzkich wyl^ga si$ zawsze to samo, cos co przynosi m^k^ i cierpienie. Krzyz byJ odwrotnq stronq rzymskiej pot^gi. Rzym by} wspaniaty i peten blasku, ale odwrotn^ tego stron$ stanowity krzyze! Nie udawajmy, ze nie nas to nie obehodzi. Cz^sto usdowa-lismy si$ wybic, zyskac znaczenie. 1 przy tej okazji sporzq-dzalismy wiele matych krzyzykow dla innych ludzi. M^zowie mogq robic krzyze dla swoich zon i odwrotnie. Dzieci budujq krzyze nauczycielom. Sqsiedzi dr^czq si$ nawzajem... Jakze stusznie mowi Biblia: „Mysli serca ludzkiego sq zJe od mlodosci jego" (1 M 8:21], Jakze wspaniata jest natomiast obietnica Wielkiego Ukrzyzowanego, ze mozna narodzic si$ na nowo do nowego zycia, do zycia petnego mdosci. Panie! Pomöz nam, abysmy kochali; jak Ty kochates tych, ktörzy przywiedli Ciq na Krzyz! Amen. fck 23:33 Jak wielkich przeobrazen umie dokonywac nasz Bög! Widzi-my to na przyktadzie Krzyza. Krzyz byl ohydnym wynalazkiem, manifestacjq ludzkiego okrucienstwa. A tu Bög bierze ten Krzyz i przemienia go w najwspanialszy, najswi^tszy obiekt. Z Krzyza robi oltarz, na ktörym ztozona zostaje ofiara, ofiara przynoszqca nareszcie poköj pomi^dzy swi^tym Bogiem a nami - grzeszni-kami. Odrazajqcy Krzyz staje si$ oltarzem. A ofiar^ ztozonq na tym oltarzu, dzi^ki ktörej wszelkie inne ofiary stajq si§ zb^dne -jest Jezus. „Oto Baranek Bozy, ktöry gtadzi grzech swiata". Tak o Nim napisano. Przy tym oltarzu mozemy wi$c teraz znalezc poköj. Tu znajdujemy zgtadzenie wszystkich naszych win, ktöre dotych-czas dr^czyfy nas w ukryciu. Przy tym oltarzu wolno nam dokonac cudownej wymiany: wszystkie mroczne sprawy naszego zycia mozemy ztozyc na barki Ukrzyzowanego, a Jego poköj sptywa ku nam z Krzyza wielkim strumieniem. Cudowny Krzyz! Umitowany oltarz! Mqz ze Starego Te-stamentu möwi o naszej duszy, ze jest „jak ptak samotny na dachu”. Teraz jednak mozemy powiedziec slowami innego psalmu: „Nawet wröbel znalazt domek, a jaskötka gniazdo dla Ciebie” - oltarz Bozy, o ktörym powiedziano: „W Chry-stusie bowiem Bög pojednai swiat z sobq, nie poczytujqc ludziom ich grzechöw, a nam powierzyt gtoszenie pojednania” (2 Kor 5:19). Panie! Otwdrz oczy nasze na wielki dar Twego Krzyza! Pozwol i nam znalezc ten poköj! Amen. fck 23:33 Jakiz to musiat byc mocny gwözdz, ktörym przybito prawq r^k$ Jezusa! Ta r^k^ bowiem jest niesamowicie silna. Juz w Starym Testamencie powiedziano o niej: „Prawica twoja, Panie, jest uswietniona przez sii^". Ta r^ka uniosia si$ ongis nad wzburzonym morzem. Rozszalate fale opadiy i burza ucichta. Ta r$ka wyci^gn^la si$ do Piotra, ktöry ton^i. I zostal uratowany. Ta r^ka wyrwala smierci tazarza i mtodzienca z Nam. „Prawica twoja rozbija nieprzyjaciela” - spiewa piesn pochwaln^ mqz biblijny. A teraz ta mocarna dion przygwozdzona jest do Krzyza, przyszpilona jak motyl przez zapalonego kolekcjonera. Czy wi$c oznacza to koniec mocy tej dtoni? Czy ten ohydny gwözdz zwyci^zyi? Nie! To jest cud, ktöry stai si$ na Golgocie: ta dion przybita, teraz, wiasnie teraz dokonuje najwi^kszego czynu - zabiera najci^zsze brzemi§ jakie kiedykolwiek istniaio: win$ swiata. Placi najwi^kszy rachunek, jaki kiedykolwiek istniai - roszcze-nia Boga wobec cziowieka. Rozwala najpot^zniejszy mur, jaki kiedykolwiek istniai - mur mi^dzy Bogiem a nami, grzeszni-kami. Tak wazne jest, bysmy to poj^li! Kto zrozumie i uwierzy w to caiym sercem, ten wyzna: Ta bezsilna, biedna, przybita dion Jezusa ocalila mnie przed gniewem Boga i wygnaniem, uwolnila od winy i wyrwala z p$t szatana. Ta dion uniosta mnie ku sercu Boga. Zwyci^zyi wi^c nie gwözdz, ale mocarna dion jezusa, naszego Zbawiciela. Panie! Oswiec naszego ducha, bysmy pojqli cud Golgoty! Amen. fck 23:33 Odwiedziia mnie kiedys matka z matym dzieckiem. „Podaj Jadnie rqczk^!" - napomniata dziecko. A ono podato mi lewq r$k$. Poniewaz matka byJa m^dr^ kobiet^, wi$c tylko rozesmiaJa si^ i powiedziala: „Lewa jest od serca". Cos w tym jest, ze lewa r$ka jest blizej serca niz prawa. Rozmyslalem kiedys nad tym, jak^ rol$ odegrata lewa r^ka Pana Jezusa. I odkrytem, ze lewa zawsze wchodzila do akcji, gdy Jezus czynit cos szczegölnie serdecznego. Przynoszono do Niego dzieci. Prawq r^kq blogostawit je, a lew^ piescib Myl nogi swoim zm^czonym uczniom. W prawej r$ce trzymal myjk^, lewq ujmowat zm^czone stopy uczniow. Prawicq czynit cuda i znaki. A gdy wzbieralo w Nim uczucie milosci, musiaia wtqczac si$ rowniez lewa r^ka. Tak byk>, gdy roztozyJ ramiona, woJajqc: „Pöjdzcie do mnie wszyscy, ktörzy jestescie spracowani...". I tak byto, gdy w ogrodzie Getsemane rozpostarl ramiona zastaniajqc uczniöw przed siepaczami i po-wiedziak „pozwölcie tym odejsc". Tak, lewa r$ka Jezusa byla r^kq „od serca”. A teraz ta dkm jest przybita. Koniec ze swiadczeniem mitosci. A okrutny gwözdz triumfuje! Czy rzeczywiscie? Dzi^ki Bogu - nie! Jest zupehne inaczej. Wiasnie w chwili pozornej bezsiJy dkm Jezusa spekiia najwi^kszy czyn mitosci. Ktos, kto to zrozumial, tak spiewa: „Na krzyzu, Jezu zmarles, jak totr niegodzien czci, swq smierciq mi otwartes zycia w niebie drzwi. 0, jak Barabasz grzeszny, jam smierci godzien byt, umartes Ty, bezgrzeszny, bym wiecznie z Tobg zyl". Panie Jezu! Dziqkujemy Ci za Twojq bezgranicznq mi-tosc! Amen. tk 23:33 Musial to byc szczegölnie dlugi i straszny gwözdz, ktörym przybito stopy Jezusa do drzewa! Jakze bezsilne sq teraz te stopy, ktöre przemierzyty tyle drög w shizbie dla zgubionego swiata. Dtugie drogi przemierzaty te stopy: od Galilei do bram Je-rozolimy, do grobu tazarza, ktorego Jezus wskrzesit z martwych. Dziwnymi drogami chodzity te stopy: biegty po inorzu, gdy uczniowie ptynqc ciemnq nocq l^kali si^ fal. M^czqcymi drogami w^drowaty te stopy. Jezus zasnql gl^boko, gdy wsiadl do lodzi. Jakze musiai byc wyczerpany, ze zasnqt mimo szalejqcej burzy. Niebezpiecznymi drogami kroczyly te stopy, gdy On zblizai si^ do Jerozolimy, gdzie Jego smierc zostata juz postanowiona. A teraz stopy te sq przybite. Teraz triumfuje gwözdz. Czy rzeczywiscie? 0 nie! Te przybite stopy, ktörych w^dröwki, wydaje si$, juz si$ skonczyty, jednak triumfujq nad gwozdziem. Jak to? Dlatego, ze Jezus w godzinie swojej smierci sam stat si$ naszq drogq, jedynq mozliwq dla nas, zagubionych. On powiedzial: „Ja jestem drogq...". A apostotowie wyznajq, ze przez Niego przychodzimy do Boga. On jest drogq, o ktörej juz prorok Izajasz przepowiedziat, ze „nawet glupi na niej nie zbiqdzi". 0, Krzyzu wspaniaty, na ktörym dokonato si$ najwi^ksze dziek), na ktörym mitosc Boza odniosla zwyci^stwo, od ktorego zaczyna si$ droga spragnio-nych serc grzeszniköw prowadzqca do serca Bozego. Panie! Jakich drög mamy szukac? Ty jestes drogq! Amen. Piiat sporzqdzit napis o Jego winie i polecit go umiescic na krzyzu. A byto napisane: Jezus z Nazaretu, kröl Zydöw. (...) A byto napisane po hebrajsku, po tacinie i po grecku. 119:19-20 Kiedy chodziiem jeszcze do szkoty, nauczyciel oddai mi raz wypracowanie, w ktörym byto duzo czerwonych znaköw. A pod wypracowaniem napis: „Powierzchowne! Niedostatecznie!". Teraz ja chciatbym zdjqc z Krzyza Jezusowego ten plakat Pitata z napisem pod nim: „Powierzchowne! Niedostatecznie!". Udo-wodnimy to rozpatrujqc na tym plakacie stowo po stowie. „Jezus" - To prawda! Imi$ ustanowit sam Bög. Mozna je przetiumaczyc jako „Zbawiciel”. „Nazarenski" - To fatsz! Czerwona kreska. Jezeli Jezus po-chodzitby z Nazaretu, to bytby wielkim cztowiekiem wywodzq-cym si$ z niskiego stanu. On jednak pochodzi z Betlejem. A to znaczy, ze On jest Tym, ktöry wedtug obietnicy Bozej miat si$ narodzic w Betlejem z rodu Dawida jako Zbawiciel swiata. On jest obiecanym Synem Bozym. „Kröl" - Znowu bt^d! Urzgd krölewski dat Mu Ojciec dopiero wtedy, gdy Jezus po swoim zmartwychwstaniu powröcit do wiecznego swiata. Tu, na krzyzu, Jezus petni urzqd kaptanski. Jako prawdziwy kaptan sktada ostatecznq ofiar^ - samego siebie - dla pojednania swiata. „Zydowski" - Znowu fatsz! Jezus umart za caty swiat, Bogu niech b$dq dzi^ki! Rowniez za nas! Trzyj^zyczny plakat nad Krzyzem i rozpostarte ramiona Krzyza wotajq: „Pöjdzcie wszyscy po zbawienie, pöjdzcie wszyscy grzeszni wraz! Jezus daje odpuszczenie, dzis przyjemny taski czas...". Partie! Dopomöz nam, abysmy Ciq coraz lepiej pozna-wali! Amen. Umieszczono tez napis okreslaj^cy Jego win^: Kröl Zydöw. Mk 15:26 Ze wszystkich stron rzucajq si$ nam w oczy plakaty: „Pijcie coca-col^!”, „Kazdy nosi adidasy!" - i tak dalej, i tak dalej. Na dhigo przed tym, nim pojawity si$ te plakaty, sensacj^ wzbudzit plakat wisz^cy nad Krzyzem Syna Bozego. Byt na nim napis „okreslajgcy Jego win$”. Ten plakat byt aktem oskarzenia! Niestychane! Cztowiek oskarza swego Pana i Boga. 1 czyni to do dnia dzisiejszego. Jakze cz^sto widziatem i siyszatem takie na przyktad oskarzenie: „Jak Bög mögt do tego wszystkiego dopuscic?!”. W rzeczy samej istnieje akt oskarzenia, ktöry odgrywa rol^ w stosunkach mi^dzy Bogiem a nami. Znajduje si$ on jednak w r^ku Boga i skierowany jest przeciwko nam. Rzucitem kiedys w duchu okiem na to pismo. Byty w nim wszystkie moje grzechy: bezboznosc, nieczystosc, zaniedbania, nieczutosc... wina za winq! Tak, to byt straszny akt oskarzenia przeciwko mnie! Kiedy jednak przyjrzatem mu si$ blizej, przeczytatem: „Akt oskarzenia przeciwko Jezusowi, Synowi Bozemu". Moje winy przypisane byty Jemu. I wtedy nagle zrozumiatem to dziwne stowo proroka Izajasza: „On zraniony jest za wyst^pki nasze, starty za winy nasze. Ukarany zostat dla naszego zbawienia, a jego ranami jestesmy uleczeni” (1z 53:5]. Kto moze w to uwierzyc, ten z otuchq i radosciq spiewa: „Tys dtugi moje Bogu sptacit, wybawit mnie od wiecznych m^k...". Partie Jezu! Ty nasz Zastqpco i Zbawicielu! Dziqkujemy Ci! Amen. A gdy Go ukrzyzowali, rozdzielili mi^dzy siebie Jego szaty, rzucaj^c o nie losy. Mt 27:35 Tu chciaioby si$ giosno zawoiac: „Czyz nie ma spadkobiercöw, ktörzy majq prawo do spuscizny po Jezusie?”. Ale zoldacy wysmialiby nas i objasnili: „Po skazanych dziedziczy panstwo. A to, co taki skazaniec ma na sobie, na mocy starego prawa przypada nam. Ten Jezus nie zostawii nie, pröcz swoich szat. A wi^c my jestesmy jedynymi spadkobiercamü". Tu jednak ci zolnierze mylq si$. Przeciw ich twierdzeniu podnosi si$ pot^zny chör glosöw ze wszystkich czasöw i kon-tynentöw. S3 to giosy tych, ktörzy wierzq w Jezusa jako Syna Bozego i ich Zbawiciela. Poshichajcie, co möwiq te glosy. Zatrzymajcie sobie szaty Jezusa. Nam Jezus zostawil w spadku 0 wiele pi^kniejszq szat^: „Jezusa sprawiedliwosc, krew, szatq ozdobn^ mojq jest; w niej si$ ostoj^ ja w dzieh on, gdy wezwq mnie przed Bozy tron". Stychac tez takie siowa: „My jestesmy prawdziwymi spadkobiercami Jezusa! Gdy skionii glow$ i umari, zostawd nam poköj, ktöry wi^cej jest wart niz wszelki rozum!". 1 dalej odzywa si$ chör: „Umierajqc pozostawd nam petne pojednanie nas, grzeszniköw, ze swi^tym Bogiem!". „I dzieemi Bozymi zostalismy”, „I cate niebo zostawü nam w spadku, tak ze mamy pewnq nadziej^ wiecznego zywota". Wielki twörca psalmöw i kröl, Dawid, na diugo przedtem ujrzaJ w duchu losowanie 0 dziedzietwo Jezusowe. I smieje si$ po prostu z zolnierzy, möwi^c: „Cz^sc moja przypadia w miej-scach uroczych, takze dziedzietwo moje podoba mi si$". Panie Jezu! Daj, abysmy nie odeszli z pustymi rqkami! Amen. A gdy Go ukrzyzowali, rozdzielili mi^dzy siebie Jego szaty, rzucajqc o nie losy. Mt 27:35 W starozytnosci do losowania uzywano kolorowych kamy-köw. Na Golgocie, gdzie wzniesiono trzy krzyze, tez grzechota-ty twarde kamyki. Jednak twardsze od krzemienia byty serca. Trzech ludzi umierato w m^czarniach. Zotnierze byli jednak nieporuszeni. Historia ostatnich dziesi^cioleci pokazuje, ze wspötczesny cztowiek jest röwnie nieczuiy wobec smierci in-nych ludzi. Jednakze nie tylko ten brak wspötczucia zdradza zatwar-dziatosc serc tych zotnierzy. Jest cos, co pod krzyzem Jezusa demaskuje ich jeszcze wyrazniej. Ten, ktöry umiera posrodku jest wszakze Synem Boga Zywego. Wisi na Krzyzu jako wielka ofiara, ktöra pojedna Boga z grzesznikami. Wisi tarn, jako „Baranek Bozy, ktöry gtadzi grzech swiata"! Obok Jezusa wisi umierajgcy, ktörego tez skazano na kar$ smierci na krzyzu. Ten poznat Jezusa jako Syna Bozego, wyznaJ swoje grzechy i b^dzie przez jezusa przyj^ty: „Dzis b^dziesz ze mnq w raju”. Pod Krzyzem stoi setnik rzymski. Gdy Jezus umart, cztowiek ten zawotat gtosno: „Naprawd^, On byt Synem Boga”. To byli ludzie, ktörych twarde serca zmi^kczyt Ukrzyzowany. Ale zotdacy dalej rzucali losy. „Mozna przeciez cos wygrac. Co nas obchodzi ten ukrzyzowany mqz!”. Tak twarde bywaj^ serca. Wtedy i dzis. Interes wazniejszy jest od Jezusa! Panie! Zmiqkcz nasze serca, aby Twöj Krzyz stal siq dla nas zbawieniem! Amen. I zaraz jeden z ntch (strazniköw) podbiegi, wziqt g^bk^, nas^czyt jq octem, umocowat na trzcinie i podat Mu (Ukrzyzowanemu) do picia. Pozostali natomiast möwili: Poczekaj... Mt 27:48-49 Wychodzimy na straszne miejsce stracen - Golgot^. Syn Bozy prowadzi walk$, ktörej gi^bi nie jestesmy w stanie zmierzyc. W m^ce swojej woia: „Pragn$!". Okrzyk ten podrywa na nogi jednego ze strazniköw. Napetnia on winnym octem gqbk^, wktada na trzcin^ i poi Zbawiciela. Ta g^bka na trzcinie wydaje si$ cudownym sztandarem. Woköt Krzyza jest tylko nienawisc. I szyderstwo. I oboj^tnosc. Nieczuie serca, twarde jak kamien. Jest tarn jednak jeden cziowiek z osobliwym sztandarem. Nie przejmuje si^ tym, ze inni krzyczq: „Poczekaj...”. On oderwat si^ od tiumu. Jego gqbka jest znakiem dla wszystkich, ktörzy „wszediszy mi^dzy wrony, nie chcq krakac jak i one". Jest to wielka rzecz, gdy cztowiek dla Jezusa odrywa si^ od thimu. Co dziato si^ w sercu tego zotnierza? Z pewnosci^ Ukrzyzowany dotkngi jego serca. Nie jest juz ono oboj^tne. 1 tak owa gqbka na trzcinie jest sztandarem dla wszystkich, ktörzy mimo szyderstw, drwin i oboj^tnosci przyznajq si$ do tego Jezusa. 1 teraz mozemy ujrzec oczyma duszy ogromne rzesze tych, ktörzy podqzajq za tym sztandarem. Hrabia Zinzendorf tak pisze: „W^drowatem w duchu nie jeden raz przez wieki i nawet w wiecznosci czas. Zadna sprawa serca wzruszyc nie zdotata, az przybylem na Golgot^! Bogu niech b^dzie chwata!". Mysl^ tez o ojcach przebudzenia w zesztym stuleciu, ktörzy wyznawali: „Niech wiem, kto pojqc si$ osmiela: »Jestem poddanym Zbawiciela!«". Partie! Oderwij nas od ttumu! Pomöz narrt przyznawac siq do Ciebie! Amen. Zapewniam ci^, dzis bqdziesz ze Mnq w raju. tk 23:43 Pewien mlody cztowiek bral udzial w pogrzebie. Smierc znajomego, ktörego wlasnie chowano, nie poruszyla go zbytnio. Stal wi$c dose oboj^tnie nad grobem. Ale nagle, gdy uslyszai dudnienie ziemi rzucanej na trumn$, przemkn^la mu przez glow^ mysl: „Chcialbym pöjsc do nieba!". Sam uznal to zdanie za dziecinad^. Jednak ono uparcie wracalo mu na mysl, az wreszcie zrozumial, ze jest to najwazniejsze zyezenie! Czy my tez chcemy pöjsc do nieba? Jezeli tak, to historia 0 zloczyricy, ktöry wisial na krzyzu obok Jezusa musi stac si$ dla nas ogromnie wazna. Jest to bowiem czlowiek, ktöremu Jezus dal gwarancj^, ze pöjdzie do nieba. Nie ma rady - musimy nau-czyc si^ czegos od ukrzyzowanego przest^pey. Dia osiqgni^cia celu konieczne jest zrobienie czterech kroköw. Jakie to kroki, dowiadujemy si$ z rozmowy zloczyncy z jego kompanem, gdy ten urqgal Jezusowi. „Czy ty si$ Boga nie boisz...". To jest pierwszy krok: powaznie traktowac Boga i bac si$ Jego. Drugim krokiem jest wyznanie winy: „Ponosisz przeciez t$ samq kar$. My co prawda sprawiedliwie...”. Nie oskarza wi$c innych, tylko siebie samego. Krok trzeci: zgoda na s^d Bozy - „My co prawda sprawiedliwie otrzymujemy to, na co zasluzylismy”. Kiedys musimy stanqc przed sqdem Bozym: tu albo tarn. Krok czwarty: wiara w Jezusa. „Ten zas nie zlego nie uczynil (...) Jezu, pami^taj o mnie...". 1 wtedy otworzono mu drzwi do nieba. Pot^zne kroki zrobil ten czlowiek, mimo iz byl przybity do krzyza. Byly to kroki, ktöre wywiodly go ze zguby i doprowadzily do nieba. Partie! Nas röwniez wez do nieba! Amen. Wzi^li wi^c dato Jezusa i owin^li je w ptötna z wonnosciami. J 19:40 To wstrzqsajqcy obraz: dwöch dostojnych m$zow zdejmuje dato Jezusa z krzyza, namaszcza je kosztownymi wonnosciami i zawija w biate ptötno przescieradeh Dwöch m$zöw, ktörzy chcq zrobic dla Pana cos dobrego i shizyc Mu. Jednak ci dwaj nie zrozumieli wtedy jeszcze tego, co my jestesmy w stanie pojqc: wszystko, co my robimy dla Jezusa, dawno zostato wyprzedzone, przescigni^te i przycmione przez Jego wielkq mitosc do nas, przez to, co On zrobit dla nas. Ci dwaj m^zowie zabrali dato Jezusa z miejsca hanby. Nie mogli zniesc mysli, ze b^dzie pochowany mi^dzy przest^pcami. Jezus natomiast przyszedt i umarl, aby nas wydobyc z hanby. Bqdzmy szczerzy: nasze zycie cz^sto jest jednq wielkq hahb^l Wiemy o tym stajqc w swietle Bozym. 1 wtedy Jezus wydobywa nas z tej hanby i wywyzsza do pozycji dzieci Bozych. Dwaj m^zowie zawin^li Jezusa w biaJe ptötno. Jezus natomiast przyszedt i umart, aby nas, splamionych grzechem, przyoblec w biate ptötno swojej sprawiedliwosci. Dwaj m^zowie namascili Jezusa kosztownymi masciami. Jezus natomiast przyszedt i umart, aby dac nam Ducha Swi^tego, co w Biblii po-röwnywane jest niekiedy do mitej wonnosci. Jakze cz^sto domy nasze petne sq ztych zapachöw ktötni, egoizmu i wszelkiego zta! Duch Swi^ty natomiast sprawia przyjemn^ wonnosc. To wtasnie chce nam dac Jezus. Pi^knie jest, gdy czynimy cos dla Jezusa i dowodzimy tym naszej mitosci do Niego. Wazniejsze jest jednak, bysmy pozwolili Jemu mitowac nas Jego ogromnq mitosciq. Mitosci; Ty siq ku mnie sktori, gdy z Tobq pragnq wie-cznie byc... Amen. Ukarany zostat dla naszego zbawienia. Iz 53:5 Jakiez to cudowne stowa! Jaka bije z nich moc. A gdy je zrozumiemy, to wystarczy nam ich na cate zycie. To Slowo podchwytuje najgt^bsze pragnienie naszego serca i prowadzi nas na wzgörze zwane Golgotq, przed bramami Jerozolimy. Tu wznosi si$ przerazajqcy Krzyz, na ktörym umiera Syn Bozy, Pan Jezus. „Nie pojmujesz tajemnicy ukrytej na Golgocie?" - pyta to Stowo. „To nie nie szkodzi. Tajemnicy t$ trzeba najpiervv przezyc, a dopiero potem zrozumiec. Ten Ukrzyzowany wwiewa do twojego serca poköj”. Jest taki pi^kny wiersz Goethego, zatytutowany „Wanderers Nachtiled" (Nocna piesn w^drowca). Poeta pisze tarn, ze jest zm^ezony zyciem, nie widzi celu cierpien i radosci; i wzywa poköj, by zamieszkat w jego sercu. Kazde serce wota: „Ach, zeby wst^pit we mnie poköj!". I tu dzieje si$ cos cudownego. Krzyz Jezusa sprawia, ze owo „zeby..." zmienia si§ w „aby...". Cziowiek mysli: „Ach, zebym mial poköj!". A stowa naszego tekstu wskazuj^ na Krzyz Jezusa, wotajqc: „Spöjrz tarn! Tarn Jezus umiera za ciebie, abys miat poköj!". Krzyz Jezusa przemienia nasze pragnienie w spetnienie, naszq t^skno-t^ w ukojenie. Jak powiedziano - mozemy dostqpic tego przezycia. A wte-dy coraz lepiej b^dziemy rozumieli, ze zrödtem braku pokoju jest nasza wina. Krzyz Jezusa natomiast zakrywa win$ i daje odpuszczenie grzechöw. Partie! Dziqkujemy Ci, ze najgtqbsze pragnienie naszego serca zaspokojone zostalo dziqki Twojemu Krzyzowi! Amen. Ukarany zostat dla naszego zbawienia. Iz 53:5 Dziwnie obco brzmi to Stowo w naszym wspötezesnym swiecie. A dzisiejszy cztowiek zapewnia, ze nie ma „anteny" do odbioru tego Stowa. 0 czymze to möwi prorok? Wskazuje Krzyz Jezusa Chrystusa, wskazuje umieraj^cego Czkwieka w ciernio-wej koronie i twierdzi, ze to co wydarzyto si§ na Golgocie, bardzo nas obchodzi. Dzisiejszy czlowiek wzrusza na to ramionami i möwi: „Naprawd^ nie wiem, co by to mogfo mied wspölnego z moim zyciem!". I w tym wspökzesny czfowiek myli si$. Wszyscy wiemy, ze zyje w nas trwoga, wewn^trzny niepoköj, a w sercu mamy piekk. A myslqc o tym w jakiejs cichej chwili, dochodzimy do poznania, ze niepoköj ten ma dwie przyczyny. Z jednej strony wiemy, ze nasze zycie jest grzeszne, ze nie jestesmy tacy, jacy powinnismy byc. Mamy nieczyste sumienie. A z drugiej strony dobrze wiemy, ze kiedys b^dziemy musieli za to zaptacic! Pewien m^zczyzna skarzqc si$ przede mnq na swoje nieszcz^sliwe malzenstwo, powiedziaf nagle, jakby doznat olsnienia: „Musz$ teraz pfacic za swoje dawne grzechy”. Ten niepoköj dr^czy wspökzesnego cztowieka. A do jego swiata dobiega gks Ewangelii: „Bög müuje tak bezwarunkowo i bezgranicznie, ze dal swego Syna. Cztowiek na Krzyzu zaptacit za wszystkich. On zaptaciP". Czy wi^c obchodzi nas, ze na swiecie jest jedno miejsce, w ktörym mozemy pozbyc si^ naszej winy i niepokoju? Z pe-wnosciq! Ukrzyzowany Syn Bozy wota w gt^b naszych czasöw: „Zwröccie si$ ku mnie, wy, ze wszystkich krancöw swiata, a b$-dziecie zbawienü”. Panie! Dziqkujemy Ci, ze dzis röwniez w Tobie jest zba-wienie dla naszego niespokojnego sumienia! Amen. Nauka krzyza jest (...) dla nas (...) moc^ Boz^. 1 Kor 1:18 „To obrzydliwe" - powiedziat z oburzeniem pewien cztowiek, - „ze chrzescijanie w punkcie centralnym swojej wiary umiescili powieszonego. Obraz zam^czonego na smierc moze przeciez tylko wywotywac przygn^bienie!”. Mozna by sqdzic, ze ten cztowiek nia racj$. Ale o dziwo: widok ukrzyzowanego wcale nie dziata przygn^biajqco. Wr^cz przeciwnie! Nie na swiecie nie moze tak pocieszyc naszego serca i podniesc nas na duchu, jak spojrzenie na Krzyz Pana Jezusa. Z tego Krzyza nie dochodzi okropne tchnienie smierci. Czuje si$ wspaniaty, boski powiew zycia. Jak to mozliwe? Dzieje si$ tak dlatego, ze na tym Krzyzu smierc nie byta zwykt^ smiereiq. Dokonat si$ tu pot^zny, wspaniaJy zbawczy czyn Boga. Postuchajmy po prostu, co o tym möwi Biblia: „Bög w Chry-stusie swiat z sob^ pojednat”. „Tak Bög umitowat swiat, ze Syna swego jednorodzonego dat, aby kazdy, kto wen wierzy, nie zginqt, ale miat zywot wieczny". „Oto Baranek Bozy, ktöry gtadzi grzech swiata". „Ktöz b^dzie pot^piat? Jezus Chrystus, ktöry umart, wi^cej, zmartwychwstat, ktöry jest po prawicy Boga, Ten przeciez wstawia si$ za nami”. „On, ktöry nawet wtasnego Syna nie oszcz^dzit, ale go za nas wszystkich wydat, jakze by nie miat z nim darowac nam wszystkiego". „...0 ilez bardziej krew Chrystusa, ktöry (...) ofiarowat samego siebie bez skazy Bogu, oczysci sumienie nasze od martwych uczynköw, abysmy mogli stuzyc Bogu zywemu". To sq cudowne i pot^zne Stowa, ktöre zwiastuj^ zycie. Partie! „Daj, by mqczarnie smierci Twojej, nie poszty na marne w osobie mojej!". Amen. ...Mamy poköj z Bogiem przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Rz 5:1 Jak to wspaniale brzmi! Tak jak cudowny dzwi^k dzwonöw unosi si$ nad zam^tem wielkiego miasta, tak dzwi^k tego Siowa przemawia w gtqb niepokoju naszego serca. Tak pocieszajqco i pot^znie moze möwic tylko Biblia. Ale - i to jest dziwne - SJowo to zaprzecza zarazem wszystkiemu, co cziowiek, röwniez ten religijny cztowiek, sobie wymysli. Mowa tu jest o Bogu. 1 möwi si$ z wielkq pewnosciq. Bo czyz jednak Bog nie stanowi wielkiego problemu? Czy w ogöle wiadomo czy On jest, jaki jest i gdzie jest? Möwi si$ tu röwniez 0 pokoju z Bogiem. Jak to, czy jestesmy w stanie wojny z Bogiem? Czy jest On wrogq pot^gq, ktöra moze nam zagrozic? Nigdy nie zastanawialismy si^ nad tym! A napisane tu jeszcze: „mamy". Wyglqda na to, ze apostot Pawei, ktöry to napisat, byi zupehiie pewien swego stanu posiadania, byf pewny swego zbawienia. Czy cos takiego w ogöle istnieje? Czyz chrzescijanstwo nie oznacza tylko szukania 1 spodziewania si$? Czy w najlepszym wypadku nie jest to sprawa do dyskusji? Bo widzicie, gdy apostol pisat to zdanie, w duchu stat pod Krzyzem jezusa Chrystusa. 1 znalazi tarn to, co i my mozemy znalezc. Od chwili gdy spojrzaf w Oblicze Jezusowe - wie: Bög zyje! A gdy patrzy na Ukrzyzowanego, wie: Gniew Bozy i sqd nad grzechem sq powaznq sprawq. Tak powaznq, ze Syn Bozy za niq umiera. A patrzqc na Krzyz dowiaduje si$ zarazem, ze gniew zostat tu uciszony, ze wina zostaJa zgtadzona, ze tu znajduje si$ w wierze poköj z wielkim Bogiem. Partie! Daj, abysmy röwniez znalezli pod Twoim Krzyzem pewnosc i poköj! Amen. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, (...) mamy dost^p przez wiar$ do tej laski. Przez Niego, (...) mamy takze dost^p do tej iaski... Rz 5:2 W pewnym sredniowiecznym widowisku ludowym wyst$-puje doktor Faust i zaklina zle duchy. Zjawia si$ diabeiek Vitzli-Putzli. Faust pyta, czy nigdy nie odczuwa on t^sknoty za wie-cznym zbawieniem. Demon odpowiada: „Gdyby z piekla do nieba prowadzila drabina, a jej szczeble zrobione byty wyiqcznie z wyostrzonych brzytew - natychmiast zacz^lbym si$ wspinac po nich, nawet gdybym dotarJ na gör$ poci^ty na kawatkü". Autor tej starej sztuki slusznie odgadJ, ze nawet w bezboznym sercu zyje t^sknota do Boga, pokoju, iaski, do zycia w niebie, do odpuszczenia grzechow. Cziowiek sam tiumi w sobie t$ t^sknot^, poniewaz nie wierzy, ze naprawd^ mogiaby zostac zaspokojona. Jak pi^kna jest Ewangelia! Ona bowiem möwi, ze istnieje drabina, ktora prowadzi prosto do serca Bozego. Nie skiada si^ ona z „wyostrzonych brzytew”. Drabinq t^ jest Jezus Chrystus, ukrzyzowany Syn Bozy. Jednakze trzeba tu rowniez powiedziec, ze Jezus, Ukrzyzowany, jest jedynq drabinq prowadzqcq do nieba. Niech nikt tu nie stawia zarzutu, ze jest to nietolerancyjne stwierdzenie i ze istnieje wiele drög. Jezeli swi^temu Bogu podobato si$ otwo-rzyc tylko jednq drog$ do swego serca, drog$ poprzez Krzyz, to nie spierajmy si$ z Nim, tylko skorzystajmy z tej drogi do zycia. 0, Panie, ktöry nosisz stygmaty, ktöry jestes niebianskq drabinq, drogq i otwartq furtq do Ojca, do Ciebie nalezy nasza mitosc. Amen. Przez Niego, (...) mamy takze dost^p do tej taski, w ktörej trwamy... Rz 5:2 Dziwne to jest uczucie, gdy przyleciato si$ do Stanöw Zjednoczonych i przez drzwi lotniska wkracza si$ na inny kontynent. Jakze silne wrazenie musi to Nowe robic na w^drowcu, ktöry nie przyjechat tu z wizytq, ale na state. jest to stabe odbicie tego, o czym möwi tu apostot. Möwi on o „dost^pie". Przez drzwi wszedt do nowego, cudownego kraju. Jest to Krölestwo fcaski Bozej; Krölestwo, w ktörym - jak möwi poeta - „smieje si$ poköj i radosc". Zanim przekroczy si$ drzwi do Krölestwa fcaski Bozej, zyje si§ w strasznym swiecie. Nie ma tu taski. Bög möwi nam: „Nie!". W sercu panuje niepoköj, ciqgle trzeba si$ czegos bac. Ten stan jest nie do zniesienia, tak ze cztowiek bez przerwy szuka „rozrywki". Szuka tak nieustannie, ze gdy przychodzi smierc, okazuje si^, ze nie nie znalazt. Dzrwi! Musimy znalezc te drzwi, przez ktöre wchodzi si$ do Krölestwa taski. Krölestwa, w ktörym wolno i mozna zyc razem. Gdzie Bög nie jest przeciwko nam, ale dla nas. Gdzie jest si$ pewnym Jego mitosci i jest si$ Jego dzieckiem. Gdziez sq te drzwi? Brzmi to paradoksalnie, gdy Pawet nam möwi: drzwiami prowadzqcymi do Krölestwa fcaski jest ukrzyzowany Jezus Chrystus. Innego wejscia nie ma. Jezus powiedziat: „Nikt nie przychodzi do Ojca, inaczej jak przeze mnie". Panie! Dziqkujemy Ci, ze w Tobie otworzyfy siq przed nami drzwi! Amen. 31 marca Natomiast temu, kto nie pracuje, a wierzy w Tego, ktöry usprawiedliwia bezboznego, jego wiara jest liczona jako sprawiedliwosc. Rz 4:5 Ingrid Trobisch opowiada o dziwnym zdarzeniu, jakie miato miejsce w czasie, gdy prowadzita misj$ w Kamerunie: „Pewnego dnia Paul wpadt bez tchu do naszego domu i zameldowat, ze wszyscy uciekli i misja jest pusta. Wyjrzelismy przez okno. Rzeczywiscie krajowcy odchodzili ze swoimi w^zeikami na gtowach...". Misjonarz wybiegl za odchodzqc^ gromad^: „Po-wiedzcie mi, co si^ staio?" - poprosib Odpowiedziano mu: „Nie ma sensu zostawac dhizej w misji i isc drogq Bozq!" - tu mowiqcy wskazat tancuch görski. „Nasze grzechy tak wielkie, jak te göry. Droga Boza jest zbyt trudna”. Czy ci Kamerunczycy nie mieli racji? Dlatego wdasnie wielu ludzi otwarcie lub skrycie odwraca sicj od Ewangelii: „Droga Boza jest zbyt trudna! Lepiej ucieknijmy!". Tak wielu chrzescijan irujczy si$ w swoim chrzescijanstwie. Chcq byc swi^ci i dobrzy, ale to im si$ nie udaje. „Droga Boza jest zbyt trudna". Kamerunczycy zawröcili, gdy misjonarz pokazai im Krzyz Pana Jezusa. Jak cudowne jest to, ze lezy przed nami nowa „Droga Boza", ktöra doprowadza nas do Krölestwa Bozego. Nie ma „spetniania uczynköw", nie ma udr^ki! Nie ma trwogi ani wewn^trznych rozterek. Jest jedno: wolno nam oddac si^ caikowicie Synowi Bozemu, ktöry urnarJ za nas na Krzyzu. On usprawiedliwia! On oczyszcza! On uswi^ca! On czyni wszystko nowym. W jednej z piesni czytamy: „0, dawniej wci^z, po wszystkie dni sumienia gios w mej piersi drzat, lecz teraz juz pokojem mi i ciszg si$ sam Jezus stal”. Partie Jezu! Ty nowa Drogo Boza! Niech Ci bqdq dziqki. Amen. 1 kwietnia A gdy zapadt wieczör, przyszedl pewien bogaty cztowiek, Jözef z Arymatei, ktöry tez byt uczniem Jezusa.(...) Jözef wziqt wi^c dato, owin^t czystym ptötnem i ztozyl w swoim nowym grobowcu, ktöry wyciosat w skale. Mt 27:57-60 Dziwny cztowiek, ten Jözef! Zyt ze smierciq, nie wykr^cat si$ od niej. Dlatego juz za zycia kazat przygotowac sobie grob. Byfa to kosztowna rzecz, bo grob byt wykuty w skale. Egipscy faraonowie röwniez kazali sobie stawiac grobowce za zycia. Oni jednak budowali piramidy, aby pami^tano o nich po ich smierci. 0 to Jözefowi najwidoczniej nie chodzito. Nie bowiem nie styszymy o jakims ozdobnym pomniku na grobie. Jakze cz^sto stawat ten mgz przed swoim grobem i zadawat sobie pytanie: „Co b^dzie ze mnq, gdy moje dato spocznie tu kiedys?". Powierzchowny dzisiejszy cztowiek zachowuje si^ tak, jakby miat zyc wiecznie. Kto liczy si$ z tym, ze umrze i zyje z t^ myslg, ten ma inne spojrzenie na btahostki swiata. Tak byto z Jözefem. 1 to pchn^to go do Jezusa. Z pewnosciq Jözef przywigzany byt do swego grobu, ale dla Jezusa ch^tnie si$ go wyrzekt. I tak jego grob stat si^ pomnikiem zycia. Tu Jezus powstat z martwyeh. Od tego czasu Jözef mögt patrzyc na swöj grob w swietle zmartwychwstania. A my? - tak, nam röwniez wolno patrzec w taki sposöb na nasze groby. Nad grobami mozemy spiewac: Jezus zyje! 1 dlatego: „Chwata Mu, chwata Mu! To zdziatat On, ze bytu naszego nie przetnie juz zgon!". Grob nie oznacza wi^c kresu. My röwniez wskrzeszeni b^dziemy z martwyeh. A jesli nawet ta prawda wydaje si$ niektörym zagrozeniem, to uczniowie Jezusa radujq si$ nig. Panie! Krölu zycia! Ty nie oddasz mojej duszy we wta-danie Smierci. Amen. Nagle nastqpilo wielkie trz^sienie ziemi. Aniol Pana zstqpit bowiem z nieba, podszedt, odsunqt kamien (z grobu Jezusa) i usiadl na nim. Wyglqdat jak blyskawica, a jego szaty byty biate jak snieg. Mt 28:2-3 Jezus zyje! Syn Bozy zmartwychwstal! To jest tak niepoj^te! Tak nieprawdopodobne! Jednak cöz to szkodzi! Radosc prze-pelnia serca tych, ktörzy wierzq w Jezusa. A ze niepoj^te, im to wlasnie odpowiada. Oto ten pot^zny aniol. Jakze musial si$ ucieszyc, gdy Bög zlecil mu takie zadanie: „Wtargniesz teraz w widzialny swiat! Odwalisz kamien z grobu Syna i utorujesz Mu drog$! Wybila godzina zycia!”. Wyobrazam sobie tego aniola, gdy p^dzi jak szalony smiejqc si$ i myslqc: „Patrzcie tylko! Nie obchodzq nas zolnierze pilnuj^cy grobu! I nie pytamy wszechwladnego Rzymu, jak cesarski rz^d odniesie si$ do tego, ze po prostu lekcewazymy wyrok prokuratora Pilata! I nie pytamy kaplanöw i calego Kosciola, czy to zmartwychwstanie przyczyni si$ do rozwoju religijnego zycia. A m^drcy i uczeni w Pismie niech si$ martwi^, jak wl^czyc t$ spraw^ w swöj swiatopoglqd! Bög po prostu stawia swiat przed faktem dokonanym. Wspaniale! Tak godzi si$ post^powac wielkiemu Bogu!". Ten aniol myslal sobie chyba cos w tym rodzaju. 1 tak si$ staio. Bög postawil swiat przed faktem dokonanym: Jezus zmartwychwstal! Zolnierze padli zemdleni. Pilat zmieszal si$. Kaplani byli bezradni. Ale uczniowie Jezusa „uradowali si$, ujrzawszy Pana”. Anioi Pana zstqpil bowiem z nieba, podszedl, odsun^t kamien (z grobu Jezusa) i usiadl na nim. Mt 28:2 No tak, przyjrzyjcie si$ dobrze temu skalnemu blokowi! Zamknql on skalny grob Jezusa tak, jakby jakas pot^zna, przepeiniona nienawisciq pi^sc zawarla wejscie do grobu. Na froncie bloku widniala piecz^c rzymskiego namiestnika. Wy-glqdalo to tak, jakby kamien pysznil si^: „Najwyzsze czynniki upowaznity mnie do ostatecznego zamkni^cia grobu Jezusa!". Kamien ten byl wi$c pomnikiem wrogosci przeciwko Jezusowi. Stal si^ wykladniq Slowa: „Do swej wiasnosci przyszedl, ale swoi go nie przyj^li". A teraz widzimy ten sam blök skalny rano, w dzien Zmartwychwstania. Tekst glosi: „Anioi Pana (...) odsun^l kamien i usiadl na nim". Dlaczego usiadl na nim? Chyba nie byl zm^czony! Anioi chcial wyraznie ukazac, ze ten kamien, ktöry byl symbolem odrzucenia Jezusa, b^dzie teraz sluzyl Zmartwychwstalemu. Stanie si$ pierwszq ambonq, z ktörej zwiastowana b^dzie Nowina o Zmar-twychwstaniu. Gdyby skala umiala möwic, to powiedzialaby: „Doswiadczy-lam cudownej przemiany. Bylam w sluzbie wrogöw Syna Bozego. A teraz wolno mi sluzyc Jemu". Skala ta jest odbiciem postaw wielu chrzescijan. Apostol Pawel stal ongis jak skala przeciwko Jezusowi. A pözniej jakze sluzyl Zmartwychwstalemu! A apostol Piotr? W noc przed ukrzyzowaniem Jezusa odtr^cii Pana, mö-wiqc: „Nie znam tego czlowieka...”. Jednak po uplywie trzech dni byl gorliwym swiadkiem Pana Jezusa. Jezus umarl na Krzyzu i zmartwychwstal, abysmy röwniez doswiadczyli takiej przemiany. Panie! Ztam naszq ztq wolq i wez nas w Swoje wtadanie! Amen. Straznicy (grobu) na jego widok z przerazenia zadrzeli i zamarli. Mt 28:4 Pewien autor opisuje przejmujqcq scen$: „Wybudowano nowy, olbrzymi Kanal Panamski. W dniu otwarcia w powietrzu unoszq si^ tysi^ce lataj^cych pojazdöw. Pasazerowie obserwuj^ wysadzanie ostatnich zapör. Z obu stron wody obu oceanöw wpadaj^ w tozysko kanatu. W miejscu, gdzie zderzajq si^ ze sob^ powstaje gigantyczny wir olbrzymich batwanow”. Doktadnie tak samo dzieje si$, gdy nast^puje zderzenie ludzkich wyobrazen z boskimi faktami. Budzi to zawsze smier-telne przerazenie cztowieka. Gdy Jezus zmartwychwstal, straznicy stali si^ jak niezywi. Nie mogli pojqc tego, co si$ stalo. W Nowym Testamencie cz^sto czytamy o takich zderzeniach z Bozq rzeczywistoscig. W opowiesci o Bozym Narodzeniu pasterze przej^ci byli trwog^. Gdy Bög przyznat si$ do swego umierajqcego Syna i niesamowita ciemnosc zalegla cat^ ziemi^, rzesze ludzkie „bijqc si$ w piersi, zawracaty”. „Szymon Piotr, gdy to zobaczyt, rzucit si$ Jezusowi do kolan i powiedziah Odejdz ode mnie, Panie, bo jestem grzesznym cziowiekiem" (bk 5:8). Nie wyobrazam sobie, by cztowiek mögt dojsc do wiary, zanim nie przezyt takiego wstrzqsu. Gdy jednak cztowiek ugnie si§ przed rzeczywistosciq Bozq i Bozymi czynami, wtedy Krölestwo Boze wst^puje w jego serce. Wtedy zaczyna si$ rozumiec, co Bög przez Jezusa dla nas uczynib Przyjmuje si$ to, wierzy i uwielbia. W pierwszy dzieh tygodnia wczesnym rankiem poszty do grobu, niosqc przygotowane aromatyczne olejki. Zauwazyty, ze kamien od grobowca byt odsuni^ty. fck 24:1-2 Co si^ tez stak) z wonnosciami, ktörymi kobiety chcialy w poranek Wielkanocny namascic zwtoki Jezusa? Za te masci z pewnosciq bardzo duzo zapfacity. Co si$ z nimi stafo? Takich pytan mozna zadac wiele. Co si$ stafo z pieni^dzmi i ksi^gami kasowymi celnika Lewiego, gdy wezwany przez Jezusa wstaf i poszedt za nim? Jaki byt los swin „syna marnotrawnego", gdy zostawrt je, by pojsc do swego ojca? Co si$ stato z wieczerzq dwöch uczniöw, ktörzy przyszli do Emaus i nagle otworzyty im si$ oczy i poznali zmartwych-wstaiego jezusa? Wstali oni natychmiast od stohi i pospieszyli do Jerozolimy, by powiedziec innym uczniom: „Jezus zyje”! A sieci i Jödz Piotra, ktöre porzucit, gdy Jezus zjawrt si$ nad jeziorem Genezaret i zobowiqzai go do stuzby w nasladowaniu i dawaniu swiadectwa? Tak, cöz staio si$ z tym wszystkim? Nie wiemy. Ale jedno mozemy wiedziec: gdy zmartwychwstafy Zbawiciel wchodzi w czyjes zycie, to niejedno, co przedtem wydawaJo si^ nie-skonczenie wazne — po prostu zostaje porzucone. Dawne przyjaznie, ukryte zwiqzki, nieczyste interesy i rozne przyzwy-czajenia zostajq za nami. Jezus powiedziat bowiem: „Kazdy, kto przykJada r$k$ do phiga i oglqda si$ za siebie, nie nadaje si$ do Krölestwa Boga” (bk 9:62). Wiele zostaje za nami, gdyz moc Jego zbawienia i cudownej obecnosci silniejsza jest niz dawne zwi^zki i wartosci. W piervvszy dzieh tygodnia wczesnym rankiem poszty do grobu, niosqc przygotowane aromatyczne olejki. Zauwazyly, ze kamien od grobowca byt odsuni^ty. fck 24:1-2 Raz jeszcze spytamy: co stalo si$ wlasciwie z kosztownymi wonnosciami? Z ust niebianskiego poslahca kobiety ustyszafy: „Nie ma Go tu, zmartwychwstal". Pobiegty tedy do miasta, by zaniesc innym radosnq wiese. Co si$ jednak stalo ze sloikami z masci^? Spytalem kiedys o to mlodych ludzi. Jeden z nich powiedzial: „Wzi^l je sobie ogrodnik. i do konca zycia mial pomad^l". Rozesmialismy si$. A potem wyobrazilismy sobie tego ogro-dnika, ktörego prawdopodobnie nie poruszyl wielki czyn Bozy - zmartwychwstanie Jezusa, natomiast bardzo ucieszyl dro-bny zysk. I powiedzielismy sobie: tacy juz my, ludzie, jeste-smy. Zbawcze czyny Boze nie wzruszajq nas, ale cieszymy si^ z zyskow. No, ale na te tematy nie w Biblii nie ma. A pytanie pozo-stalo: „Co stalo si^ ze sloikami z masci^?". Biblia nie udziela na to pytanie odpowiedzi. Wonnosci sq jej oboj^tne. Chce nam bowiem powiedziec, ze Jezus nie potrzebuje naszych masci. To raczej On chce nas namascic. Mamy tu do czynienia z biblijn^ przenosniq. Kosztowna masc oznacza tu swi^tego Ducha Bozego, ktöry oswieca nasze serca, prowadzi do wiary w Jezusa, daje pewnosc zbawienia i wiedzie do nowego zycia w posluszenstwie Bogu. Tym Duchem chce nas namascic Jezus. Panie! Pozwöl, bysmy nalezeU do tych, o ktörych Stowo Boze möwi: Bog namascil nas w Chrystusie i „dal zada-tek Ducha do serc naszych"! Amen. Wiem, ze szukacie ukrzyzowanego Jezusa. Nie ma Go tu, zmartwychwstal Chodzcie, zobaczcie miejsce, gdzie lezat. Mt 28:5-6 Grob skalny, ktörego mroczne wn^trze nie jest przysloni^te kamieniem, wydaje si$ nam rozwartq paszczq smierci. Jednak jakze smieszna jest ta paszcza! Zatrzasn^la si^ pochwyciwszy cennq zdobycz - Syna Boga zywego. I nie byla w stanie jej utrzymac. Zdobycz wymkn^ta si$. A rozdziawiona glupio paszcza szczerzy si$ w swietle pierwszego ranka Wielkanocy. Przypomina mi to histori^, jakq opowiada si^ w Izraelu. Möwi ona o mtodym czlowieku imieniem Tobiasz. Odbywat on nie-bezpieczn^ podröz, a prowadzit go aniot. Nad rzekq Tygrys Tobiasz zdjqt sandaty i chlodzii stopy w wodzie. Nagle z fal wynurzyta si$ drapiezna ryba i chciata go polknqc. Przerazony mlodzieniec krzyknqt: „Panie! Ona chce mnie pozrec!". A na to aniol: „Zlap j^ za pletwy i wyciqgnij na brzeg!". Zrobit tak Tobiasz i oto ryba trzepotala si$ u jego stop. Zla ryba rozdziawiata rozczarowana swojq pot^znq paszcz$: umkn^l jej lup i teraz ona sama stala si$ tupem. Tak tez bylo z paszczq smierci. Jezus zmartwychwstal. Zdobycz uszla smierci, a sama smierc stala si$ zdobyczq Kröla zycia. Coz za Nowina! Smierc wprawdzie budzi u nas niekiedy przerazenie i krzyczymy w trwodze: „Ona chce mnie pozrec!", ale wtedy mozemy spojrzec na zmartwychwstalego Jezusa i po-wiedziec z wiarq: „Pochloni^ta jest smierc w zwyci^stwie!". Panie! Dziqkujemy Ci, ze powiedziales: „Ja zyjq i wy zyc bqdziecie". Amen. Chodzcie, zobaczcie miejsce, gdzie lezal. Mt 28:6 Tak, chodzcie do grobu bogatego Jozefa z Arymatei! Z pe-wnosciq dobrze byt utrzymany. A jednak - byk> to miejsce smutne. Tu bowiem byt pusty grob Jezusa. Jego samego juz tarn nie byto. Najpi^kniejsze miejsca na swiecie wydajq si$ nam pustkowiem, gdy nie ma jezusa. Byt tarn wi^c pusty skalny grob. A w nim lezaty smiertelne catuny Jezusa. Jakiez cenne, cudowne relikwie. Dlaczego uczniowie nie wzi^li tych skarböw? Poniewaz duszom na nie nie zdadzq si^ relikwie i pami^tki po Jezusie. Serce potrzebuje Jego samego. Duzo byto do ogl^dania przy pustym grobie Jezusa. Powie-dzielibysmy, ze „tarn si$ cos dziato!". Kr^cili si$ zdezoriento-wani zotnierze. Nadbiegli pudern uczniowie Jezusa. Kobiety zostawity swoje stoiki z wonnosciami i przerazone uciekty. Pojawili si$ aniotowie i rozmawiali z ludzmi. Tak, „tarn si$ cos dziato!". A mimo to byto to pustkowie. Bo Jego samego, Jezusa, tarn nie byto. Tak to jest: wszelkie sensaeje wydaj^ si§ nam puste, gdy nie ma Jezusa. Przed skalnym grobem wiele rozprawiano o Jezusie. Möwity o Nim kobiety, möwili aniotowie i uczniowie. Jego samego jednak tarn nie byto. Przerazajqca jest mysi, ze podezas naszych nabozehstw mowi si$ o Jezusie, a mimo to moze si^ zdarzyc, ze Jego samego przy tym nie ma. Wtedy stowa sq pustym dzwi^kiem. A gtodne dusze pozostajq nadal gtodne. W koheu, byc moze przybyta tarn uezona komisja, by zbadac grob. Jednak Jezusa nie byto. Wszelka m^drosc trafia w prözni^, jesli On nam si$ nie objawi. Panie! Ciebie samego szukamy! Ciebie samego potrze-bujemy! Przyjdz do nas! Amen. Pöjdzcie tez szybko i oznajmijcie Jego uczniom: Powstal z martwych i idzie przed wami do Galilei, tarn Go zobaczycie. (...) Odeszty wi^c szybko od grobu. (...) Nagle Jezus wyszedl im naprzeciw... Mt 8:7-9 Biedny aniol! Z pewnosciq ogromnie si^ cieszyl, mogqc tym biednym przygn^bionym kobietom zwiastowac w Wielkanocny poranek wspanialq Nowin^: „jezus zyje!". Zaraz tez wypetnii Boze zlecenie, möwi^c: idzcie do Galilei, tarn ujrzycie Zmar-twychwstalego! Bylo to zupelnie jasne poslanie. A tu Pan Jezus wszedl temu poslancowi Bozemu w parad^, zast^pujqc niewiastom drog^, gdy zrobity zaledwie kilka kroköw. Czy cos tu poszio nie tak, czy Pan nie zwröcii po prostu uwagi na postanie aniola i zle-kcewazyt je? Coz tu si^ takiego stalo? Sqdz^, ze moze byc tylko jedno jedyne wytiumaczenie: niecierpliwosc Pana Jezusa. Niecierpliwosc, by swoim zakiopo-tanym, nieszcz^sliwym uczennicom przyniesc pociech^, radosc i zycie. Zbawiciela tak bardzo ciqgnie do swoich, ze - prosz^ wybaczyc mi to poröwnanie - odrzuca caly scenariusz i spieszy do swoich biednych uczniöw. Bo to, dlaczego Pan zmartwychwstaty tak potraktowai aniola, znajduje wyjasnienie w slowach piesni: „0, Panie möj, ja widz$ Ci^, wyci^gasz wszerz ramiona swe, przygarn^c chciatbys caly swiat, miiosciq zmi^kczyc serca zte”. Ludzki postaniec zirytowaiby si$, gdyby dostai i wykonai polecenie, a szef zaraz potem zadalby mu kiam. Lecz aniol na pewno ucieszyl si$ z nie-cierpliwosci i milosci Jezusa. 1 my tez mozemy si$ tym radowac i wielbic Pana: Panie! Dziqkujemy Ci za Twojq mitosc, z powodu ktörej tak bardzo spieszysz do nas! Amen. Nie ma Go tu, zmartwychwstal! fck 24:6 Tylko pi^c slow! Pi$c suchych stow. A jakaz w nich prze-razaj^ca moc! S3 jak dzwi^ki fanfar zwiastujqcych zwyci^stwo Boze. Zawierajq poruszaj^c^ caty swiat Nowin^, ze ostatnie slowo nalezy nie do smierci, ale do zycia. Nios^ pocieszajqcq wiese, ze na tym biednym swiecie pojawit si$ postany przez Boga Zbawiciel. Przekreslajg naszq mqdrosc i pozwalajq pojqc, ze nasz Bög uczynii cos cudownego. W poranek Wielkanocny tych pi$c stow niebianski postaniec Bozy powiedziat kilku niewiastom, ktore petne zalu pielgrzy-mowaly do grobu Jezusa. Od tej pory tych pi$c stow obiegto cat^ kul$ ziemskq. Trafdy röwniez do nas. Co zdziataty w naszych sercach? Czytajqc w naszym spiewniku piesni o zmartwychwstaniu, jest si^ porwanym niestychanym wybuchem radosci, jaka dzwi$-czy w tych piesniach: „Dzis nam nastat dzieh wspaniaty, dzieh w radosci doskonaty: dzis Pan, Chrystus, triumfuje, nieprzyjaciel wi^zy czuje. Alleluja!”. Ta promienna radosc ze zmartwychwstania Jezusa wstrz^sa mnq po prostu dlatego, ze tak mato jej widac u nas, dzisiejszych chrzescijan. Jestesmy tak martwi, wypaleni, zblazowani. Powsta-nie Jezusa z grobu jest dla nas co najwyzej zagadnieniem, o ile w ogöle powaznie si§ nim zajmujemy. Cos tu jest nie w porzqdku! Gdybysmy przynajmniej byli zaniepokojeni t^ naszq duchown^ martwotq! Gdybysmy chociaz odezuli potrzeb^ modlenia si$... Panie! Jakze ci, ktörzy sq Twoi, radujq siq z serca Twoim zmartwychwstaniem! Nie pozwöl, bysmy stali na ze-wnqtrz! Przyjmij nas do Twojej radosci! Amen. Ale stowa te wydaty im si$ tak niedorzeczne, ze nie uwierzyli. tk 24:11 Opisana jest tu wspaniata scena: wczesnym rankiem pierwszego dnia Wielkanocy uczniowie strwozeni siedzq za zamkni^tymi drzwiami. Nagle rozlega si$ gwattowne pukanie do drzwi. Wszyscy wstrzymujq oddech: czy to siepacze arcy-kaptanöw? Czy po ukrzyzowaniu Nauczyciela przyszta kolej na uczniöw? Rozlega si$ wotanie kobiecych gtosöw. Jeden z uczniow ostroznie uchyla drzwi. Par$ znajomych kobiet wsli-zguje si^ do srodka. Podniecone opowiadaj^: „Grob Jezusa stoi otworem, pusty! Aniot powiedziat, ze On zyje!". „Ale stowa te wydaty im si$ tak niedorzeczne...". W tekscie greckim uzyto stowa „läros". Dostownie znaczy to „fanfaronada" albo „btazenstwo". Mog$ sobie doktadnie wyobrazic t? scen^: Jan usmiecha si$ drwi^co: „Babskie gadanie!”, Mateusz zatyka sobie uszy: „Czy musimy nasz bol zmieniac w komedi^ z powodu takiego gadania?". A Piotr wstaje i wypycha kobiety za drzwi. Tak, w ten sposob rozum reaguje na wiese, ze ktos powstat z martwych: „Bzdury!". Biedne niewiasty znalazty si$ wi^c za drzwiami. Czy odeszty zmartwione i pokonane? Musz$ przyznac, ze chrzescijanie cz^sto czujq si$ oniesmieleni i zazenowani, gdy odrzuca si§ ich zwiastowanie na podstawie rozumowych argumentöw. Jednakze - jestem o tym przekonany - kobiety te smiaiy si$; „Och, jakze ci uczniowie zdziwiq si$, gdy odkryjq, ze Jezus rzeczywiscie zyje!". W ich smiechu dzwi^czy triumf. I wszyscy uczniowie Jezusa mogq z takim triumfem spiewac: „Piesni radosnych niech zabrzmi juz ton, bo Jezus zmartwychwstat, smierc zwalczyt i zgon!". Partie! Daj, bysmy zawsze mieli pewnosc wsröd zasle-pienia swiata! Amen. Maria zas staia przy grobie i ptakata. J 20:11 Amerykanie, widzqc kogos zamyslonego, möwiq: „dolara za twoje mysli!". Ja röwniez ch^tnie bym daf dolara, zeby si^ dowiedziec, jakie mysli chodziJy Marii Magdalenie po gfowie, gdy pfakafa stojqc przed grobem Jezusa. Z pewnosci^ byfy to trwozne i rozpaczliwe mysli. Ale jedna mysl na pewno nie przyszfa jej do gfowy: ze ten zmarty Jezus mögt wyjsc z grobu zywy. Ta mysl nie powstafa w jej sercu ani tez w sercu nikogo innego. W sercu uczniöw Jezusa röwniez nie. Jest to dziwna i ty-powa dla naszego serca sprawa. Przed swojq m^kq Jezus cz^sto powtarzaf uczniom, ze zostanie pojmany, wyszydzony i ukrzy-zowany, a trzeciego dnia zmartwychwstanie. To jednak po pro-stu nie docierafo do ich serc, mimo ze poza tym pilnie stuchali, co Pan möwi, zapami^tali to dokladnie i przekazywali dalej. Nie! To, ze mögJby zmartwychwstac, nie dotarfo do niczyjego serca. Pawef möwi o Ewangelii, ze jest to Nowina, ktöra „do serca ludzkiego nie wstqpifa". Chce przez to powiedziec, ze zaden cztowiek nie moze tego sobie wyobrazic. Dzis röwniez zmartwychwstanie Jezusa nie dotarfo jeszcze do serc ludzkich. Maria jednak zostafa przekonana przez rzeczywisty fakt: nagle stanqf przed niq Pan Zmartwychwstafy. Musiafa poj^c to, co niepoj^te: Jezus zyje! Jest to fakt cudowny. Zadna bowiem filozofia ani zadna religia nie moze byc nam podporq i pociechq, gdy w naszym zyciu zdarza si^ powazny kryzys. Lecz zywy Zbawiciel! Pomocnik, Wybawiciel! Przyjaciel, ktöry jest obok nas na wyciqgni^cie r^ki! Partie! Pozwöl, bysmy pojqli to, co jest nie do pomysle-nia: ze Ty zyjesz! Amen. Jezus powiedziai do niej: Mario! Wtedy ona zwröciia si^ do Niego i powiedziata Nauczycielu. J 20:16 To prawie ze smieszne! Maria Magdalena piacze z powodu jezusa, stoj^c przed pustym grobem. 1 jednoczesnie rozmawia z Nim, biorqc Go za ogrodnika. Postac Jezusa byia zapewne po zmartwychwstaniu zmieniona nie do poznania. A ponadto Maria byia oslepiona izami. I nagle ten m^zczyzna powiedziai: „Mario". 1 ona obröciwszy si§ poznaje swego Pana. Poznaia Go po giosie. Glos Jezusa jest gtosem dobrego Pasterza. Maria nalezaia do ludzi Jezusowych, ktörzy znajq ten glos. W Biblii napisano: „Bog, Wszechmocny Pan, przemöwii i we-zwai ziemi^ od wschodu sionca az do zachodu jego". Glos Pasterza rozlega si$ nad swiatem. Swiat jednak nie slyszy. Ale Maria usiyszaia. Pan nasz sam to wyjasnii: „Moje owce siuchajq Mojego giosu i Ja znam je, a one idq za Mnq. Ja daj$ im zycie wieczne...” (J 10:27-28). Swiat nie slyszy tego giosu. Maria usiyszaia, i uczniowie go siyszq. Przesladowca Saul röwniez usiyszai. Biblia tak mowi o giosie Pasterza: „Nie b^dzie krzyczai, i nikt na ulicach nie usiyszy giosu jego". Ten glos jest tak osobliwy, ze nie slyszy si^ go uchem, ale sercem i sumieniem. 0 giosie Pasterza i Jego owcach Jezus powiedziai jeszcze cos waznego: „Za obcym zas nie pöjd^, lecz ucieknq od niego, bo nie znajq giosu obcych" (J 10:5). Otaczajq nas tysiqce zwodniczych giosöw. A niektöre z nich udajq, ze sg giosem Pasterza. Kto jednak nalezy do Jezusa, ten uczy si$ dobrze rozrözniac giosy. Partie! Daj, bysmy stuchali tylko Twego gtosu, giosu Pasterza! Amen. Jezus powiedziat do niej: Mario! Wtedy ona zwröcila si$ do Niego i powiedziala Nauczycielu. 120:16 W triumfalnej piesni Wielkanocnej spiewamy: „jutrzenko nowych czasöw, o Jezu, skarbie möj! Zwyci^skis wsröd zapasöw...". Ktöz nie zechce wt^czyc si§ do takiej zwyci^skiej piesni! Ale w imi$ prawdy musimy stwierdzic, ze podczas pierwszych w historii swiata swi^t Wielkanocy wcale nie byto triumfalnych piesni. Wszystko przebiegato skromnie i cicho. Jezus odszukai biedn^ piacz^c^ Mari$ Magdalen^ i nie wyglqdato to na swi^towanie zwyci^stwa. Kim byia ta Maria? Biblia möwi, ze Jezus z niej „wyp^dzil siedem demonöw". Tajemnicze slowo, za ktörym moze si^ kryc nieskonczenie wiele grzechöw, nami^tnosci, melancholii, ro-zpaczy i samotnosci. Przyszedt Jezus i wyciqgngt z tego wszystkiego. Jakaz to pomoc! Mozna sobie wyobrazic rozpacz Marii, gdy patrzyia na Jezusa umieraj^cego na krzyzu. Ponownie otworzyla si$ przed niq mroczna otchlan. Kobieta, ktöra ptacze tarn, przed pustym grobem Jezusa, to cztowiek stojqcy nad przepasci^. I wtasnie t$ kobiet^ odnajduje Jezus. Tak swi^tuje swoje zmartwychwstanie. Znaczy to, ze jako Zmartwychwstaly nie jest nikim innym niz Tym, ktörym byt na Krzyzu: Zbawicielem zgubionych grzeszniköw, ktörych dhig zapiacit; Zbawicielem sp^tanych przez diabta, za ktörych zaptacil wysoki okup, by wykupic ich dla Boga; Zbawicielem, ktöry ludzi stojqcych nad przepasciq ratuje w ten sposöb, ze sam rzuca si^ w t^ przepasc i wypelnia jq sobq, aby Jego ludzie mogli w^drowac görq. Zmartwychwstaly nie jest triumfatorem. Pozostaje zawsze „Barankiem Bozym, ktöry gladzi grzech swiata”. Partie Jezu! Jestes doktadnie taki, jakim Ciq potrzebu-jemy. Amen. Na koncu ukazat si^ samym Jedenastu, gdy byli przy stole i wypomnial im brak wiary i upör, poniewaz nie uwierzyli... Mk 16:14 Nieopisany blask i niewyobrazalna radosc unoszq si^ nad opisami Zmartwychwstania w Nowym Testamencie. Ale posröd nich pojawia si$ ta tajemnicza scena, budzqcy przerazenie opis. Pelni radosci siedzq uczniowie przy positku. Przypuszczam, ze solidnie zajadali, gdyz w poprzednich dniach nie prawie do ust nie brali. Teraz jednak wiedzq, ze Jezus zmartwychwstah Ich Bohater i Zbawiciel jest wolny. „A wi$c cieszmy si$!". 1 nagle pojawia si$ wsröd nich Zmartwychwstafy. Uczniowie chcq Go z radosci^ otoczyc. 1 zastygaj^ w przerazeniu - On zaczyna ich iajac. W j^zyku greckim uzyto tu slowa „oneidizein", to znaczy: lzyc, wymyslac. To samo slowo wyst^puje w opisie ukrzyzowania, gdy jeden z ukrzyzowanych zloczyhcöw urqgat Panu Jezusowi. Wiele mowi si$ o Wielkanocnej radosci, pocieszeniu, swiatlosci. Tu jednak styszymy o Wielkanocnym gniewie. Tak, Jezus gniewa si$. Surowo obehodzi si$ ze swymi umilowanymi uczniami. Ten gniew jednak jest röwniez dziwny. Moglibysmy sobie doskonale wyobrazic, ze Jezus gniewa si^ za to, ze uczniowie zawiedli w Wielki Piqtek, ze wyparli si$ Go, ze gniewa si^ za popelnione przez nich grzechy. 0 tym jednak Jezus nie möwi ani stowa. Za winy przeciez umarl. Zgladzil je na Krzyzu. Wyrzuca im natomiast niewiar^, to, ze nie uwierzyli Jego Slowom. Möwil przeciez cz^sto, ze wstanie z martwyeh. Bög walczy o nasze serca przez wielkie czyny Jezusa. Jednak nasze zatwardziale serca nie chc^ tego poj^c. Nasze zatwardzia-Je serca! Panie! Wybaw nas od nas samych, abysmy wierzyli. Amen. Zobaczcie Moje r^ce i stopy - to Ja jestem. tk 24:39 Wieczorem pierwszego dnia Wielkanocy wielki zgietk pa-nowat w izbie, gdzie zgromadzili si^ uczniowie. Dwaj z nich wröcili wtasnie z Emaus i opowiedzieli, ze widzieli Pana. Jak rozum moze poj^c takq nowin§, ze ktos powstai z martwych? I nagle staje przed nimi Jezus. Uczniöw ogarnia zgroza: to przeciez niemozliwe! Sqdzq, ze ujrzeli ducha... Jednak wsröd tych okrzyköw trwogi, niewiary i zabobonu rozlega si$ uspo-kajajqco glos Jezusa: „To Ja jestem!". I Jezus pokazuje im sty-gmaty. „To Ja jestem!" - te slowa rozpraszajq ciemnosc i wszelkie w^tpliwosci. llez to razy möwii Jezus te pot^zne slowa: „To Ja jestem”. Przy studni rozmawia z na wpöi poganskq kobiet^ 0 trudnych sprawach, o jej smutnych historiach z m^zczyznami 1 o niewlasciwym modleniu si$. W koncu kobieta stwierdzüa krötko: „Wiem, ze przyjdzie Mesjasz (...]. Gdy On przyjdzie, objawi nam wszystko" (J 4:25). Jak ona zerwaia si$ na nogi, gdy Jezus powiedziak „Ja, ktory mowi$ do ciebie, Ja jestem Nim" G 4:26). W ogrodzie Getsemane wyszedi naprzeciw zotnierzy: „Kogo szukacie?”. Zaskoczeni, wyjqkali: „Jezusa z Nazaretu". I wtedy uderza w nich tak majestatyczne: „Ja jestem", ze „cofn^li si$ i padli na ziemi^” (J 18:4-6). „Ja jestem" - odpowiada Jezus stojqc jako wi^zien przed sqdem, gdy arcykaplan pyta Go uroczyscie: „Czy Tyjestes Mesjasz, Syn Biogosiawionego?" (Mk 14:61-62). Jego „Ja jestem", to pot^zne stowo. Jakqz przyniesie radosc i przerazenie, gdy On przyjdzie ponownie w chwale i caiemu swiatu powie „Ja jestem" tak, ze w jednej chwili wszystko, wszystko stanie si$ jasne. Panie! Ciebie uwielbiamy. Amen. Kiedy zas (uczniowie) z radosci jeszcze nie dovvierzaii i byli zdumieni, zapytal ich... fck 24:41 Cöz to za cudowna niewiara! Prawda, ze to nieco dziwnie brzmi w religijnej ksi^zce, ktöra chce przeciez umocnic wiar$? Zeby wyjasnic, dlaczego ta niewiara uczniöw jest tak pi^kna, musimy powröcic na chwil$ do naszych czasöw. Wiele jest wsröd nas niewiary. 1 kazdy ma swoje wlasne powody, dla ktörych nie wierzy. Jeden nie moze uwierzyc, bo chrzescijanie go rozczarowali. Drugi, bo „zbyt wiele rnial przezyc, ktörych nie mozna pogodzic z miksci^ Boz^". Trzeci nie wierzy, bo na przeszkodzie stoi mu jego niebywak przyrodnicze wyksztakenie. A wi^kszosc nie moze uwierzyc, bo wcale tego nie chce. Nie spodziewajq si$ po tym zadnych korzysci, a wprost przeciwnie - przeszkadzakby im to w przyj^tym stylu zycia. Tutaj widzimy uczniöw, do ktörych przyszedl zmartwych-wstaty Pan Jezus. Oni röwniez nie mogli uwierzyc. Lecz jakze pi^kne jest uzasadnienie tej niewiary: jeszcze nie uwierzyli „z radosci...”. Myslq: Ach, to jest zbyt pi^kne, by byk prawdzi-we! Oto w tym przekl^tym swiecie jest Zbawiciel - Zbawiciel tak pot^zny, ze zwyci^zyl mocarnq smierc, Zbawiciel, ktörego stygmaty swiadcz^ o nadzwyczajnym zbawczym czynie, Zbawiciel tak peien miksci, ze szuka nas, ktörzy zawodzimy, Zbawiciel, do ktörego mozna mied zaufanie we wszystkich sprawach, Zbawiciel daj^cy poköj! To jest zbyt pi^kne, by mogk byc prawdziwe! „Jeszcze nie wierzyli z radosci...!”. Znaczy to, ze ci uczniowie zrozumieli wielkosc Ewangelii o Jezusie. A taka niewiara stoi juz u progu wiary. Storice sprawiedliwosci! Przeniknij przez ostatnie war-stwy mgty naszego zwqtpienia! Amen. Kiedy to powiedziat, pokazal im r^ce i bok. Uczniowie uradowali sifj... J20:20 Caie pi^kno zawarte w tym tekscie mozna poj^c tylko wtedy, gdy zna si$ wydarzenia dawniejsze. To „tlo" stanowiq niektöre historie biblijne opowiadajqce o spotkaniach z Panem. Mamy tu Adama i Ew^. Zuchwale zlekcewazyli przykazanie Boze. A teraz, stysz^c kroki Pana w ogrodzie, uciekaj^ i chowaj^ si$ przed Nim. Od tego czasu czlowiek zmystowy zachowuje si$ tak samo. Ucieczkq przed Bogiem staje si$ praca, niepoköj, swiatopoglqd i frazesy. A ta wstrz^sajqca historia pod görq Synaj. Zebraty si$ woköi niej dzieci Izraela. Gdy jednak Pan zjawd si^ w ciemnym obloku i rozlegi si$ glos trqby - „zlqkl si$ lud i zadrzal, i stanqi z daleka". Tak, a teraz musimy jeszcze spojrzec na scen$ z Objawienia Jana, gdzie opisane jest przyjscie Pana w chwale. Ludzie chc^ uciekac. 1 wotajg do gor i skab „Padnijcie na nas i ukryjcie nas...!" [Obj 6:16). Zawsze to samo. Czlowiek l$ka si^ rzeczywistosci Objawienia Bozego. I slusznie. „Gdziez podziejemy si$ z naszymi grzechami, gdy On nas spotka”. Ale w naszym tekscie czytamy cos zupelnie innego: „Uradowali si$ tedy uczniowie, ujrzawszy Pana". Tu caia trwoga znikn^ia. Dlaczego? Bo „...pokazai im r$ce...", r$ce ze stygmatami. I uczniowie poj^li, co oznacza Krzyz: przebaczenie, pojednanie z Bogiem i rndosc Bozq. W Krzyzu jest poköj dla ludzi, ktörzy musieli uciekac przed Bogiem. Partie! Narrt röwttiez pokaz swoje przebite dtonie, bysrrty mogli miec poköj! Amen. Kiedy to powiedziat, pokazat im r^ce i bok. Uczniowie uradowali si^... J20:20 Pewien miody slusarz mial pot^zne dlonie. Jego przyjaciele möwili, ze mogiby bez rrdotka wbic gwözdz w drewno. Po latach zacz^lo mu si$ dobrze powodzic. I w koncu zostal wlascicielem fabryki. Wtedy zaczgl si^ wstydzic swoich ordynarnych, zni-szczonych dloni. Mozna by sqdzic, ze z Jezusem po Jego zmartwychwstaniu b^dzie tak samo. Stygmaty na dloniach byty znakami Jego hanby. Ale z Jezusem byk> zupelnie inaczej. Po prostu rzuca si$ w oczy, ze w Biblii wcigz möwi si$ o tym, iz Jezus chodzqc w chwale rowniez pokazywat znaki swego ukrzyzowania. W Objawieniu Jan ma wizj$ niebiariskiej chwaty. Widzi Tron Wszechmocnego. Widzi wojska niebieskie. I kogo widzi posro-dku tego niebianskiego swiata? - „Baranka jakby zabitego!". Syna Bozego ze stygmatami ukrzyzowania! Gdy Jan ma wizj^ Jezusa przychodzqcego w blasku i chwale, widzi, ze Chrystus jest przyodziany w „szat$ zmoczonq we krwi". Apostol Pawel znal Jezusa w Jego chwale. Widzial Go przed Damaszkiem. A jednak... co zwiastuje na dwöch kontynentach? „Postanowilem bowiem b^dqc wsröd was, nie znac niczego innego, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyzowanego" (1 Kor 2:2). Jakze to raduje, ze Zmartwychwstaty nie jest tylko pelnym blasku triumfatorem, ale zawsze i wsz^dzie Zbawicielem i ubla-ganiem za grzechy nasze. Takiego Zbawiciela nam trzeba - dzis, jutro i w godzinie smierci. Partie Jezu! Niech krew Twoja bqdzie dla nas cenniejsza niz wszystkie skarby swiata. Amen. Byli razem Szymon Piotr, Tomasz Natanael (...), synowie Zebedeusza i dwaj inni z Jego uczniöw. Szymon Piotr powiedziai do nich: Id^ lowic ryby. Odpowiedzieii mu: Idziemy z tobq. 121:2.3 „0, Piotrze!" - chciaioby si$ zawotac - „Pan Jezus powstai z martwych, a ty chcesz odejsc do swego dawnego zycia? Czy nie pami^tasz, jak wezwai ciebie od twoich sieci i powoiat na rybaka ludzi?”. I wydaje mi si$, ze widz$ zm^czone skinienie giowy: „Tak, wspaniaty byi ten czas sp^dzony z Jezusem. Ale okazaio si$, ze nie jestem odpowiednim cziowiekiem dla Niego. My, uczniowie, nie nie poj^lismy. Sqdzilismy, ze Jego Krzyz oznacza koniec. A to byi zbawczy czyn. Zmartwychwstaty wy-jasnit nam to ale - my jestesmy tacy giupi. A poza tym - za-wiedlismy w decyduj^cej chwilü”. Byc moze tu wtrqciiby si^ Jan, mowiqc: „Cudownie jest pomyslec, ze teraz nastanie Krölestwo Boze. Lecz mysmy stracili odwag^. Nie pasujemy do tego Pana". Pozostali uczniowie przy-takuj^, a Piotr dodaje: „Sprawa Jezusowa potrzebuje lepszych giöw niz nasze. I mocniejszych charakteröw. My rezygnujemy!". Jest cos wstrz^sajqcego w takiej postawie: zna si^ zbawczy czyn Jezusa i wierzy w Niego, ale straciio si$ wiar$ w siebie. „To dla mnie za trudne! Rezygnuj^!”. Piotr rezygnuje. Nie rezy-gnuje jednak Jezus, jak to zobaczymy czytajqc nast^pne stronice. Tak, sprawa wygl^da nast^pujqco: przez zwqtpienie w siebie musimy przejsc sami, dopiero wtedy nauczymy si$, czym jest „iaska Jezusowa", ktöra niczego nie zqda, tylko daje. Nauczymy si^, co to znaczy „wierzyc", gdy niczego nie oczekuje si^ od siebie samego, ale wszystkiego oczekuje si$ od Zbawiciela. Wierzyc mnie, Panie, ucz, prosic mnie ucz. Amen. ... Ale tej nocy nie nie zlowili. Rano Jezus stankt na brzegu. 121:3-4 Czy znajdowalismy si^ juz kiedys w najnizszym punkeie depresji? Piotr i jego przyjaciele doszli wiasnie do takiego punktu w zyciu. Tak, z poczqtku, gdy ustyszeli i zobaczyli, ze Jezus zmartwychwstai, radosc napelnila ich serca. Jednak pö-zniej nast^pify dni zastoju. I wtedy Piotr pomyslal: Naslado-wanie Jezusa, to nie dla mnie, prostego rybaka. Wröc$ wi$c do mojego dawnego zaj^cia". Z pewnosci^ w sercu jego panowal wielki smutek. A potem przyszla noc, w ktörej smutek ten stal si^ jeszcze mroczniejszy: „Ale tej nocy nie nie zlowili". Widzimy tego silnego m$za, jak z zawzi^tym wyrazem twarzy raz po raz zarzuca sieci. Na prö-zno! „Tak!" - smieje si$ zrozpaczony Piotr, a w tym smiechu kryje si^ drwina z siebie. „Powröt do dawnego zaj^cia! Ale z tego röwniez nici! Nie jestem i nie b^d$ pobtogostawiony!". Noc bez jednej gwiazdy! Byc moze we wspomnieniu widzi dawne dobre czasy. Gdy wyznai to: „Ty jestes Mesjasz, Syn Boga zywego" (Mt 16:16). A Jezus nazwat go „opokq". „Ach, cöz ze mnie za opoka!". To jest ten najnizszy punkt depresji, kiedy cztowiek widzi sitj wykluezony z Krölestwa Bozego, a w dodatku w sprawach doczesnych ma same niepowodzenia. Przezywai to nie tylko Piotr. Chyba wszyscy mamy takie chwile w zyciu. Jednak wlasnie w takiej chwili stanql Jezus na brzegu. Uczniowie najpierw Go nie zauwazyli, a potem nie poznali. Lecz On tarn byt. I jest. I my, chrzescijanie, zyjemy w tej wiernosci naszego Zbawi-ciela, wiedzqc, ze On nas nie opusci. Partie! Niech i dla nas bqdzie prawdq to Stowo: Nikt nie wydrze ich z rqki mojej. Amen. Rano Jezus stankt na brzegu. Uczniowie jednak nie wiedzieli, ze to Jezus. J 21:4 Nad Jeziorem Genezaret wstaje promienne slonce. Cudowny widok dla kazdego, kto kocha przyrody. Hans Lilje w komen-tarzu do naszej historii pisze, ze jezioro to byio „lsniqcym klejnotem". Möwi o „iagodnym blasku promieniujqcym z tego jeziora". A ten moment, o ktörym opowiada nasz tekst, tak opisuje: „Nad Morzem Tyberiadzkim wstaje poranek, rozlewa-jqc swoje czerwono-ziote blaski na przybrzezne pagorki i sre-brzystq wod§”. Jednak nie zawsze pi^kno przyrody moze pocieszyc za-smucone serce i niespokojne sumienie. Jezeli nasze serce jest zranione, to nie warto „szukac Boga w przyrodzie". Tego do-swiadczyi Piotr i jego przyjaciele. Stracili wiar^ we wszystko, a ponadto mieli za sobq noc peinq rybackiego trudu i wysifku, ktöry nie im nie przyniösk Nie! Tu pi^kno swiata nie moze przyniesc ukojenia. Wspa-nialosc przyrody nie przemawia do smutnego serca. Ale w tej wczesnej rannej godzinie ktos stanql na brzegu, prawdziwy Pocieszyciel zalamanych ludzi: Jezus Zmartwychwstaty. Uczniowie „nie wiedzieli, ze to Jezus”. Nie przeczuwali je-szcze, ze speJni si$ dla nich pradawne stowo psalmu, ktöre z pewnoscig znali: „Bliski jest Pan tym, ktörych serce jest ziamane” (Ps 34:19], A wkrotce speini si$ druga cz^sc tego Siowa: „A wybawia utrapionych na duchu". Jakze zmienit si$ swiat od tamtego poranka! Jednak takie doswiadezenie mozemy przezyc röwniez dzis. Partie! Dziqkujemy Ci, ze szukasz zgubionych. Amen. Uczniowie jednak nie wiedzieli, ze to Jezus. Jezus zas zapytat ich: Dzieci, czy macie cos do jedzenia? 121:4-5 Dziwna historia! Rybackie iodzie uczniöw zblizajq siQ do brzegu. Nagle pojawia si$ tarn jakis obcy cziowiek i woia: „Dzieci, czy macie cos do jedzenia?". „Dzieci", möwi do nich. Ba, greckie slowo w tekscie pierwotnym mozna przethimaczyc wr^cz jako „dzieciqtka”, a juz co najmniej „dziateczki". „Dzieci!" - wola obcy cziowiek. Nie zwraca si$ do przed-szkolaköw, ale do twardych, surowych i bardzo niezadowo-lonych m^zöw, wracajqcych wiasnie z nocnej pracy, ktöra nie przyniosla im zadnych zysköw. „Dzieci!". Czy to nie smieszne? Lecz o dziwo, uczniowie nie smiejq si$. Wyglqda na to, ze juz przeczuwajq, iz ten mqz na brzegu to ich Pan i Nauczyciel, Jezus. A jezeli möwi do nas „dziateczki", to znaczy, ze si^ nie myli. Dzieci sq bezradne. My tez jestesmy bezsilni. Jakze mamy sobie poradzic z problemami swiata, ktöry dzis pelen l^ku stoi przed swoim wtasnym dzieiem - bomb^ atomowg. Jak mamy sobie poradzic z naszymi pop^dami, pragnieniami, t^sknotami! Z naszym zyciem i z naszg smiercig! Z wing w naszym zyciu? Jestesmy bezsilni. I tylko ten, kto to zrozumiat, pojmie dla-czego Bög zeslat nam swego Syna jako Zbawiciela. Jezus powie-dzial, ze Bög zakryi te rzeczy przed mgdrymi i roztropnymi, a objawil je prostaczkom. „Kto nie przyjmie Krölestwa Bozego jak dzieci^..." - napomina. Oby On zechciaJ i do nas zwröcic si$ „dzieci" - „dzieci", bo przyznalismy si$ przed Nim do naszej bezsilnosci i spieszymy do Niego. Partie! Otwörz nam oczy na rzeczywistosc naszego zycia! Amen. I 21:5 Na brzegu morza stoi Jezus. Ponad falami rzuca pytanie swoim uczniom, ktörzy podptywajq Jodziami. fcodzie sq puste - nie ziowili ani jednej rybki. Biedni ludzie! Zyli przeciez z pracy swoich rqk. A tu nocny trud okazat si$ daremny. M^zczyzni wracaj^ stroskani. I nagle rozlega si^ pytanie Pana. To ukazuje nam wyraznie, ze Jezus troszczy si$ o nasze codzienne klopoty. Uczniowie cz^sto przysiuchiwali si$, gdy Jezus möwii o wielkich sprawach Kröle-stwa Bozego. Zapewne my röwniez znamy Pana z tej strony -jako Tego, z ktörym przyszto na ziemi^ Krölestwo Boze; jako Tego, ktöry przynosi swiatu task^ i prawdy ukrytego, wielkiego Boga; a takze jako Tego, do ktörego nalezy przysziosc. S3 to wielkie Prawdy! Opröcz tego mozemy röwniez byc pewni, ze On jest Zbawicielem w naszych matych zmar-twieniach. „Macie cos do zjedzenia?". On troszczy si$ o nasze klopoty fmansowe, o nasz böl z^ba i o nasze trudnosci z kole-gami czy s^siadami. Moze si$ zdarzyc, ze ta prawda olsni nas nagle, jak btyskawica. 1 od tej chwili b^dziemy naprawd^ wie-dzieli, co to znaczy „modlic si$". „Wylewajcie przed nim serca wasze!" - wota psalmista. Pewnego razu bytem z przyjaciöhni w cichym uzdrowisku. Czytalismy rano List do Efezjan i zgt^bialismy wielkie Prawdy Boze. 1 ktöregos dnia ktos z nas powiedziai z westchnieniem: „W poniedziatek bqtd^ juz znowu w pracy. Ilez kiopotöw czeka tarn na mnie!". A na to ktos inny odrzekl tylko: „W poniedziatek Jezus tez jeszcze b^dzie". Partie! Pozwöl, bym w codziennym zyciu röwniez byl z Tobq. Amen. 121:5 Ach, ci uczniowie! Pan Jezus odwoiai ich pewnego dnia od pracy przy rybackich iodziach, möwiqc: „Chodzcie za Mnq, a uczyni^ was rybakami ludzi" (Mt 4:19). A teraz - zaledwie min^lo par$ dni od zmartwychwstania Pana - widzimy ich znowu przy iowieniu ryb. To nie Pan poprowadzü ich tq drogq. Sami jq sobie wybrali. I oto Jezus stoi na brzegu i pyta: „Macie cos do zjedzenia?". W innym tJumaczeniu: „Macie parq ryb?". Rybacy ze wstydem muszq odpowiedziec: „Nie!". Pan dotknqt tu czuiego punktu. Zaledwie par$ tygodni wczesniej - na krotko przed m^kq Pahskq - Pan spytai ich: „Czy brakowaJo warn czegos?". A oni z radosciq odrzekli: „,Niczego!" (bk 22:35). Teraz natomiast brakowaio im, bo daremnie iowili przez caiq noc. todzie i serca ich byty przerazliwie puste. Swoim pytaniem Pan ukazat im wyraznie: wielkq bied^ cierpi si$ gardzqc moim kierownictwem i chodzqc wiasnymi drogami. W Biblii wiele si$ möwi o prowadzeniu przez Pana. Ilez nacierpiat si$ Abraham, gdy wbrew woli swego Pana pow^-drowal do Egiptu (1 M 1 2:10). A jak biogosiawiony byi apostoi Pawei, doktadnie stosujqc si§ do zaleceh Pana (Dz 16:6). Tak, bogaty i biogostawiony mi-mo wielu nieszcz^sc! Prowadzenie przez Pana stanowi wielkq tajemnic^ dzieci Bozych. Jak Mu si$ poddawac, tego mozna nauczyc si$ tylko w ciszy i obcujqc ze Stowem Bozym. Tajemnic^ t$ znal ten, kto napisaJ: „Za r$k$ wez mnie, Panie, i prowadz sam...". Tak, Panie! Strzez nas przed chodzeniem wtasnymi drogami! Pozwöl, bysmy poznali Twojq drogq! Amen. J21:5 Zapomnijmy na chwil§, w jakim miejscu odbyia si$ ta rozmowa. Ma ona bowiem znaczenie wykraczajqce daleko poza öwczesnq sytuacj^. Wydaje mi si^, ze Pan nasz stoi tu przed wspötezesnym swiatem i pyta: „Czy macie cos, co za-spokoi wasz gtöd? Czy macie co jesc?". I gdyby ten swiat byi szczery, to musiaiby powiedziec: „Panie! Zoiqdki mamy peine. Ale serca nasze gioduj^!". W dzi-siejszych czasach do dyspozycji cziowieka stoi olbrzymi „program kulturalny". Na kazdym kroku proponuje si^ rozrywki i przyjemnosci. Czyz serca nie powinny byc syte? Jednak ja widz^ zniech^cenie na twarzach miodych ludzi. Widz^ jak cierpiq z powodu pustki swego zycia. Mysl^ o miodym studencie, ktöry od swego bogatego ojca dostawai wszystko, czego zapragnqh Zastrzelii si^, zostawiaj^c kartk$, na ktörej byio napisane tylko tyle: „Nie warto zyc". A oto zmartwychwstaty Pan Jezus, Syn Bozy, ktöry za nas cierpiat, staje na brzegach tego biednego swiata. Widzi giodne dusze, o ktörych poeta möwi: „Jedzq, lecz nie sq nasycone, pijq - lecz serca ich znuzone...”. Do tego swiata Pan kieruje pyta-nie: „Macie cos do zjedzenia?". Sqdz$, ze swiat powinien by zakrzykn^c: „Nie, Panie! Posröd pracy, przyjemnosci i rozrywek dusze nasze ginq z gtodu!". 1 Syn Bozy woia do swiata: „Jezus im odpowiedziah Ja jestem chlebem zycia. Kto przychodzi do Mnie, nie b^dzie giodny...” 0 6:35). Panie! Dziqkujemy Ci, ze przyszedtes, aby nas nasycic. Amen. J 21:5 „Macie cos do zjedzenia?". Wyobrazmy sobie, ze takie py-tanie postawiono by nam teraz, dzis. „Mamy!" - odpowie-dzielibysmy, myslgc o zapasach w lodöwce i o sklepach pei-nych towaröw. Tak, a potem przyszloby nam na mysl, ze powinnismy zjesc mniej bitej smietany, bo znovvu przybierzemy na wadze. Jakze inna sytuacja przedstawiona jest w naszym tekscie. Pan Jezus pyta kilku rybaköw, ktörzy nad ranem wracajq z pracy. Ich sied sq puste, nie mogq nawet paru ryb usmazyc sobie na sniadanie. Odpowiadajq na pytanie, czy majq cos do zjedzenia: „Nie! Cierpimy gtöd!”. I jest tak, jakbym oczyma duszy widziai thimy giodujqcych na catym swiecie. Za nich to ci uczniowie mowiq twardo: „Nie! Nie mamy nie do jedzenia!". Pan Jezus widzial dotkliw^ n^dz^ tych m^zöw. 1 bardzo chciai, by Jego uczniowie pozyczyli od Niego oczy, aby mogli zobaczyc sprawy tak, jak On je widzi. Czy my widzimy glodujqcych? „Nie, nie mamy nie do jedzenia!". Wzruszylo to Pana Jezusa. Czy wzrusza röwniez tych, ktörzy nazywani sq od Jego imienia, czy wzrusza nas, chrzescijan? Jakze iatwo wzruszamy ramionami i möwimy: A cöz ja mogQ na to poradzic? Wtasnie! Powinnismy widziec n^dz^. Powinnismy sfyszec wolanie: „Nie! Nie mamy nie do jedzenia!". Powinnismy brac to sobie do serca! Ptakalismy z radosci, gdy po ostatniej wojnie glodowalismy w Zagl^biu Ruhry i przy-szla pierwsza paezka z zagranicy. Lecz czy plakalismy juz z zalu nad gtodem swiata? Panie! Daj nam serce wspötczujqce nqdzy swiata! Amen. Wtedy powiedziat do nich: Zarzuccie siec z prawej strony lodzi Zarzucili jq wi^c i nie mogli wyciqgnqc z powodu mnöstwa ryb. Wtedy ten uczen, ktörego Jezus milowat, powiedziat do Piotra: To jest Pan. 121:6-7 Przed wielu laty w Wuppertalu do pastora przyszedt sie-demnastoletni uczen i poprosii: „Moi przyjaciele i ja chcielibysmy lepiej poznac Jezusa. Prosz$ nam pomöc!". Tak powstato duze uczniowskie koio biblijne. Min^ty lata. Mtody cziowiek doszedi do rangi wysokiego urz^dnika. Biblia i Jezus nie odgrywali juz zadnej roli w jego zyciu. Pewnego razu, gdy zachorowai i lezai w berlinskim szpi-talu, poprosii, by piel^gniarka przyniosta mu cos do czytania. Siostra ta data mu biograficznq ksiqzk$. Gdy pacjent zajrzat do niej, odkryt, ze jest to historia zycia tego pastora, do ktörego ongis przyszedt ze swojq prosbq. Zainteresowany zacz^i czytac i natrafii na histori^ siede-mnastolatka, ktory chciat cos wi^cej usiyszec o Jezusie. Czytal 0 sobie samym... „Wtedy Jezus rzqdzit moim zyciem i catym sercem lgnqtem do Cztowieka w cierniowej koronie!". Chory m^zczyzna zrozumiat: ten Jezus jest tutaj i na nowo mnie wzywa. To samo odczuwali uczniowie: uciekli w swoje dawne zycie. Gdy jednak wyciqgn^li sieci z cudownym potowem, przypo-mniata im si$ nagle przesziosc: taki sam potöw zdarzyt si$ im wtedy, gdy powotat ich Jezus. Ba, wtedy! Jakze pi^knie byto, gdy ich serca pton^iy dla Jezusa! A teraz On znowu si$ pojawit 1 wzywa ich na nowo. W jak cudowny sposöb Jezus szuka ludzi, ktörzy uciekli! Staje im przed oczami to, co byto „ongis". I juz widzq swoj^ n^dz^, w ktörq wpadli bez Niego. 1 jakie to wspaniate, ze On nie tylko wskrzesza dawne dzieje, ale ze wzywa nas na nowo! Panie! Trzymaj nas mocno i nie puszczaj! Amen. Wtedy ten uczen, ktörego Jezus milowat, powiedzial do Piotra: To jest Pan. Gdy Szymon Piotr uslyszat, ze to jest Pan, przepasal si^ szatg, byt bowiem nagi, i rzucit si^ w morze. I 21:7 Kto chce si$ wykgpac, rozbiera si$. Piotr uczynil odwrotnie. Gdy todz zblizata si^ do brzegu, poznali, ze ten obcy tarn, to Pan Jezus, Ten ktory wstal z martwych. I Piotr nie moze juz czekac az todz dobije do brzegu. Ptynie wptaw. Jakze zele-ktryzowala go wiese: „To jest Pan!". Jakiz pospiech i podniecenie. Szybko przepasuje si$ szatq, ktörq zdjgt towige ryby. Czy robi to, bo jest zmieszany? Czy dlatego, ze gt^boko szanujgc Pana chce Go spotkac godnie? Nie wiemy. Zauwazamy jednak jasno, ze Piotra przemoznie ciggnie do jego Pana. Jakze osobliwe jest serce czlowieka! Tak nieda-wno Piotr uciekat przeciez przed Panem i przed wszystkim, co miato z Nim zwigzek. Byt cztowiekiem, ktory skonczyt z chrze-seijanstwem. I nagle pojawia si$ zywy Pan. Piotr ptynie Mu naprzeciw pokazujgc przez to, ze wszystko w nim krzyczy z t^sknoty do Jezusa. Takie jest nasze serce: ucieka przed Jezusem i zarazem t^skni do Niego. Jak pisze Angelus Silesius w swojej piesni: „Szukatem Ci$ i znalaztem. Oczy od Ciebie odwröcitem, stworzone swiatto polubitem...". Otoz to wtasnie! Takie dziwne jest nasze serce -szuka i odwraca si$. Ucieka przed Nim i jednoczesnie t^skni. Wiersz konczy si$ tak: „Ale za Twojg sprawg si$ stato, ze wre-szcie serce Ci$ ujrzato". Tak to skonczyto si^ u Piotra. Oby i u nas tak si$ stato. Panie! Nie daj narrt spoczqc, az bqdziemy catkowicie z Tobq! Amen. Kiedy wyszli na lqd, zobaczyli zarzqce si^ w^gle i poiozonq na nich rybej oraz chleb. Jezus zas powiedzial do nich: Przyniescie kilka z tych ryb, ktöre teraz zlowiliscie. (...) Chodzcie, posilcie si^! J 21:9-12 B^dqc dzieckiem styszaiem bajk§ o karle, ktöry biednemu wQglarzowi podarowai niepozornq szkatuik^. Kiedy w^glarz jq otworzyi, rozbfysn^ty przed nim najwspanialsze klejnoty. Przypominam sobie, jak interesowaia mnie ta szkatuika, gdy byiem matym brzdqcem. Bardzo chcialem tez mied takq szkatuik^. No i znalaztem jq w naszym miescie. Sq w nim najwspanialsze klejnoty Ewangelii zgromadzone na jednym niewielkim miejscu. Zobaczcie mitosc i cierpliwosc Zbawiciela! Czy po swoim zwyci^stwie Zmartwychwstafy nie ma nie wazniejszego do roboty niz odszukanie uczniöw, ktorzy uciekli? Nie! Dia Niego nie istnieje nie wazniejszego. I spöjrzcie tylko: On im usiu-guje. Przygotowai juz posiiek dla giodnych rybaköw. Taki jest Jego sposöb post^powania: „Tak jak Syn Cziowieczy, ktöry nie przyszedt, aby Mu siuzono, lecz aby siuzyc” - möwi Pan -„i oddac swoje zycie jako okup za wielu" (Mt 20:28). „Chodzcie, posilcie si$!” - zaprasza. Möwi jak ojeiee rodziny do swoich domowniköw. Marnotrawni synowie przyj^ci zostajq do domowej spoiecznosci. „Jestescie (...) domownikami Boga” (Ef 2:19) - möwi Paweh Siedzq wi^c tarn uczniowie, obciqzeni winq, ei, ktorzy zawie-dli. I taska wlewa w ich serca pocieszenie, podnosi ich na duchu i tak im dobrze! Jeszcze peini sq zdumienia z powodu cudowne-go potowu ryb. Z Jezusem mozemy przezywac cuda! Wzeszio stonce. Symbol stonca iaski oswiecajqcej sumienia i serca! task wielkich swych zdroje Pan daje nam, mitosciq, po-kojem obdarza sam. Amen. 1 maja Ci zas (...) dali zolnierzom duzo pieni^dzy i polecili im: Rozglaszajcie: W nocy, gdy spalismy, przyszli Jego uczniowie i Go wykradli. (...) Wzi^li wi^c pieniqdze (...) Mt 28:12-15 Musiano tarn wcisnqc do rqk zolnierzom niezlq sumk$ pieni^dzy. „To dopiero iatwy zarobek”, smiali si$ zapewne. „Maie szachrajstwo w sprawie, ktöra i tak nie nas nie obehodzü". Nie wiedzieli, ze kupujq sobie pobyt w piekle. Uczniowie zwiastowali wsz^dzie woköi: „Jezus zmartwych-wstai!". Wladze zabronity im tego, ale rozpowszechniania si^ Nowiny nie mozna byio powstrzymac. Wtedy w Jerozolimie zacz^ty si§ przesladowania, jednak wielu chrzescijan uciekaio i niosio Nowiny na caty kraj. A potem Zmartwychwstaty przebudzii Pawta, ktory poniösi Nowiny do Rzymu: „jezus zmartwychwstai". Jezus stai si$ tematem dnia. Z pewnosciq ludzie cz^sto zatrzymywali zotnierzy, pytajqc: „Byliscie przeciez przy grobie! Jak tarn byio naprawd^?". A oni zapewne odpowiadali ze smiechem: „Ach, chodzi o tego Jezusa? Oczywiscie nie zyje!". Ale wiedzieli, jaka jest prawda. To muszq byc katusze, gdy cziowiek zyje wbrew swoim przekonaniom i swemu sumieniu. Mysl$ o pewnym m^zczyznie, ktory powiedziai mi: „Wierz$ we wszystko, co napisane jest w Biblii, ale moja spoieczna pozycja nie pozwala mi przyznac si$ do tego glosno". Zyc w ten sposöb? Nie! Skoro wiemy, ze Jezus zyje, to otwarcie przyznajemy, ze do Niego nalezymy: „Chcemy Pana wyznawac przed swiatem, ze nam Zbawcq jest, Krölem i Bratern”. Jakze kontrastuj^ z tymi zolnierzami i jak jasnym blaskiem opromienione sq postacie uczniöw Jezusa! Mimo przesladowah wyznawali Prawd§. Panie! Daj, abysmy postuchali tego wezwania: „ Wyzna-wajeie Chrystusa z radosciq, bo nas zbawit, napetnit blogosciq!". Amen. Tygiel wytapia srebro, a piec ztoto, lecz Pan bada serca. Prz 17:3 Oto Stowo, ktöre moze nas kosztowac bezsenne noce. Bo oznacza, ze nie istnieje prywatne zycie. Ba, znaczy ono, ze nawet nie mozemy si$ zasJonic naszymi dobrymi uczynka-mi. Pan bowiem bada serca. „Tygiel wytapia srebro...". Wiele w naszym zyciu jest zapewne tylko zuzlem. Lecz jakiego „sre-bra” On szuka? Jest w Nowym Testamencie wspaniata historia. Pewnego pi^knego poranka, nad jeziorem Genezaret siedmiu uczniöw siedziatei woköJ zmartwychwstaiego Pana. Byt mi^dzy nimi i Piotr, ktöry zawsze uwazal siebie za „solidnego cztowieka". Jednak potem przyszta taka noc, podczas ktörej, jak möwi Biblia, Piotr „gorzko zaptakaJ". Tak, to moze doprowadzic m^zczyznej do placzu, gdy nagle odkryje, ze cate jego petne starania chrzescijanskie zycie byio tylko zuzlem! Tamtej nocy Piotr sta} w ogniu Bozym - i wszystko si$ spalilo. Czy wszystko? Tego ranka nad jeziorem byio tak, jakby Zmartwychwstaty rozgrzebywaJ zuzel i szukai srebra. I znalazt! Spytah „Szymonie, synu Jana, miJujesz mnie?". Na to Piotr zerwaJ si$ z miejsca! „Panie. Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, ze Ci^ mihij^". I wtedy zajasniato srebro, to srebro, ktörego Bog w nas szuka: miJosc do Syna Bozego, ktörego do nas poslah W tej milosci zawiera si$ wszystko: zaufanie do Jego Krwi, ktöra oczyszcza z grzechöw, zdanie si$ na Jego prowadzenie, catko-wite wyrzeczenie siQ wtasnej woli, i wiele innych rzeczy. To wszystko, co w Biblii okreslane jest wielkim sJowem: „wiara". Panie! Nie chcemy czekac, az spotkamy Ciebie w tamtym dniu. Oddajemy siq pod sqd Twoich oczu. Amen. I podszedl, dotknql pogrzebowych noszy Wtedy powiedzial: Mlodziencze, tobie möwi^, wstan! fck 7:14 Wstrz^sajqcy widok: z bramy miasta Nain wynosz^ zwtoki mlodego czlowieka. Nie w trumnie, jak to si$ robi u nas, ale zawini^te w chusty, na noszach. Biblia möwi: Dokia-dnie tak samo, jak martwy byi ten mlody czlowiek, tak martwi jestesmy dla Boga. To, ze wi^kszosc z nas nie zauwaza i nie wie tego, dowodzi tylko, jak dalece jestesmy martwi. I oto ta historia zwiastuje cudownq prawd$: Jezus moze przywröcic do zycia. Amerykanin 0. Smith napisal na ten temat opowiadanie, ktöre powtarzam tu wlasnymi slowami. Wynosz^ zmarkgo. Do noszy podbiega m^zczyzna: „Stac! Ja go wskrzesz^! Brakuje mu tylko wyksztakenia!". I zaczyna czytac zmarkmu dziela kla-syköw i filozoföw. Jednak zmarly dalej jest niezywy. „Ach, co tarn!" - wola drugi czkwiek. - „Temu mkdziencowi potrzeba tylko lepszego otoczenia. Jak mozna zyc w takich n^dznych warunkach!". 1 juz bierze si$ do dziela, sprzqta z ulicy smieci, daje zebrakowi par$ groszy, zeby sobie poszedk. Lecz zmarly nadal jest niezywy. Podchodzi ktos trzeci i wola do zmarkgo: „Brakuje ci tylko silnej woli. B^dziesz zyl, jesli tylko zechcesz. Chciej!". Röwniez apel do woli nie ozywil zmarkgo. Do noszy zblizyl si$ rabin: „Temu mkdziencowi brakuje religii". I rabin czyta mu religijne ksi^gi. To tez nie odnosi skutku. 1 w tej wlasnie chwili zjawia si§ Jezus: „Tobie rnöwi^: Wstan”. 1 zmarly powstaje. Jezus powiedzial: „Ja przyszedkm, aby mieli zycie...". Partie! Obudz i nas do zycia! Amen. Czy dla umartych czynisz cuda? Ps 88:11 To möwi cztowiek, ktory odkryt, ze Bög naprawd^ istnieje. 1 teraz cztowiek ten stara si$ po omacku zblizyc do Boga, aby dowiedziec si$, jaki ten Bög jest. Dokonuje przy tym niesty-chanych odkryc. Sq to odkrycia, przeciwko ktörym jego rozum nieustannie protestuje: „To jest w ogöle niemozliwe!". „Czy dla umartych czynisz cuda?". W tym pytaniu po-brzmiewajq zastrzezenia wysuwane przez rozum: „To wyklu-czone! Gdzie przemöwita smierc, tarn nawet Bög nie nie moze zrobic!". Jednakze w pytaniu tym czuje si$ röwniez, ze cztowiek nie ufa juz swojemu rozumowi, i mysli: „A moze Bög jednak jest w stanie czynic cuda nawet dla umartych?". 1 rzeczywiscie tak jest. Bög czyni cuda röwniez dla umartych. Zobaczymy to kiedys wszyscy, gdy zabrzmi „ostatnia trqba" i Pan wezwie umartych do powstania z mogit. Ile razy jestem na ementarzu, zawsze mysl^: „Jak to b^dzie, gdy tu rozlegnie si$ wezwanie - wyehodzeie z groböw!". Pisarz, a zarazem rzezbiarz - Barlach, w swojej sztuce tak kaze wotac aktorom: „Wyehodzeie, umarlü", „Nie ttumaczyc si§ gniciem!”. On czyni cuda dla umartych! Uczynit cud, gdy w poranek Wielkanocny Syna swego, naszego Pana Jezusa, wezwat do powstania z grobu, az straznicy stali si$ jakby niezywi. Tak, On czyni cuda dla umartych! Istniejq röwniez martwi duchowo: ludzie, ktörym Bög jest absolutnie oboj^tny, ktörzy niczego nie oczekuj^ po modlitwie i uwazajq, ze wszystko jest bardziej interesujqce od Biblii. Cudowne jest, gdy Bög przez Ducha swego wskrzesza takich umartych, aby takn^li i pragn^li sprawiedliwosci waznej przed Bogiem. Partie! Ty, ktory jestes Krolem zycia i przezwyciqzyles smierc! Zwyciqz smierc we mnie! Amen. (Jezus) byt poshiszny az do smierci, i to do smierci na krzyzu. Dlatego tez Bög nad wszystko Go wywyzszyt... Flp 2:8-9 Nawet najbardziej emocjonujqce procesy s^dowe ulegajq z czasem zapomnieniu. Ich akta pokrywajq si$ kurzem. Tylko proces przeciwko Jezusowi trwa nieustanie dalej. „Winien jest smierci!" - rozstrzygn^la niemal dwa tysi^ce lat temu Rada Najwyzsza w Jerozolimie. Oci^gaj^c si^, wladze rzymskie przy-staty na ten wyrok: „Wtedy to (PilatJ wydal go im na smierc krzyzowq". „Winien jest smierci! Precz, precz!" - wyrokujq od tamtego czasu uczeni i mottoch. Mysliciele tacy jak Nietzsche i Sartre chcieli Go usungc po cichu. A pospölstwo, ktöremu On zawadza, w pelni zgadza si$ z wrzeszcz^cym tiumem w Jerozolimie: „Precz!". Dawne religie budzq si$ do nowego zycia. I one zgodne sq co do tego: „Jezus musi zniknqc! Winien jest smierci!". tagodny chrzescijanin, obywatel Zachodu, tak nie krzyczy. Ale po cichu usuwa Jezusa ze swego zycia i potwierdza tym wyrok: „Winien jest smierci!". Zapada wiele jednoglosnych wyroköw. 1 nie zapytano tylko Jednego: Ojca Jezusa Chrystusa, Boga zywego. Co prawda, wcale nie trzeba Go pytac. Nie pytany, wydal wyrok: odpowiedziq Jego jest zmartwychwstanie Jezusa. „Winien jest smierci!" - krzyczy swiat, „zastuzyt na smierc!". „Nie!" - wola Bog. „On zasluzyl na zycie. Ja jestem winien Mu Jego zycie. Poniewaz byt postuszny az do smierci krzyzowej, dlatego zasluzyl na zycie. 1 dlatego wzbudzilem Go z martwych, Ja, zywy Bög". Zmartwychwstanie jest ostatnim, decydujqcym stowem na temat Jezusa. Tym samym wszystkie wyroki ludzkie zostaly uniewaznione. Ojcze niebianski! Dziqkujemy Ci, ze wyjasnites nam wszystko o swoim Synu! Amen. Dz 2:32 Jakze ch^tnie bylibysmy przy tym, gdy Piotr w Dniu Zesla-nia Ducha Swi^tego möwit te slowa przed wielkim thimem ludzi. Jestem przekonany, ze ten silny rybak byl do gl^bi wstrzqsni^ty möwiqc powyzsze slowa do ttumu. Z pewnosciq bowiem miat przed oczyma godzin$, gdy w noc Wielkiego Pi^tku wybiegl w ciemnosc i „gorzko zaplakal” nad sobq. A teraz wiedzial juz i glosil, ze odpowiedziq Bozq na nasze tzy jest zmartwychwstanie Jezusa. On podarowat nam Zbawi-ciela, ktöry koi tzy nasze i pociesza serce. Zapami^tajmy: Zmartwychwstanie Jezusa jest Boz^ odpowiedziq na nasze Jzy, smutek, bol. Cz^sto w moim zyciu mialem do czynienia z ludzmi, ktörzy pogrqzeni byli w gl^bokim smutku. 1 zawsze silnie przezy-waiem, ze nie mozna pocieszyc kogos, czyje serce peJne jest prawdziwego bölu. Stoimy wtedy bezradni. Jezeli jednak zasmucone serce spojrzy na zmartwychwstanie Jezusa, to powie za wielkim duhskim filozofem Kierkegaardem: „Wszystko musi byc dobrze, bo Jezus zmartwychwstaJ”. Jest taka cudowna modlitwa Dawida w Biblii: „Zebrates Izy moje w buklak swöj. Czyz nie sq zapisane w ksi^dze twojej?" (Ps 56:9). Tak, Bög tak robi. A odpowiedziq Jego jest zywy, zmartwychwstaty Wybawiciel i Zbawiciel. Naprawd^ nie mamy zadnego innego pocieszenia opröcz zmartwychwstalego Syna Bozego. Pociecha ta jest zadatkiem i obietnicg przysziego swiata, o ktörym powiedziano, ze tarn Bög „otrze wszelkg Jz^ z ich oczu" (Obj 7:17). „Ustan, smutku wszelki; Pocieszyciel wielki, Jezus przy mnie tuz". Amen. Dz 2:32 WygJaszaJem kiedys kazanie na podstawie tego tekstu i ktos pözniej powiedziaJ mi niemal ze ztosciq: Ciqgle möwi pan o wielkich czynach Bozych. Sq one poniekqd banknotami 0 wielkich nominatach. Jednak ja w swoim codziennym zyciu potrzebujq drobnych. Potrzebuj^ rady i pomocy w lqkach i ma-tych ktopotach, w moich osobistych pytaniach i problemach. Möwiqc wprost: nie potrzebuj^ wielkich czynöw Bozych, tylko drobnej pomocy i rady. OdrzekJem na to: Jest pan podobny do czlowieka, ktöry do jazdy konnej potrzebowalby tylko siodla, a konia juz nie: nasze maJe ktopoty, zmagania i sprawy dnia powszedniego mogq byc rozwiqzane tylko wtedy, gdy cate nasze zycie doprowadzimy do porzqdku. Pan möwi, ze nie potrzebuje wielkich czynöw Bozych! No cöz, smierc Jezusa na Krzyzu i Jego ofiara pojednania spra-wiajq, ze mog^ byc dzieckiem Bozym. I dopiero jako dziecko Boze mog^ omawiac z Bogiem moje codzienne zycie. Dopiero jako dziecko mog$ Mu z zaufaniem powierzyc moje maJe sprawy. A teraz: Bög wzbudziJ Jezusa z martwych. To jest z pewnosciq wielka sprawa, banknot o wysokim nominale. Znamy to jednak röwniez, ze prawdziwy, zywy Zbawiciel i Wybawiciel moze byc obecny w moim zwyktym codziennym zyciu. Prosz^ zrozumiec, ze istnieje zbawione i niezbawione zycie codzienne. W Jezusie 1 w spoJecznosci z Nim najmniejsze sprawy zJqczone sq pod dziaJaniem zbawienia. Uzywajqc pahskiego poröwnania - drobne pieniqdze mozna miec tylko wtedy, gdy najpierw przyj^Jo si^ duze banknoty. Wolno nam je wöwczas codziennie rozmieniac na drobne. Panie! Spraw, by Twoje zbawienie byto dla nas czyms waznym. Daj nam rozum, ktöry pojmie, ze zbawienie jest obecne w wielkich i matych sprawach! Amen. Dz 2:32 Rozmawiajqc z ludzmi na temat chrzescijanstwa, przede wszystkim sfyszymy skargi na duchownych i na chrzescijan. „Ci, ktörzy ringle biegajq do kosciota, sq najgorsi". Niektörzy z tych, co tak mowiq, mogliby chyba podpisac si$ pod wy-powiedziq kupca Johanna Dietricha, ktöry zyt w XIX stuleciu w Wuppertalu i wiele zdziatai dla Kosciota Bozego. W towa-rzystwie byt on zajmujqcym i wesotym gaw^dziarzem. Jednak gdy rozmowa schodzda na temat innych ludzi - milkt. Spytany kiedys, dlaczego nie nie möwi, odpowiedziak „Czuj$ si$ tak jak pewien kupiec, ktöry zbankrutowah Taki biedak moze brac udziat w kazdej rozmowie. Kiedy jednak zaczyna si^ möwic o bankruetwie - milknie. Wszystkie wady, jakie znaj-dujecie w tamtych ludziach, ja znajduj^ w sobie. I to mnie peszy”. Swiadomosc, ze chrzescijanie grzeszq, jest bardzo przy-gn^biajqca. Dlatego godne jest uwagi, ze Biblia w swojej zdumiewajqcej prawdomöwnosci opowiada nawet o uczniach Jezusa, ze zawiedli. Ich zachowanie podezas M$ki Jezusa byto haniebne. Z pewnosciq myslat o tym Piotr, gdy przed wielkim tlumem stawit zmartwychwstanie Jezusa. Ukazat tu jasno, ze Kosciöt nie zyje chwatq apostotöw, kaznodziei, biskupöw i swiadköw. Zyje chwat^ Jezusa Chrystusa, Syna Bozego. I nie ginie z po-wodu niegodziwosci chrzescijan. KosciöJ ma petnego chwaty, cudownego Pana. A poniewaz On zyje, zyje tez zbör Jezusa Chrystusa. Partie! Nie chcemy oglqdac siq na ludzi i w nich pokladac nadziei, tylko w Tobie! Amen. Potem wyprowadzil ich az do Betanii, podniöst r^ce i poblogoslawil. Podczas gdy ich biogoslawil, rozstai sitj z nimi i zostai uniesiony do nieba. fck 24:50-51 „Bethenian" znaczy „dom biednych" albo „dom n^dzy”. Talmud möwi o tej miejscowosci, ze tu „daktyle nigdy nie osiqgajq peinej dojrzaiosci". Byla to wi^c najwidoczniej wioska, w ktörej ludziom ci^zko si$ zyio. Z pism zydowskich dowiadujemy si$ dalej, ze w Betanii byl duzy zbiornik wody. W nim ludzie nieczysci z powodu choroby musieli oczyscic si$, a nast^pnie pöjsc do swiqtyni w Jerozolimie. Tak wi^c stale przebywai tarn tlum biednych i nieczystych. 1 wlasnie z takiego „domu biednych i nieczystych", Pan Jezus wyrusza w drog$ powrotnq do swiata niebiahskiego. Wiasnie stqd wst^puje na tron. Chwaia Pana Jezusa zaczyna si$ w domu biednych i nieczystych. Cöz to za cudowna nowina! Wniebo-wstqpienie naszego Pana pol^czyio bezposredni^ liniq biednych i nieczystych z tronem Bozym. Byc moze jestesmy ludzmi, ktörzy wiedzq, ze sg nieczysci przed Bogiem. Byc moze nalezymy do tych, ktörym ci^zko si$ zyje, ktörych „daktyle nigdy nie osi^gajq pelnej dojrzaiosci”. Byc moze wiemy cos o tym, co Biblia möwi o „zlamanym sercu" i o „skruszonym duchu". Kto mieszka w „domu n^dzy i nieczystosci", ten moze teraz stanze w zasi^gu wzniesionych do blogoslawienstwa Jezuso-wyeh rqk. Wolno mu podniesc wzrok ku otwartemu niebu, do Zbawiciela, ktöry oczyszcza nieczystych, niesie radosc ubogim, a tych co stali na zewn^trz, czyni dzieemi Boga zywego. Partie! Przyjacielu grzeszniköw i tych, ktörych serca sq ztamane! Jak moglibysmy zyc bez Ciebie! Amen. Potem wyprowadzit ich az do Betanii (...). Podczas gdy ich blogoslawil, rozstal si^ z nimi i zostat uniesiony do nieba. Oni zas oddali Mu pokton i z wielkq radosci^ wröcili do Jeruzalem. tk 24:50-52 Zdumiewaj^ce, jakie sprzecznosci tqczq si$ ze sobq w tej historii godnej uwagi. Mowa jest w niej jednoczesnie o rozstaniu i radosci. Rozstanie, to gorzka chwila. „Rozstanie boli", mowi piesn ludowa. Widziatem m^zczyzn ptaczqcych, gdy podczas wojny odjezdzali z urlopu z powrotem na front. A jak ci^zko jest nam, gdy stoimy przy smiertelnym tozu ukochanego czio-wieka. Tu natomiast uczniowie rozstajq si$ z Panem Jezusem, ktöry wraca do nieba, do Ojca. Ilez wspomnien musiaio im si$ cisn^c w tej godzinie: jak w^drowali z Panem przez miasta, wsie i pola; jak w chwilach spokoju odkrywaf im tajemnice Krölestwa Bozego, jak w ich obecnosci czynii wielkie cuda. Teraz to si$ skonczyto. „Rozstat si$ z nimi". Spodziewamy si^ wi$c smutku. Jednak ku naszemu zdumieniu czytamy o „wielkiej radosci". Jak to si$ staio? Uczniowie poj^li, ze ich Nauczyciel jest Krölem ponad wszystkim. W czasach hitlerowskich pewien chtop wezwany zostat do gestapo. Tarn spytano go o przekonania polityczne. „Jestem monarchist^" - odpowiedziat, „wierz^ w jednowtadztwo Pana Jezusa. On jest Krölem ponad wszystkim". To, co on powiedziat po niemiecku, uczniowie wyznali po aramejsku. Poeta G. Tersteegen tak to wyraza w pi^knej piesni slawigcej Wniebowst^pienie: „Jakze nie mam do nög Twych upasc Panie, gdy serce moje drzy z radosci". Panie! Daj, aby chwata Twoja opromienita nasze zycie! Amen. Podczas gdy ich blogostawil, rozstai si^ z nimi Przez caiy czas przebywali w swiqtyni, wielbiqc Boga. fck 24:51.55 Tacy juz jestesmy, ze tak bardzo chcielibysmy wiedziec, jak przebiegaio wniebowstgpienie Pana Jezusa. Wydaje si$ je-dnak, jakby Biblia z rozmysiem nie chciaia nam tego dokiadnie opisac. Ten sam tukasz, ktöry napisai nasz tekst, w dalszym ciqgu swego dzieia, w Dziejach Apostolskich, opisai to samo zdarzenie takimi slowy: „Obiok wziqi go sprzed ich oczu". Dlaczego tak poruszaj^ce wydarzenie opisane jest w Biblii tak maio dokiadnie? Sqdz$, ze chodzi o to, bysmy nie pytali: „Jak zostai uniesiony w görq?", ale: „Kim jest Ten, ktörego Bög tak wywyzszyi?". Dlatego uczniowie, zaraz gdy Jezus rozstai si^ z nimi, nie pytali: „Jak to si$ wiasciwie staio?", ale chwalili Boga. Zrozumieli bowiem w peini, ze przebywai z nimi Syn Ojca. 1 czuli tylko zdumienie i radosc z powodu Synostwa Bozego Pana Jezusa. Byiem kiedys na wielkim zgromadzeniu miodziezy. Wy-gioszono tarn wiele dobrych przemöwien. Jednak najwi^ksze wrazenie zrobii pot^zny spiew zgromadzonych: „Tobie czesc, chwaia, zmartwychwstaiy Panie nasz...’’. Podobnie musieli chwalic Pana uczniowie w dzien Wnie-bowstqpienia. I od tego czasu zbor Jezusowy nie przestaje spiewac: „Tobie czesc, chwaia, zmartwychwstaiy Panie nasz!". Tak, wierzqcy zbör nie ustaje w tym peinym zdumienia uwielbieniu. Gdy patrzy na swego Pana na Krzyzu, patrzy jak wstaje z martwych w chwale i powraca do Ojca, zawsze rozbrzmiewa piesn: „Tobie czesc, chwaia...". Uwielbienie jest chyba wiasciwq postaw^ wobec Niego. Panie! My röwniez chcemy nalezec do tych, ktörzy spie-wajq Ci piesn pochwalnq. Amen. Gdy im to Pan jezus powiedziai, zostai wzi^ty do nieba i zasiadi po prawicy Boga. Mk 16:19 W relacji o pewnej ekspedycji w Himalaje jest jedna szczegölnie porywajqca scena. Uczestnicy ekspedycji znajdujq si$ na kamiennej pustyni, gdzie rozbili oboz. Göry zasioni^te sq g^stq mgi^. I nagle na jedng chwil^ chmury rozst^pujq si$, ukazuj^c pot^zny iancuch osmiotysiQcznikow: olbrzymie lo-dowce, si^gajqce nieba szczyty pokryte wiecznym sniegiem. 1 juz rngia zasiania wszystko z powrotem. Takie wrazenie robi na mnie nasz tekst: „Gdy im to Pan Jezus powiedziai, zostai wzi^ty do nieba i zasiadi po prawicy Boga". Ktoz moze nie odczuc pot^gi i majestatu tych siöw! Na jednq chwil^ rozdziera si^ przed nami zasiona zakrywajqca wieczny, niewidzialny, a tak rzeczywisty swiat. Przez jednq chwil$ spogl^damy na wspaniaiy, niebianski swiat. A spojrzenie nasze skierowane zostaje od razu na najwyzszy szczyt: na tron zywego Boga. Czyz serce moze nie zakrzyknqc z radoscü? Pan, ktöry na krwawym Krzyzu odkupii nas dla Boga, tak nadzwyczajnie zostai wywyzszony. Jeszcze pi^kniejsze jest jednak to, ze Biblia möwi nie tylko o wywyzszeniu Jezusa, ale röwniez o tym, ze i wtedy nie za-pomina On o tych, ktörzy s^ Jego. W Liscie do Rzymian czytamy (a jest to jak gdyby ciqg dalszy naszego tekstu): „Chrystus Jezus (...) jest po prawicy Boga i wstawia si$ za nami" (Rz 8:34). Chwata naszego Zbawiciela jest nam pocieszeniem! Panie! Patrzymy w duchu ku Tobie i radujemy siq w Tobie. Amen. Teraz powstan^, möwi Pan, zgotuj^ zbawienie temu, kto pragnie. Ps 12:6 „Pan jest pomocnikiem moim...", czytamy w Biblii o naszym Panu. To pi^knie powiedziane! Natychmiast jednak zjawia siQ mnöstwo ludzi, ktörzy protestujq, krzyczqc: „Mnie nigdy jeszcze nie pomögt!". Komuz to On pomaga? Nasz tekst möwi: „Temu, kto pragnie". Bardzo jest wazne, bysmy to wiedzieli: Pan nie narzuca si$ nikomu. Kto chce zyc bez Niego, ten moze. Powinien tylko zdac sobie jasno spraw^ z tego, co odrzuca. Taki syn marnotrawny mögt sobie zostac przy swoich swiniach. Ale nie chciab Pospieszyt do ojca i powiedziat: „zgrzeszytem". 1 otrzymat wspaniakj pomoc. W Biblii czytamy tez o celniku Zacheuszu. Mögt zostac przy swoich workach nieuczciwie zdobytych pieni^dzy. Jednak nie mögt juz dtuzej wytrzymac, sumienie go ruszyto. Poszedt do Jezusa. 1 zbawienie stato si$ jego udziatem. 0 Marii Magdalenie czytamy w Biblii, ze Jezus wyp^dzit z niej siedem demonöw. Mogta przeciez pozwolic demonom, by nadal ni^ rzgdzity. A On jq uwolnit. Byc moze, ze my röwniez nalezymy do ludzi, ktörzy skrycie mysl^: „Mnie jeszcze nigdy nie pomögt”. Jezeli tak myslimy, to Pan odwraca sytuacj^, pytajqc dobitnie: „A czy ty pragnqtes juz mnie kiedys z catego serca? Czy t^sknites do mojej pomocy?". Panie! Wybacz, ze chciatem sam sobie poradzic! Amen. Bliski jest Pan tym, ktörych serce jest zlaniane, a wybawia utrapionych w duchu. Ps 34:19 Jakze cz^sto ludzie pytaj^: „Gdzie jest Bög?”. Nasz tekst odpowiada: przy tych, „ktörych serce jest zlamane". Znawca Biblii jest zdumiony: „Poza tym Biblia möwi co innego: »bliski jest Pan wszystkim...«. A wi^c nie jakims okreslonym ludziom, ale wszystkim!". Tak, to prawda, Biblia zwiastuje to w wielu miejscach. Gdy Kain zabil swego brata Abla, Bög zawotal do niego: „Gdzie jest twöj brat Abel?”. Bög jest przerazaj^co blisko nawet zatwardzialego mordercy. W Ksi^dze Psalmöw czytamy: „Ogarniasz mnie z tylu i z przodu, i kladziesz na mnie r$k$ swojg" (Ps 139:5). On jest bliski wszystkim! I dlatego dziwi, ze nasz tekst möwi, iz jest On blisko tych, ktörych serce jest zlamane, a wi^c blisko okreslonego rodzaju ludzi. Gdziez wi$c jest wlasciwie? „Byc blisko” nie zawsze oznacza to samo. Wyjasni to przyklad: Na ulicy wielkiego miasta wydarzyl si$ nieszcz^sliwy wypa-dek. Ranny m^zczyzna lezy we krwi na jezdni. Tlocz^ si$ wko-lo niego gapie. Lecz tylko jeden czlowiek nachyla si^ nad nim, ociera z krwi, podktada pod glow$ wlasnq marynark^ i pocie-sza go. Wszyscy sq blisko rannego. Jednak ta jedna osoba jest blisko niego w zupelnie inny sposöb. Tak samo jest z Bogiem. Jest blisko wszystkich, nikt nie uchodzi Jego uwagi. Ale tym, „ktörych serce jest zlamane", jest bliski w inny sposöb. W Jezusie pochyla si^ nad nimi i pociesza. Obysmy nie nalezeli do tych pewnych siebie serc, ktöre pewnego dnia porazi budzqca groz$ bliskosc Boga! Panie! Zran nas, abysmy poznali Twojq laskq! Amen. Wiele nieszcz^sc spotyka sprawiedliwego, ale Pan wyzwala go ze wszystkich. Ps 34:20 „Dzisiaj zrobimy doswiadczenie z naczyniami poiqczony-mi'' - powiedzial nasz nauczyciel. Bardzo to nas, mafych chio-paczköw, zainteresowaio. Sprawa okazaia si$ bardzo prosta. Dwie pionowo stojqce rurki poiqczone rurkq poziomq. „Spojrz-cie" - powiedzial nauczyciel. „Jezeli wlej§ teraz wod$ do jednej rurki, to w drugiej poziom wody podniesie si$ do tej samej wysokosci". W zyciu duchowym röwniez istnieje prawo naczyn po-iqczonych. Möwi o tym nasz Psalm: „Wiele nieszcz^sc spotyka sprawiedliwego". Ten tryb oznajmujqcy budzi przerazenie. W tropikach cztowieka spotyka zar stoneczny, w Arktyce -wielkie zimno. A w Krolestwie Bozym - walki i cierpienia. Tak Bog ustanowil dla swoich dzieci, poniewaz natura nasza jest zia i sprzeciwia si$ duchowi Bozemu. Bög dopuszczajqc nieszcz^-scia ksztaltuje swoje dzieci i przemienia je na podobienstwo Jezusa. Czy ma to nas odstraszyc od wejscia do Krölestwa Bozego? 0 nie! Pomyslcie o naczyniach poiqczonych. Nieszcz^scie i pomoc sq wiasnie takimi rurami. Jezeli Pan podnosi poziom nieszcz^sc w naszym zyciu, to natychmiast rosnie poziom Jego pomocy, Jego taski, Jego pocieszenia i ukojenia. „Wiele nieszcz^sc spotyka sprawiedliwego” - „ale Pan wyzwala go ze wszystkich". To nie jest nast^pstwo w czasie. Obie rzeczy dziejq si$ w zyciu chrzescijanina jednoczesnie. 1 w ten sposöb dzieci Boze sq silniejsze w cierpieniu. Panie! Dziqkujemy Ci, ze surowe wychowanie i wspa-niale pocieszenie idq u Ciebie w parze. Amen. Panie! Otwörz wargi moje, a usta moje gtosic chwat^ twojq! Ps 51:17 W trzynastym wieku zy\ we Florencji znakomity poeta Dante. Porywajqco pi^kna i wywierajqca gJ^bokie wrazenie jest jego „Boska Komedia", w ktörej prowadzi nas przez okropnosci piekta do rajskiej szcz^sliwosci. W tym pot^znym poemacie pojawia si$ nasz tekst. Dante widzi oczyma duszy pokutniköw, ktörzy w zyciu naduzywali swoich warg. Shizyty im one tylko do spijania szlachetnych win i kosztowania wyszukanych potraw. Z warg ich sptywafy fry-wolne sfowa, ktore bawity biesiadniköw i zatruwaty ich dusze. Wstrzqsajqcy jest opis pochodu pokutniköw. Kroczq powoli przez budzqce groz§ ciemnosci. Z placzem powtarzajq wci^z ten sam wiersz Psalmu: „Panie! Otwörz wargi moje (...). I oto usfyszatem ptacz i pienia (...)! Budzqcy smutek spiew cier-pienia...”. „Panie! Otwörz wargi moje!". 0 to wi^c modlq si^ ludzie, ktörych wargi tu, za ziemskiego zycia, byty stale rozchylone, by przyjmowac rozkosze i wypuszczac sprosne sJowa. Tak, w tym celu otwieraty si$ ich wargi. Czy to nie dziwne, ze teraz modlq si$: „Otwörz wargi moje"? Teraz poj^li, ze przed Bogiem nieme sq te usta, ktore nie otwierajq si$, by chwalic Boga i zwiastowac Jego zbawienie w Jezusie Chrystusie. To, co wydawato si$ im smieszne, teraz ukazato swoje znaczenie: Najswi^tszq laskq jest, gdy Bög otwiera nasze wargi, by Go chwality. Panie! „Otwörz wargi moje, a usta moje gtosic bqdq chwalq Twojq!". Amen. Pociechy twoje rozweselajq dusz^ mojq w licznych utrapieniach serca mego. Ps 94:13 To „rozweselanie” jest cudowne! W tym lezy roznica mi$-dzy wiarq a niewiarq. Dzieci Boze majq bowiem tyle wspölnego z caiym swiatem, ze w ich sercach röwniez mieszkajq „liczne utrapienia". Biblia nigdzie nie möwi, ze Pan chroni swoich ludzi przed utrapieniami. Wprost przeciwnie! Gdy lud Bozy Starego Testamentu w^drowat z Egiptu, droga jego prowadzita przez straszliwq pustyni^. Brakowalo to chleba, to mi^sa. 1 nie bylo wody. A kiedy wreszcie znaleziono zrödlo, to woda w nim byla gorzka. Tak samo wiodto si$ apostoiom. Na morzu ziapala ich burza. Innym razem nie nie zlowili. Musieli znosic nienawisc swiata i zdrad^ we wlasnych szeregach. Tak, Pan powiedzial im kiedys ze wspölczuciem: „1 wy teraz si$ smucicie...". 1 nam nie dzieje si$ lepiej. Kazdy w wielu okresach zycia musi stwierdzic, ze serce jego znosi „liczne utrapienia". Jednakze powinnismy byc szcz^sliwi, bo to do naszego zycia odnoszq si^ te pi^kne stowa: „Pociechy twoje rozweselajq dusz$ mojq”! Pociechy te nie sq niejasne czy nieokreslone. Podstawq ich jest Krzyz Jezusa. Z niego mozemy czerpac pewnosc, ze jestesmy pojednani z Bogiem i w kazdym wypadku bezpieczni jako dzieci Boze. Mozemy byc pewni, ze grzechy nasze b$dq nam od-puszezone. A odpuszczenie grzechöw przynosi najwi^kszq pociechy, jaka moze istniec. Pod Krzyzem znajdujemy mitosc Boga, ktöry za nas dal swego jedynego Syna. Jakze On nas kocha! Partie! Nie chcemy narzekac na utrapienia. Chcenty stawic Twoje pociechy. Amen. On nasyca dobrem zycie twoje, tak iz odnawia si^ jak u orla mtodosc twoja. Ps 103:5 To naprawd^ dziwne, jak bardzo serce nasze l$ka si$ cat-kowitego oddania si$ Bogu. Spytajcie tylko ludzi, co o tym sqdzq. Odpowiedzq: „Gdybym catkowicie oddat si$ Bogu, to wyobrazam sobie, ze czutbym si§ tak, jakbym z jasnego, urozmaiconego zycia dostat si$ do ciemnej piwnicy. Nalezec catkowicie do Boga... to musi byc smutne zycie!”. Tak, tak mysli nasze serce. Spytajcie jednak kogos, kto odwazyt si^ na ten krok i oddat swoje zycie Bogu. Ten warn odpowie: „Jest zupetnie odwro-tnie! Zanim zaczqtem nalezec do Boga, zytem jak w ciemnej piwnicy. Jednak pewnego dnia ustyszatem gtos Zbawiciela, ktorego zestat Bög - Pana Jezusa. Poszedtem za tym gtosem. 1 to byk> tak, jakbym z ciemnej piwnicy wyszedt w jasne ston-ce mitosci i taski Bozej. Wydawato mi si$, ze prosto z zimnej piwnicy wyskoczytem na promienny, wiosenny dzien!”. Tak odczut to röwniez autor naszego Psalmu. „On nasyca dobrem zycie twoje, tak iz odnawia si$ jak u orta mtodosc twoja". Nie nalezy tych pi^knych stow objasniac szczegotowo. Bytoby to tak, jakby obrywato si§ ptatki z kwiatu. Tu nadaje si$ na fali, ktöra dociera doktadnie do anteny naszego biednego serca. 1 my mozemy tez zostac nasyceni radosciq Bozq. Wszystko jest dla nas przygotowane, odkqd Syn Bozy umart za nas na Krzyzu i odkqd wzywa nas Ten, ktöry powstat z martwych. Partie Jezu! Zyjemy w ciemnosci i w cieniu smierci. Sprawco radosci! Pozwöl narrt miec udziat w tej radosci! Amen. Wyczekuj^ zbawienia twego, Panie. Ps 119:166 Debata w parlamencie. Ktos wygtasza ostre w tonie prze-möwienie. Nagle z sali dobiega okrzyk. Möwca jest zaskoczo-ny i traci wqtek. Takie rzeczy zdarzaj^ si^ we wszystkich demokratycznych panstwach. To jednak, co zaszto w naszym Psalmie, jest jedyne w swoim rodzaju. Psalmista bowiem sam sobie przerwat okrzykiem. Musimy przyjrzec si$ temu blizej. Twörca Psalmu chwali prawo Boze. Byt najwidoczniej m^zem, ktory chciat „czynic dobro". Ktöz by nie chciat? Ktöz jednak wie, co jest dobre? W tej dziedzinie panuje wielkie zamieszanie. Na przyktad: powszechnie uwaza si$, ze zle jest zabijac. Ale w Niemczech byt taki czas, gdy zabijano, möwi^c: „to möj obowiqzek". Albo: zdrada matzenska jest z pewnosciq ztem. A mnie pewna dziewczyna powiedziata: „Mitose to niebianska pot^ga. A co pochodzi z nieba, to jest dobre”. Czy ktamstwo to cos do-brego? Nie. A oktamuje si^ umierajqcych i dzieci, uwazajqc to za dobre. Cöz za chaos! Psalmista odkryt prawo Boze. Jest bardzo szcz^sliwy, ze jest Ktos, kto wyraznie möwi co jest dobre, a co zte. 1 jest to Ktos, kto ma prawo decydowac o tym, „co jest dobre, a co zte”: Bog! I psalmista möwi: „Kocham prawo Twoje". Jednak nagle odkrywa, ze przekraczat to Boze prawo. I sam sobie przerywa, wotajqc: „Wyczekuj^ zbawienia twego, Panie!”. Oczyma duszy widzi ukrzyzowanego Syna Bozego, ktory z grze-szniköw czyni dzieci Boze. Panie! Dziqkujemy Ci za Twoje prawo, ale jeszcze bar-dziej dziqkujemy za Twojq cudownq laskq. Amen. Kiedy nadszedl dzieh Pi^cdziesiqtnicy... Dz 2:1 Bög przewidziat i wyznaczyl ten dzien jeszcze przed za-lozeniem swiata. A gdy ustanowiony przez Boga czas ocze-kiwania przeminql, Duch Swi^ty zstqpil na swiat. To raz jeszcze dowodzi, jak mocno Bög trzyma si$ swoich planöw. Powiedzmy sobie cos bardzo po ludzku i naiwnie: B^dqc Bogiem, przesun^libysmy ten dzien na pözniej. Sytuacja bo-wiem byla wyj^tkowo niepomyslna. Rzym stal si$ pot^g^. Serca i umysty ludzi zaj^te byly politycznymi problemami. Kto by si$ tarn interesowal Duchem Swi^tym! A ponadto: Czy Bög zaczynat ca\q t$ spraw^ majqc do dyspozycji wlasciwych ludzi? Ludzi o slawnych nazwiskach? 0 wybitnych umyslach? Skqdze! Mial do dyspozycji tylko kilku ubogich, nieuczonych i bojazliwych rybaköw i celniköw. „Kiedy nadszedl dzien Pi$cdziesiqtnicy...", wöwczas Bög zeslal swego mocnego, dobrego Ducha. Czyli twardo trzyma si$ swoich planöw i nie pyta nas o rad$. Idzie wlasnq drogq. A kiedy wielkie tlumy majq w glowie cos innego niz Swi$-tego Ducha, Bög daje go tym, ktörzy laknq sprawiedliwosci. A kiedy wielcy tego swiata napelniajq swiat zgielkiem, On daje swego Ducha cichym i spragnionym. 1 trzyma si$ swego planu. „Kiedy nadszedl dzien Pi^c-dziesiqtnicy...". „Wszystko punktualnie musi byc spelnione, co nam przez Niego kiedys bylo przeznaczone". Panie! Spraw, aby Twoje plany i czyny byly dla nas wazniejsze niz wszystko inne! Amen. Nagle powstal z nieba szum, jakby wiejqcego silnego wiatru... Dz 2:2 Pewnej jesieni nad miastem przeszia gwaltowna burza. Wichura wyrwala z korzeniami pot^zne drzewo. A jednak -byt to niewinny wiaterek w poröwnaniu z wichrem Ducha Swi^tego! Od kilku dziesi^cioleci nad swiatem przetaczajq si$ vviel-kie burze. Zmieniajq si$ ustroje, zalamujq pozycje niewzru-szonych ongis sih A jednak coz znaczq te burze wobec gwattownego wiatru, ktöry pierwszego dnia Zielonych swiqt zapowiedzial nadejscie Ducha Swi^tego. Ten Duch pot^zniej-szy jest od wszelkich burz. Wdziera si$ bowiem w glqb duszy czlowieka. Wyrywa go z korzeniami z dawnych przyzwyczajeh, z grzesznego zycia, ze zwodniczego gruntu samozadowolenia. Pot^zny wicher Ducha Swi^tego wyrywa nas ze starego gruntu i przesadza do gruntu zbawienia przez Jezusa Chrystusa. jezus staje si$ elementem naszego zycia. Chodzimy w Duchu. Wyznajemy kazdego dnia: „Pan Jezus pewn^ skatq, nie nie po-ruszy jej". Istnieje wielu ludzi, ktörzy nie nie chcq wiedziec o tak gwal-townych przemianach. Chc^ zostac tacy jacy sq, nie odchodzqc przy tym od chrzescijahstwa. Chc^ starego cztowieka polu-krowac chrzescijahstwem. Jednak nie z tego nie b^dzie. Biblia möwi: „Ciato i krew nie mogq odziedziczyc Krölestwa Bozego...". A sam Jezus powiedziah „Jesli si^ ktos nie narodzi z göry, nie moze ujrzec Krölestwa Boga" (J 3:3). Pozwölmy wi$c, by wicher Ducha Swi^tego powial przez nasze zycie! Partie! Chcemy otworzyc nasze serca na dziatanie Twego Ducha. Amen. Ukazaty si^ im tez j^zyki jakby z ognia, ktöre si^ rozdzielaty i na kazdym z nich spoczql jeden. Dz 2:3 Wspaniaty Duch Bozy jest jak ogien! Lecz nie b^dziemy teraz möwili o tym. Kto bowiem zna Ducha Swi^tego, ten to wie. Teraz zwröcimy uwag^ na stöwko „rozdzielaty”. Ogien jest jeden, ale kazdy z uczniöw ma swöj osobny j^zyk ognia. I Duch jest tez wprawdzie jeden, jako trzecia Osoba Tröjcy, ale ten jeden Duch w kazdym cztowieku ma do wykonania osobne dzieio. Jako mtody cztowiek znalaztem si$ kiedys wsröd starych, doswiadczonych uczniöw Jezusa. Opowiadali oni, w jaki sposöb zostali przebudzeni przez Ducha Bozego. Cudownie bylo sluchac, jak kazdy z nich opowiadai swojq szczegölnq duchow^ histori^. W kazdym Duch dziatat w inny sposöb. A jednak - byt to jeden Duch Swi^ty. Apostol Pawel w swoim pierwszym liscie do zboru w Ko-ryncie pisze o „darach Ducha". I opowiada, jak Duch kazdemu wierzgcemu sludze Bozemu daje inny dar: jeden otrzymuje dar skladania swiadectwa, drugi - rozrözniania duchöw, inny - mow$ mqdrosci. Kazdy ma swöj j$zyk ognia. Zyjemy w czasie, w ktörym wsz^dzie dgzy si$ do ujedno-licenia. Miliony ludzi mysl^, chc^ i czujq to samo. Ale Duch Swi§-ty nie stosuje si^ do trendöw. On chce mied kazdego z nas osobno. Kazdego chce przygotowac w szczegölny sposöb. Dia kazdego ma osobny plan zbawienia. Kazdy wierzqcy ma byc oddzielnie przygotowany ku chwale Bozej. W naszych czasach usiluje si$ z nas zrobic jednolit^ miazg^. Jednak Duch Bozy wydostaje nas z tej masy i ksztaltuje ludzi na podobienstwo Boze. Partie! Dokonaj röwniez w nas swego dzieta taski! Amen. Wszyscy zostali napeinieni Duchem Swi^tym i zacz^li möwic innymi j^zykami, tak jak im Duch pozwalal möwic. Dz 2:4 Standern na podwyzszeniu. Przed sobq mialem wielki tlum mlodych m^zczyzn wszelkich orientacji i odcieni swia-topoglqdowych. Serce bilo mi mocno, bo oni dyskutowali o chrzescijanstwie i coraz trudniej bylo kierowac dyskusj^, jako ze jej temperatura rosla. Wi^kszosc odrzucala chrzesci-janstwo szyderczo, nami^tnie, z premedytacjq. Juz od dluzszego czasu zglaszal si$ do zabrania giosu jeden z uczestniköw, o ktörym wiedzialem, ze jest uczniem Jezusa. Byl wiernym chrzescijaninem, ale niezbyt uzdolnionym, a juz z pewnosciq nie byl dobrym möwcq. Czy mialem dopuscic, by nas skompromitowal? I - przyznaj^ - z rozmyslem udawalem, ze nie widz$ jak si$ zglasza. W koncu jednak nie moglem juz dluzej udawac. I oto stal on na podium. Powiedziai tylko par$ slow tej tresci: „Uwielbiam lask$, co przyniosla mi zbawienie". Tylko kilka slow, ale po nich nastala smiertelna cisza. Nikt nie chcial nie wi^cej powiedziec. Dyskusja skonczyla si$. Wracajqc do domu zastanawialem si$, czym mozna to wy-tlumaczyc. I wtedy przyszedl mi na mysl nasz tekst. Ktos napelniony Duchem Bozym, möwi w mocy Ducha Swi^tego w Jezusie. Slyszy si§ duzo chrzescijanskiej i religijnej gada-niny. Nawet z ambon! 1 nawet wtedy, gdy wierni chrzescijanie chcq zwiastowac Ewangeli^. Ale cz^sto jest to tak puste, tak mizerne. Ci rzemieslnicy i rybacy, ci uczniowie jezusa juz pierwszego dnia Zielonych Swiqt zburzyli mury, ktöre ludzie budujq woköl swoich serc. Byli bowiem napeinieni swi^tym Duchem Boga. Partie! Daj nam moc skutecznego sktadania swiadeetwa o Tobie! Amen. Wszyscy byli zaskoczeni (...). Möwili jeden do drugiego: Co to moze znaczyc? Dz 2:12 Nie troszczqc si$ ani o koscielne planowanie, ani o wtadze panstwowe, po prostu w sam srodek ludzkiej krzqtaniny, Bög w pierwszy dzien Zielonych Swiqt dal swego Ducha Swi^tego. I dzis doktadnie tak samo, nie baczqc na nie, zsyla Ducha Swi^tego, by dzialab Zawsze wtedy powstaje niepoköj. I po-jawia si$ Stare pytanie: Cöz to moze znaczyc? Co z tego wy-niknie? Biblia daje na to trojakq odpowiedz: Pan Jezus nabiera wielkiego znaczenia. Czlowiek zmyslowy nie ma poj^cia, kirn jest ten Jezus. 1 weale go nie napawa niepokojem, bo doskonale radzi sobie bez Niego. Gdy jednak Duch Swi^ty wieje przez swiat - budzq si$ sumienia i ludzie zaczynajq czuc si$ nieszcz^sliwi z powodu swego stanu i swoich grzechöw. 1 wtedy Duch Swi^ty rzuca jasne swiatlo na postac ukrzyzowanego Zbawiciela. Ludzie biegnq ku Niemu, wierzq i uwielbiajq Go. Ludzie rodzq si$ na nowo. To brzmi niewiarygodnie. Jednak tak jest. To, do czego nie mogq doprowadzic wszystkie moce tego swiata, mozliwe jest dla mocarnego Ducha Bozego. On czyni ludzi nowymi ludzmi. Czyz takie przemiany nie sq nam potrzebne? Powstaje zaczqtek Zboru Panskiego. „Cöz to moze znaczyc?" - pytali ludzie pierwszego dnia Zielonych Swiqt. Wieczorem ujrzeli to na wtasne oczy: trzy tysiqce ludzi uwierzyto w Jezusa. I u tych wszystkich wierzqcych byto - jak möwi Biblia - „jedno serce i jedna dusza". Powstawal zbör zywego Boga. „Daj nam, Panie, Ducha Wiary, Ducha modlitwy, Ducha sit, obdarz nas swiqtymi dary, by z nas kazdy swiadkiem byt". Amen. Inni natomiast drwili: Upili sie mtodym winem. Dz 2:13 Naprawd^ trudno o gorsze niezrozumienie tego, co stalo si^ pierwszego dnia Zielonych Swiqt! Uczniowie Pana Jezusa napeinieni sq Duchem Swi^tym. I pragnq, by inni ludzie röwniez wzi^li udziat w ich radosci. Ale spotykajq ich drwiny: „Ci tarn chyba za duzo sobie popilü". Nigdy nie zapomn^, jak pewien m^zczyzna krzyknqi na mnie, gdy giosiiem mu Ewangeli^: „Pan oszalaB". Wprost widz§, jak Piotr usmiecha si^ styszqc t$ ghipi^ drwi-n^. A potem wstaje i zaczyna przemawiac. Z tresci tej mowy wynikato mniej wi^cej co nast^puje: pijani? Tak, bylismy pijani - jak wy teraz jestescie - duchem tego swiata i kazdy z nas samym sobq. Ale teraz do naszych serc zstqpit Duch Bozy. 1 nareszcie wytrzezwielismy. Duch Swi^ty otrzezwia ludzi. Teraz nareszcie poznalismy zywego Boga, „ktöry moze i du-szq i dato zniszczyc w piekle". Nareszcie poznalismy niebe-zpieczeristwo, ktöre nam grozilo dawniej, a warn grozi teraz. Teraz poznalismy röwniez samych siebie; nasze na wskros zie serca, serca tak zie, ze ukrzyzowalismy Pana chwaty. Tak, teraz nareszcie otrzezwielismy tak, ze pojmujemy i wiemy, w czym lezy nasze zbawienie: wlasnie w tym ukrzyzowa-nym Synu Bozym, ktöry ofiarowal nam na odpuszczenie naszych win, poköj z Bogiem, prawdziwe zycie i wieczne zbawienie. 0 tym wszystkim möwit Piotr. 1 powinnismy to styszec. My bowiem röwniez cz^sto jeszcze s^dzimy, ze Duch Swi^ty pozbawia nas trzezwego spojrzenia i odwodzi od rzeczywi-stosci. A jest odwrotnie! On czyni z nas niewypowiedzianie trzezwych ludzi. Partie! Obudz nas z naszych snöw i ukaz nam rzeczy-wistosc! Amen. Gdy to ustyszeli, przej^li si$ do gt^bi serca. Dz 2:37 Nasze sumienia sq starannie i dobrze wysdetane. Biblia nazywa nas grzesznikami. Jednak nasze dobrze „wysdetane" sumienie nie czuje si$ tym dotkni^te. Biblia wyraza si$ wi$c scislej i möwi: „W sercu (...) rodzq si^ zte mysli, zaböjstwa, cudzotöstwa, rozwiqztosc, kradzieze, fatszywe zeznania, blu-znierstwa" (Mt 15:19). Lecz nasze dobrze „wysdeiane" sumienie stwierdza: „Mnie to nie dotyczy". Jest wielkq rzeczq, jesli nasze sumienie wreszcie zostaje poruszone. Jak to si$ dzieje, widzimy na przyktadzie kilku ludzi w Jerozolimie. Gdy Pan Jezus stat zwiqzany przed Rzymia-ninem Pitatem, ludzie ci krzyczeli razem z innymi: „Ukrzyzuj go!". Ktöz moze si^ oprzec sugestii ttumu?! To byt grzech! Kiedy pözniej Jezus wisiat na krzyzu i starsi ludu obrzucali Go obelgami, to czytamy, ze „lud stat i przyglqdat si$". A wi$c wielu ludzi trzymato si$ juz z daleka. Byli neutralni, bo cata sprawa zacz^ta im si$ nie podobac. A gdy Jezus sktonit gtow§ i skonat, wtedy - jak podaje Biblia - rzesze „ktore si$ zeszty na to widowisko (...), bijqc si$ w piersi, zawracaty". Coz oznaczato to dziwne bide si§ w piersi? Byto to przyznanie po dchu racji gtosowi sumienia: „Jestes winien". Wszyscy szli pr^dko do domu, aby zapomniec. Jednak oto nadszedt dzien Zielonych Swiqt. Piotr z mocq postawit ludziom przed oczy Krzyz Jezusa: „Zabilisde Kröla zycia". I nagle ujrzeli jasno: „Zgrzeszylismy". Byta to chwila, w ktörej mogli rozpoznawac w Krzyzu Jezusa zrödto przeba-czenia Bozego. Panie! Nie pozwöl, abysmy utknqli w potowie drogi do poznania grzechöw! Amen. ...Przej^Ii si^ do gt^bi serca. Dz 2:37 „Serce ich zostalo przebite na wylot", tak to brzmi doslo-wnie w pierwotnym greckim tekscie. Przebite na wylot serce! Toz to morderstwo! Czy rzeczywiscie taka zbrodnia opisana jest w Nowym Testamencie? No cöz, opisanych tarn jest sporo zbrodni. Pomyslmy tylko o wymordowaniu dzieci w Betlejem! Jednak w tych historiach chodzi o morderstwa popelniane przez ztych ludzi. W naszym tekscie o „przebitych sercach" natomiast „mor-derc^" jest sam zywy Bög. To brzmi nieprawdopodobnie! Gdziez jest opisana taka rzecz? Czytamy o niej w relacji o pierw-szym dniu Zielonych Swiqt, gdy Bög zesiai na swiat swego Ducha. Prosty rybak Piotr, przemawiat wtedy do ludu! Mowa ta ptyn^ia z napehiionego Duchem serca. I kazde sfowo byk> jak ostry Bozy nöz przebijajqcy serca. W kilku siowach Piotr ukazaf ludziom, ze w oczach Najswi^tszego s^ n^dznymi grze-sznikami i oskarzonymi. „Serca ich zostaty przebite na wylot". Tak, tarn niszczono! Tarn zabijano! Tarn umierano! Umierak) to, co wreszcie i w nas powinno umrzec: pycha, ktöra kaze traktowac Boga tak, jakby w najlepszym razie miai sfuzyc w trudnych chwi-lach jako hamulec bezpieczenstwa. Umieraio n^dzne samo-usprawiedliwienie, ktöre kaze cztowiekowi wyobrazac sobie, ze moze przed Bogiem stac wyprostowany. Umierato zaktamane zarozumialstwo, ze samemu jest si$ w porzqdku, a zli sq inni ludzie. Umierata pewnosc siebie wykluczajqca l$k przed Bogiem i przed piektem. Tak, tarn na ludzi padJ strach Bozy. 1 jak teraz zacztjli stuchac tej Nowiny: ktos inny, Jezus, Syn Bozy, umart za nas! W Nim skohczeni ludzie znajduj^ nowe zycie. Panie! Zabij w nas nasze Stare „ja", abysmy otrzymali zycie! Amen. 1 dam warn serce nowe i ducha nowego dam Mojego ducha dam do waszego wn^trza. Ez 36:26.27 jeden z moich przyjaciöt opisai histori^ swego zycia. Po-ruszony byjem sposobem, w jaki Duch Bozy pochwycii go i nawröcit. W liceum byt chtopcem lekkomyslnym i leniwym. A w owym czasie do Essen przybyt wspaniafy pastor Weigle, ktöry zatozyl koio biblijne dla uczniöw licealnych. Moj przyjaciel zostal zaproszony do udzialu, ale arogancko odmöwit. Pewnego dnia pastor Weigle urz^dzit z chiopcami wycie-czk^ do lasu z pochodniami. Na zakonczenie wszyscy si$ zebrali na rozwazanie Stowa Bozego. W tym momencie möj przyjaciel przejezdzat tamt^dy na rowerze. Zaciekawiony, schowat si^ za drzewem i siuchat. „Myslicie, ze w Biblii napisane jest, iz musicie byc zawsze pobozni i grzeczni, by pöjsc do nieba" - möwit pastor. Chto-piec pomyslal: „Zawsze to wlasnie slyszalem". A pastor möwil dalej: „Nie! W Biblii napisano: wy, ludzie, jestescie zli. Ale ja, Bög, chc^ z was uczynic nowych ludzi”. Chlopiec krzyknql w duszy: „Panie! Jesli mozesz to zrobic, pozwöl mi tez byc przy tym!". Weigle ci^gnql dalej: „Strach was ogarnia na mysl, ze macie byc pobozni”. „Rzeczywiscie!" - pomyslal chlopiec schowany za drzewem. A wtedy uslyszal: „Kiedy Wszechmogqcy Bög przeniknie w wasze serca, to nie staniecie si$ dziwakami. Wprost przeciwnie! On zwolni was od deformacji, jakie spo-wodowal w was grzech. On zrobi z was ludzi po swojej mysli". To trafilo do chtopca. Oddal si$ Bozemu Duchowi. 1 to byl pocz^tek jego blogoslawionego zycia. Panie! Udowodnij na nas moc Twego Ducha! Amen. I zstqpi na ciebie Duch Pana i przemienisz si^ w innego czlowieka. 1 Sm 10:6 Ten, do ktörego skierowano te slowa, byt wspaniaiym mlodym cztowiekiem. Kto ma syna, ten möglby sobie tylko zyczyc, by byl on taki, jak ten Saul: tak postawny, wierny, pilny, tak skromny i szczery. A jednak - to wszystko nie wy-starcza w oczach Boga. Z wszystkimi naszymi zaletami pozo-stajemy przed Nim zgubionymi grzesznikami. Tak! Naprawd^: zgubionymi grzesznikami! Bog chce uczynic z tym mkidym czlowiekiem cos naj-wi^kszego. To miejsce, przethimaczone z pierwotnego tekstu hebrajskiego, brzmi nast^pujqco: „Duch Swi^ty wskoczy na ciebie, przeniknie ciebie i wtedy zostaniesz przemieniony w innego m^za". Czuje si$ w tych slowach, ze chodzi tu o cos niestychanie realnego, ba, nieomal brutalnego. 0 co chodzi, gdy przenika nas Duch Bozy? W pewnym szpitalu odwiedzalem ludzi, ktorzy odniesli rany twarzy. To bylo cos niesamowitego, gdy tym m^zczyznom modelowano nowe twarze. Przy okazji dowiedziatem si^, ze sprytni prze-st^pcy kazq sobie przeszczepiac na palcach wskazuj^cych cudzq skör$, aby miec inne odciski palcöw. Zrozumialem wtedy, ze mozna poczynic wiele zmian w zewn^trznej powloce czlowieka. Jednak jego „ja" pozostaje wci^z niezmienione. Tak, nasze „ja" pozostaje niezmienione - nawet gdy umieramy, az do wskrzeszenia zmarlych i Sqdu Bozego. I o to „ja” chodzi Bogu. To nasze „ja" jest dla Niego obrzydliwosci^. Dlatego chce je przemienic swoim Duchem. Partie! Zlam wszelki opör w nas i nakresl w naszych ser-cach obraz Syna Twego, naszego Pana, Jezusa Chry-stusa! Amen. ...Wielbili Boga i möwili: A wi^c i poganom udzieiit Bög laski nawröcenia, aby zyli. Dz 11:18 W zyciu natykamy si^ na wiele zamkni^tych drzwi. Za kazdym razem jestesmy wtedy zli lub zasmuceni. Powiem wi^c, ze zadna brama na swiecie nie jest tak szeroko otwarta jak ta, ktöra wiedzie do Krölestwa Bozego. Pierwotny zbör Jezusa Chrystusa w Jerozolimie nie wiedzial o tym. 1 dlatego ci chrzescijanie zacz^li wielbic Boga, gdy dowiedzieli si^ od Piotra, ze poganie röwniez mogq przejsc przez bram$. Poganie röwniez! I ateisci. Röwniez tacy ludzie, ktörzy sami uwazajq siebie za niegodnych! I nawet ci, ktörzy wcale nie licz^ na to, ze w Krölestwie Bozym mogliby byc brani pod uwag^l „...I poganom". To zdanie ukazuje nam, jak niezwykle szeroko otwarta jest brama do Krölestwa Bozego, odkqd Syn Bozy umarl za nas na krzyzu. Jedno jest tylko dziwne: dowiadujemy si$ bowiem, ze ta szeroka brama jest zarazem „ciasnq bramq". Möwi o tym stowo „upami^tanie". Pan Jezus powiedziab „Wchodzcie przez ciasnq brarn^. Szeroka jest bowiem brama i wygodna droga, ktöra prowadzi do zguby (...). Ciasna natomiast jest brama i wqska droga, ktöra prowadzi do zycia" (Mt 7:13-14). T3 ciasnq bram^ jest „upa-mi^tanie". Upami^tanie jest odwröceniem si$ od dawnego zycia, od zycia bez Boga, od zycia bez Bozych przykazan, od zycia w duchu tego swiata a bez Ducha Bozego, od zycia w sa-mousprawiedliwieniu i grzechu. Jest to trudny krok! Ci^zka decyzja! Ciasna Brama! Tak wi^c wielka brama jest otwarta szeroko dla kazdego. A jednak dla tego, ktöry chce przez niq przejsc, okazuje si$ ciasnq bramq. Panie! Daj, bysmy byli wsröd tych, ktörzy przejdq! Amen. 31 maja I dam warn serce nowe (...)■ Mojego ducha dam do waszego wn^trza i uczyni^, ze b^dziecie post^powac wedtug moich przykazan. Ez 36:26.27 W jednym z wierszy Rudolf 0. Wiemer möwi: Mozesz pole-ciec na Ksi^zyc, ale Ziemia dzi^ki temu nie stanie si$ zdatna do mieszkania”. Jakiez to sluszne! Najwi^kszy post^p techniki nie moze zapobiec temu, bysmy sobie nie zamienili Ziemi w pieklo. Post^p techniczny jest zupetnie w porzqdku. Ale cziowiek? Problemem jest cziowiek! We wszystkich epokach zalozyciele religii, filozofowie i mo-ralisci lamali sobie glowej nad tym, jak by tu mozna bylo zmienic cztowieka. Jednak zaden z nich nie znalazl na to rady. Czy nie powinnismy sluchac uwaznie, gdy sam zywy Bög zabiera glos na ten temat? Möwi on, w jaki sposöb cziowiek moze stac si$ innym i no-wym czlowiekiem: „Mojego ducha dam do waszego wn^trza...". Tego dobrego, mocnego Ducha Swi^tego Bög zeslal na ten mroczny swiat. On tu jest! I rzecz tylko w tym, czy dostanie si^ do naszego serca. Bög nas nie przymusza. On pyta nas, czy chcemy otworzyc si$ na dzialanie Ducha Swi^tego. jak Duch Swi^ty to robi, ze cziowiek si$ zmienia? Przede wszystkim ukazuje nam, ze nie „ludzie”, ale my sami nie jeste-smy w porzqdku, ze to my jestesmy samolubni, nieczysci, bezbozni i zli. A potem pracuje nad tym, by usunqc z centrum naszego zycia nasze zle, Stare „ja". I dokonuj^c tego, robi miejsce dla Jezusa, ktöry umarl, abysmy byli zbawieni, ktöry zyje i chce w nas zamieszkac. Duchu Swiqty! Na Ciebie chcemy siq otworzyc. Dziataj w nas! Amen. 1 czerwca (Dom Bozy), ktöry jest Kosciolem Boga zyjqcego, kolumnq i fundamentem prawdy. 1 Tm 3:15 Jest to nieporozumienie, jesli sqdzi si§, ze Kosciöl Jezusa Chrystusa musi dopiero ksztaitowac prawdy; ze musi dawac wyraz aktualnie modnym prawdom. Jest odwrotnie! To nie Kosciöt musi tworzyc prawdy, ale Kosciöt istnieje dlatego, ze istnieje jedyna, wieczna Boza Prawda. I tej Prawdzie Kosciöl ma stuzyc. Apostol Pawel möwi o tym w liscie do swego mlodego wspölpracownika, Tymoteusza, nazywajqc Kosciöl filarem. Chodzqc po Rzymie widzialo si^ kolumny, na ktörych staly wywyzszone pomniki. Kto zwiedza dzis miasta europejskie, temu wsz^dzie rzucajq si$ w oczy pomniki, na ktörych na piedestalach stojq wywyzszeni rözni wielcy m^zowie odlani w brqzie. I oto Pawel möwi, ze zbör Panski powinien byc takim fila-rem czy piedestalem, na ktörym stoi „wielka i wzniosla Prawda”. Wazny nie jest filar ani piedestal. Wazny jest stojqcy na nich pomnik. Tak tez nie Kosciöl jest wazny, ale Prawda, ktörq powinien dzwigac w gör§. Czy nasze zbory sq rzeczywiscie takimi filarami Prawdy? Czy nas samych mozna poröwnac do piedestalöw Prawdy? Czym jest ta „Prawda", apostol möwi w tym samym liscie: „Istnieje tylko jeden Bög i jeden Posrednik mi^dzy Nim a nami - Jezus Chrystus". W Krzyzu Jezusa objawione zostalo zbawienie. Poznanie tej Prawdy zbawia. Dlatego musi ona stac na wysokim cokole! Panie! Uczyn nas swiadkami i slugami Twojej Prawdy! Amen. ...Aby poganie stali si^ ofiarq przyjemnq, uswi^conq przez Ducha Swi^tego. Rz 15:16 Apostoi Pawel wiedziai czego chce: w swiecie pogan mial powstac Kosciöi, ktöry sam odda si$ Bogu na ofiarQ. I b^dzie to ofiara przyjemna, bo czlonkowie tego Kosciola sq odnowieni i poswi^ceni przez Ducha Swi^tego. Rözni si$ to dose znacznie od tego, co dzis nazywamy „chrzescijahstwem”, uswi^conq przez Ducha Swi^tego"! Nawet dla chrzescijariskiego ucha brzmi to dzis obeo. I to bardzo zle! Pewien m^zczyzna powiedziai mi: „Ja tez jestem chrzesci-janinem. Uwazam tak jak Goethe, ze tylko ten, kto stale dqzy, jest chrzescijaninem...". No, z tego d^zenia niewiele wynika, bo nasza natura jest zla. A ponadto nie to nie ma wspölnego z chrzesci-jahstwem. Powazni chrzescijanie möwiq: „Jestesmy poswi^ceni krwig Jezusa Chrystusa, przez ktör^ mamy odpuszczenie grzechöw". Pi^kne to i prawdziwe. Ale dlaczego w naszym tekscie Biblia mowi o poswi^ceniu „przez Ducha Swi^tego”? Dlaczego? Wytlumacz^ to na przykiadzie. Wyobrazmy sobie stary dom w zapuszezonym ogrodzie. Pewnego dnia dom ten kupuje energiczny czlowiek. 1 gdyby dom umiai si$ cieszyc, to bylby zadowolony, ze znowu ma swojego pana. Zarazem jednak po-myslalby: „Mam nadziej^, ze möj pan wymiecie teraz wszystkie smieci i odnowi pokoje”. To pi^kne, ze mozemy wierzyc: „Jezus swojq krwi^ odku-pii mnie dla Boga". Jednak to nie wystarczy. Teraz Duch Swi^ty chce zaczqc swoje dzielo odnowy. Wszystkie Stare grzechy muszq zostac usuni^te, a wöwezas swiatiosc Boza napelni wszystkie pokoje i wszystko odnowi. Partie! Poswiqc nasze zycie, abysmy rowniez stali siq ofiarq przyjemnq Tobie! Amen. Ci, ktörzy dajq si^ prowadzic Duchowi Boga, sq synami Boga. Rz 8:14 Nie wyröznial si^ szczegölnie na uczelni, do ktörej ucz$-szczah Ten cziowiek miai subtelnq, skrytq dusz^. Ponad wszy-stko kochai pi^kn^ muzyk$. Gdy siedziat przy fortepianie, zapominal o catym swiecie. Straszna wojna rzuciia go do Rosji. Nigdy stamtqd nie wröcih Cz^sto o nim myslQ. I pami^tam, ze mial ulubion^ modlitw^, ktöra brzmiaia tak: „Duchu Swi^ty, w serce me boskie swiatio zeslij swe, usuh z serca wszelki eien, zamien ciemnosc w jasny dzien". Jest to rzeczywiscie cudowna modlitwa. I wyraza to, co apo-stol ma na mysli, möwiqc: „Ktörzy dajq si$ prowadzic Duchowi Boga...". CzQsto jestesmy jako chrzescijanie w tak zalosnym stanie. Nie ma w nas „radosci w Panu”. Stale targujemy sie z Bogiem: ,.Czy chrzescijaninowi wolno to zrobic?”, „Czy chrzescijanin powinien z tego zrezygnowac?". I stale dopaso-wujemy si$ trwozliwie do tego swiata i jego ducha. Albo si$-dzimy w kqcie lamentuj^c, jaki ten swiat jest zty. Nasz tekst ukazuje zupetnie inny rodzaj chrzescijanstwa. Zyje si$ wprawdzie w domu tego swiata i bierze udziai w jego ktopotach i zadaniach, ale w pewnej mierze zyje si$ na innym pi^trze niz wi^kszosc ludzi. Ma si$ swiadomosc pokrewienstwa z Bogiem, poniewaz krew Jezusa odkupita nas dla Boga. Robi si$ wi^c miejsce dla Ducha swi^tego. A On „prowadzi". On daje radosc w Ojcu i w „Bracie" naszym, Jezusie. Staramy si$ do Niego upodobnic, mierzymy wszystko jednq miarq. 1 mamy w sercu „boskie swiatlo". Partie! Prowadz nas do wolnosci dzieci Bozych. Daj, bysmy zyli blizej Ciebie niz tego swiata! Amen. Owocem zas Ducha jest milosc... Ga 5:22 W gazecie ukazata si§ wiadomosc, ze w pewnej gospodzie otruto dwöch m^zczyzn. Gospodarz podat im wermuta. Zbyt pözno zorientowano si$, ze w butelce byt trujqcy ptyn, ktory kiedys przelano z innego naczynia do butelki po wermucie i zapomniano przylepic etykietk^ z napisem „trucizna". Fatszywa etykietka spowodowata smierc dwöch m^zczyzn. Diabet ch^tnie postuguje fatszywymi etykietkami. W pewnym kinie wystawiono na zewngtrz olbrzymi plakat wabi^cy publicznosc tytutem: „Mitose twardych m^zczyzn". Nie trzeba byto wcale ogl^dac filmu, by wiedziec, ze chodzito tarn o prze-ciwienstwo mitosci - o brutalny egoizm. „Twardzi m^zczyzni” szukali tylko wtasnej przyjemnosci. A dziewczyny, ktöre miaty rzekomo ich kochac, szukaty pieni^dzy albo rozrywki. Fatszywa etykietka! Stusznie stawi si$ mitosc macierzyhskq. Ja jednak znatem matk§, ktöra nienawidzita wtasnej synowej, poniewaz byta zazdrosna o swojego ukochanego syna. Bezgraniczny egoizm! Etykietka „mitosc matczyna" byta tu fatszywa. To wprost nie-stychane, jak dzis najgorszy egoizm cz^sto opatruje si$ etykietkq z napisem „mitosc". Czym jest mitosc, ktöra szuka innego cztowieka, a „nie szuka swego", mozemy nauczyc si$ dopiero od Jezusa. On poszedt na smierc za swoich wrogöw. On szuka nas. To jest mitosc! A gdy zawierzymy Jemu, to Jezus obejmuje swoj^ mitosciq röwniez nas. On darowuje nam swego Ducha Swi^tego, ktory sprawia w nas pi^kny owoc mitosci nieszukajqcej swego. Mitose nie wyrasta na grzgdee nienawröconego serca. Mitose jest owocem Ducha Swi^tego. Panie! Chcemy zrobic miejsce Twemu Duchowi, aby nas przemienit. Amen. I jesli miatbym dar prorokowania, znat wszystkie tajemnice oraz catq wiedz^, i jesli mialbym tak^ peinig wiary, aby göry przenosic, lecz mitosci bym nie miat, bylbym niczym. 1 Kor 13:2 Z pewnosciq zadajemy sobie niekiedy pytanie, co wtasciwie jest powodem, ze skladanie swiadectwa przez chrzescijan jest u nas tak rnato skuteczne. I nie myslmy przy tym tylko o kazno-dziejach z urz^du, ale przede wszystkim o nas samych. Dlaczego nasze swiadectwo odnosi tak niewielki skutek? Przez pewien czas miatem wiele ktopotu ze swoim samo-chodem. Zawodzit zawsze, gdy silnik si§ rozgrzah W warsztacie nie mogli znalezc przyczyny, dopöki pewnego dnia majster sam si^ nim nie przejechat i odkryt ukryty defekt. Z pewnosciq taki ukryty defekt istnieje röwniez w röznorodnym dziataniu chrzescijan naszych czasöw. W czym tkwi btqd? Odkrywa to apostol Pawei w naszym tekscie: „Lecz mitosci bym nie miat, byfbym niczym"! Mozna sktadac swiadectwo o Jezusie, ale w gruncie rzeczy skiania nas do tego zarozu-mialstwo, a nie miiosc do ludzi. Mozna mowic o wielkich taje-mnicach Bozych, ale brakuje w tym mitosci do zgubionych, ktörych Jezus chce przeciez uratowac od wiecznej zguby. Mozna w swojej wierze wzniesc si$ wysoko ponad innych, ale brakuje szukaj^cej mitosci, z ktörq dobry pasterz szuka zgubionych owiec. Partie polityczne mogg miec lepszych möwcöw niz chrze-scijaristwo. Fabryki lodöwek majq z pewnosciq skuteczniejszych specjalistöw od reklamy niz ma ich Jezus. Czy potrzebni nam sq lepsi mowcy? Skuteczniejsi propagandzisci Ewangelii? Nie! Potrzebujemy wi^cej mitosci! Panie! Podaruj nam prawdziwq miiosc, owoc Twojego Ducha Swiqtego! Amen. I jesli rozdaibym ubogim wszystko, co posiadam, a ciaio wystawit na spalenie, lecz milosci bym nie miai, nie bym nie zyskat. I Kor 13:3 W greckim tekscie napisane jest dosiownie: „I chocbym zuzyi na paszQ caie mienie swoje...”, co znaczy: „Chocbym za-tykai bez wyboru giodne g^by...". Wystarczy tylko powiedziec takie zdanie, a juz siyszy si$ ze wszystkich stron: „To w ogöle nie wchodzi w rachub^! Cos takiego w ogöle nie podlega dyskusjü”. No, w Koryncie, dla zboru, do ktörego Pawel napisal to zdanie, widocznie wchodzilo w rachub^ rozdawanie wszy-stkiego ze wzgl^du na Jezusa. A co dopiero nast^pna cz^sc zdania: „Chocbym ciaio swoje wydai na spalenie..."! Chocbym dla jezusa ch^tnie dai si$ spa-lic na stosie... Pawel möwi o tym tak naturalnie, ze widac, iz chrzescijanie w Koryncie byli gotowi i na to. Lezalo to calkowicie w zasi^gu ich mozliwosci. Jakiez silne i wspaniaie chrzescijahstwo uosabiali ci ludzie! Jak wielki i wazny byl dla nich Jezus, ze osiqgali taki dystans wobec mienia i zycia! A jednak - o tych ludziach möwi Pawel, ze jesli nie b^dq mieli miiosci, to wszystko inne b^dzie nie nie warte! Czy to nie jest niesiychane? Tak möwi Biblia: ciaio bez duszy jest martwym ciaiem. A chrzescijanin bez duszy jest martwym chrzescijaninem. Ciaio moze byc pi^kne, a chrzescijahstwo wspaniaie. Jesli jednak sq martwe, to nie majq wartosci. A duszq chrzescijahstwa jest miiosc. Ona wszystko ozywia. Panie! Wzbudz we mnie przez Twego Ducha miiosc do Ciebie i do tych, ktörych stawiasz na mojej drodze! Amen. I jesli rozdalbym ubogim wszystko, co posiadam, (...) lecz mitosci bym nie miat, nie bym nie zyskat. 1 Kor 13:3 Chrzescijanina obeznanego z Bibliq siowa te mog^ wprawic w zdumienie. W Biblii bowiem wsz^dzie jako spraw^ najwa-zniejszq i najwi^kszq, wymienia si^ wiar^ w Pana Jezusa Chrystusa. Pan Jezus röwniez po swoim zmartwychwstaniu ganit uczniöw za „gnusnosc serca". Tak do nich powiedzial, bo nie wierzyli. W Liscie do Hebrajczyköw czytamy: „Bez wiary (...) nie mozna podobac si$ Bogu” (Hbr 11:6). W Liscie do Rzymian Ewangelia nazwana jest „moeq Bozq ku zbawieniu dla kazdego wierzqcego" (Rz 1:16). Abrahama zas stawi si$, ponie-waz wierzyl. Wsz^dzie wiara ukazywana jest jako cos najwazniejszego. Wobec tego apostot Pawel powinien by napisac w naszym tekscie: „I jesli rozdalbym ubogim wszystko, co posiadam, (...) lecz wiary bym nie mial, nie bym nie zyskal". To by pasowaio do kontekstu calej Biblii. Ale napisal tu - o dziwo! - „lecz mitosci bym nie mial"! Czy to sprzecznosc? 0, nie! Tu okazuje si$ wyraznie, ze wiara i rnitosc sq nieroztqczne jak dwie strony tej samej monety. One bowiem sq owocami Ducha Swi^tego. Serce napelnione wiarq w Jezusie pelne jest röwniez mitosci do ludzi, ktörych Bög stawia na naszej drodze. Nasze serce z natury jest zimne i martwe. Ale staje si$ cud: dobry Duch Swi^ty rozpoczyna swoje dzielo. Budzi nas do wiary i do mitosci. Ukazuje nam M$za z Golgoty w taki sposöb, ze stajemy si$ Jego wtasnoseiq. 1 ukazuje nam blizniego w taki sposöb, ze musimy go kochac. Panie! Duchu Swiqty! Ozyw nasze zimne serca! Amen. I jesli rozdatbym ubogim wszystko, co posiadam, (...) lecz mitosci bym nie miat, nie bym nie zyskal. 1 Kor 13:3 I chocbysmy byli dziesi^c razy lepszymi chrzescijanami niz jestesmy, to chrzescijanstwo nasze i tak bytoby bezwarto-sciowe jak zardzewiala blacha, jezeli nasze serce nie byioby napelnione mitoseiq. „Lecz mitosci bym nie miab..". Nie ma w nas mitosci! Jestesmy zimni i martwi jak kamienie. Pan Jezus möwi: „Mitujecie nieprzyjaciöt waszych". Ach, my nie kocha-my przeciez nawet naszych znajomych i kolegöw z pracy, ba, nawet naszych najblizszych krewnych! „Lecz mitosci bym nie miat, nie bym nie zyskat". Zauwa-zmy, jak Bög rzuca nam tu pod nogi nasze chrzescijanstwo i stwierdza: „Bez wartoscü”. Kto to zrozumiat, ten sqdzi, ze pozostaje mu tylko zwqtpic i rzucic wszystko, bo i tak nie z tego nie b^dzie. Jednakze istnieje jeszcze inna mozliwosc. Pan Jezus, ktöry powstat z martwych i stale jest przy nas, möwi: „Btogostawieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest Krölestwo Niebios". Mozemy zatem zawotac: „Panie! Jestem ubogi w duchu. Jestem ubogi w najpi^kniejszy owoc Twego Ducha - mitosc. Pomöz mü”. A On, ktöry wod^ przemieniat w wino, martwych w zyjqcych, uciszat burz^ i oczyszczat tr^dowatych, On odpowiada: „Oddaj si$ mnie na wtasnosc i pozwöl, bym dziatat w tobie! Twoja skrucha i poznanie wtasnej n^dzy sq poczqtkiem zycia". Nasz tekst odkrywa nam naszq n$dz$. A to, jesli pöjdziemy wiaseiwq drogq, prowadzi do Jezusa. Panie! Napetnij nasze zimne serca zarem Twojego Ducha! Amen. Mitose jest cierpliwa, petna zyczliwosci (...) nie szuka swego, nie wybucha gniewem, nie pami^ta ztego (...) wszystko wytrzyma. 1 Kor 13:4-7 Teraz rozum podnosi gtos i oswiadeza: „To sg niemozliwe wymagania!". Gdybysmy jednak umieli pomilczec, to ustysze-libysmy gtos Bozy, ktöry odpowiada: „To nie sq niemozliwe wymagania! To raczej wy jestescie niemozliwymi ludzmi! Tacy, jacy jestescie, nie pasujecie do mojego Krölestwa!". Ale, co najwazniejsze, to w ogöle nie s^ zadne wymagania. Wstuchajmy si^ uwaznie w tekst. Nie wydaje si$ w nim zadnych rozkazöw ani nie stawia wymagan. Tarn opisuje si$ tylko cztowieka takiego, jakim chciatby go widziec Bög. Möwi si$ w nim, ze tak wygl^da cztowiek odkupiony i oezyszezony przez Jezusa, cztowiek, ktörym odtqd kieruje Duch Swi^ty. Zostaje to nam po prostu przedstawione. I teraz mozemy wedtug tego zmierzyc i skontrolowac nasze wtasne chrzescijanstwo. Przeczytatem ksiqzk^ pewnego chinskiego chrzescijanina. Studiowat on list Pawta do zboru w Rzymie i tak reasumuje swoje wnioski: Pawet möwi o krwi i o Krzyzu Jezusa. Krew ukazana nam jest jako srodek oczyszczajqcy z grzechöw. 0 Krzyzu Jezusa natomiast Pawet möwi, ze mozemy na nim razem z Jezusem Chrystusem „umrzec naszej starej istocie". Wielu chrzescijan chce miec krew Jezusa i odpuszczenie grzechöw. Lecz Bög chce, abysmy umarli z Jezusem i z Nim zmartwychwstali do nowego zycia. To nowe zycie opisane jest w naszym tekscie: „Mitose nie szuka swego, (...) nie pami^ta ztego...". „Möwisz ze mitujesz Boga, a do brata niechqc masz? O, nieprawa twoja droga, woli Bozej ty nie znasz? Bog jest milosc, dzieciq Boze zyc mitosciq tylko moze". Amen. 1 Kor 13:4 W drugiej potowie XVIII wieku, urodzajnego czasu, ktory wydai tylu utalentowanych ludzi, zyt niejaki baron von Knigge. Opublikowai on ksiqzk^ pod tytuiem Obcowanie z ludzmi. Do dzis jeszcze möwi si$ o tej ksiqzce. Wielu sqdzi, ze jest to doskonafy podr^cznik dobrego wychowania. Jednak to bt^d! Mqdry von Knigge zrozumiai, ze wlasciwe obcowanie z ludzmi jest wielkq sztukq. Sztuk^ wymagajqcq rozwagi i wprawy. 1 tak w ksiqzce sq rozdziaty zatytuiowane: „Obcowanie z ludzmi o röznorodnych charakterach, temperamentach oraz nastawie-niach umysiu i serca", „Obcowanie z ludzmi bogatymi”, a szcze-gölnie trudne wydaje si§ autorowi „Obcowanie z duchownym”. Biblia catkowicie zgadza si$ z panem von Knigge, ze obcowanie z ludzmi jest sprawq trudn^. Knigge jednak möwi, ze naszymi nauczycielami muszq byc „rozum i doswiadczenie”. A temu Biblia zaprzecza. Jest bowiem przekonana, ze nasze zJe serce zawsze ma przewag^ nad rozumem i doswiadczeniem. Tak, Biblia jest przekonana, ze nigdy nie nauczymy si$ obco-wania z ludzmi, jezeli nie zostaniemy napelnieni zupeinie nowq mocq, moc3 od Boga. Slawi Ducha Swi^tego, ktörego ulubionym owocem jest milosc. Ducha Swi^tego nie mozna wprawdzie zobaczyc, ale mozna obserwowac Jego dzialanie w ludziach. Tarn, gdzie mieszka Duch Swi^ty, tarn miluje si$ naprawd^. „Mitose jest cierpliwa, peina zyczliwosci". Nie wi^cej nie potrzeba, by wiaseiwie i do-brze obeowae z ludzmi. Panie! Daj mi röwniez mqdrosc obeowania z ludzmi! Amen. 1 Kor 13:4 W pewnym towarzystwie ktos opowiadat o maiym chto-pcu: „Ma on wszystko, czego dusza zapragnie. jego bogaty ojciec daje rau wszystko. Wszystko, z wyjqtkiem mitosci. Rodzice sq rozwiedzieni. Ten biedny bogaty chtopiec wzrasta w pozba-wionym mitosci swiecie". Iluz ludzi jest w podobnym potozeniu jak ten maty chtopiec. Nikt nie okazuje im mitosci. Jest to wyzwanie dla nas, chrzescijan. Swiat jest gtodny mitosci, ktörq Duch Swi^ty chce napetnic nasze serca. „Mitose jest cierpliwa". Stowa te mozna by z greckiego tekstu przettumaczyc röwniez tak: „Mitose ma obszerne, wielkie serce”. Jestesmy tak nieczuli. Kochamy najwyzej tych ludzi, ktörzy s^ dla nas sympatyczni. Jednak prawdziwa mitosc obejmuje röwniez tych niesympatycznych. Ba, Pan Jezus möwi nawet: „Mitujcie nieprzyjaciöt waszych". Zeby to mogto si^ stac, Duch Swifjty musi zajac sie porzqdnym poszerzeniem naszego serca. W tacinskim przektadzie Biblii to miejsce brzmi: „Mitosc potrafi cierpiec". Moze zniesc wiele i jest niestrudzona. Jakze dalecy jestesmy od tego! Takiej mitosci mozemy nauczyc si$ od naszego Zbawiciela, Jezusa. Jak strasznie cierpiat wiszqc za nas na krzyzu. Nie przestat jednak kochac. To wszystko wyrzq-dzilismy Jemu! A On nadal nas miiuje. „To jest mitosc!” - powiedziat wstrzqsni^ty mtody bezboznik, styszqc o tym po raz pierwszy. „To jest mitosc!". Partie Jezu! Uwolnij nas od naszej nieczulosci i naucz kochac prawdziwie! Amen. 1 Kor 13:4 Musz$ tu opowiedziec o pewnym malym zdarzeniu. Sie-dziatem przy biurku, by napisac to dzisiejsze rozwazanie. Raz jeszcze przeczytatem wspaniaty rozdziat, w ktörym Pawel möwi 0 mitosci: „Mitose jest petna zyczliwosci". Te stowa wydaty mi si^ jasnym promieniem stonca. Zastanawiatem si$ wtasnie, jak czytelnikom tej ksiqzki dodac odwagi do wcielenia w zycie tej mitosci, gdy rozlegt si$ dzwonek u drzwi wejsciowych. Przenikliwy jego dzwi^k przerwat mi tok myslenia. Bytem w domu sam, musiatem wi^c otworzyc. Podszedtem do drzwi troch$ zty, ze przeszkodzono mi. Stojqca za progiem prze-moezona kobieta zamkn^ta parasol i powiedziata: „Wtasciwie to przysztam do tych ludzi na gorze". „No to niech pani tarn idzie" - odpowiedziatem z irytacjq. „Ja pani przeciez w tym nie przeszkadzam!". Usmiechn^ta si$ zaktopotana: „Ale zdaje si$, ze tarn nikogo nie ma. Nikt nie otwiera". Wzruszytem ra-mionami. „To ja juz p6jd§" - powiedziata otwierajqc parasol. 1 poszta. Zty, ze mi przeszkodzono, wrocitem do biurka. Na czym to ja stänkern? 1 nagle, jakby we mnie piorun strzelit: „Mitose jest petna zyczliwosci". Masz ci los! jak pi^knie mozna o mitosci pisac, möwic i teoretyzowac. A tu nagle - ta zmokni^ta kobieta przed drzwiami! No, a ci nieznosni chtopcy z s^siedztwa! A kobiety! A ci..., a owi...! Stowo naszego tekstu nie jest moralizowaniem, ale sqdem nad naszym zyciem, oskarzeniem naszej bezboznej natury. Uka-zuje nas jako grzeszniköw, ktörzy potrzebujq odpuszczenia grzechow i przyjscia Ducha Swietego, ktöry nas odnowi. Partie! Przebacz nam naszq nieczutosc i przemieh nas przez Twego Ducha! Amen. Milosc jest cierpliwa, pelna zyczliwosci. 1 Kor 13:4 W pewnym wielkim miescie poszedlem kiedys z wizytq. Przepi^kna willa polozona byla za laskiem, na skraju miasta. W holu odglos kroköw tlumiiy kosztowne dywany, a przez wielkie oszklone drzwi widac bylo uroczy görski krajobraz. Pomyslalem sobie: „Ci ludzie majq raj na ziemi". Jednak juz po godzinie wiedziatem: „Mieszkaricy tego domu majg pieklo na ziemi!". Podrastajqce dzieci sq w niezgodzie z rodzicami. Mqz i zona zadr^czajq si$ wzajemnie. Opuscitem ten dom wstrzq-sni^ty. Mimo woli czlowiek zadaje sobie pytanie: „Czy to si$ w ogö-le zdarza, by ludzie mieli raj na ziemi?". Oczywiscie tak! Ale do tego mitego stanu nie prowadzi ani bogactwo, ani zdrowie. W niebie rozstrzygajqc^ rzeczq jest obecnosc Boga. I podobalo si$ Bogu przyjsc do nas w Jezusie, swoim Synu. Przez pro-roka Zachariasza möwi nam: „Wykrzykuj z radosci i wesel si$ (...), bo oto Ja przyjd^ i zamieszkam posröd ciebie - möwi Pan" (Za 2:14], Tarn, gdzie Pan sam „mieszka", tarn jest „niebo na ziemi", niezaleznie od warunköw zewn^trznych. Pan przynosi swego Ducha. A Duch stwarza wtasciw^ atmosfer^: „Milosc jest cierpliwa, pelna zyczliwosci". Tarn, gdzie przybywa w goscin^ Zbawiciel i przez swego Ducha napetnia serca mitosciq i cier-pliwosciq, tarn musi dziac si$ dobrze i mito. I u nas moze tak byc, jesli tylko otworzymy przed Nim serca i drzwi. Partie! Przybyles w goscinq nawet do celnika Zacheusza! Przyjdz i do nas! Amen. 1 Kor 13:4 Jakie to dziwne! Uwazamy przeciez, ze prawdziwa, wielka mitosc nie istnieje bez zazdrosci. Juz mate dzieci potrafi^ darzyc nienawisciq swoje mtodsze rodzenstwo, poniewaz sq zazdrosne o mitosc rodzicöw. Mitose nie zazdrosci... Zaczyna wi$c nam switac, ze mowa tu o zupetnie innej milosci niz ta, jakg znamy. Jakze jest trudno w tym petnym zam^tu swiecie möwic, unikaj^c dwuznacznosci! Te stowa naszego tekstu nie mogg oczywiscie byc broniq w r^ku niewiernych matzonköw, ktörzy chcieliby teraz powiedziec partnerowi: „Widzisz, nawet w Biblii napisano: nie bqdz zazdrosna!". Jakim to bytoby nieporozu-mieniem. Stowa tekstu sq oczywiscie trudne. Jednak od tego, czy je zrozumiemy, zalezy wszystko. Sprawa komplikuje si^ jeszcze przez to, ze w Biblii cz^sto czytamy, iz Bog jest Bogiem zazdrosnym! Ale wtasnie to, ze Bög jest zazdrosny, moze nam wszystko wyjasnic. Zazdrosny jest ten, kto chce kogos „posiadac". A jedynym, ktöry moze nas posiadac, jest Bög. Jestesmy Jego wtasnoseiq. On nas bowiem stworzyi. I On od-kupit nas na wtasnosc krwiq swego Syna, Jezusa. Dlatego Bög ma prawo byc zazdrosny. My natomiast grzeszymy, gdy chcemy „posiadac" kogos tak, jakby byt naszg wtasnoseiq. Nasze dzieci, nasi wspötmatzon-kowie, nasi podwtadni nie sq nasz^ wtasnoseiq. Sq wtasnosciq Boga. Dlatego wolno nam ich kochac, ale nie wolno byc zazdrosnym jak wtasciciel. Prawdziwa mitosc nie chce drugiego cztowieka miec, ale chce dla niego byc. A gdy si$ dla kogos jest, to na zazdrosc nie ma juz miejsca. Partie! Naucz nas kochac prawdziwie! Amen. 1 Kor 13:4 Pewien ojeiee przyszedi do mnie, by opowiedziec o swoim synu. „Trzeba panu wiedziec" - zacz^i - „ze chtopiec przezyi straszne rzeczy podezas bombardowania. Miato to taki sku-tek, ze nie mogi normalnie möwic. Gdy tylko otwierai usta, peszyi si$ i zaczynai jqkac. Ten stan pogorszyi si$, gdy poszedi do szkoty. Inni chtopcy wyrzqdzali mu ztosliwe psoty i wy-smiewali go”. Pewnego razu ktos go zaprosii na zebranie chrzescijanskie-go koia mtodziezy. Sp^dzil tarn cato niedzielne popotodnie. Wieczorem powröcii do domu rozpromieniony i powiedziai tylko jedno zdanie: „Nikt si^ ze mnie nie smiai!". Uptyn^ty dwa lata. Wada wymowy ustqpila niemal caikowicie. „A to" -powiedziai ojeiee ze izami w oczach - „dzi^ki zyczliwemu stosunkowi tych chtopcow, ktörych uksztaitowato Stowo Boze". „Mitose nie unosi si$ pychq". Czy nie przywodzi nam to na mysl niejednego grzechu? W Biblii iacinskiej nasz tekst przettomaezono: „Mitose nie post^puje przewrotnie". Niekiedy post^puje si^ strasznie nieczule i niewlasciwie: opowiadamy doweipy cztowiekowi i nie widzimy, ze ma on wielkie zmartwienie, robimy komus awantur^ nie zwracajqc uwagi na to, ze ma rozstrojone nerwy, besztamy kogos, komu nalezatoby dodac otuchy. Z natury jestesmy bezduszni i bezbozni. Dlatego prawie zawsze post^pujemy „przewrotnie". Biblia möwi tu o mitosci, ktorq sprawia Duch Swi^ty. Wtedy upodabniamy si$ do Jezusa, ktöry nigdy nie widzi siebie samego, ale zawsze widzi innych. Panie! Wybacz nam naszq przewrotnosc i daj nam boskq mitosc! Amen. 1 Kor 13:4 Jak drastycznie i trafnie charakteryzuje tu Biblia naszq natural Mamy obrzydliwy zwyczaj nadymania si$ - po prostu, jak zaba. Bytem swiadkiem, jak dwie pary matzehskie opo-wiadaty sobie o swoich wakacyjnych podrözach. „Bylismy w Norwegiü". Natychmiast padia odpowiedz: „A my bylismy w Egipcie! W Norwegii pogoda jest zbyt zmienna!”. Jako dzieci recytowalismy wierszyk, w ktorym mata dzie-wczynka przechwala si$: „Phi! A mysmy mieli goscia! Kto to byt? - nie powiem warn! Moja ciocia Tramtamtam! Ona mieszka gdzies daleko, za dziesiqtq görq, rzek^. I jedwabne ma sukienki, na sukienkach sq fr^dzelki! Naszyjniki ma z nefrytu, a narzutk^ z aksamitu...". Tacy jestesmy! Ch^tnie robimy okno wystawowe w naszym zyciu, by inni mogli nas podziwiac. Zawsze chcemy wywyzszac si$ nad innych ludzi. Mtody czlowiek pyszni si$ swojg sitq. A starzy ludzie przechwalajq si$ swoimi cierpieniami. „Mitose nie przechwala si$”. Zanim nauczymy si^ takiej boskiej mitosci, muszq w nas zajsc gt^bokie wewn^trzne zmiany. Musimy pojqc, ze nasza mania wielkosci jest grzechem w oczach Boga. A gdy zamieszka w nas Duch Bozy, wtedy zrozumiemy stowa Pawta: „Uwazajcie jedni drugich za wyzszych od siebie". Gdy chowano pewnego btogostawionego chrzescijanina, ktos powiedziai nad jego grobem: „Mito byk> z nim przebywac. Nigdy bowiem nie starat si^ wywyzszyc, ale zawsze chciat wykazac, ze inni s^ lepsi od niego”. Partie! Zniszcz nasz przewrotny, nadety sposöb bycia! Amen. 1 Kor 13:5 Co to jest „bezwstydne" zachowanie, mogtem zobaczyc obserwujqc matego chtopca, ktörego rodzice zabrali na spa-cer. Maty zacz^t krzyczec, ze chce pic. Ojciec zaprowadzii go do kiosku. A tu chiopcu nagle odechciato si^ pic. Chciat cos zjesc. Dostat wi^c kanapk^. Nie przestat jednak ptakac, bo nie chciat wi^cej biegac. Ojciec wzi^t go na barana, ale chtopiec zaraz zapragnqt zejsc na ziemi^. Gdy tylko znalazt si$ na dole - potozyt si$ w btocie. W koheu dostat lanie. Teraz przynajmniej wiedziat dlaczego ptacze. Niestety, takie kaprysne usposobienie zauwazamy u matego chtopca, ale u siebie - nie. Mozemy jednak byc pewni, ze na-turalnq i statq cechq wszystkich ludzi jest sktonnosc do „bezwsty-dnego” post^powania. Jakze zadr^czamy si$ wzajemnie naszymi humorami, zqdaniami, zyezeniami i wyrzutami! 0 krölu Dawidzie czytamy w Biblii taka historitj: gdy walczyt jeszcze z Filistyhczykami i przebywat w warowni, naszto go nagle przemozne pragnienie napicia si$ cudownie czystej wody ze studni betlejemskiej, wody z ziemi ojezystej. Trzej jego rycerze z narazeniem zycia przebili si$ przez szeregi wroga, naczerpali wody ze studni i przyniesli jq Dawidowi. Jednak on tak si$ wzruszyt, ze nie chciat jej wypic, tylko wylat cat^ na ofiar^ dla Pana. Tak postqpit mqz Bozy, Dawid! A jak jest z nami? Istnieje tylko jeden radykalny srodek. Mozemy naszq na-turalnq istot^ ukrzyzowac wraz z Jezusem Chrystusem. Gdy to zrobimy, to Duch Swi^ty napetni nasze serce mitosci^ Bozq. A ta moena rnitosc Ducha nie post^puje „nieprzystojnie". Panie! Przez Ducha Twego uratuj nas od nas samych! Amen. 1 Kor 13:5 Möwca zakonczyi wykiad stowami: „Przedstawiiem pari-stwu kilka propozycji. Teraz mozemy o nich podyskutowac". Niech nikt nie sqdzi, ze tak mozna by powiedziec po odczytaniu naszego tekstu. Tu Bög nie przedstawia nam kilku niezobo-wiqzujqcych propozycji, jak mozna naprawic swiat. Tu möwi nam raczej, jakimi chciatby nas mied. Nieiatwe do speinienia jest to, co nam si$ tu möwi: „Mitose nie szuka swego”. To samo mozemy tez przeczytac w Liscie Pawta do Filipian: „Niech kazdy zwraca uwag$ nie tylko na swoje sprawy, lecz takze na innych" (Flp 2:4). Te stowa nie wymagaj^ zadnej interpretacji. Stajemy wobec nich dose bezradni, mowiqc: „Panie! Czy to jest powiedziane na serio? Do czego doprowadzq takie zasady? U nas wygl^da to tak: najpierw jestem ja, potem dtugo nie, i znowu raz jeszcze ja. A dopiero dalej s^ inni. Ale to dopiero dalej". Pan jednak milczy i ktadzie przed nami swoje stowo: „Mitose nie szuka swego". 1 z tym musimy si$ uporac. Alez nie! Pan nie milczy. Pan dziata. Stal si$ naszym Bratern i ukazuje nam t$ zasady wcielonq w zycie: spöjrzmy na Niego, jak umiera za nas na Krzyzu! Nie szuka tarn swego, swojej czci, swojej wielkosci, swego spokoju, swojej korzysci. On tarn szuka tylko nas! Nie baczy na to, co Jego, ale tylko na to, co cudze. Ten Pan i Zbawiciel teraz chce, bysmy przez Ducha Swi^tego upodobnili si$ do Niego i uksztattowali na Jego obraz. „Odnöw nasze zycie cate, odrodzenie spraw dla ducha, serce czyste, doskonate, Ty nam, Panie Jezu stworz”. Amen. 1 Kor 13:5 Jak my, ludzie, potrafimy zadr^czac si$ nawzajem! Mysl^ o pewnym wrazliwym artyscie. Mieszkat on obok lokatoröw, ktörzy nerwy mieli jak postronki. Wczesnym rankiem nastawiali radio na peiny regulator i trzymali je tak do pöznej nocy. Möj znajomy prosit: „Nastawiajcie troch^ ciszej!". Arogancka odpo-wiedz brzmiata: „Nie ma pan tu nie do gadania!". Nieodporny nerwowo artysta jest zupetnie wykonezony. Tragedia codzien-nego zycia! Kazdy ma zapewne do czynienia z takimi ludzmi. Mozna wtedy tylko powiedziec: „Ceni$ sobie wysoko chrze-seijansk^ mitosc, ale tego juz za wiele! Koniec!". „Mitose nie wybucha gniewern". To znaczy, ze dla prawdziwej mitosci niczego nie jest za wiele. Cztowiek, ktorego Bög odkupit przez Jezusa, kocha w nieskohezonose, nawet wtedy, gdy to niczego nie rozstrzyga. Starozytni Grecy möwili: Najgorszg udrekf? w krainie umartych znosi ten cztowiek, k.töry nie-przerwanie musi wlewac wod$ do beezki, ktöra nie ma dna. Biblia natomiast möwi: Dia m$za Bozego to wtasnie jest radosciq - wlewac wod^ do beezki bez dna, czyli möwiqc wprost, kochac wtedy, gdy wydaje to si$ bezsensowne i bezskuteczne. Jesli dobrze si^ nad tym zastanowic, jest to prawdziwe wyzwolenie. Odkqd Jezus za mnie umart, nie musz$ juz wi^cej nienawidzic, nie jestem zobowiqzany do m^czqcego dochodzenia swoich praw, nie potrzebuj^ szukac zemsty. Gdy powiedziatem to kiedys pewnemu cztowiekowi, ten spytat z gniewern: „Do czego dojdziemy takimi metodami?". Mogtem mu odpowiedziec tylko tyle: „Dojdziemy do spotecznosci z Panem, Jezusem Chrystusem, ktöry juz umierajqc na Krzyzu mitowat swoich nieprzyjaciöt”. Partie! Daj, by Twöj Duch sprawil takq mitosc we mnie! Amen. 1 Kor 13:5 Pewna para matzehska ciqgle kiöcita si^ i sprzeczata. W koncu poprosili, bym do nich przyszedi i udzielit jakiejs rady. Podczas rozmowy, mqz ku mojemu przerazeniu wyciqgnqi notes i zaczqi recytowac: „Osiemnastego lipea moja zona...; dziewi^tnastego lipea moja zona powiedziaia...; dwudziestego lipea zrobiia to i to...". I tak dalej, i tak dalej. Obawiam si$, ze my wszyscy mamy taki notes w giowie, w ktorym starannie zapisujemy wszystko, co inni nam uczynili. W kazdym razie zdumiewam si$ za kazdym razem, gdy okazuje si$, ze nawet ludzie maj^cy stabq pami^c potrafiq latami pami^tac dokiadnie ztosliwosci, ktöre ich spotkaiy ze strony innych ludzi. Jakze w tym jestesmy dalecy od boskiego zycia! Kto dostaje si$ pod wiadz§ Jezusa, a tym samym pod dziatanie Ducha Swi^tego, ten niszczy wszystkie notesy z kieszeni i w gtowie. Albowiem „miiosc nie pami^ta ziego". Owocem smierci krzyzowej Jezusa jest Jego moc odpu-szczania nam grzechöw. Przebaczenie grzechöw to wspaniaty prezent. Prorok Micheasz tak z wyprzedzeniem zwiastowai to odpuszczenie: „(On) wrzuci do gi^bin morskich wszystkie nasze grzechy". To znaczy przeciez, ze „miiosc nie pami^ta ziego". Kto pragnie nalezec do Krölestwa Bozego, ten powinien gorliwie nasladowac Zbawiciela i pozwolic rzqdzic sob^ Jego Duchowi. Wrzucmy wi^c „do gt^bin morskich" nasz^ pami^c o ziych rzeczach, ktörych doznawalismy od innych ludzi. Jak wolni poczujemy si^, gdy utopimy wszystkie notesy prze-chowywane w kieszeniach i w gtowie! Panie Jezul Dopomöz nam w tym! Amen. Mitose (...) nie raduje si^ z niesprawiedliwosci. 1 Kor 13:6 Wprost przeciwnie! Smuci si$. Slowo „niesprawiedliwosc" nalezy tu rozumiec bardzo szeroko. W Biblii taeihskiej iniquitas przettumaezono jako „nieröwnosc" albo „bezwzgl^dnosc". Goethe opisuje w Fauscie mieszczanina, ktöry na spacerze w dzieh Wielkanocy möwi dobrodusznie, ze nie ma dla niego nie lepszego niz pogaw^dka w dzieh swi^teczny na temat wojny i wojennej wrzawy gdzies tarn daleko, w Turcji, gdzie narody bij^ si$ ze sobq... Tak, jakze tatwo niesprawiedliwosc, nieröwnosc i bezwzgl^dnosc swiata stajq si$ podniecajqc^ sensaejq, gdy nie dotyczq nas samych! A gdy zaczyna si$ to dziac tuz blisko nas, ch^tnie zamyka-my oczy. Gdy w 1945 roku wyszly na jaw straszliwe zbrodnie dokonywane na Zydach, jehcach i w obozach koncentracyjnych, niektörzy ludzie usprawiedliwiali si$: „Nie o tym nie wiedzia-iem!". Dzieciom Bozym natomiast krwawiq serca z powodu bez-wzgl^dnosci swiata. Gdy Syn Bozy przyszedt na ten swiat, „uzalat si$" nad n^dz^ upadtej ludzkosci. Serce krajato Mu si$, gdy wisiat na Krzyzu. Dzieci Boze nalez^ce do Jezusa sq - jak möwi Biblia - cztonkami Jego Ciata. Dlatego nie mogq nie cier-piec wraz z Jezusem z powodu n^dzy swiata. Nigdy nie zapomn^, jak moja stara, niewidoma babeia byta wstrzqsni^ta, gdy dowiedziata si$ o kl^sce gtodu w Chinach. Modliia si$ za tych dalekich n^dzarzy tak, jakby to byto jej osobiste nieszcz^scie. Jezeli jestesmy cztonkami Ciata Jezusa Chrystusa, to wraz z Nim dzwigamy brzemi^ tego swiata. Panie! Daj mi mitosierne serce! Amen. ...Ale si^ raduje z prawdy. 1 Kor 13:6 Cöz to takiego „prawda"? Pan Jezus powiedzial: „Ja jestem prawda". Znalem mlode malzehstwo, ktöre rozlecialo si$ po skandalicznej scenie. Oboje gorzko oskarzali si$ nawzajem i nie bylo temu konca. A potem stal si$ wielki cud: mqz i zona - kazde z osobna - znlezli drog$ do Jezusa i szczerze nawröclili si$ do Niego. I natychmiast dla obojga stalo si$ jasne, ze muszq naprawic swoje malzehstwo. Bylern przy ich spotkaniu i nigdy tego nie zapomn^. Kazde z nich prosilo drugiego o wybaczenie. Kazde sobie tylko przypisywalo win$. Wnikn^lo w nich swiatlo prawdy i Jezus objql panowanie nad ich maizehstwem. Tarn, gdzie Jezus zaczyna panowac, ludzie staj^ w swietle prawdy. W oczach swiata cala ta historia nie rniala wi^kszego znaczenia. Zadna notatka nie ukazala si$ w gazetach. Ba, nawet domownicy ograniczyli si$ do paru powqtpiewajqcych uwag. Ale dzieci Boze, w ktörych sercach Bög przez Ducha Swi^tego zapalil ogieh miiosci, cieszyty si$ z tym dwojgiem. Dia prawdziwie chrzescijahskiego serca nie ma wi^kszej radosci, jak przekonanie si$, ze swiatlo prawdy Jezusowej przedarlo si$ gdzies przez ciemnosci swiata. A co cieszy nas? Czy jestesmy uwiklani w nasze male sprawy? Czy tez radujemy si$, gdy jezus gdzies zwyci^zy? Jeszcze wazniejsze jest jednak inne pytanie: czy radujemy si§, gdy jasne swiatlo Jezusowe oswietli nasze wlasne zycie i ukaze nam prawdy o nas samych, prawdy z pewnosci^ bolesnq? Panie! Spraw, abysmy siq cieszyli z kazdego dziatania Twojego Ducha! Amen. Müosc (...) wszystko zakrywa. 1 Kor 13:7 Mowa tu o „kuloodpornej” müosci. Wyrazenie „kuloodporny” pochodzi z wojny trzydziestoletniej. Zolnierze chlubili si$ wtedy swoim dowödcq Wallensteinem: Ten to jest kuloodporny! Zadna kula go si$ nie ima. Niedawno trafü go pocisk z muszkietu, a on tylko otrzepal sobie kaftan. Kula go nawet nie zranüa! Nie wiadomo, ile w tym prawdy, ale historia ta wyjasnia nam, co nasz tekst chce powiedziec: Müosc uczniow Jezusowych jest kuloodporna. Nie nie moze jej zniszczyc ani niq zachwiac. Widac tu wyraznie, ze apostol ma na mysli cos zupelnie innego niz to, co swiat rozumie pod slowem „müosc". Nasza naturalna müosc i ludzkie sympatie sq nader wrazliwe. Wy-starczy jedno rozezarowanie, jedno przykre slowo, i juz müosc doznaje szkody. Nasza naturalna müosc nie jest kuloodporna. Pr^dzej czy pözniej umiera na polu walki zyciowej. Tu natomiast aposto} möwi o skutkach dzialania Ducha Swi^tego w wierzqcym czlowieku. 1 w zwiqzku z tym möwi, ze najpi^kniejszym owocem Ducha Swi^tego jest müosc. I taka müosc jest dzieiem Bozym dokonanym w sercach, ktöre przedtem oezyszezone sq krwiq Jezusowq. I taka müosc jest kuloodporna. Musimy tu myslec o Szczepanie, pierwszym m^czenniku mlodego zboru chrzescijahskiego w Jerozolimie. Jaka straszna musiala to byc dla niego chwila, gdy wyprowadzono go za brarn^ miasta i ukamieniowano! Ten swiadek Jezusa Chrystusa oto-czony byl zewszqd nienawiseiq. Jednak jego müosc do tych, ktörzy go zamordowali, byia kuloodporna. Ostatnie jego stowa byly modlitwq za nich. Partie! Przez Twego Ducha naucz nas kochac prawdzi-wie! Amen. 1 Kor 13:7 Jest to trudne Slowo i latwo o nieporozumienie. Oczywi-scie nie chodzi o to, abysmy wierzyli we wszystko, co wspoi-czesnie falszywi prorocy rzucajq na rynek. Nie jest röwniez powiedziane, ze powinnismy wierzyc w istnienie „dobra w czlo-wieku”. Zaprzeczaioby to Biblii, ktöra möwi: „...Mysli serca ludzkiego sq zle od miodosci jego". Co to wi^c znaczy: „Mitose wszystkiemu wierzy"? Pojqiem to dzi^ki pewnemu przezyciu. Odwiedzaiem kiedys ludzi w ogromnym obozie karnym i spotkaiem miodego czlowieka, ktöry warknqt na mnie: „Czego pan chce?”. „Jestem ewangeli-ckim ksi^dzem" - odpowiedzialem. „No to co? I czego pan chce ode mnie?". W tym momencie zobaczyiem jego oczy. Nieufne i odpycha-jqce spojrzenie jak u drapieznego zwierz^cia, ktöre spotkaio w dzungli mysliwego. Z przerazeniem pomyslatem: „Na tym upadiym swiecie doprowadzilismy do tego, ze ludzie zachowuj^ si$ wobec siebie jak dzikie zwierz^ta". Czy jednak ten miody cztowiek nie mial raeji? Czy ktokolwiek zyczy nam dobrze? I czy mozna post^powac inaczej? Tak, mozna, jesli poznato si$ ukrzyzowanego i zmartwych-wstatego Syna Bozego. Wtedy wie si$, ze z Nim na swiat przyszio Nowe. Pokladajqc ufnosc w jezusie mog$ si$ odwazyc otworzyc swoje serce dla ludzi. Nie zawierzaj^c ludziom! Zawierzajqc Jezusowi mozemy odrzucic trwog$, podejrzliwosc, nieczutosc. Partie! Dziqkujemy Ci, ze z Tobq mozemy kochac lepiej i inaczej! Amen. Mitosc (...) we wszystkim poktada nadziejtj. 1 Kor 13:7 Czym jest mitosc, mozemy si^ nauczyc tylko od Jezusa. Spojrzcie na Niego wiszqcego na Krzyzu! Wokoto tylko pogarda, drwina, odrzucenie! Jest taka nowela dunskiego pisarza Jensa Jakobsona, w ktörej opisuje scen^ ukrzyzowania. A dalej pisze: „Wtedy Syn Bozy zobaczyt, ze nie s^ ward zbawienia. Oderwat stopy rozdzieraj^c je o gtöwk^ gwozdzia, zadsnqt pi^sci i oderwat dtonie, zeskoczyt z krzyza, chwycit swojq szat$ i rzucaj^c jq z krölewskim gestern gniewu, wzniöst si$ do nieba. Pozostat pusty krzyz, a dzieto pojednania nigdy nie zostato dokonane". Tak bytoby z pewnosci^, gdyby Jezus byt taki jak my. On jednak pozostat na krzyzu do konca. W Jego sercu bowiem pton^ta mitosc Boza. A ta nie poprzestaje tylko na terazniej-szosci. Ona „we wszystkim poktada nadziej^”. Jezus wi$c patrzyt w przysztosc. I widziat w duszy, jak miliony grzeszniköw wierz^ w Niego i dzi^ki Niemu staj^ si$ dziecmi Bozymi. Widziat, jak nieprzebrane rzesze ludzi zostajq oczyszczone Jego krwi^ i w Jego Krzyzu znajdujq zrödto mocy nowego zycia. spodziewajqcq si$ mitosc Jezusow^ Duch Swi^ty wlewa do serc dzieci Bozych. Odt^d kochajq - w nadziei. Na poczqtku naszego stulecia zyta w Wuppertalu prosta kobieta, znana w catym miescie jako „ciotka Hanna”, lluz lu-dziom okazywata mitosc i prowadzita ich drog^ do zywota! Tylko jej wtasny mqz byt ztym, bezboznym pijakiem. Ciotka Hanna nie opuscita go. Modlita si$ i kochata go cierpliwie, az doczekata si$, ze przez task$ Jezusa zaszta w nim zmiana. Jednakze nim to si$ stato, przemin^to prawie cate zycie. Paniel Daj nam iv mitosci cierpliwosc i nadziejq! Amen. 1 Kor 13:7 W jednym z Psalmöw czytamy, ze Pan „ugruntowal swiat i to, co go wypetnia". Tak, a gdy Jezus pojawii si$ na tym swiecie, zbudowat swoje Krölestwo wsröd ludzi. A giöwnq cechq tego Krölestwa jest miiosc. Mocna i boska milosc panuje w tym Krölestwie Bozym. Pawel möwi o niej, ze „wszystko wytrzyina”. W j^zyku greckim, w ktörym Nowy Testament zostal nam przekazany, uzyto tu slowa, ktöre wtaseiwie znaczy „obstaje", „zatrzymuje si$". „Zatrzymac si$, gdy wszyscy inni uciekajq”. Tak mitowat Pan Jezus swoich uczniöw. Jak obrzydliwie zdradzili Go, oddali i zaparli si$, gdy prowadzono Go na ukrzy-zowanie. Nie moglibysmy si$ dziwic, gdyby po Swoim zmar-twychwstaniu wyrzekl si$ takich towarzyszy. My z pewnosciq tak bysmy zrobili. Ale Jezus odszukal ich, pilnowai i trwal w milosci do nich. 1 dotyczy to nie tylko Jego öwczesnych uczniöw. Z nami röwniez tak post^puje. Jego milosc znosi wszystko. Powinnismy wi$c röwniez kochac Go tak^ samq milosci^. Milosci^, ktöra trwa przy Zbawicielu, nawetgdy wszyscy inni uciekaj^. Jednakze tak mocna milosc, ktöra l^czy Jezusa i Jego uczniöw, powinna promieniowac na caty swiat. Takq milosciq winnismy obejmowac tych wszystkich, od ktörych inni ludzie odwröcili si$ i spisali ich na straty. „Z tym cztowiekiem nikt nie moze wytrzymac" - tak möwi si^ o uci^zliwym cztowieku. Uczniom Jezusa nigdy nie wolno bylo tak powiedziec. Ich milosc pozwala im wytrwac nawet wtedy, gdy wszyscy inni uciekajq. Partie! Przebacz narrt,, ze nasza mitosc koticzy sie tak szybko! Upodobnij nas do Ciebie! Anten. Mitose nigdy nie ustaje. Natomiast proroetwa przemin^, dar j^zyköw zaniknie, wiedza przeminie. 1 Kor 13:8 Biblii zawdzi^czamy rozlegle widoki. Mozemy zobaczyc sam Poczqtek, gdy Bög möwi pot^zne Stowo: „Niech stanie si$ swiattosc". i mozemy röwniez spojrzec w przysztosc: „Oto wszystko nowym czyni$". 0 tym nowym swiecie dowiadujemy si$ tez czegos z naszego tekstu. Aby lepiej to Stowo zrozumiec, postuchajmy go raz jeszcze w pi^knym ttumaczeniu Pfäfflina: „Mitose nigdy nie przeminie. Przebrzmi natchniona Duchem mowa. Stowa ekstazy ucichnq. Rozpadnie si$ wiedza". Styszymy tu o przysztym swiecie przede wszystkim same negatywne rzeczy. Skonczy si$ to, co tu stanowi o koscielnej dziatalnosci i chrzescijanskiej krzqtaninie. W chrzescijanstwie istniejq zawsze dwa pr^dy: jatowa religijnosc i gor^ca poboznosc wzlatujqca ponad nasz^ codziennosc. W nowym swiecie nie b^dzie ani jednego, ani drugiego. B^dziemy wtedy u celu, sta-niemy przed Nim i „ujrzymy go takim, jakim jest". Nie b^dzie si^ juz wi^cej zwiastowato ani ewangelizowato: „Przebrzmi natchniona duchem mowa". I tylko jedno jedyne ostanie si$ z zycia chrzescijan i nada Charakter nowemu swia-tu: mitosc, ktöra „nigdy nie przeminie". B^dzie to swiat bez nieufnosci, ktötni, sporow, zbrojeh, procesöw, wojny! Jakqz nadziej^ daje Jezus tym, ktörzy do Niego nalezq! Jesli jednak jako jedyna pozostanie tarn mitosc, to czy nie powinna ona stac si$ dla nas wazniejsza nade wszystko? Panie! Zabierz w Twojq smierc krzyzowq nasz egoizm, nasze humory, naszq nieczutosc! Przez Twego Ducha rozpal nasze serca mitoseiq. Amen. Teraz wi^c trwajq wiara, nadzieja i mitosc, te trzy. 1 Kor 13:13 Zblizajqc si$ od strony Stuttgartu do pasma görskiego Schwäbische Alb, widzimy warowny zamek Hohen-Neuffen. Na wysokiej, wysuni^tej do przodu görze dumnie wznosi si$ biata cytadela otoczona zielonq buczyn^. Z wiezy wesoto powiewa chorqgiew. Takim zamkiem wznoszqcym si$ nad nizinq jest Kosciöl Jezusa Chrystusa. Myslicie, ze to zbyt görnolotnie powiedziane? No cöz, Pan Jezus sam kiedys powiedziat cos podobnego: „Nie moze si^ ukryc miasto potozone na görze”. Möwil wtedy o Kosciele, ktöry w Niego wierzy. Tak, nasz Bög taki ma obraz przed oczami, gdy möwi przez proroka Izajasza: Nazwiesz swoje mury zbawieniem, a swoje bramy chwatq". Zostanmy wi$c przy tym obrazie: Kosciöl Jezusa Chrystusa jest jak twierdza wznoszqca si$ wysoko ponad nizinami. A w naszym tekscie styszymy: na murach tej cytadeli powiewajq trzy chor^gwie - wiara, nadzieja, mitosc! Möwiqc bez przenosni - Kosciöl Jezusowy poznaje si^ po tych trzech cechach swiadczqcych o dzialaniu Ducha Swi^tego w sercach ludzkich. Kosciöl Jezusowy poznaje si^ po mocnej, pewnej zbawienia wierze: „Jezusa sprawiedliwosc, krew, szatg ozdobn^ moj3 jest; w niej si^ ostoj^, ja, w dzien on, gdy wezwq mnie przed Bozy tron". Kosciöl Jezusowy poznaje si^ po zywej nadziei: „Jezus zyje! Z Nim i ja! Smierci, gdzie twej grozy cienie? Jezus zyje, wi$c mi da zmartwychwstanie i zbawienie". I Kosciöl Jezusowy poznaje si$ po milosci, ktöra nie pyta: „Co dadzq mi inni?", ale: „Co mog^ zrobic dla innych ludzi?". Partie! Przebacz, ze tak czqsto pozwalamy, by nasze chorqgiewki tak smqtnie zwisaty. Pozwöl im powiewac na wietrze Twego Ducha! Amen. Teraz wi^c trwaj^ wiara, nadzieja i mitosc, te trzy. A z nich najwi^ksza jest mitosc. 1 Kor 13:13 Trzy chor^gwie wywiesili uczniowie Pana Jezusa: wiar$, nadzieja i mitosc. Te trzy chorqgwie powiewajq nad Kosciotem i ukazujq swiatu, jakim bogactwem obdarzyt Pan swöj lud. Lecz apostoi Pawei widzi w Pierwszym Liscie do Koryntian dziwny obraz. Kiedys czas tego swiata dobiegnie korica. Kiedys spetni si$ Boza obietnica: „Oto wszystko nowym czyni$". Nowe niebo i nowq ziemi^. Stary swiat przemija w gwattownych nawatnicach czasu ostatecznego. Nastaje swiat nowy. Opuszcza si$ jedn^ z chorqgwi - chor^giew wiary. Wtedy bo-wiem - jak möwi Biblia - nie b^dziemy juz dtuzej pielgrzy-mowac w wierze. Dojdziemy do ogl^dania, „ujrzymy go takim, jakim jest”. A potem opada röwniez druga chor^giew: chorqgiew nadziei. Wszelkie spodziewanie skonczyto si§. Wszystko si^ spetnito. Jestesmy u celu. Ale trzecia chorqgiew, chorqgiew mitosci wznosi si$ w göre?. jako jedyna powiewa nad nowym swiatem Bozym, gdzie wszystko, wszystko jest mitosciq. „Z nich najwi^ksza jest mitosc". Ta chorqgiew Kosciota trwa na wieki wieköw. Stanmy wi$c tu teraz pod tymi trzema chorqgwiami, abysmy dostali si$ do nowego swiata Bozego. Ale przede wszystkim: skoro mitosc ma wszystko przetrwac, to czy nie powinnismy postarac si$, by chorqgiew swi^tej mitosci zupetnie inaczej powiewata nad naszym zyciem? Bög mituje nas przez Jezusa. Wolno nam Go kochac. A ze wzgl^du na Niego, kochac röwniez kazdego cztowieka, ktörego Bög stawia na naszej drodze. Tak, nawet tego, ktöry w stosunku do nas jest niesympatyczny! Nawet naszych wrogöw! Panie! Przemien nasze egoistyczne serca! Amen. A gdy Jakub dowiedziat si$, ze w Egipcie bylo zboze, rzekt do synöw swoich: Czemu oglqdacie si^ jeden na drugiego? 1 M 42:1 „Czemu oglqdacie si^ jeden na drugiego?”. Shisznie möwit stary ojciec Jakub. PanowaJ gtöd. A w Egipcie mozna byJo kupic chleb. Pozostawaio wi$c tylko czym pr^dzej udac si^ do Egiptu i przywiezc im chleb! „Czemu ogl^dacie si$ jeden na drugiego"? Czy tego wezwania nie trzeba by skierowac röwniez do nas? Na catym swiecie nie istnieje nie, co mogJoby nasycic nasze dusze. Mozna podrözowac po catym swiecie, mozna szukac najbardziej podniecajqcych rozrywek, mozna zajqc si^ potrzebnq i wyczerpujqcq pracq. Ale to wszystko nie zaspokoi gtodu naszej duszy. W Psalmie 107 czytamy: „Byli gtodni i spragnieni, dusza w nich omdlewaia". Tu jest przeciez opisany wspökzesny cztowiek! To my! Przez swiat idzie poselstwo. Cudowna Nowina: „Istnieje taki chleb, ktörym moze zyc nasza dusza!". Jezus möwi o sobie: „Ja jestem chlebem zywota. Ja jestem chlebem zywym, ktory z nieba zstqpih jesli kto spozywac b^dzie ten chleb, zyc b^dzie na wieki". To jest Nowina! A jesli przeczytamy Jego Stowo dalej, to zobaczymy, co mowi o swojej smierci na Krzyzu i o krwi za nas przelanej. Zbawiciel, ktory za nas poszedt na smierc i przez odpuszczenie grzechöw doprowadza do porzqdku nasze mro-czne zycie - tak, On jest chlebem dla duszy. Trzeba wi^c rzucic wezwanie: „Czemu oglqdacie si$ jeden na drugiego?" Potrzebne jest tylko jedno: „Pojsc do Jezusa, ktory powstat z martwych i zyje, i karmi nasze dusze wiecznym zyciem”. Partie! Wybacz, ze tak siq ociqgamy! „Wielkq radosc, poköj btogiprzyniost Pocieszyciel nasz..."! Amen. 1 lipca I usiyszat Bög ich narzekanie. I wspomniat Bög na swoje przymierze I wejrzal Bög na Izraelitöw: Bög ujqt sitj za nimi. 2 M 2:24.25 To wprost niewiarygodne, jakie skutki moze odniesc nasza modlitwa! Izrael zyl w straszliwej niewoli. Jego cierpienia doszty szczytu, chodzilo o zycie lub smierc. I wtedy ludzie zacz^li sobie uswiadamiac, ze przeciez Bog naprawd^ zyje i jest Wybawicie-lem. „Wolajq a Pan wysluchuje ich", möwi Biblia. 1 wtedy stak) si^! Relacja biblijna w tym miejscu przyspiesza, jak gdyby piszqcy nie znajdowal slow wystarczaj^cych do opi-sania Bozego milosierdzia: Bög uslyszal, Bög wspomniai, Bög wejrzal, Bög uj^l si$ za nimi... To uderzajqce, bowiem Biblia jest oszcz^dna w slowach. Cz^sto chcielibysmy uslyszec cos wi^cej. Na przyklad, chcielibysmy wiedziec, co dzialo si$ w sercu zloczyncy, gdy uwierzyl w Jezusa. Ale Biblia nie nam o tym nie möwi. Lakonicznie infor-muje o tym, co najwazniejsze. Tu jednak jest zupelnie inaczej. Kiedys w pewnym uzdrowisku kopano döl w poszukiwaniu leczniczej wody. Pewnego dnia natrafiono na zrödlo. I woda wytrysn^la z niego z tak^ silq, ze zmiotla wszystko dokota, a ludzie uciekali w panice. Tak gwaltownie tryska tez zrödlo milosierdzia Bozego, gdy udr^ezone serce wola, wzdycha i krzyczy. On slyszy, wspomina na swoje przymierze, spoglqda i ujmuje si$ za cierpi^cym. Najpot^zniej zrödlo to wytrysn^lo na Krzyzu Syna Bozego. Pawel möwi: „On, ktöry nawet wlasnego Syna nie oszcz^dzil, ale go za nas wszystkich wydal, jakzeby nie mial z nim darowac nam wszystkiego?". Panie! Wybacz nam, ze chcemy sami kierowac naszym zyciem, gdy przeciez Ty jestes tak mitosierny! Amen. A ogieri b^dzie ptonqi na oitarzu i nie wygasnie. 3 M 6:12 Dzien i noc widziano w Jerozolimie wznoszqcy si$ dym ofiar caiopalnych. Wieczorem zarzynano baranka i kiadziono go na oitarzu. A rano kapiani zgarniali popiöi i dokiadali do ognia drew i skiadali ofiary z innego baranka. Mieszkancy Jerozolimy w dzien widzieli dym, a w nocy iun$ znad oitarza. Jerozolima zyia w kr^gu dziatania skiadanych ofiar. Mi^dzy ni^ a Swi^tym Bogiem stale obecna byia ofiara pojednania. Jest to pi^kny pierwowzor wierz^cego Koscioia chrzesci-janskiego. Czkmkowie tego Koscioia wiedz^, ze jako splamieni grzesznicy nie mogq po prostu spotkac swi^tego Boga. Potrze-bujemy ofiary przebiagalnej pomi^dzy Nim a nami. A raczej: ofiary wiqzqcej Jego z nami. I czionkowie tego wierzqcego Kosciota wiedzq, ze tarnten oitarz w Jerozolimie sam Bög zastgpii oitarzem z Golgoty -Krzyzem. Na tym oitarzu ofiarowany zostai Jezus, „Baranek Bozy, ktöry gladzi grzech swiata". I jak Jerozolima zyla stale w cieniu dymu ofiarniczego i w blasku ognia na oitarzu, tak wierzqcy zbör zyje w cieniu Krzyza. Poeta Paul Gerhardt tak opiewai pi^kne zycie pod dzialaniem Krzyza: „Dia swego dobra po wsze czasy jedno pami^tac chc$ z pewnosci^: Krzyz w walce jest obronq mojq, w smutku - moj^ radosciq; w radosci - piesn mu spiewac chc§, a gdy juz nie w smak nie idzie, on mannq jest i syci mnie; w nim zrödlo wody, gdy jestem spragniony, i z nim rozmawiam, gdym osamo-tniony...”. Panie! Nie moglibysmy zyc nigdzie indziej, jak tylko w cieniu Twego zbawezego, pojednawezego Krzyza! Amen. Jezeli zobaczy, ze plaga rozszerzyla si^ po scianach domu, to nakaze kaplan wyrwac kamienie, na ktörych jest plaga, i wyrzucic je za miasto, na miejsce nieczyste. 3 M 14:39-40 W lzraelu istniato wi^c zarzqdzenie na wypadek tr^du w domu. Oczywiscie oswiadczymy tu natychmiast, ze cos takiego u nas nie wyst^puje. Zupetnie shisznie! Czegos takiego nie ma juz u nas. Czy jednak jestesmy pewni, ze zadnego „trqdu w do-mach" juz wi^cej nie ma? Byc moze nie ma go w kamieniach. Ale z pewnosciq zdarza si$ u ludzi! Na przykiad mala sprzeczka malzenska. Zupeinie malutka plamka trgdu. jednak zaczyna si$ rozszerzac. 1 juz mamy po-wazn^ kiötni^, ktöra konczy si$ kryzysem mafzehskim. To jest nasz „trqd w domach”! Albo nieporozumienia mi^dzy rodzicami a dziecmi. Albo ktötnia mi^dzy lokatorami. Wszystko zaczyna si$ od drobiazgöw. Lecz tr^d wzera sifj coraz gt^biej. 1 temu Siowo Biblii chce zapobiec. Möwi: „Wyrwij to z ko-rzeniami zanim zepsuje ci cate zycie!". Wyrwac! Za wszelkg cen$! Skonczyc z nieporozumieniami i klötni^! Mamy röwniez Kaptana, ktory na takie rzeczy wskazuje palcem i möwi: „Wyrwac to za wszelkq cen$ zanim zacznie wzerac si$ coraz gt^biej!". Tym kaptanem jest Pan, jezus Chrystus. 1 zarazem On jest Tym, ktory chce nam podarowac mqdrosc i rnüosc, abysmy byli w stanie to „wyrwac". Mqdrosc i mitosc sq bowiem do tego absolutnie konieczne. Dlatego nie poradzimy sobie w naszym rodzinnym i domo-wym zyciu bez Niego, bez Zbawiciela i Uzdrowiciela lecz^cego tr^d. Partie! Nie pozwöl, abysmy byli gnusni w tym, co po-winnismy zrobic! Amen. Zaden cziowiek nie txjdzie przebywai w Namiocie Zgromadzenia, gdy On tarn b^dzie wchodzit, aby dokonac przebiagania w swiqtyni... 3 M 16:17 Chodzi tu o wielki dzien w zyciu starotestamentowego ludu Bozego: Dzien Pojednania. Raz do roku kazdemu z czionköw ludu izraelskiego z niedwuznaczn^ wyrazistosciq uswiadamiano: „Z natury rzeczy nie jestes w porzqdku wobec Boga. Twoje grzechy oddzielajq ci$ od Niego. I nie mozesz osiqgnqc pokoju zanim nie nastqpi pojednanie ze swi^tym Bogiem". My - dzisiejsi ludzie, nie powinnismy tak ghipio bagate-lizowac Boga. Jestesmy w dokiadnie takim samym poiozeniu, w jakim byli ludzie w tamtych czasach. A jezeli Biblia möwi, ze pocz^tkiem wszelkiej m^drosci jest bojazn Pana, to my -dzisiejsi ludzie, jestesmy bardzo giupi, ze si$ Go nie boimy. Musi nast^pic pojednanie z Bogiem! Punktem kulminacyjnym starotestamentowego Swi^ta Pojednania byia chwila, gdy wsröd milczenia ludu arcykapian wnosii czarq peinq krwi poza zasion^, do miejsca najswi^tszego. Biblia kiadzie nacisk na to, ze zaden cziowiek oprocz arcykapiana nie b^dzie tarn wtedy przebywai. W tym momencie arcykapian stai przed Bogiem zupeinie sam. Dlaczego wiasciwie podkresla si$ w Starym Testamencie fakt zupeinej samotnosci arcykapiana? Poniewaz wszystko to miaio byc wskazaniem na naszego wielkiego Arcykapiana, Syna Bozego. Ten Chrystus Jezus byl zupeinie sam, nieskonczenie osamotniony, gdy umierajqc na krzyzu poniösl za nas swoj^ krew przed Boga. Zupeinie sam! Dlatego nie wi^cej nie mozemy dodac od siebie do dokonanego przez Niego pojednania. Mozemy tylko przyjgc w wierze to, co On sam dla nas uczynii. Ptmie! Dziqkujemy Ci, ze w Tobie mozemy naprawdq mied poköj z Bogiem. Amen. Takze swojej winnicy nie obieraj doszczqtnie i nie zbieraj winogron pozostatych po winobraniu. Pozostaw je dla ubogiego i dla obcego przybysza. Ja, Pan, jestem Bogiem twoim. 3 M 19:10 Czyz to nie cudowne Stowo? Mowi ono, ze Bog lubi wspa-niatomyslnych ludzi! Nie lubi istot matostkowych i sk^pych. Istnieje mnöstwo dowcipow na temat Szkotöw. Szydzi si^ z nich jako ludzi smiesznie skqpych i oszcz^dnych. Te dowcipy bardzo krzywdzqce dla tego narodu i niesprawiedliwe. Jesli bowiem przyjrzec si$ doktadniej, to okaze si$, ze wszyscy z natury posiadamy wad$ - jesli chodzi o innych! 0, tak - wobec siebie samych umiemy byc niezmiernie wspaniatomyslni. Bardzo tatwo nam przychodzi hojnosc wobec wtasnej osoby albo naszych najblizszych. Ale gdy chodzi 0 innych! 0 ubogich zyjqcych obok nas! Albo o n$dz$ na swiecie! Zauwazamy nagle, ze nie mozemy sobie pozwolic na rozdawanie „winogron pozostalych po winobraniu" - zeby pozostac przy plastycznym obrazie z naszego tekstu. Stajemy si$ nagle bardzo matostkowi i n^dzni. I nie podobamy si$ wtedy Bogu. On sam jest tak niesty-chanie wspaniatomyslny. „Stohce jego wschodzi nad ztymi 1 dobrymi". Ba, wi^cej! On wydat swego umitowanego Syna Jezusa na smierc za Jego wrogow, za nas - grzeszniköw, ktö-rzy Go codziennie obrazajq. W caiej Biblii rozbrzmiewa huczna piesh pochwalna na czesc Bozej wspaniatomyslnosci. Apostot Jan porwany zachwytem wotat: „Z jego petni mysmy wszyscy wzi^li, i to task$ za taskq". Ten wielki Bög nie lubi matostkowych dzieci. Dlatego dal swemu ludowi Izraela to Stowo. A Duch Jego chce nas do Niego upodobnic. Panie! Wybacz nam naszq naturq i odnow nas! Amen. Uswi^cajcie si$ i bqdzcie swi^tymi, gdyz Ja, Pan, jestem Bogiem waszym (...) Jam Pan, ktöry was uswi^cam. 3 M 20:7-8 Brzmi to tak, jakby w Slowie Bozym cos si^ zaci^lo: „Uswi$-cajcie si^... ja was uswi^cam". Tak, wygl^da to na sprzecznosc. Jednak w Stowie Bozym nie istnieje cos takiego, jak zajqki-wanie si$. To tylko nasz duch nie pojmuje tak szybko Bozych prawd. Tego, co tu jest napisane nie pojmiemy w ogöle naszym rozumem. Stanie si$ to jednak, gdy zaczniemy powaznie tra-ktowac Boga. Kto obudzd si$ duchowo i chce nalezec do Boga, ten z calego serca pragnie byc Jego godzien. Chciaiby byc „swi^ty". I zaczyna si^ wtedy starac. Usihije przezwyci^zyc swojq dum^, kaprysy, swojq nieczystosc, gnusnosc, egoizm, ktamliwosc i wiele innych rzeczy. I wtedy robi si$ niesamowite odkrycie: z tego dgzenia do swi^tosci nie nie wyehodzi. Wprost przeciwnie: wygl^da na to, ze teraz dopiero grzech zaczyna naprawd^ zyskiwac nad nami wtadz^. W koncu czfowiek wpada w gi^bokq rozpacz, czuje, ze jest zgubiony i najeh^tniej zapomnialby o Bogu. Wtedy wkracza Bög: „Jam Pan, ktöry was uswi^cam”. Poci^ga nas do swego umitowanego Syna. Widzimy Zbawiciela na krzyzu i robimy odkrycie: w Nim - bez jakiegokolwiek dziaiania -jestesmy uswi^ceni, usprawiedliwieni i stajemy si$ dzieemi Bo-zymi. A wtedy wierzy si^ catym sercem, zdaje si$ caikowicie na tego Wybawiciela i przyjmuje Go do serca. I Jezus zaczyna w tym sercu dziaiac. Przez Ducha Swi^tego czyni dzieia Boze, ktörych my nie moglismy zdziatac. Uswi^ca nas. Panie! Zmqczylismy siq chodzqc wtasnymi drogami. A teraz dziqkujemy Ci, ze usprawiedliwiasz i uswiqcasz grzeszniköw. Amen. ...B^dziecie ponosic kartj i doznacie mojej niech^ci. 4M 14:34 [W Biblii niemieckiej, ktör^ postugiwat si$ Autor, cytat ten brzmi: „...b^dziecie ponosic kar^, abyscie przekonali siQ, jak to jest, gdy zabior^ swojq r^k^” - przyp. thim.j. Byc moze dotychczas nie zwracalismy specjalnie uwagi na r^k$ B0Z3 potajemnie wzniesionq nad naszym zyciem. Obda-rzaia ona nas dobrymi darami. Skrycie podtrzymywaia, gdy przechodzity burze. I byia nad nami, gdy bylismy zupeinie samotni i opuszczeni. A teraz Bög nagle ukazuje nam strasznq mozliwosc, ze za-bierze swojq rejk$. Z poczqtku zapewne si$ tego nie zauwaza. Ale stopniowo cziowiek zaczyna „przekonywac si$", ze nie ma juz nad nim biogosiawieristwa. W koncu przychodzi choroba i smierc - cziowiek szuka jakiegos oparcia, ale juz go nie znaj-duje. Zestawmy z tym Siowem histori^ z Nowego Testamentu. Pe-wnego dnia Jezus möwii do wielkiego tiumu. Nagle powstaio zamieszanie: przez tium przepychai si$ tr^dowaty. Ludzie krzy-czeli gniewnie, oburzeni i zdj^ci strachem przed zarazeniem si$. Jednak tr^dowaty nie dai si$ zatrzymac. Pari spiesznie naprzöd przez rozst^puj^cych si$ przed nim ludzi - az do Jezusa. Tarn upadi w kurzu na kolana i z piaczem zawoiah „Panie, jesli chcesz, mozesz mnie oczyscic". I co uczynii Jezus? Czy cofnqi si$ przed cziowiekiem pokrytym okropnymi wrzodami? Nie! W Biblii napisano: „I wyciqgnqwszy r$k$, dotknqi si$ go...”. R$ka Jezusowa, r^ka Boga, wycigga si$ ku niemu i uzdrawia go. Jestesmy ludzmi, ktörym grozi straszna mozliwosc, ze Bög siusznie zabierze znad naszego zycia swojq r$k$. Ale w Jezusie r^ka Jego raz jeszcze wyciqga si$ ku nam. Uchwycmy si$ tej r$ki. Panie! Podajesz nam swojq przebitq dton. Dziqkujemy Ci. Amen. Abyscie (...) nie dali sizu. Praca czeka na niego od dawna. On jednak znalazt uniewinnienie, znalazl wymöwk^: na dworze mögfoy byc lew! Jakze zostalismy tu zdemaskowani! Rzeczywiscie tacy z nas ludzie, ktörzy ch^tnie przytaczaj^ czcze wymöwki. Dociera do nas bowiem wotanie swi^tego Boga, wzywa nas, bysmy si$ do Niego nawrocili. Wzywa nas do siebie na shizb^. I jak On to robi! Ukazuje nam Krzyz Jezusowy. A Ukrzyzowany nawohije: „Do mnie si$ zwröccie, wszystkie krance ziemi, abyscie byty zbawione”. Pan zmartwychwstaty staje mi^dzy nami i möwi: „Nie ma Zbawiciela poza mn^!". Duch swi^ty puka do naszych sumieri i powaznie napomina, bysmy szukali Zbawienia Bozego. Tak, jestesmy usilnie wzywani. lluz ludzi zachowuje si$ jednak tak, jak ten leniwy, o ktörym pisze Salomon. Szukajq wyttumaczenia, dlaczego nie mogq odwazyc si^ na otwarte przejscie na stron^ Boga. Szukajq i znajduj^: „Nie mam czasu zajmowac si$ tymi sprawami”. Albo: „Moja spofeczna pozycja nie pozwala mi na zdecydowany krok". Albo: „Möj naukowy swiatopoglqd sprawia, ze widz$ te rzeczy w innym swietle". Albo: „Nie ma pospiechu! Jestem jeszcze taki mtody!" Albo tez: „Miaiem zte doswiadczenia z chrzescijanami". Istnieje wiele takich „lwich wymöwek". Najgorsze jest to, ze uzywaj^c ich stale, stajemy si$ rzeczywiscie hipem lwa. Bo - jak czytamy w Biblii - diabei chodzi wokok) „jak lew rycz^cy, szukajqc kogo by pochkmqc". 1 hipem tego lwa staniemy si$, jezeii b^dziemy zbyt leniwi, by wstac ze snu grzechöw albo wtasnej sprawiediiwosci. Partie! Pomöz nam, abysmy zaczqli zupetnie na nowo, od samego poczqtku! Amen. Prz 22:13 Leniwy lezy zadowolony na swoim lozu. Oto znalazl powöd tiumaczqcy lenistwo: Lew jest w podwörzu! Kröl Salomon mowi tu o duchowych sprawach. Chce powiedziec: Lenistwo znajduje takie kiepskie wymöwki i zakorzenione jest gl^boko w naszej naturze. 1 tkwi röwniez w sercach tych, ktörzy chcq nalezec do swego Pana. Oto kobieta-chrzescijanka, ktöra mowi: „No tak, wiem ze powinnam pogodzic si$ z sqsiadkq. Ale cöz - ona naprawd^ jest bardzo zia". Mowi irdody czlowiek: „Wiem, ze zgodnie z wol^ Bozq powinienem szanowac rodzicöw, ale möj ojciec napra-wd$ nie jest wzorem cnöt. Po prostu nie mog^ go szanowac!". „Ach tak!” - mowi ktos, „Powinienem byc cierpliwy i nie ulegac nastrojom. Ale te nerwy! Te nerwy! Zbyt duzo prze-szedtem w zyciu!". „Wiem!" - mowi inna osoba, „jako dziecko Boze powinnam byc nieskalanie czysta. Jednak jestem bardzo zmyslowa!". A leniwy mowi: „Powinienem bardziej przykladac si$ do pracy, ale - na ulicy lezy lew". Jakze kiepskie sq te nasze bzdurne usprawiedliwienia! Biblia mowi z naciskiem, ze ludzie, ktörych Jezus odkupit dla Boga, powinni pilnie starac si$ 0 uswi^cenie swego zycia. Zamiast wielu innych, przytoczymy tu dwa miejsca, w ktörych Biblia 0 tym mowi: „Tym bardziej dotözcie staran, aby swoje powotanie 1 wybranie umocnic". Oraz: „Dqzcie do (...) uswi^cenia, bez ktörego nikt nie ujrzy Pana”. Oby Bög nas obudzil z wszelkiego duchowego lenistwa i wy-bawit z sidet naszych falszywych wymöwek! O, Strzez mnie Panie, w dzieh i w noc mocq Twej krwi. Amen. Stowo wypowiedziane we wtasciwym czasie jest jak zlote jabiko na srebrnych czaszach. Prz 25:11 Pewien mtody ksiqz$, ktöry pözniej zostat wielkim ksi^ciem elektorem, odbywat podröz naukowq za granicq. Zdarzyto si$, ze grupa mtodych szlachcicöw zaprosita go na uczt^. Im wi^cej pito, tym nieprzyzwoitsze stawaty si$ rozmowy. Nagle drzwi otworzyty si$ i do sali wbiegta gromadka skqpo ubranych tancerek. Wtedy ksiqz^ zerwat si$ i gtosno zawotat: „Odchodz^! jestem to winien Bogu i mojej ojczyznie!". Byto to „stowo wypowiedziane we wtasciwym czasie". Jednakze kröl Salomon, poröwnuj^c stowo ze „ztotym jabikiem na srebrnych czaszach", z pewnosciq myslai o czyms jeszcze wazniejszym: o duszpasterskim stowie, ktöre jeden cztowiek moze ofiarowac drugiemu „we wtasciwym czasie". Wszyscy znamy takie niemito sytuacje: spotykamy znajomego, zasmuconego cztowieka. Zmieszani, jqkamy kilka niem^drych stow. W pöt godziny pözniej przychodzi nam do gtowy, co powin-nismy byli powiedziec, ale juz za pözno. Jak doskonaty byt w tym Pan Jezus. Zaprosit kiedys podej-rzane towarzystwo. Serca tych ludzi röwniez krzyczaty o wy-bawienie z p$t grzechu. Nagle przy drzwiach powstat hatas. To przyszli faryzeusze i z pretensjq zacz^li pytac uczniöw: „Dlaczego Nauczyciel wasz jada z celnikami i grzesznikami?". Uczniowie zmieszani, milczeli. Gospodarze siedzieli przygn^bieni. A Jezus powiedziah „Nie potrzebujq zdrowi lekarza, lecz ci, co si$ zle majq". To byly ztote jabtka na srebrnych czaszach! Pan moze röwniez nam udzielic m^drosci wtasciwego odpo-wiadania, gdy zachodzi potrzeba. Prosmy Go wi^c o takq ducho-wq mqdrosc. Panie! Daj nam prawdziwq boskq mqdrosc! Amen. Kto sercu strapionemu spiewa piesni, jest jak ten, kto zdejmuje ubranie w dzien mrozny, albo jak ocet na ran^. Prz 25:20 Tak jakby mozna bylo „rozweselic" strapione serce! To, ze wciqz na nowo pröbujemy stosowac takq niewydarzon^ kura-cj^, swiadczy o tym, jak malo dbamy o naszych strapionych bliznich. Apostol Pawel lepiej wiedzial, jak trzeba to robic: „We-selcie si$ z weselqcymi si^, placzcie z placzqcymi". „Plakac z placzqcymi" mozna tylko wtedy, gdy ich cierpienie wezmiemy sobie do serca tak bardzo, jakby to bylo nasze wlasne cierpienie. Wszyscy wiemy, jak ludzie zachowujjj si$ na pogrze-bach: na twarzy grymas swiadczyc maj^cy o smutku, przeciqgly uscisk dloni i wymruczenie kilku wyswiechtanych slow: „Wyrazy wspölczucia...". Serce nie bierze w tym zadnego udzialu. Wziqc do serca cudze zmartwienie jakby bylo wlasnym! Ktoz to potrafi? I tu znowu widac jak na dloni cale ubostwo naszego serca. Nie umiemy wcale plakac z ptaczqcymi. Na swiecie istnial tylko jeden jedyny Ktos, kto to naprawd^ robil: Jezus. On nasze cierpienia wziql na siebie, tak powiedzial o Nim Izajasz, kiedy ujrzal Go oczami ducha. Gdy Jezus zamieszka w naszym sercu i zyciu, to mogloby si^ zdarzyc, ze stalibysmy si$ prawdziwymi pocieszycielami strapionych. Widzialem prawdziwych, uswi^conych uczniöw Jezusowych, ktörzy nie dzialali na strapionych jak zimny wiatr na gole cialo ani jak „ocet na ran$". Kto otrzymal od Jezusa najwi^kszq pociech^, wybaczenie grzechöw, ten umie prawdzi-wie pocieszac. Partie Jezu! Uzyj nas jako swoje narzqdzie dla ulzenia smutkom tego Swiata! Amen. Jesli iaknie twöj nieprzyjaciel, nakarm go chlebem, a jesli pragnie, napöj go wod^. Prz 25:21 Jak to? Tak napisano juz w Starym Testamencie? A wi^c i tam juz powiedziano: „Milujcie nieprzyjaciöl waszych?". Tak, taka jest od poczqtku wola Boza, by tak bylo na tym upadtym swiecie! Ale czy w Starym Testamencie nie ma takiego zdania: „Öko za oko, z^b za z^b"? Shtsznie! To röwniez napisane jest w Starym Testamencie. A przy tym mowa jest o prawie, ktöre musi panowac w kazdym narodzie. Zle jest, gdy lamie si^ prawo, gdy trzeba si$ skarzyc razem z prorokiem Habakukiem: „Ucisk i prze-moc dziejq si$ na moich oczach Dlatego zamiera prawo, a sprawiedliwosc nie wychodzi na jaw". Nasz Bög czuwa nad prawem. Dlatego czytamy u proroka Izajasza: „Syjon b^dzie odkupiony przez s^d". Dlatego Bög nie przekresla po prostu naszej winy, ale sqdzi j^, a podsqdnym jest za nas Jezus. Prawo jest prawem. Zwtaszcza w Biblii! Jednakze - i tu wracamy do naszego tekstu - w naszym zyciu nie powinnismy grac roli s^dziöw. Wolno nam kochac - nie tylko naszych przyjaciöl, ale nawet naszych wrogöw. Odkqd Jezus umarl za naszych nieprzyjaciöl, mozemy kochac bez ograniczeh. Odk^d Jezus umarl, nie jestesmy wi^cej skazani na udr^k^, nie musimy nienawidzic i mscic si§. Wolno nam milosciq pokonywac wszelk^ wrogosc! Jest to cz^sci^ wolnosci ofiarowanej nam przez Jezusa z chwi-lq Jego smierci. Diabel zobowiqzuje nas do nienawisci, odplaty, wrogosci. Natomiast Jezus uczy nas przynoszenia wrogich uczuc pod Jego krzyz. A wtedy otwiera si$ droga do milosci. Partie! Wybacz nam nasze Stare, zte postqpowanie! Naucz nas byc takimi, jakim Ty jestes! Amen. Jak ptak, ktöry daleko odleciat od gniazda, tak czlowiek, ktöry si^ tula z dala od ojczyzny. Prz 27:8 Cztowiek, ktöry si$ tuta z dala od ojczyzny". Oczami duszy widzQ obrazek z mojej ilustrowanej Biblii, w ktöry jako maty chtopiec cz^sto si$ wpatrywatem: Adam i Ewa, przerazeni i zgn$-bieni, opuszczaj^ pi^kny raj. Przed nimi rozciqga si$ pusta kraina ustana chwastami i kamieniami. Patrz^c na ten obrazek pytatem wtedy: „A gdziez jest Bög?”. Tak, Boga tarn juz nie byio. Byli tarn ludzie, ktörzy opuscili swojq ojczyzny w sercu Boga. Dopiero pözniej zrozumiatem, ze opuscili swoj^ ojczyzny juz wczesniej, a mianowicie wtedy, gdy wypowiedzieli postu-szenstwo Bogu i zgrzeszyli. A teraz stali si^ bezdomni. Dom mogli sobie wybudowac, ale ich dusze pozostaty bezdomne. I to jest historia wszystkich potomköw Adama, niezaleznie od tego czy mieszkaj^ w Essen, w Singapurze, czy w Nowym Jorku. Dusze nasze sq jak bezdomne ptaki, ktörym zburzono gniazdo. Dusze te trzepoczq si$ wsröd ludzi, rozgrywek, swiatopoglqdöw i - pozostajq bezdomne. W naszym tekscie trzeba zwröcic uwag$ na jedno: mianowicie ptak nie zostawia swojego gniazda, a cztowiek dobro-wolnie opuszcza swojego Boga. Nasza wewn^trzna bezdomnosc nie jest spowodowana nieszcz^sciem, ale wing. Kto to zrozumiat, ten zwröci bacznq uwag^ na cudowne stowa z Psalmu 84: „Nawet wröbel znalazt domek, a jaskötka gniazdo dla siebie (...): Tym sq ottarze twoje, Panie Zast^pow, krölu möj i Boze möj!". Ach, co tarn ottarze! Dia nas istnieje tylko jeden jedyny ottarz: Krzyz na Golgocie, gdzie Baranek Bozy, ktöry niesie grzech swiata, za nas umiera. To jest ojczyzna naszych dusz. Panie! Pozwöl, bysmy wröcili do Domu w Twoich, dla nas rozpostartych ramionach! Amen. Sprawiedliwy jest nieustraszony jak mlody lew. Prz 28:1 „Kwasy niesprawiedliwosci zmienily chemi$ mojej duszy”. Tak pewna lekarka napisala kiedys do amerykanskiego misjo-narza Stanleya Jonesa. Te slowa pokazuj^ jasno, dokqd prowadzi wszelki idealizm. Kazdy mlody czlowiek ma w sobie wiele ochoty do zycia i idealizmu. Na pierwszy rzut oka wyglqda wi$c jak nieustraszony mlody lew. Pözniej jednak styka si$ z ludzmi, z zyciem, ze swiatem. Zo-staje przykuty do taczek codziennosci. Spotyka si§ z niespra-wiedliwosci^, krzywd^, rozczarowaniem. 1 w koricu „chemia duszy” zmienia si$ na gorsze. Wtedy zaczynajq si$ kompleksy, klötnie, zwqtpienie, pogarda dla ludzi, zarozumialstwo i pre-tensje do wszystkich i wszystkiego. I gdybyz tylko to! Ale jest jeszcze cos gorszego: bezboznosc i nieczyste sumienie. Czy to jest zycie?! Tak wi^c idealizm nie nie pomaga. Trzeba nam cudownego daru Bozego. Za tym t^sknimy. Biblia nie ukazuje nam jakiejs fatamorgany. Möwi o tym, co jest mozliwe. „Nieustraszony jak mlody lew" - tak, mozemy byc tacy, jezeli nalezymy do „sprawiedliwych". Co to sq za ludzie? To ci, ktörych Bög uznal za sprawiedliwych, poniewaz wierzg w Pana Jezusa Chrystusa. Jemu wyznali swoje grzechy, a On oezyseil ich krwi^ swojq. Przez Niego pojednani zostali z Bo-giem. A to sprawia, ze jest si$ „nieustraszonym jak mlody lew”. Panie! Ty uzdrawiasz zaburzonq chemiq naszej duszy. Tobie niech bqdq dziqki! Amen. Sprawiedliwy jest nieustraszony jak mlody lew. Prz 28:1 Kröl Salomon wyjasnia w swojej przypowiesci, jak to wyglqda: „Lew, bohater wsröd zwierzqt, ktöry przed nikim nie ust^puje”. Nieustraszonemu lwu grozi wiejc na jego drodze niejedna zla przygoda. Jednak on pozostaje nieustraszony i nie ust^puje. Jak mamy to rozumiec, wyjasnil pi^knie Luter w liscie do Michaela Drossela. Pisze tam, ze wprawdzie szukamy i pra-gniemy pokoju, ale robimy to opacznie. Powinnismy wiedziec, ze Bög dlatego tak cudownie dziala wsröd swego ludu, bo poköj Jego miesci si$ nie tam, gdzie panuje poköj, ale tam gdzie pelno pokus i prob. Nie jest to wi^c poköj, ktörego nie nie zaklöca, ale taki, ktöry niepokojony przez wszystko woköl, znosi wszystko spokojnie, sam pozostajqc pokojem. Dodajmy do tego historiQ z Biblii. W poblizu wyspy Malty rozbil si$ okr^t. Straszne polozenie; rozszalala kipiel rozbijala nieublaganie burty. Co b^dzie? Na statku wybucha panika, ludzie zaczynajq walczyc ze sobq o lödz ratunkowq. Wtedy apostol Pawel wszedl pomi^dzy strwozonych ludzi. Jego sytuaeja byla jeszcze gorsza. Plynql bowiem jako wi^zieh na swöj proces i byc moze grozila mu kara smierci. Byl wi^c podwöjnie zagrozony. Lecz oto ponad pokladem rozlegl si$ jego donosny glos: „Wzywam was, abyscie si$ posilili". Potem wzi^l chleb, podzi^kowal Bogu i zacz^l jesc. „A wszyscy oni" - czytamy w Biblii - „nabrawszy otuchy, röwniez si$ posilili”. Sprawiedliwy jest nieustraszony jak mlody lew. Dlaczego? Z powodu swojej sprawiedliwosci podarowanej mu przez Boga ze wzgl^du na Jezusa. Kto wierzy w Jezusa, ten jest sprawiedliwy przed Bogiem. A to czyni czlowieka nieustraszonym. Panie Jezu! Pozwöl, abysmy czqsciej niz dotychczas zaczqli przyjmowac zbawienie Twojei Amen. Borsuki, ludek bez sity, a w skale buduje swoje mieszkania. Prz 30:26 Kröl Salomon wylicza tu szereg zwierzqt i möwi o nich, ze sq „m^drsze niz m$drcy". Do tych zwierzqt zalicza röwniez te, ktörych nazw$ Luter przetlumaczyl jako „kröliki". Chodzi tu jednak o tak zwane „skalne borsuki”. S3 one „m^drsze niz m^drcy". Poniewaz my, przeci^tni ludzie, jestesmy gtupsi od m^drcöw, wychodzi zatem na to, ze pozostajemy znacznie w tyle za borsukami. Czy to nie jest niestychane, ze Salomon to opowiada? Pytamy go: „Dlaczego jestesmy gtupsi od borsukow? A on odpowiada: „Bo budujecie na piasku!”. 1 tu styszymy w duchu Pana Jezusa, ktöry tak zakonczyt Kazanie na Görze: „Kazdy, kto stucha tych stow moich, lecz nie wykonuje ich, przyröwnany b^dzie do m§za gtupiego, ktöry zbudowat swöj dom na piasku. I spadt ulewny deszcz (...) i runqt...”. Czy to nas dotyczy? Stuchamy przeciez Jezusa i Jego Stowa. Ale czy odnosimy si$ powaznie do nasladowania Go? Spöjrzcie tylko, jak mqdre sq borsuki! „W skale buduje swoje mieszkania”. Dziwne, ze nie napisano tu: „w skalach". Jednak Salomon uzywa liczby pojedynczej, aby wyraznie naprowadzic nas na to, ze möwi tu w przenosni i o sprawach duchowych. Istnieje tylko jedna skata, na ktörej mozemy budowac nasze zycie. 0 tej skale möwi Dawid: „Pan skatq i twierdzq mojq". 1 widzi w duchu Zbawiciela, Pana Jezusa. On jest wtasciwym gruntem pod budow^. Pawel möwi: „Albowiem fundamentu innego nikt nie moze zatozyc opröcz tego, ktöry jest zatozony, a ktörym jest Jezus Chrystus”. Wszystko wi^c teraz sprowadza si$ do tego, zebysmy nasze zycie zbudowali na tej s'kaie. Niech wystarczy nam pokory do nauczenia si$ czegos od borsukow skalnych. Panie! Daj nam prawdziwq mqdrosc zyciowq! Amen. Borsuki, ludek bez sity, a w skale buduje swoje mieszkania. Prz 30:26 „Wszystko co doczesne, jest tylko wyobrazeniem" - powie-dzial Goethe w Fauscie. Widocznie tego samego zdania byl kröl Salomon i dlatego nawet w zwierz^tach polnych widzial wyobrazenie spraw duchowych. Pewnego dnia zobaczyl te borsuki mieszkajqce w niedost^pnych skalach. Pomyslal wtedy: „Ja röwniez chcialbym tak zbudowac moje zycie na wiecznej skale, na Panu". Wyrazil to jednak w swojej przypowiesci w troch^ dziwny sposob. My wtedy powiedzielibysmy: „Borsuki sq ludkiem bez sily i dlatego budujq swoje mieszkania na mocnych skalach". Salomon natomiast möwi: „Ludek bez sily, a w skale buduje swoje mieszkania”. Co ma znaczyc to: „a", czyli „mimo to"? Salomon z pewnosci^ chcial powiedziec przez to, ze te slabe zwierz^tka wcale nie pasuj^ do wspanialych, pot^znych skal. To miejsce dla silnych lwöw i olbrzymich orlöw. A mimo to borsuki odwazyly si§ tu mieszkac. Jest to pi^kny wzor dla prawdziwych chrzescijan. Wiedzq oni, jak bardzo sq zli i niepodatni na dobro. Jak ulegaj^ swemu wrogowi - szatanowi. Bojq si$ gniewu Bozego i piekla. Swiat z tego si$ smieje. Lecz prawdziwi chrzescijanie sq tacy slabi. Wcale nie pasujq do mocnej skaly, do wspanialego Zbawiciela. Chcielibysmy powiedziec razem z Piotrem: „Odejdz ode mnie, Panie, bom jest czlowiek grzeszny”. A mimo to budujq swoje zycie na tej skale, na Jezusie. Ni-gdzie indziej nie mogq zyc. Tu zyjq w swojej bezsile i wbrew wszystkiemu mowiq: „Pan jest pomocnikiem moim, nie b^d^ si^ l moje serce!’’. Tersteegen möwi: „Kto duchem Tobie jest oddany, niczego nie moze juz pragnqc i chciec. Jest syty i ukotysany, gdy Ciebie moze miec". 1 nie trzeba juz wtedy wypatrywac czegos lepszego przez lornetk^. Dziqkujemy Ci, Panie, ze mozemy Ciq znalezc. Amen. Pytali wi^c Go: Kto Ty jestes? I 8:25 Naglqco, szyderczo, szczerze, z zakiopotaniem i poszukujqc, stawiajq ludzie wci^z na nowo to pytanie: „Kim jestes, Jezusie?". Niech tylko nikt nie möwi, ze jego ta sprawa nie interesuje! W Biblii czytamy: „Kto ma syna, ma zywot, kto nie ma Syna Bozego, nie ma zywota". Nasze „zycie" zalezy wi$c od tego, czy mamy Jezusa. I dlatego musimy przeciez wiedziec, kirn On jest. Musimy wiedziec, czy to jest naprawd^ Syn Bozy - ten Czlowiek, ktöry chodzil po drogach Palestyny. „Kimze Ty jestes, Jezusie?”. Luter w swoim Katechizmie möwi: „Wierz^, ze Jezus Chrystus, prawdziwy Bög z Ojca w wiecznosci zrodzony i zarazem prawdziwy cziowiek z Marii Panny naro-dzony, jest moim Panem”. Pol^czenie boskiej i ludzkiej natury w jezusie jest dzietem Boga i jest niepoj^te dla rozumu. Rozum jednak musi si$ ugiqc przed rzeczywistosciq. W cafym zyciu Jezusa widzimy Jego dwie natury: - Gdy jako wyczerpany cztowiek spi na lodzi podczas burzy. Jednak zaraz potem i gdy zostaje zbudzony, wstaje i rozkazuje morzu i burzy, by si$ uciszyty. - Gdy jako przest^pca umiera strasznq smierciq na krzyzu. Ale umierajqc wola triumfujqco: „Wykonalo si^!". Dokonczyciel na-szego zbawienia! - Gdy jako umartego sktadajg Go do grobu. Ale On trzeciego dnia zwyci^sko powstaje. To jest dla nas wazne. Odtqd bowiem jest naprawd^ mostem mi^dzy Bogiem a czlowiekiem. Pokonal przepasc, ktöra nas, grzeszniköw, dzielita od swi^tego Boga. Jest niebianskq drabinq, ktörq mozemy dojsc do Boga. Partie Jezu! Daj, bysmy Ciq coraz lepiej poznawali! Amen. Jezus möwi: Moje owce sluchajq Mojego glosu... 110:27 Möj przyjaciel opowiedzial mi ladnq historyjk^. Möwit kiedys swojemu matemu synowi o Panu Jezusie, dobrym Pasterzu. Na zakonczenie powiedzial: „Ty tez mozesz byc owieczk^ Pana Jezusa". Chlopiec milczal, ale wieczorem, lezqc juz w tözku, pomodlii si$: „Kochany Zbawicielu! Jesli juz chcesz zrobic mnie zwierz^ciem, to wolalbym byc raczej koniem!’’. Tacy my, ludzie, jestesmy! Zawsze chcemy byc czyms lepszym. Postac biedaczyny z Krölestwa Bozego nie podoba nam si^. Chlopcu „owieczka” wydata si$ zbyt mizerna. Wolal juz byc dumnym rumakiem. Nasz Pan jednak musiat mied swoje wazne powody, dla ktörych przyröwnal ludzi do owiec. Owcami nazywa nie tylko tych, ktörzy do niego nalez^, ale wszystkich ludzi. Odröznia tylko owce zblqkane, zgubione, od tych, ktöre nalezq do Jego trzody i sq uratowane. Dlaczego nazywa nas owcami? Zapewne dlatego, ze nie mamy w ogöle zmyslu orientacji. Na drogach tego swiata radzimy sobie od biedy, ale jesli chodzi o wieczny cel naszego zycia - jestesmy bezradni. Potrzebujemy pasterza. 1 szcz^sliwi ci, ktörych Paste-rzem stal si$ Jezus! Wszystkie walki, jakie stoczylismy w zyciu, doprowadzity nas do tego, ze mozemy tylko spiewac: „Owieczkq jam Jezusa, On dobry Pasterz möj. Uwielbia Go ma dusza, bo dal mi zywot swöj". A oto Jezus zywy chodzi drogami tego swiata i wzywa nas swoim gtosem Pasterza. Dia wi^kszosci ludzi gios ten zagtuszany jest hatasem, ktöry robiq oni sami lub inni ludzie. Jednakze: „Moje owce sluchaj^ Mojego glosu". Partie! Dziqkujemy Ci, ze z nas nie rezygnujesz. Amen. Jezus möwi: Möj Ojciec, ktöry Mi je (owce) dat, jest wi^kszy od wszystkich... J 10:29 Jakie to tajemnicze, przebiegajqce w ukryciu wydarzenie! Stale zdarza si^ na swiecie, ze ludzie najdalsi od Krölestwa Bozego przychodz^ do wiary w Jezusa Chrystusa i przyjmuj^ Go jako swego Zbawiciela i Pana. jak do tego dochodzi? Bywa tak, ze taki cziowiek styszai kazanie przekonujqcego kaznodziei. Albo, ze o Prawdzie Ewangelii przekonato go swiadectwo znajomego. Albo tez, ze sam poznai, jak bi^dna byia droga, ktorq szedi dotychczas i jak bardzo czui si$ nieszcz^sliwy i niepoko-jony, idqc ni^. 1 dlatego wyruszyl w drog$ do Jezusa. Wszystko to si$ zgadza - tak bywa. A jednak nie to decyduje o tym, ze czlowiek przychodzi do wiary w Jezusa Chrystusa. Co wi$c jest rozstrzygajqcym czynnikiem? Jezus zdradza nam tu tajemnic^: tego cztowieka Ojciec niebiahski oddai Synowi, Panu Jezusowi. A wi$c juz cos si$ dzia-to zanim jeszcze pomyslelismy o tym, by przyjqc Pana Jezusa. Ojciec oddai nas swemu Synowi. Dlatego wi$c serce nasze nie miaio spokoju, dopoki nie stalismy si^ wtasnosciq Jezusa. Dlatego Duch Swi^ty dzialai w nas i poci^gaJ tak pot^znie do Pana Jezusa. Jest to bardzo pocieszajqca prawda. Owce Jezusowe mog^ byc pewne, ze najwyzsza Instancja oddaia je dobremu Paste-rzowi. I wolno im nalezec do Niego w swojej bezsile, bo sq Jego niezaprzeczalnq wiasnosci^: Ojciec podarowat je Synowi Boze-mu. A ponadto Syn odkupii je wiasng krwi^. Partie! Dziqkujemy Ci, ze nasza wiara moze siq opierac na pewnym gründe. Amen. Tego wtasnie Jezusa wskrzesit Bög... Dz 2:32 Dyskusje na temat Jezusa nie maj^ konca. Francuski pisarz Francois Mauriac widziai w Nim prawzör wszystkich bezbron-nych i cierpi^cych. Inni widz^ w Nim kogos, „kto przyj^i na siebie swöj los i pogodzit si$ z nim". A byty i takie wypowiedzi, ze jest On „truciznq we krwi zachodniego swiata". Niektörzy widzq w Nim obronc^ stabych, a mieszczanie ch^tnie robiq z Niego patrona swoich maj^tnosci. Niezmiernie cz^sto uwaza siQ Go tez za moralist^ albo nawet „zatozyciela religii". Cöz za zamieszanie! Mozna oszalec! Czy nie istnieje zadne bezsporne i nienaruszalne swiadectwo o Jezusie? Kim On jest wtasciwie? Cöz, takie swiadectwo daje nam Wielkanoc. W niej zywy Bög sam swiadczy o tym, ze „Ten jest Syn möj umitowany, ktörego sobie upodobaiem". Bög wzbudzü Jezusa z martwych. I tym swiadczy o Nim niezaprzeczalnie. Teraz wi$c mozemy byc pewni, kirn jest Jezus: jest Synem Bozym. Jest objawieniem ukrytego Boga! Jest „drzwiami do Ojca"! Jest „dobrym Pasterzem”! Nie cierpiat na krzyzu daremnie. Przez wskrzeszenie Go Bög upewnia nas, ze w Krzyzu jest ratunek od winy i s^du. Cudowna pewnosc! Ojcze, dziqkujemy Ci, ze rozwiates wszelkie niejasnosci woköt Jezusa; ze nie musimy wiqcej stuchac ludzkich poglqdöw, ale mamy pewnosc danq przez Ciebie sa-mego. Amen. Ratujcie si^ sposröd tego przewrotnego pokolenia! Dz 2:40 Czy to nie oburzajqce, ze Piotr osqdza tu wszystkich ludzi jednakowo? Wszystkich ludzi nazywa „przewrotnym pokole-niem", z ktörego mamy byc uratowani przez Jezusa. A przy tym powiedziane jest wyraznie, ze Piotr möwiqc to Kazanie byt „napelniony Duchem Swi^tym", a wi^c möwit tak na polecenie Boga. Czyz nie istniejq zdecydowane röznice mi^dzy ludzmi? Czy dzielna pani domu nie jest wi^cej warta od jakiegos nicponia? Czy genialny artysta nie jest wart wi^cej od nastolatka, ktörego horyzonty ograniczajq si^ do szlagieröw i prywatek? Czy pra-cowity robotnik nie znaczy wi^cej niz kryminalista? Czy chrze-scijanie nie nie wiedzq o takich wartosciach? Czy powinny one wi^cej nie obowiqzywac? 0, nie! Sq bardzo wazne! Wiemy to! Sq bardzo wazne dla zycia ludzkiej spolecznosci. Ale - i tu wkracza ostre „ale" Biblii - wszystkie te wartosci nie czyniq nas sprawiedliwymi przed Bogiem. Nie sq w stanie uratowac nas przed gniewem i sqdem swi^tego Boga. Nie mogq uniewaznic ani jednego grzechu. Przed Bogiem liczy si$ tylko jedno: nasza wiara w Syna Bozego, ktöry nasze grzechy poniöst na Krzyz, liczq si$ nie wartosci, ktöre Mu przedstawiamy, ale szczerym sercem wyznane grzechy. Przed Bogiem wazni sq tylko ci ludzie, ktörzy - jak to ujmuje Biblia - „obmyci sq krwiq Baranka”. Biblia rzeczywiscie cz^sto uzywa tej przenosni: mycie brudnego czk>-wieka. Dlatego tak powaznie Duch Swi^ty wzywa: „Dajcie si$ zbawic!”. Partie! Ustrzez nas przed poktadaniem nadziei iv tym, co fatszywe. Amen. Moze si^ przy tym okazac, ze walczycie z Bogiem. Dz 5:39 Tylko jeden punkt stal na porz^dku dziennym zwoianego w trybie pilnym posiedzenia Rady Najwyzszej w Jerozolimie: „Jak walczyc ze sktadaniem swiadectwa przez uczniöw Jezusa?". Mqdry Gamaliel radzik „Poczekac i zobaczyc, co z tego wyni-knie". Mozna si$ sprzeczac o to, czy byia to dobra, czy zia rada. W mowie Gamaliela wyraznie natomiast czuje si$ panicznq obaw$ na mysl, ze mozna by walczyc z Bogiem. Gdybyz to i w nas zyla taka obawa! „Walczyc z Bogiem"! Na samym poczqtku Biblii czytamy, jak ludzie zaczynali walczyc z Bogiem: chcieli zbudowac wiez$ Babel, „ktörej szczyt si^galby az do nieba". A w Objawieniu swi^tego Jana opisana jest ostatnia wielka pröba, ktörq ludzie podj^li, by wziqc zbawienie swiata we wtasne r$ce. Wyglqdalo to tak: „1 widzialem zwierz^ i krölöw ziemi i wojska ich, ze-brane, by stoczyc böj z tym, ktory siedzia} na koniu...". Böj z Chrystusem. Mi^dzy tymi dwiema historiami rozcigga si$ to, co nazywa-my historig swiata: historia ustawicznej walki z Bogiem. Jakze cz^sto bierzemy w niej udziab jestesmy niezadowoleni z jego kierowania nami! Grzeszymy i przekraczamy Jego przykazania! „Walczymy z Bogiem!". Na tle tego rozlega si$ gtos Ewangelii, wezwanie, ktörego musimy poshichac: „Pojednajcie si$ z Bogiem!". Krzyz Jezusa na Golgocie to dkm wyci^gni^ta na znak zawarcia pokoju. Ale nie chodzi tylko o to, by przybic dkm na zgod$. To byloby dla nas zbyt malo. Wolno nam wi$c schronic si$ w tej dkmi razem z naszym ztym, upartym sercem! Panie! Dziqkujemy Ci, ze zawarles z nami pokoj! Amen. Przysluchiwata siej nam tez pewna czczqca Boga kobieta, o imieniu Lidia Pan otworzyt jej serce. Uwaznie wi^c stuchala stow Pawta. Dz 16:14 „Pan otworzyt jej serce...". Nasze serce jest wi$c z natury zamkni^te? Tak, tak möwi Biblia. A ona wi^cej wie o naszym sercu niz wielu mqdrych ludzi. Z natury serce nasze jest jak... jak zamkni^ty ul. Szumi w nim i brz^czy straszliwie. Tak jest i w naszym sercu. Scierajq si^ w nim rozne uczucia: pycha, zazdrosc w stosunku do innych, ktörym lepiej si§ powodzi, l^k, troski, chciwosc, rozne zqdze, rozpacz i pogarda dla ludzi, gtöd mitosci i przyjazni, a ponadto pojawiajq si$ tez m^tne przywi-dzenia, urojenia i szlachetne odruchy. Wszystko to szuka ujscia i miota nami w rozne strony. A my nie mozemy si$ z tego uwolnic, gdyz serce nasze jest zamkni^te. Jakiz cud stat si^ tarn, w Filippi, ze sprzedawczyniq purpury -Lidiq! „Pan otworzyt jej serce”. Zdarzyto si$ to podczas kazania Pawta, gdy zwiastowat Nowin$ o tasce Bozej w Jezusie. Stuchata kazania röwniez ta mieszkanka wielkiego miasta, ktöra dzielnie szta przez zycie i kierowata firmq. 1 wtedy stat si^ cud: Pan otworzyt jej serce i wnikn^ty do niego stowa kazania. Kobieta poj^ta: „Zwiasto-wanie o Jezusie jest wazne dla mnie". Ujrzata w duchu Krzyz Jezusowy. Ujrzata Zmartwychwstatego. Wi^cej! Serce jej stato teraz otworem i Jezus mögt w nim zamieszkac. On usmierza niepoköj serca. Staje si$ gtöwnq Osobq nowego zycia w pokoju Bozym. Panie! Pozwöl, abysmy röwniez nalezeli do ludzi o ser-cach oiwartych! Amen. Przysluchiwala si^ nam tez pewna czczqca Boga kobieta, o imieniu Lidia, sprzedawczyni purpury z miasta Tiatyry. Pan otworzyt jej serce. Uwaznie wi^c stuchata slow Pawta. Dz 16:14 „Ja röwniez wierz$ w Boga!" - powiedziat w rozmowie pe-wien m^zczyzna. A ktos mu odpowiedziat: „Z pewnosci^! Ale pan ani Go nie kocha, ani nie boi si$ Go! W ten sposöb wierzy w Boga röwniez diabet. On nie zaprzecza istnieniu Boga!". Z kupcow^ Lidiq tak nie byto. Byta „bogobojna". Traktowata Boga powaznie. Szukata Go w modlitwie. Starata si$ wypetniac Jego przykazania. Chodzita röwniez na nabozenstwa. Czy to nie wystarcza? Nie! Nie wystarcza, by mied poköj z Bogiem, aby byc radosnym i pewnym. Tej kobiecie brak byto najwazniejszego. Wielu jest tak zwanych chrzescijan, ktorzy röwniez nie doszli dalej niz Lidia. W gruncie rzeczy ich zycie jest m^czarniq, bo nigdy nie wiedzq, jaka jest ich sytuacja przed Bogiem. W zyciu Lidii nadeszta wielka godzina, gdy zrozumiata, czego jej brakuje. „Pan otworzyt jej serce. Uwaznie wi^c stuchata stow Pawta". Wiemy, co Pawet powiedziat. Möwit o Krzyzu Jezu-sowym, w ktörym Bög ofiarowuje poköj wszystkim, ktorzy przyjm^ Jezusa w wierze, o Krzyzu, na ktörym Syn Bozy zaptacit za wszystkie winy, ktörych codziennie dopuszczamy si$ przed Bogiem. Lidia przyj^ta zbawienie Boze w Jezusie - Ukrzyzowanym i Zmartwychwstatym. Zrozumiata, ze zbawienie jest w Nim, a nie zalezy od nas i naszych wysitköw. W Jezusie serce jej znalazto spoköj, radosc i pewnosc. Panie! Objaw sercom naszym Krzyz Twego Syna! Amen. Gdy straznik si^ przebudzit i zobaczyt drzwi wi^zienia otwarte, wyciqgnqt miecz i chciat si^ zabic. Sqdzit bowiem, ze witjzniowie uciekli. Dz 16:27 Cos takiego nazywamy dzis „pochopnym dziataniem" - tak chciat postqpic ströz wi^zienny, ten pyszatek! Wieczorem prze-kazano mu obu apostotöw, Pawta i Sylasa, nakazuj^c, by ich „bacznie strzegt”. A on zaraz wtrqcit ich do najciemniejszego lochu i wymyslit jeszcze dodatkowe szykany. W nocy nastqpito trz^sienie ziemi. Spowodowaia je bezposrednio r^ka Boza. Byk> to doktadnie wycelowane trz^sienie ziemi! Miasto pozostato nietkni^te, ale drzwi wi^zienia stan^ty otworem. Ströz wi^zienny zobaczyt to i pomyslat: „Teraz wi^zniowie mi uciekli. B^dzie to mnie kosztowato posad$, a moze nawet gtow$". W mözgu zapalito mu si$ czerwone swiatetko i juz chciat pochopnie dziatac. Znamy takie dziatanie: tu chtopiec ucieka z domu rodzinnego, tarn spokojny m^z robi nagle awantur^, öwdzie... Ale dose! Spytajmy lepiej, jak mozna uniknqc takich nieszcz^sc. W Ksi^dze Psalmöw czytamy, jak bogobojny mqz odkrywa, ze bezboznym dobrze si$ powodzi, a dzieci Boze znoszq wiele cierpien. „Czy wi^c na prözno w czystosci zachowatem serce moje i w nie-winnosci obmywatem r^ce moje?". Czerwone swiatetko w mözgu tego ströza ptonie coraz moeniej i zaraz nast^pi krötkie spi^cie. Möwi: „Chciatem to tedy zrozumiec, lecz niezwykle trudne mi si^ wydato, dopökim nie dotart do tajemnic Bozych...". Znaczy to, ze ten cztowiek rozmyslat w ciszy przed Bogiem, rozmawiat z Nim i wtedy w gtowie mu si$ rozjasnito, a w sercu zapanowat spoköj. Byt uratowany. Panie! Daj, bysmy w chwilach przetomowych znalezli drogq do Ciebie! Amen. (Ströz wi^zienny) przypadl drzacy do stop Pawta i Sylasa. A gdy ich wyprowadzit na zewnqtrz, powiedziat: Panowie, co mam czynic, abym zostal zbawiony? Dz 16:29.30 Nie, ten ströz wi^zienny w miescie Filippi nie byl zbyt rnilyrn czlowiekiem. Nazywamy w Niemczech takich ludzi „rowerzy-stami": ci, co stojq wyzej, widzq ich zgi^te plecy, a ci, ktörzy sq pod ich nogami - sq przez nich deptani! Doswiadczyli tego swiadkowie Jezusa, Pawel i Sylas. Oni nalezeli do tych deptanych. I odczuli na sobie brutalnosc tego ströza. Bqdzmy jednak pewni, ze ten czlowiek nie byl wyjqtkowo zlym okazem czlowieka. Takie cechy lezq w naturze kazdego z nas. Biblia mowi, ze serce ludzkie jest zle i potrzebuje zbawienia. Jedno natomiast godne jest podziwu u tego wi^ziennego ströza: natychmiast pojql, ze w jego zycie wkroczyl zywy Bög. W nocy bylo trz^sienie ziemi i w wi^zieniu otworzyly si^ wszy-stkie drzwi. Pawel i Sylas mogli wi$c wyjsc. Lecz ströz zobaczyl ze zdumieniem i przerazeniem, ze zaden z nich nie uciekl. Siedzq i czekajq na to, co zechce zrobic Bög. W mgnieniu oka ströz zrozumial: „Teraz ten Bög zechce odprawic nade mnq sqd. Zasluzylem sobie na to". Wobec tego bardzo slusznie zapytal: „Co mam czynic, abym byl zbawiony?". Czy my mamy röwniez taki refleks, gdy Bög dobrotliwie albo karcqco chce z nami möwic? W Biblii napisano: „Dom izraelski ma czolo zuchwale...". Czy to nie pasuje röwniez do nas? A w Psalmie czytamy: „Serce ich jest nieczule jak tluszcz". U ströza wi^ziennego tak nie bylo. I dlatego Pan mögl uczynic w nim wszystko nowym. Panie! Daj nam otwarte uszy i serce gotowe na przyjqcie Ciebie! Amen. Panowie, co mam czynic, abym zostal zbawiony? Odpowiedzieli mu: Uwierz w Pana Jezusa, a b^dziesz zbawiony ty i twöj dom. Dz 16:30.31 „Czy ty nie wierzysz w Boga?" - spytal mlodego czlowieka jego ojciec. Mlodzieniec odpowiedzial: „Nie zaprzeczam Jego istnieniu. Uwazam to po prostu za glupot^. Ale - nie spotkalem Go jeszcze. Dlatego nie interesuj^ si$ Nim”. Kilka tygodni pö-zniej Bög spotkal tego mlodego czlowieka. Mial on straszne przezycie, w ktörym rozpoznal r$k$ prawdziwego, zywego Boga, o ktörym Jezus powiedzial: „Böjcie si$ (...) tego, ktöry moze i du-szq i cialo zniszczyc w piekle", oraz: „Zaiste, powiadam warn: Tego si^ böjcie!". 1 wtedy mk>dy czlowiek spytal przerazony: „Co mam czynic, abym zostal zbawiony?". Dokladnie tak samo spytal ströz wi^zienny w Filippi dwa tysigce lat wczesniej. W Biblii ukazana tu jest osobliwa sytuacja: nagi i ponury korytarz wi^zienny. Ströz wi^zienny, zupelnie zalamany, stoi przed apostolami Pawlem i Sylasem. Przed chwilg wyprowadzil ich z okropnej celi. 1 teraz nie moze juz dluzej czekac, tylko pyta: „Co mam czynic, abym zostal zbawiony?". Co bysmy na to odpowiedzieli? Pawel nie zastanawial si^ ani chwili. Po pytaniu: „Co mam czynic, abym zostal zbawiony?", natychmiast przyszla odpowiedz: „Uwierz w Pana Jezusa!". Byc moze ktos tu pomysli: Trzeba bylo przeciez zaraz powiedziec cos o chrzcie albo o pokucie, albo o kosciele. 0 tym wszystkim Pawel rozmawial z tym czlowiekiem pözniej. Teraz chodzilo o to, co najwazniejsze. Tg najwazniejszg sprawg jest Jezus! Jezus stanowi centrum Ewangelii. Tylko Jezus zbawia! Tylko Jezus ratuje przed gniewem i sgdem Bozym! Panie Jezu! Bqdz dla nas röwniez najwazniejszy ze wszystkiego! Amen. Dlatego Bög wydal ich z powodu pozqdliwosci ich serc na pastw^ nieczystosci... Rz 1:24 Wi^kszosc ludzi gdyby poj^ia, co tu jest powiedziane, zro-bilaby wielkie oczy! Wspöiczesny cziowiek zyje sobie beztrosko, nie bior^c Boga powaznie. Chlubi si^ swojq wspaniaiq wolnosciq, ktöra mu pozwala stawiac na pierwszym planie swoje „ja”, folgowac popedom i uznawac, ze on jest dobry, a swiat jest ziy. I wcale nie przeczuwa, ze to wszystko nie jest wolnosci^, ale Sqdem Bozym. Wczesniej napisane jest w tym rozdziale: „Chociaz poznali Boga, to jednak nie oddali Mu chwaty jako Bogu, ani Mu podzi^kowali (...). Dlatego Bög wydai ich z powodu po-zqdliwosci ich serc". Istnieje pewna korespondencja z roku 1740. Kröl pruski Fryderyk Wilhelm 1 pisat do swiadka Jezusowego, hrabiego Ziznendorfa: „Wedtug mego przekonania, jestem w zgodzie z Bogiem i moim Zbawicielem (....). Za grzechy serdecznie zatuj^ i b$d^ dzi^ki tasce Bozej pracowat nad sobq, aby wyznac ich jeszcze wi^cej, o ile to dla stabego cztowieka jest mozliwe...". Hrabia Zinzendorf odpowiedzial: „Ja nie mogibym przyrze-kac poprawy. A to z powodu zasady, ze cztowiek moze zrobic nie tyle mato, ile w ogöle nie dobrego. Natomiast Zbawiciel (...) ma dosyc mocy, by zrobic z nas ludzi po swojej mysli (...). Ponadto wedtug Rz 1 (nasz dzisiejszy tekst) grzechy stanowiq tylko nasz^ kar$; a strzec si$ grzechöw, to tak jakby ktos powiedziat, ze chce si$ ustrzec przed Jego karg (...), ktörej nie mozna by uniknqc, dopöki nie otrzymaio si^ taski”. S3 to przerazaj^ce zwierzenia! jednak kto o tym wie albo mysli o tym? Partie Jezu, Ty, ktöry umartes za nas, grzeszniköw, daj aby zapanowata w nas Twoja taska! Amen. ... To Bög ustanowil (Jezusa) narz^dziem przebiagania przez wiar$, dzitjki Jego krwi, zeby okazac swojq sprawiedliwosc... Rz 3:25 Kiedy Pan wyprowadzii swöj lud z Egiptu, mogio si$ to stac tylko w ten sposöb, ze najpierw dotknql zierni^ egipskq plagami. Ostatniq i najstraszniejsz^ z nich byto zabicie przez Pana w ci^gu jednej nocy wszystkich pierworodnych w catym Egipcie. Byto to okropne! Izraelici wyszli z Egiptu triumfuj^c. Ale Pan im po-wiedziab „Wasze serca s^ tak samo zte, jak serca Egipcjan. Dlatego wszystko, co b^dzie u was pierworodne, röwniez nalezy do mnie". Z tego powodu w tysiqc lat pözniej jezusa röwniez zanie-siono do swiqtyni. Oczami duszy widz$ Mari$, jak unosi w gör$ dziecko, jakby podajqc je Bogu: „Do Ciebie nalezy”. Nazywamy t$ histori^ „poswi^ceniem Jezusa". Ludzie poswi^caj^ Jezusa swemu Bogu! I tak zaczyna si$ ziemska droga Jezusa. Potem jednak historia si$ odwraca. I Bög poswi^ca Jezusa ludziom. W naszym tekscie czytamy, ze Bög ustanowit Go „narz^dziem przebtagania przez wiar$, dzi^ki Jego krwi, zeby okazac swoj^ sprawiedliwosc...". Jest tu mowa o Krzyzu Jezusa. Tu Bög ukazuje nam, ludziom, swego Syna jako Zbawiciela grzeszniköw, jako zrödto zbawienia, jako Kaptana i pojednawc^. 1 Bög möwi do nas: „On do was nalezy". Kto pojmie to w wierze, ten post^puje - w innym sensie - jak Maria w „historii poswi^cenia". W duchu bierze Jezusa w ra-miona, unosi Go ku Bogu i möwi: „Najswi^tszy! Na mnie, grzesznika, patrz tylko patrzqc na Niego. Pozwöl, by Twöj Syn stal mi^dzy mn^ a Tob^! Tak jestem z Tob^ pojednany". Partie! Pozwöl nam miec udzial w zbawieniu! Amen. Uwazamy bowiem, ze czlowiek zostaje usprawiedliwiony przez wiar^, niezaleznie od uczynköw wynikajqcych z Prawa. Rz 3:28 W 1915 roku jako bardzo mtody chiopak zostatem zoinie-rzem. W tamtych czasach przepisy dotyczqce stanu umundu-rowania byty bardzo surowe. Gdy spotykalem na ulicy swego przetozonego, bylo to dla mnie za kazdym razem matym wstrzqsem. Pierwszq mojq reakcjq byto dotkni^cie czapki - czy dobrze siedzi, dalej - poprawienie pasa, szybkie przejechanie r^kq po guzikach - czy wszystkie sq zapfte. Musz^ o tym myslec zawsze, gdy nawiqzuj^ z ludzmi rozmo-wq i pada przy tym stowo: „Bög”. Ludzie reagujq natychmiast jak rekrut. Möwiq: „Moje zycie jest w porzqdku!". Potem taki ktos podkresla z naciskiem, ze niekiedy chodzi do kosciota. I wymienia rözne dobre uczynki, ktöre zdarzato mu si^ zrobic. Krötko möwiqc - przybiera odpowiedniq postaw^ przed Bogiem. Tu jednak wtrqca si^ do rozmowy Biblia i möwi, ze jest to smieszna pyszatkowatosc, bo swi^ty Bög widzi nasze zycie takim, jakie jest naprawd^. I dalej möwi: Zwqtp o sobie, bo i tak nie mozesz ostac si$ przed Bogiem. Przestan przybierac przed Nim jakies pozy. On juz dawno poznat si$ na twoim zaktamaniu! To jest ostro powiedziane: „Zwqtp w siebie". Ale jezeli spoj-rzymy prawdzie w oczy, to odstoni nam si$ widok Krzyza Syna Bozego. 1 wtedy b^dziemy mogli pojqc, ze to On czyni nas „sprawiedliwymi” przed Bogiem. Nie mozemy swi^temu i nieprzekupnemu Bogu podobac si$ tacy, jacy jestesmy i z tym, co jest w nas. Podobamy Mu si$ natomiast, gdy jestesmy - uzywajqc okreslenia biblijnego -przyobleczeni w sprawiedliwosc jezusa Chrystusa. Panie! Otwörz moje oczy, bym zobaczyl siebie samego i ukaz mi Swoje zbawienie! Amen. Bo prawo Ducha zycia w Chrystusie Jezusie uwolniio ci^ od prawa grzechu i smierci. Rz 8:2 Znamy prawa ustanawiane przez pariament. Znamy tez prawa natury. Co natomiast nalezy rozumiec przez „prawo" grzechu i smierci? Mozemy to sobie wyjasnic na przykiadzie prawa natury. Jezeli upuszcz^ moje wieczne piöro, to upadnie ono na ziemi^. Dziala tu prawo ciqzenia. 1 dziala ono tak samo tu, u nas, jak w Nowym Jorku albo w Hongkongu. I tak samo my, ludzie, zawsze, wsz^dzie i w kazdym czasie podlegamy „prawu grzechu”. Jak cz^sto postanawialismy, ze nie b^dziemy wi^cej kiamali. A potem jednak kiamalismy. 1 wtedy odkrywalismy, ze rzqdzi nami „prawo grzechu". A jak bronimy si$ przeciw smierci! Lekarze majq ogromne wzi^cie. Polykamy piguiki na wszystko i przeciw wszystkiemu. Ale kazdego dnia przyblizamy si^ do smierci. Jestesmy poddani „prawu smierci". Przeciw „prawu grzechu i smierci" nie pomagajq ani posta-nowienia, ani piguiki. A jednak - Bog „chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni...". Jezeli upuszcz^ swoje piöro, ono spadnie. Lecz jezeli pod-stawi^ pod nie r$k$, to powstrzymam spadanie. Inna sita, inne „prawo" zadziala przeciwko prawu ci^zenia. Dlatego Bög dat swego Syna, Pana Jezusa. W Nim otrzymu-jemy Ducha Swi^tego. Prawo grzechu i smierci dziata wprawdzie dalej, ale przeciwdziala mu „prawo Ducha zycia w Chrystusie Jezusie”. Teraz jestem w Jezusie Chrystusie wolny od zakonu grzechu i smierci. Partie! Dziqkujemy Ci za Twöj niewystowiony dar! Amen. ... Gdyz swiadectwo o Chrystusie zostaio umocnione w was... 1 Kor 1:6 „Naswietlimy pana na razie szesc razy" - powiedziai lekarz do pacjenta. Takie naswietlanie jest czyms zupelnie innym niz oswietlenie chorej r$ki czy nogi za pomocq latarki. Prawdziwe naswietlenie przenika przez skör^ i dziaia silnie na organizm. Ewangelia o lasce Bozej w Jezusie nie jest latark^. Kto si$ podda dziaianiu tej Ewangelii, wöwczas stanie si$ z nim tak, jak z ludzmi w wielkim miescie Korynt. Zauwazy, ze Ewangelia jest jak naswietlanie, ktöre silnie dziata i „umacnia" si$ w cziowieku. Przenika go na wskros. Biblia uzywa wciqz nowych obrazöw, by oddac to silne dzialanie Ewangelii. Z ust proroka styszymy: „Czy moje siowo nie jest jak ogien - möwi Pan - i jak miot, ktöry kruszy skai$?". A przez Izajasza Pan möwi: „Tak jest z moim slowem, ktöre wychodzi z moich ust: Nie wraca do mnie puste, lecz wykonuje rnojq wol^ i speinia pomyslnie to, z czym je wyslatem”. A w je-dnym z Psalmöw czytamy: „Posiai siowo swoje, aby ich uleczyc i wyratowac ich od zaglady”. Ludzie, do ktörych pisai apostoi Pawet, doswiadczyli sity Ewangelii. Uleczyia ich ona i uratowaia. Moze my odpowiemy na to: „Nigdy jeszcze nie zauwazyiem, ze Ewangelia tak pot^znie dziata w moim zyciu". Tak, to do nas podobne. Styszatem o takim gtupim pacjencie, ktöry bai si$ naswietlania, pokaza} wi^c leka-rzowi swojq zdrowq nog$. Moze i my tak robimy - tak ghipio! Przestahmy zatem i poddajmy naszq chorob^ dziaianiu Stowa Bozego! Panie! Fokaz moc Twojej Ewangelii röwniez na nas! Amen. Nauka krzyza jest bowiem glupstwem dla tych, ktörzy dqzq ku zagtadzie, natomiast dla nas, ktörzy dost^pujemy zbawienia, jest mocq Bozq. 1 Kor 1:18 W naszych czasach ludzie wiedzq co nieco o „mocach”: o mocy koni mechanicznych, motoröw, o mocy energii atomowej. Ale ze-by mozna bylo znalezc moc w Krzyzu Jezusowym, to wydaje nam si$ w pierwszej chwili osobliwe. W zrozumieniu tego dopomoze nam pewna historia. Je-denastego kwietnia 1942 roku mtody Student Michael Kitzelmafl siedziat w celi wi^ziennej w rosyjskim miescie Orzet. Z beztro-skiego zycia studenckiego wyrwata go wojna. Przemaszerowai niezliczone kilometry drög, brat udzial w ci^zkich bitwach. 1 po-tem stalo si^: zobaczyi, jak na jakims rynku wieszano Zydöw. Nie mögl patrzec na to i milczec. I teraz siedziaJ w celi - skazany przez swych dowodcöw na kar^ smierci. W tym dniu - jedenastego kwietnia - napisai list, ktöry dotarl do nas. Czytamy w nim: Najci^zsze godziny przychodzq wcze- snym rankiem. Po kazdym przebudzeniu straszliwosc mojego losu spada na mojq dusz$ jak miazdzqcy blök skalny Zro-zpaczony, szukam podpory. 1 wdrapuj^ si$ na Krzyz mojego Zbawiciela, aby znalezc pociech^ i sit^...". Cztowiek dzisiejszy kr^ci gtowq: przeciez Krzyz Jezusa w ogö-le nie istniah Jak w roku 1942 mozna si$ byio na niego „wdra-pac"! A jednak ten mtody czlowiek mial racj$! Krzyz jest wieku-istym czynem Boga. Stoi posröd nas. I gdy ludzie przytloczeni sq swymi problemami, gdy ich sumienia zaczynajq si$ niepokoic i pragnq pomocy, gdy nieszcz^sliwi pytajq o Boga - mogq wszy-stko, wszystko znalezc w Krzyzu Jezusowym. W nim jest moc Boza dla nas. Panie! Dziqkujemy Ci za Twojq smierc, ktöra dla nas stata siq zyciem! Amen. Nauka krzyza jest (...) moc^ Bozq. 1 Kor 1:18 Pewnego popohidnia przechadzatem si$ ulicami Strasburga. Przeszedtem obok kompleksu budynköw Parlamente Europej-skiego, przed ktörym powiewajq chor^gwie europejskich krajöw. A krötko potem dostatem si^ do zupeinie odmiennego swiata: wszedtem do starego koscioia St. Pierre le Jeune. Zakrystianka byla oryginaln^ kobiet^. „U mnie" - powiedziaia - „moze pan zobaczyc Parlament Europejski nie taki, jakim jest, a taki, jakim byc powinien". I zaprowadzüa mnie przed malo-widto scienne z trzynastego wieku. Na obrazie kraje europejskie przedstawione sq jako jezdzcy. Kazdy z nich trzyma chorqgiew swego kraju. I wszyscy jadg w kierunku Krzyza Jezusa Chrystusa, pod ktörym widnieje napis: „Ave crux-unica spes". „0 Krzyzu, ty jedyna nadziejo!". Zakrystianka powiedziala cicho: „Gdy przychodzq tu panowie z Parlamentu Europejskiego, wyjasniam im, ze tu mogliby otrzymac wyraznq wskazöwk^". Mqdra kobieta! Polityk August Winnig powiedziab „Pocz^tkiem Europy jest opowiedzenie si^ za Krzyzem. Stworzylo ono duchowy klimat, w ktörym röznoro-dnosc narodöw przemienda si$ w jednosc". Nie ma wi^c nie wazniejszego nad zaj^cie si$ Krzyzem Syna Bozego. B^dzie to jednak zaj^cie si$ bezwartosciowe, dopöki Krzyz pozostanie dla nas spraw^ przesziosci. „Nauka o Krzyzu jest moc3 Boz^" - möwi Biblia. Samo posiadanie teoretycznej wiedzy na temat prqdu elektrycznego nie wystarczy do tego, by ten prqd oswietlrt nasze mieszkanie. Musimy dostac si$ w pole zbawczej mocy zbawienia ptynqcej z Krzyza. W Krzyzu jest moc! Panie! Dziqkujemy Ci za tq sitowniq Amen. nowego zyaa! A kiedy Bög (...) zechciat objawic mi swojego Syna... Ga 1:15.16 Jest to z pewnosciq najwi^ksze przezycie, jakie moze nas spotkac: dzis zyj^cy Bög ma nad nami litosc, zapala swiatlo w naszym mrocznym sercu i objawia nam swego Syna, Pana Jezusa Chrystusa. Zanim to si^ stanie, mozna sp^dzac cale godziny na möwieniu i dyskutowaniu o „chrzescijanstwie", i mi-mo to wciqz bt^dzic po omacku. Jak to jest, gdy Bög objawia nam swego Syna? Poznaje si$ wtedy sam rdzen Ewangelii i poj-muje, jak jest nam potrzebna do zycia i jak jest cudowna. Luter wyrazil to kiedys wspaniale w paru zdaniach: „Chrystus zst^pil z nieba i opowiedziat nam caJq slodycz, cale milosierdzie Boze, a mianowicie, ze Ojciec odpuscit nam nasze grzechy. A po-tem powröcit do Boga i z kolei opowiedziat wszystko dobre o nas. Mianowicie: Ojcze! Oni nie majq juz grzechu. Na Krzyzu wziqtem go na siebie i zgladzilem". To jest rdzen Ewangelii! Dopöki Bög nie objawi nam swego Syna, wszystko to jest dla nas niezrozumiale. Jestesmy jak gluchy cztowiek, ktöry wszedl do katedry, gdzie ktos cudownie gra na organach. Gdy jednak Bög rozpocznie w nas swoje dzielo, to jest tak, jakby gluchemu nagle otworzyty si$ uszy i, zachwycony, ustyszal cudowne dzwi^ki. Tak, zupetnie tak samo jest z nami, gdy Bög objawia nam swego Syna. Panie! Otwörz nam röwniez uszy, oczy i serca, abysmy poznali Twego Syna! Amen. 31 pazdziernika Tak möwi Wszechmocny Pan: Oto Ja sam zatroszcztj si^ o moje owce... Ez 34:11 „Swi^to Reformacji wcale nie jest prawdziwie chrzescijan-skim swi^tem" - powiedziat mi ktos. „We wszystkich chrze-scijanskich swi^tach chodzi o to, co Bög uczynit dla nas. On ofia-rowat nam swego Syna - to Boze Narodzenie. On dat swego Syna za nas na smierc - to Wielki Piqtek. On wzbudzit Go z martwych -Wielkanoc! On wywyzszyt Go w Chwale - Wniebowstqpienie! On zsyta nam Ducha Swi^tego - Dzien Zestania Ducha Swi^tego! Ale Swi^to Reformacji? Tu chodzi przeciez o dzieto ludzkie!”. Zapewne! Swi^to Reformacji mozna widziec jako dzieto ludzkie! Ukazujg si$ wtedy takie nieprawdziwe wizerunki Lutra, na ktörych reformator ten stoi w bohaterskiej pozie, trzymaj^c na Biblii zacisni^tq pi^sc. Jednakze takie spojrzenie jest bt^dem. Swi^to Reformacji röwniez chce swiadczyc o czynach Bozych. Chce ono wyrazic to, iz Bög nie poprzestat na tym, ze raz zato-zyt swöj Kosciöt na fundamencie jezusa Chrystusa. Zajmuje si$ swoim Kosciotem nadal. Swi^to Reformacji swiadczy: „Ja sam zatroszcz$ si$ o moje owce". W rozdziale, z ktörego pochodzi nasz tekst, wstrz^saj^co möwi si^ o tym, jak zawodzq ludzcy pasterze. Nie b^dziemy si$ teraz rozwodzili nad tym, jak bardzo ci „pasterze" gtodzili swoje stada. 1 wtedy wdat si^ w to Bög: „Ja sam zatroszcz$ si$ o moje owce...". 1 obudzit reformatoröw, ktörzy na nowo przyniesli trzodzie Ewangeli^. Dzis röwniez ludzie „zw^tpili w Kosciöt"! Ludzcy pasterze nie mogq go uratowac, ale „dobry Pasterz” troszczy si$ o swoje owce. I to möwi nam Swi^to Reformacji. Partie! „Wielki Pasterzu swoich owiec"! Tobie ufamy. Amen. 1 listopada Biegliscie pitjknie! Kto warn przeszkodzil w stuchaniu prawdy? Ga 5:7 W czasach apostotöw ludzie bardzo interesowali si$ spor-tem. Dlatego w Nowym Testamencie dla opisania zachowan chrzescijan cz^sto uzywa si$ wyobrazen ze swiata sportu. Tu poröwnuje si$ chrzescijaristwo do udziatu w biegach. Chrzescijanie sq ludzmi, ktörzy na biezni zycia koncentruj^ swojq uwag$ na dotarciu do celu. Cos cudownego jest w takim biegaczu, ktöry wyprzedza wszystkich o jednq rund^. I cos tragicznego, gdy nagle w trakcie biegu rezygnuje z walki! Juz w sporcie jest to tragiczne. A straszne, jesli jest to bieg wiary. Tak stato si$ wtasnie z chrzescijanami w Galacji. Caiq swo-jq nadziej^ poktadali w zbawieniu i pojednaniu dokonanym przez Jezusa na Krzyzu. Dlatego serca ich nalezaty do Pana Jezusa. 1 oto nagle przerwali bieg wiary. „Kto warn przeszkodzit?" - pyta przerazony apostot. My wiemy: niewiara, ktöra im pod-powiedziata: „Nie mozna przeciez tak jednostronnie oczekiwac zbawienia wytqcznie od Jezusa”. I tu staj^ nam przed oczami rözne obrazy. Jest tez uczen Judasz. Jak dobrze biegt, gdy Jezus Go powotat! 1 nagle zrezy-gnowat. Co mu przeszkodzito? Niewiara, ktöra wmöwita mu, ze u Jezusa dzieje mu si$ krzywda. 1 S3 dzieci Izraela. Jak one spiewaty w noc wyjscia z Egiptu! A mimo to - nie doszty do celu. Co im przeszkodzito? Niewiara, ktöra kazata im widziec tylko trudnosci, a nie zauwazac mocarnej dtoni Wybawiciela. Partie! Daj nam sily, bysmy doszli do celu, gdzie ujrzymy Ciebie! Amen. Wy natomiast, bracia, zostaliscie powotani do wolnosci. Ga 5:13 Zyjemy w „chrzescijahskim swiecie". Nalezaioby wi^c sqdzic, ze Ewangelia jest powszechnie znana. Niestety jednak, nie nie jest tak mak> znane, jak „Radosna Nowina". Nasz tekst objawia: „Zostaliscie powotani do wolnosci". Jakie to dziwne, powszechnie s^dzi si$ przeciez, ze b^d^c prawdziwym chrzescijaninem jest si^ poddanym surowemu przymusowi, przyttaczaj^cym prawom. Sprawa przedstawia si^ jednak tak, ze to nie Ewangelia czyni z nas niewolniköw. Przeciwnie - bez Ewangelii zyjemy pod przymusem i w niewoli. Jestesmy niewolnikami ducha czasu. Musimy koniecznie robic to, co robi^ wszyscy. W przeciwnym wypadku - cöz by si$ z nami staio: „Kiedy wejdziesz mi^dzy wrony, musisz krakac, jak i one!". Dalej - jest si$ niewolnikiem pieni^dzy. Czas, sity, zycie, szcz^scie rodzinne - wszystko sklada si$ na ottarzu tego surowego bozka. Jest si$ niewolnikiem wlasnych mrocznych po-p$dow. W jakie nieszcz^scia sam siebie wp^dza cztowiek. Jest si$ tez niewolnikiem smierci. Od pierwszego dnia naszego zycia ten twardy wtadca wycigga do nas r$k$. Jestesmy niewolnikami. Wolnymi czyni nas Ewangelia. Odkqd Syn Bozy umierajqc na Krzyzu zawotat w przerazaj^cym mroku Wielkiego Piqtku: „Wykonalo si^!", drzwi do „wolnosci dzieci Bozych” stan^fy dla nas otworem. Odwazmy si$ zaufac i powie-rzyc si$ temu Oswobodzicielowi! Przeciez do tego nie trzeba wi^cej odwagi niz wykazuje tonqcy, ktöry chwyta wyci^gni^tq r$k$ ratownika! Partie! Oswobodzicielu! Zbawicieiu! Okai nam rowniez Twojq moc! Amen. Niech btjdzie btogostawiony Bög i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa, ktöry na wyzynach niebianskich udzielil nam w Chrystusie petni duchowych btogostawienstw. Ef 1:3 „Duchowe biogoslawiehstwo”, „dar niebiahski"? Wi^kszosc ludzi pomysli zapewne: „Na tym swiecie takie rzeczy nie maj^ zadnej wartosci rynkowej!". Przyczyna lezy jednak nie w tych niebianskich darach, ale w naszej slepocie. Na Nowej Gwinei odkryto niedawno plemiona zyjqce jeszcze na etapie epoki kamiennej. Wyobrazmy sobie, ze misjonarz, ktöry tarn dotari, zaproponowaiby takiemu „nagiemu dzikusowi” banknot wyrtosci tysiqca dolaröw. Cztowiek z epoki kamiennej uznaiby ten prezent za calkowicie bezwartosciowy. A mimo to tysi^c dolaröw ma swojq duz^ wartosc. 1 tak si$ dzieje z da-rami niebianskimi, ktöre lekkomyslnie lekcewazymy, poniewaz nie znamy ich wartosci. Smutne byloby, gdyby nasza slepota pozbawüa nas drogo-cennych skarböw, ktöre ofiarowuje nam Bög. Oby Bög poda-rowai nam „niebiahski zmysi", ktöry pozwoli zrozumiec, jakie nieskohczone bogactwa chce nam dac! Te bogactwa mozemy otrzymac tylko przez Jezusa Chrystusa - möwi nasz tekst. Jezus je rozdaje. A co to wtasciwie jest? Chodzi tu o ogromny kufer ze skar-bami, do ktörego mozemy si^gac i wyjmowac nie wybierajqc: poköj ze swi^tym Bogiem, odpuszczenie wszystkich grzechöw, dzieci^ctwo Boze, poköj i iad w sercu, Ducha Swi^tego, zyw^ nadziej^ na osobistq doskonaiosc i na peinig Krölestwa Bozego, moc, radosc, pociech^, prawdziwe zycie. Panie! Masz upodobanie w ludziach, ktörzy dajq Ci siq obdarowywac. Uczyn nas takimi ludzmi! Amen. fcaskq przeciez jestescie zbawieni przez wiar^. Nie od was wi^c to pochodzi, lecz jest darem Boga. Ef 2:8 Pewnego chrzescijanina spytano drwiqco: „Pan chce byc za-pewne lepszy niz my?". Odpowiedziak „Nie uwazam, ze jestem lepszy. Ale nam, uczniom Jezusa, jest lepiej”. Zresztq wi^kszosc ludzi jest przekonana, ze prawdziwi chrzescijanie majq dobrze u swego „dobrego Pasterza". No tak, ale wobec tego, dlaczego nie wszyscy ludzie wierz^ w Pana Jezusa Chrystusa? Otoz, uzyskanie nowego serca, wiara, uswi^cenie zycia, dostqpienie zbawienia - jawi im si^ jak wysoka göra, ktörej prawie nie sposöb zdobyc. Nieraz stalem przed pot^znym masywem skalnym pölnocnej sciany Eigeru (göra w Alpach Szwajcarskich - przyp. thim.J. Ze zgrozq myslaiem o tym, ilu wspinaczy zgin^to na tej scianie. I wiedziaiem, ze ja w zadnym razie nie möglbym si^ wspiqc na te skaty. Niejedno serce mysli tak samo w obliczu Ewangelii: „Byioby pi^knie, gdybym mögt uwierzyc. Ale to jest zbyt trudne. Nie dam rady!". Pociechq dla wqtpiqcych w swoje mozliwosci jest siowo naszego tekstu. Ewangelia naprawd^ jest radosnq Nowinq! Tu bowiem nie chodzi o wspinanie si§ na niedost^pne skaty. „Jest darem Boga!” - wota apostok „Nie od was to wi$c pochodzi!". „Utrudniaj^ to warn wasze bt^dne wyobrazenia. Bög jest gotöw ofiarowac nam wszystko". Chodzi tylko o to, by mied spragnione, gotowe serce. Möwit juz o tym autor Psalmu 100: „On nas uczynii i do Niego nalezymy, mysmy ludern Jego i trzod^ pastwiska Jego”. Nasza zas ojczyzna jest w niebiosach... Flp 3:20 Niezliczonq ilosc razy powtarzano to zdanie: „Chrzescijanie S3 obywatelami dwöch swiatöw. Nalezq do swiata doczesnego i do swiata niebianskiego". Cöz, przez nieustanne powtarzanie zdanie to nie stak) si$ stuszniejsze. Cztowiekiem, ktory mu zaprzecza, jest apostol Paweh Mowi: „Nie! Jestesmy obywatelami tylko jednego, niebianskiego swiata. Tarn mamy nasze obywa-telstwo". Dia wyjasnienia zauwazmy, ze stowo, ktöre Luter thimaczy jako Wandel (w niem. Wandel oznacza m.in. „zywot" - przyp. tlum.), znaczy „prawa obywatelskie" (w polskim przekladzie Polskiego Towarzystwa Biblijnego przethimaczone jako „ojczyzna" - przyp. tlum.). „Nasza ojczyzna jest w niebiosach" - möwi apostoh Tu miatoby si$ ochot§ mu przerwac: „Pawle! Za twoich cza-söw rzymskie obywatelstwo uchodzito za najwyzsze wyröznie-nie. Czy pami^tasz, jak rzymski oficer powiedzial ci, ze rnusial za to obywatelstwo zaplacic ogromnq sum$ (Dz 22:28)? Ty natomiast miates je od urodzenia. A teraz möwisz, ze ono nie nie znaczy, i ze twoja ojczyzna jest w niebie?". Ale pojawia si$ apostoi Piotr, möwiqc: „Na tym ziemskim swiecie my, uczniowie Jezusa, jestesmy obey! W pierwszym zdaniu mojego pierwszego listu otwarcie wyznaj$, ze nasze obywatelstwo jest w niebie. Tarn jestesmy w domu, tu jestesmy cudzoziemcami". Jednak w naszych czasach niech^tnie stucha si$ takich rzeczy. Takq postaw^ nazywa si$ „marzycielstwem”. Piotr by si$ na to usmiechn^k „Shisznie! Stalismy si^ obey na tym swiecie, odkqd jezus odkupil nas dla Boga". Co mamy na to powiedziec? Czy Biblia jest dla nas autorytetem? W takim razie, byc moze zycie nasze ulega teraz wielkiej przemianie! Panie! Daj, by imiona nasze zostaty zapisane w Ksiqdze Zywota! Amen. Nasza zas ojczyzna jest w niebiosach... Flp 3:20 Wzdrygamy si$ na takie stwierdzenie apostola i möwimy: „To po prostu niemozliwe! Musz$ przeciez zyc na tym swiecie!". „Tak!” - odpowiada apostoh „Ja tez musiaJem zyc na tym swiecie. Kto jednak zalicza si$ do czkmkow Kosciola Jezusowego, ktorego Gtowq jest On sam, ten nalezy przede wszystkim do Niego. Prawa obywatelskie i ojczyzna takiego cztowieka sq w niebie. A tu jest obcym, cudzoziemcem, gosciem". Swiat smieje si$ z tego albo oburza: „Tu was mamy, chrze-scijanie! Sami widzicie, ze prawdziwe chrzescijanstwo musi prowadzic do caikowitej nieudolnosci w zyciu! Jak wy, uczniowie Jezusa, mozecie cokolwiek osi^gnqc na tym swiecie, jezeli waszg jedyn^ ojczyznq jest niebo?”. Co mamy na to odpowiedziec? Czy to prawda? Alez nie! To jest krotkie spi^cie w mysleniu. Wyjasnijmy to sobie na przykJadzie: prezydent panstwa byJ z oficjalnq wizytq w obcym kraju. Po odbyciu wszelkich uroczystych spotkan zaprosiJ na przyj^cie wszystkich swoich ziomköw zyj^cych w tym kraju. I przy tej okazji wygtosit wielkie przemowienie tej tresci: „Tu, za granicq, jestescie w pewnym sensie przedstawicielami naszej ojczyzny. Musicie byc tego swiadomi i post^powac szczegölnie wzorowo, uczciwie, porzqdnie i nieskazitelnie". Ani przez chwil$ prezydent nie pomyslat, ze mögJby po-wiedziec: „Poniewaz jestescie tu obcy, wi$c nie mozecie dojsc do niczego". Wr^cz przeciwnie: „Poniewaz jestescie cudzoziem-cami, wi^c powinniscie wykazac si^ szczegölnq dzielnosciq!". Co to znaczy w odniesieniu do nas, chrzescijan, niech kazdy sobie sam odpowie. Panie! Pomöz nam, abysmy nie przynosili wstydu naszej niebiaiiskiej Ojczyznie! Amen. Wasza zyczliwosc niech b^dzie znana wszystkim ludziom. FIp 4:5 (W niemieckim przekladzie Biblii, z ktörego korzystal Autor, zamiast stowa „zyczliwosc” uzyto stowa „lagodnosc" i tego poj^cia dotyczy niniejsze rozwazanie - przyp. tlum.). Znana wszystkim ludziom? Wszystkim? Czy to nie za wielkie wymagania? Istniej^ przeciez tacy, ktörzy naprawd^ „dziatajq mi na nerwy”, z ktörymi po prostu nie mozna dojsc do iadu. Wobec takich ludzi zachowujemy si$ - zaleznie od naszego temperamentu - chiodno albo nerwowo, albo gniewnie. A w ka-zdym razie dajemy im odczuc nasz^ niech^c. I tu zast^puje nam drog$ Siowo Boze: Twoje zachowanie jest grzechem - möwi. Tak, grzechem. Tak jak grzechem jest morderstwo, cudzoiöstwo i ziodziejstwo. Przeciez to duza röznica! - obruszamy si^. Nie ma zadnej röznicy! - möwi Stowo Boze. Nie chcesz siuchac woli Bozej. A to grzech! To Siowo Boze juz samo w sobie jest wielkim slowem, ale i^czy sitj ono z pewnq historig. Opowiedziano w niej, jak Pan Jezus w godzinie ludzkiej stabosci pokazat nam, co to zdanie znaczy. Byto to w ogrodzie Getsemane, w nocy przed Jego M$kq. Judasz pocatowai Go pocaiunkiem zdrady. Horda sie-paczy rzucita si$ na Jezusa. 1 w tym momencie Piotr porwany gniewem wyciqgnqt swöj miecz i odciql ucho siudze arcyka-piana, Malchusowi. Powstal straszny tumult, krzyk, wybuch nienawisci. A jezus powstrzymat Piotra i dotknqwszy ucha siugi, uzdrowil go. Potem wyci^gnqt r$ce, by mogli Go zwiqzac: „tagodnosc (...) wszystkim ludziom". Partie! Niech Twöj Duch swiqty uksztattuje nas na Twoje podobiehstwo! Amen. ... Bracia, myslcie o tym (...), co jest cnot^ i co jest godne pochwaty. Flp 4:8 Trudne sq te duszpasterskie zalecenia! Biblia si^ga tu do tego, co najstaranniej ukrywamy: do naszych mysli i rojen. Jest to chyba najbardziej prywatna dziedzina. W jednej z piesni ludowych sq takie slowa: „Wolne jest nasze myslenie! Ktöz je odgadnqc jest w stanie? Ulatuje jak nocne cienie i tak juz zawsze zostanie: swobodne jest nasze myslenie!". A tu Slowo Boze möwi: „Nie! Mysli nie sq wolne. Jezus umari na Krzyzu, aby röwniez mysl wasza zostala wyzwolona, a dobry, jasny Duch Swi^ty napelnil wasze serca". W Kazaniu na Görze Jezus wymienia par^ przykladöw: „Kazdy, kto si$ gniewa na brata swego, pöjdzie pod sqd...". „Tak, tak” - möwimy - „jest taki jeden czlowiek, ktöry wzbudza möj tajony gniew. W mysli juz z dziesi^c razy napisaJem mu dobitny list. Ale to sg tylko mysli. Nie szkodz$ nimi nikomu". „Alez tak" - möwi Biblia -„szkodzisz sobie samemu. W twoim sercu panuj^ ciemnosci". Jezus powiedziaJ: „Kazdy, kto patrzy na niewiast^ i pozqda jej, juz popelnd z niq cudzolöstwo w sercu swoim”. „Jak to?" -myslimy. - „Nie, to sq przeciez tylko mysli, ktöre nie przeradzaj^ si$ w slowa, a co dopiero w czyny! Komuz to moze szkodzic?". A Biblia odpowiada: „Tobie szkodzq. Ciemnosc jest w tobie!", oraz: „Myslcie o tym (...) co jest cnotq i co jest godne pochwaly". Jak to mozemy zrobic? Jezus möwi: „U ludzi to rzecz nie-mozliwa, ale u Boga wszystko jest mozliwe". Raz jeszcze powtörzmy: Jezus przyszedl i umari za nas, aby wyzwolic nawet nasze pozalowania godne rojenia. Fanie! jak doskonala wiesz, czego putizebüjefny! Amen. Znoszqc jedni drugich 1 przebaczajqc sobie nawzajem, jesli ktos mialby zarzut przeciw drugiemu. Tak jak Pan darowat warn, tak i wy czyncie. Kol 3:13 Jesli ktos mialby zarzut przeciw drugiemu”. Oczywiscie mamy powody do skargi przeciw innym! Zyjemy przeciez w swiecie, w ktörym zdarzyt si^ upadek w grzech, w ktörym zgod^ w doslownym sensie diabli wzi^li. Jak moglibysmy nie uskarzac si$ jedni na drugich! Gdybysmy tylko mogli znalezc kogos, kto zechce nas naprawd^ wystuchac! Godzinami moglibysmy recytowac nasze skargi na innych. Cöz tu mozna zrobic? Czlowiek Bozy Tersteegen zajmowal si$ kiedys grupq mlodych ludzi, ktörzy mieszkali wszyscy razem w wielkiej ciasnocie i w kohcu zacz^li dzialac sobie nawzajem na nerwy. Jeden z nich napisaJ list do Tersteegena, pelen skarg na wspötmieszkancöw. Tersteegen odpowiedziaJ mu tak: „Uwierz, drogi przyjacielu, uwierz calym sercem, ze to ty jestes naj-bardziej przewrotny i trudny w pozyciu, ze to ty jestes dla innych trudny do zniesienia. Uwierz w to mocno! Ale nie rozmawiaj o tym z nikim, tylko wyznaj to twemu Zbawicielowi”. To dobra rada. Zastanöw si^ raz nad tym, jak cz^sto inni muszg skarzyc si$ na ciebie. Wtedy nauczysz si$, co znaczy upomnienie, by „znosic jedni drugich". Oraz: „Tak jak Pan da-rowal warn, tak i wy czyncie". Kazdy naröd i kazdy kraj maj^ swoje okreslone porzqdki. W Anglii na przyklad kierowcy muszq nauczyc si^ jezdzic lewq stronq. Krölestwo Boze ma röwniez swoj porz^dek pod nazwq: Przebaczenie! Potrzebujesz Bozego przebaczenia i wolno ci je mied, poniewaz jezus za ciebie umarl. A ty powinienes i mozesz przebaczyc wszystkim, ktörzy ci$ zasmucali. Panie! Daj, bysmy zyli zgodnie z Twoim porzqdkiem przebaczenia! Amen. W0I3 Boga jest bowiem wasze uswi^cenie... 1 Tes 4:3 Petroniusz! Tak nazywaJ si$ cztowiek, ktory byt wzorem dla wielu mtodych ludzi w Imperium Rzymskim. Pisarz Tacyt tak go opisuje: Petroniusz sp^dzaJ dni i noce na rozwigzfych rozrywkach. UchodziJ za wyrafinowanego hulak$ i utracjusza. To uczynito go siawnym. Jego wyuzdane powiedzonka krgzyty z ust do ust. Piastowal najwyzsze panstwowe stanowiska i znakomicie wywiqzywat si$ z najtrudniejszych zadan. Swojej rozpuscie zawdzi^czat przynaleznosc do kr^gu najblizszych przyjaciöl cesarza Nerona. Gdy popadt w nietask^, otworzyl sobie zyty. WyzionqJ ducha prowadzqc zdrozn^ rozmow$ ze swymi przyjaciölmi. Petroniusz byl wspolczesny Pawiowi. Jego zycie bylo kwint-esencjq atmosfery, w jakiej zyli chrzescijanie za czasöw Pawta. Nie dziwnego, ze byli wtedy i tacy chrzescijanie, ktörzy möwili: „Nie przejmujmy si$! Przeciez Jezus odpuszcza grzechy!". I tu wkracza SIowo Pawia, wypowiedziane w mocy Ducha Swi^tego: „W0I3 Boga jest bowiem wasze uswi^cenie...". Jak bardzo odnosi si$ to rowniez do nas! Swi^ty Bög nie zawiera pokoju z zadnym z naszych grzechöw. Chce upodobnic nas do swego Syna, Pana Jezusa Chrystusa. Dzieci Boze nie powinny pozwalac, by ksztaltowal je duch czasu, ale Duch Bozy: nasz egoizm musi umrzec, a zamiast niego wzrastac winna miJosc. Nasze humory maj^ umrzec, a za to rosn^c ma radosna istota. Nieczystosc musi ust^pic miejsca rzqdom promieniuj^cej czystosci. Umrzec powinna tez nasza klötliwosc. Stac si^ mamy dzieemi pokoju. Tys byt ukrzyzowany, toczytes ze smierciq boj; zadano Tobie rany, jedyny Zbawco möj! O, pomöz ukrzyzowac me dato petne zqdz i dobry boj bojowac, grzechowe pqta zmöc. Amen. Sam Bog pokoju niech was w pelni uswi^ci... 1 Tes 5:23 „W pelni uswi^ci"? Czy to nie zbyt wielkie wymagania? Czy cos takiego w ogöle jest mozliwe? Przeciez nawet wielcy swi^ci grzeszyli! Mojzesz nie mögl wejsc do Kanaanu, poniewaz sprze-niewierzyl si$ Panu. A Piotr w zalosny sposöb zaparl si^ Pana. Jezeli wi^c nawet ci wielcy swi^ci ludzie zawiedli, jak my mo-glibysmy zostac „w pelni uswi^ceni"? „W pelni uswi^ci"! Naprawd^ mozna doznac szoku! Czy rzeczywiscie moje zycie codzienne ma byc ,„uswi$cone"? A co majq wspölnego z chrzescijanstwem nasze interesy finansowe? Czy naprawd^ chce wtrqcac si$ w nasze stosunki z plciq odmienn^? A co majq wspölnego z wiarq moje polityczne prze-konania? „W pelni uswi$ci", to znaczy przeciez, ze uswi^cone maj^ byc wszystkie dziedziny mojego zycia. Czy to nie zbyt wielkie wymagania? Zwröcmy uwag$, ze nie jest napisane: „Wy macie siebie uswi^cic". Nie moglibysmy tego zrobic majqc nieswi^te serca. Napisano natomiast: „Sam Bög pokoju niech was w pelni uswi^ci”. On, tylko i wylqcznie On chce i moze to zrobic. 1 to jest rzeczywiscie Jego plan ustalony dla Jego ludzi, ktörych chce w zupelnosci poswi^cic. Dlatego odkupil nas na wlasnosc tak drogo, krwi^ Jezusa Chrystusa. Dlatego dziala w nas Jego Duch Swi^ty. W tym Bozym planie nie chodzi o to, co my mozemy zrobic, ale o to, co Bög moze sprawic w nas przez krew swego Syna i przez Ducha Swi^tego. Partie! Chcemy odtqd otworzyc siq ochoczo na dziatanie Twojego Ducha. Amen. Niczego bowiem nie przynieslismy na ten swiat, ani tez niczego nie mozemy z niego zabrac. 1 Tm 6:7 Przeciez to powszechnie znana, banalna prawda. Aby to wie-dziec, nie potrzebujemy Biblii! Naprawd^? Wydaje si^ raczej, ze nie nie jest mniej znane niz ta prawda. Kazdy przeciez zgar-nia dla siebie mozliwie najwi^cej, tak, jakby mögt wszystko zabrac ze sobq do wiecznosci. Kazdy trzyma swoj'3 wlasnosc kurezowo, jakby mögl jq zatrzymac na zawsze! „Niczego nie mozemy z niego zabrac". Jak to b^dzie wi$c w godzinie smierci? Wszystko, wszystko trzeba b^dzie zostawic, co tu bylo sercu mile. Z pustymi r^kami odejdziemy w wiecznosc - przed oblicze Boga! Chc$ opowiedziec 0 pewnym slawnym profesorze. Zyl on w XIX stuleciu w cichym i spokojnym wtedy jeszcze Bonn. Nazywal si$ Christlieb („mitujqcy Chrystusa” - przyp. tlum.). Nazwisko to pasowaio do niego, bo kochat Pana Jezusa Chrystusa. Syn tego czlowieka usiyszai kiedys, jak ojeiee modlii si$ glosno: „Panie Jezu, ze wszystkim musimy si§ kiedys zegnac. Tylko z Tob^ nie". Christlieb zrozumiat nasz tekst i wyciqgnqt z niego wnioski. Powiedzial sobie: „Jezeli musz$ si^ kiedys pozegnac ze wszystkim, co jest na tym swiecie, to nie chc$ si$ do niczego przywi^-zywac. Ale chc$ oddac swoje serce mojemu Panu i Zbawicielowi. On przeciez pöjdzie ze mnq przez dolin$ smierci. I dzi^ki Niemu nawet swoich grzechow nie musz$ brac przed Boga. Bo On zgtadzii je na Krzyzu". Czy ten profesor nie byl m^drym czlowiekiem? Od niego powinnismy si$ nauczyc tak zyc, „zeby to, co male, malym dla nas bylo, a to, co VVielkie - wielkim sitj jawilo. Blogoslawiona wiecznosc". Panie! Serca nasze od wszelkiego balastu uwolnij - dla Ciebie! Amen. ... Nie wstydzi si^ nazywac ich swoimi braemi. Hbr 2:11 Kiedy byiem uczniem szkoty sredniej, moja matka po-wiedziata mi pewnego dnia, ze mam wziqc mojego matego brata i pöjsc z nim zalatwic cos na miescie. „A gdzie on jest?" -spytaiem. „Czeka na ciebie na dworze”. Tak, byl tarn! Dose brudny i..., no w ogöle! Chlopak byt jeszcze w tym wieku, kiedy nie przywi^zuje si$ wagi do swego ubioru. Ja natomiast bytem w wieku, w ktörym czlowiek jest juz troch$ prözny. No i, tak! -i wstydziiem si$ isc ze swoim matym bratem. Jak widzi nas Pan Jezus? W Jego oczach z pewnosciq jestesmy o wiele brudniejsi niz möj maty brat byt w moich oczach. Jak my musimy wyglqdac przed Nim z nasz^ ziq, egoistycznq, zaktamanq, nieczutq, bezboznq naturq! Mialby wszelkie powody, aby si$ nas wstydzic. Autor Listu do Hebrajczyköw w nagtym porywie pojmuje cud miiosci Jezusowej i wola do nas: „On nie wstydzi si$ nazywac nas braemi". Kto nalezy do Pana Jezusa i widzi siebie w Jego swietle, ten co rano musi modlic si^ z uwielbieniem: „Dzi^kuj^ Ci, Panie, ze weiqz jeszcze pozwalasz mi byc Twoim bratem!". Interesujqce, ze w tacinskim przekladzie Biblii miejsce to zostalo przethimaczone: „On nie jest wyprowadzony z röwnowagi”. Nieraz jestesmy wyprowadzeni z röwnowagi widzqc, jak chrzescijanie kompromitujg swego Pana. No cöz, mielibysmy wszelkie powody do zastanowienia si$ nad tym, jak nasza nieczulosc, ktamstwa i klötnie mogtyby wyprowadzic z röwnowagi naszego Zbawiciela. Jednak On nie jest wyprowadzony z röwnowagi. Nadal nazywa nas braemi! To naprawd^ zdu-miewajqce! Panie! Dziqkujemy Ci, ze tak zdecydowanie trzymasz z nami, ktörzy nie jestesmy tego ward. Amen. Szukajcie (...) uswi^cenia, bez ktörego nikt nie b^dzie ogiqdai Pana. Hbr 12:14 „Nie przejmuj si$!". Jest to jedno z tych powiedzonek, ktörym ludzie dzisiejsi pocieszajq si^ nawzajem. Czy ludzie nalezqcy do Pana Jezusa röwniez mog^ tak möwic? Oczywiscie. Tyle tylko, ze möwi^ to w innych wypadkach niz dzieci tego swiata. Gdy przychodzq prawdziwe troski i nieszcz^scia, wtedy swiat juz nie möwi: „Nie przejmuj si$!". Ta pociecha juz wtedy nie wystarcza. Ludzie nalezqcy do jezusa mogq natomiast wtasnie w takich sytuacjach woiac jedni do drugich: ,„Nie przejmuj si$!", poniewaz: „Mitose Boza granic nie ma zadnych, gi^bsza ona od najgl^bszych mörz; swieci jasniej od gwiazd, stonc porannych, wnika wsz^dzie i wsröd mgiei i burz”. Chrzescijanie möwi^: „Nie przejmuj si^!”, poniewaz: „Mimo ze siedz^ w ciemnosci, Pan jestswiattom moim”. „Nie przejmuj si$!". Z drugiej strony, w jednym jedynym wypadku dzieci tego swiata tak do siebie mog^ möwic, ale chrzescijanie nie - gdy grzech owiadnie cztowieka i sumienie krwawi. Swiat möwi wtedy: „Nie przejmuj si§! Sumienie? - phi, ktöz by si$ o nie martwU! Przykazania Boze? Niemodne! A wi^c -nie przejmuj si$!". Wtedy jednak wiasnie chrzescijanie möwi^: „Potraktuj to powaznie!". jezus nie po to umarl, abysmy zostali tacy, jacy jestesmy. On chce przez swego Ducha zrobic z nas nowych ludzi. Dlatego: Bierz to powaznie! Dqz do uswi^cenia, bez ktörego nikt nie ujrzy Pana. Oczywiscie mamy nadziej^, ze przez tosk$ jezusa Chrystusa zostaniemy zbawieni. Ale ta taska chce prze-niknqc cate nasze zycie. A jezus chce calkowicie w nas panowac. 1 to powinnismy, i musirny brac bardzo powaznie. Partie! Pomöz narrt myslec i postqpowac stusznie w ka-zdym wypadku! Amen. (Jezus) nas mihije i swojq krwiq uwolnit nas od naszych grzechöw. Obj 1:5 Pewnego zimowego dnia spacerowatem po zasniezonym la-sku w poblizu wielkiego miasta i zobaczytem cos osobliwego: rozmowQ zapisanq na sniegu! Ktos wyraznymi literami napisab „Jezus ci$ kocha!". Ktos inny napisat obok: „Czy to prawda?". Pözniej najwidoczniej przyszedt ktos trzeci i obok pytania na-pisat na sniegu po prostu tylko: „Tak!". Godna uwagi rozmowa na sniegu! Chciatoby si$ poznac jej uczestnikow. Wyobrazam sobie, ze pierwszy byt zapewne cztowiekiem, ktoremu przydarzyto si$ to samo, co tym uczniom, z ktörymi Jezus rozmawiat w drodze do Emaus. Jego serce palato dla Jezusa. I to jest pi^kne w czasach, gdy serca sq tak zimne. Drugi uczestnik, ten, ktory pytai - jaki to mögt byc cztowiek? Byc moze jeden ze wspötczesnych sceptyköw, ktory wszystko poddaje w wqtpliwosc, ktory niczego nie umie juz brac powa-znie. Takiego cztowieka ztosci radosna pewnosc chrzescijan. Byc moze jednak byt to samotny cztowiek, ktory zaczyna uwaznie stuchac, gdy ktos möwi: „Jest ktos, kto ciebie kocha". Trzeci rozmöwca byt cztowiekiem rzeczowym. Napisat po prostu tylko jedno stowo: „Tak!". Za tym krötkim stowem kryje si^ pewnosc: mitosc Jezusowa nie jest pustym stowem czy czyms niepewnym. Syn Bozy dowiödt tego, gdy zajqt si$ naszq najgt^-bszq niedolq, a mianowicie naszym grzechem! Za to dat si$ przybic do Krzyza. A o krwi, ktöra przelana zostata na Golgocie, Biblia möwi: „Krew Jezusa Chrystusa, Syna Jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu". Partie Jezu! Dziqkujemy Ci za ten dowöd Twojej mitosci! Amen. Radz^ ci kupic u Mnie (...) biale szaty, abys si^ ubrat i aby nie ujawniia si$ hanba twojej nagosci... Obj 3:18 Chyba jasne jest dla nas, ze Pan Jezus nie möwi tu o te-kstyliach. W obrazowym j^zyku biblijnym rodzaj szaty wskazuje na to, czy jestesmy godni, czy niegodni przed Bogiem. Albo -jak nazywa to Biblia - czy jestesmy sprawiedliwi przed Bogiem. W naszym tekscie Pan Jezus möwi nam wyraznie: „Z natury macie szaty nie do przyj^cia, nawet jezeli przyozdobicie je - jak generalski mundur czerwieniq - swoimi bfyszczqcymi dobrymi uczynkami, nawet jezeli podszyjecie je dostojnie jedwabnq podszewkq religii. Musicie kupic ode mnie „biale szaty”. „Kupic", „nabyc" - möwi Jezus. Dziwne to kupowanie. Musz$ bowiem tylko oddac starq szat$, mojq wlasnq sprawiedliwosc, wyznajqc: „To nie nie warta szata!”. I wtedy mog$ wziqc darmo szat$, ktörq On proponuje: sprawiedliwosc wazn^ przed Bogiem, ktörq Jezus uzyskal dla nas na Krzyzu, gdy odpokutowal za naszq win^ i pojednal nas z Bogiem. Wyrazit to pi^knie Zinzendorf: „Jezusa sprawiedliwosc, krew, szatq ozdobn^ mojq jest; w niej si$ ostoj$ ja w dzien on, gdy wezwq mnie przed Bozy tron!". Prawda, to latwe kupno. A jednak - jest zarazem bardzo trudne. Dla naszych pysznych serc nie ma bowiem nie bardziej gorzkiego, jak przyznanie: „Taki jaki jestem, nie mog§ ostac si^ przed Bogiem. Ubrany jestem w lachmany splamione grzechem". Wiele musi si$ zmienic zanim nasze serce tak zmaleje. Gdy jednak dojdzie juz do tego, wtedy serca naprawd^ otworz^ si$ nam na to, co Syn Bozy pozyskal dla nas na Krzyzu. 1 serce uchwyci si^ tego w wierze. Panie Jezu! Niech Ci bqdq dziqki za biatq szatq! Amen. Oto stoj^ u drzwi i pukam. Obj 3:20 Ktos wi$c stoi przed naszymi drzwiami! Nie spieszy si^! Nie lomocze! Po prostu stoi, cicho puka i czeka czy Mu otworzymy. To nie zebrak ani domokr^zca. To Ten, ktöremu dana jest „wszelka moc na niebie i na ziemi". Na imi$ nna Jezus. Wcale bysmy Go nie zauwazyli, gdyby nam nie powiedziaJ, ze stoi przed drzwiami. Hallesby, profesor z Oslo, powiedziaJ, ze te stowa Jezusa s^ waznq wiadomosci^ dla wszystkich, ktörzy pragnq nauczyc si$ modlic. To powinno zwröcic nasz^ uwagQ. Naszym nieszcz^sciem jest bowiem to, ze nie umiemy naprawd^ si$ modlic. Zbyt wiele jest haJasu - na zewngtrz i wewnqtrz nas. Tak wi^c Jezus stoi u drzwi. A z drugiej strony drzwi sie-dzimy my, z naszymi nierozwi^zanymi problemami, z obciq-zonym winq sumieniem, z zadaniami, ktöre s^ dla nas zbyt trudne, z naszq ztosciq, zmartwieniami, cierpieniem. Jestesmy jak kupiec, w ktörego ksi^gach wszystko przestato sitj zgadzac. 1 po prostu nie umiemy ich juz doprowadzic do porz^dku. Dlatego nie myslimy o Tym, ktöry stoi na zewnqtrz. Otwörzmy Mu drzwi, pokazmy Zbawicielowi ksi^gi naszego zagmatwanego zycia i poprosmy Go: „Wez Ty to wszystko w swoje r$ce!”. Musimy zwröcic uwag^ na to, ze r§ce te sq przebite. Stygmaty möwi^ o tym, ze On za nas wisiat na krzyzu. Chce wi$c i moze wkroczyc z mocq w nasze zycie i przyniesc ratunek. Jestesmy gtupi siedzqc tak samotnie, pogrgzeni w ciemnosciach, kiedy na zewn^trz stoi Pomocnik i Wybawiciel! Partie! Me chcemy juz dtuzej walczyc sami z tym wszy-stkim, co przekracza nasze sity. Pomöz nam! Amen. Ten, ktöry o tym zaswiadcza, möwi: Tak, wkrötce przyjd^. Amen, przyjdz, Panie Jezu! Obj 22:20 Stalismy na przystanku autobusowym. Jakis m^zczyzna chcial nawiqzac ze mnq rozmow?. „Pan tez czeka?” - spytah „Tak” - odpowiedzialem, „ja tez czekam". Dokladnie tak samo mog3 ze sobg rozmawiac ludzie w Kosciele Jezusa Chrystusa: „Pan tez czeka?". „Tak, ja tez czekam, czekam na cudowne przyjscie Pana Jezusa". Niedwuznacznie, ba - nawet z naciskiem, wprost uroczy-scie, Pan Wywyzszony möwi o swoim ponownym przyjsciu w chwale: „Ten, ktöry o tym zaswiadcza, möwi: Tak, wkrötce przyjd^!". Kto wi^c zyje z dnia na dzien, nie liczqc si§ z ponownym przyjsciem Pana Jezusa, ten robi tak „na wlasne ryzyko". Kto zna Pana Jezusa, ten cieszy si^ na Jego powröt. Jakze trudno jest znosic wszystkie mroczne zagadki, calq nikcze-mnosc i niesprawiedliwosc tego swiata! Jakie przygn^biajqce uczucia budz^ objawy lekcewazenia Pana Jezusa! Pierwotni chrzescijanie tez tego doswiadczyli w chylqcym si$ do upadku Imperium Rzymsldm. Jednakze nie biadali nad tym, tylko otwierali uszy i serca na Nowin^: „Jezus przyjdzie pono-wnie!". I odpowiadali glosnym: „Amen. Niech tak si$ stanie!". Przytqczmy si$ do ich gJosöw: „Amen, przyjdz, Panie Jezu!". Zaslepiony swiat smieje si$ z tej nadziei. Niech si$ smieje! Ludzie Biblii uwazajq na znaki czasu. Poznajq, ze dzien ten jest coraz blizszy. Zanim swiat si$ spostrzeze - stanie si$: „Cörko Syjonska, raduj si$! Jeruzalem, wesel si§! Oto idzie Kröl twöj, Pan, Kröl pokoju, Ksiqz^ chwaJ..." Panie! Daj, bysmy czuwali; byli trzezwi i ufali Twoim obietnicom! Amen. Nawröccie si$! Krölestwo Niebios jest juz blisko! Mt 4:17 Nawröcenie si^! - to jest cos zupetnie innego niz ludzie my-slq. Czy to jest nawröcenie, gdy cztowiek sam siebie uspra-wiedliwia? Niech nam to wyjasni taki przyklad: Jakis cztowiek staje przed sqdem oskarzony o ci^zkq zbrodni^. Oczywiscie walczy jak lew, aby si^ oczyscic! Zaprzecza. Ukazuje wszystko w innym swietle. Tak my robimy przed swi^tym Bogiem. Bo ktöz moze i chce przyznac, ze jest winny? Mam w swojej bibliotece ksigzk^ z 1708 roku, zawieraj^cq kazania stawnego wiedenskiego kaznodziei Abrahama A. Sancta Clara. Cos wspaniatego, jak dowcipnie i oryginalnie grzmi przeciw grzechom swoich czasöw. Ale to tylko bawilo te tysi^ce ludzi, ktöre ciqgn^ly na jego kazania. Nie zainicjowaty one za-dnego zywego ruchu. 1 nie to ma na mysli Biblia, möwi^c o „na-wröceniu". To rzeczywiscie zdumiewajqce, co möwi: Nawröcenie wcale nie zaczyna si$ od tego, co my robimy albo zrobilismy kiedys. Nawröcenie zaczyna si$ od tego, co zrobü Bög. Serce Mu si$ kraje z powodu naszej przewrotnej i ztej natury. Dlatego posyla swego Syna, Pana Jezusa Chrystusa. A On idzie na smierc krzyzowq jako Baranek Ofiarny, „abysmy obumariszy grzechom, dla sprawiedliwosci zyli". Nasze nawröcenie zaczyna si$ tym, ze Bög dokonai dla nas tego zbawczego czynu. Bez tego zaden cziowiek nie mögtby pokutowac! I dlatego musimy uswiadomic sobie: Sqd nad nami juz si$ odbyi - na Golgocie! Wyrok wykonano na jezusie. I teraz my mozemy bez bojazni wyznac nasze grzechy i nawröcic si$. Panie! Daj nam upamiqtac siq w swietle Twojej laski! Amen. ... Wzywa Bög teraz wsz^dzie i wszystkich ludzi, aby si^ nawracali. Dz 17:30 wiadomosc nalezaJoby ogJosic przez wszystkie krajowe i zagraniczne stacje telewizyjne, obwiescic we wszystkich ga-zetach i na porozlepianych wsz^dzie plakatach: „Wtadca tego swiata wydat rozporzgdzenie, od przestrzegania ktörego zalezy nasz doczesny i wieczny los". Oto to rozporzqdzenie: „Wzywa Bög teraz wszystkich ludzi, aby si$ nawracali". Niewiarygodne, ze my, ludzie, usuwamy w cieh to obwieszczenie Boze. A jezeli mimo to si^ na nie natkniemy, to kazdy z nas ma na podor^dziu szybk^, wymijajqcq odpowiedz: „Ja mam si$ nawröcic? Mnie nikt nie moze o nie pomöwic!". Albo: „Znam cate mnöstwo ludzi, ktörzy by tego potrzebowali. Ale nie ja!". Niektörzy po prostu wysmiewajg si§ z Boga: „A co ja z tego b$d$ miat? Mam stac si§ ponurakiem?". A wi^kszosc dzisiejszych ludzi möwi: To jest tylko niezrozumiate zdanie z dogmatycznego j^zyka KoscioJa. Powinien on si$ wreszcie dopasowac do obe-cnych czasöw. My nie wiemy, co to znaczy „nawröcic si$". Cöz, mozna to objasnic w paru slowach: Zatrzymac si^ na dotychczasowej drodze, bo ona prowadzi do piekta. Zawröcic i stanze przed Bogiem. Wyznac Mu swoje - tak dobrze nam przeciez znane! - grzechy. Obiecac Mu, ze wydajemy im wojn$. Podniesc wzrok na ukrzyzowanego Pana Jezusa, ktöry odpuszcza grzechy i rozrywa mroczne wi^zy. A potem prowadzic zycie w swietle Bozym! To jest nawröcenie si$ - to wielka sprawa! Zbyt wielka dla nas? Bög powaznie traktuje swoj^ odezw^. Nie robi nam niezobowiqzujqcej propozycji. On nakazuje! Czy chcemy Mu si Nowiny o Bozym Narodzeniu! Tak nie powinno byc! W Jezusie objawita si$ mitosc Boza, „...abysmy zyli dzi^ki Niemu". Naprawd^ zyli, a nie tylko wege-towali czy egzystowali. Przez tego Zbawiciela mozemy miec zycie z Boga. Nie! Nie moze tak byc, by dla nas Boze Narodzenie „min^to”. Chcemy kroczyc nadal w swietle tej mitosci. Partie! Daj, bysmy byli i pozostali ludzmi btogostawio-nymi! Amen. ... Twoje grzechy odpuszczone. Mk 2:5 Rok dobiega konca. Jak b^dziemy obchodzili zakonczenie tego roku? Jedni podsumujq, jakie przyniösl im radosci i jakie cierpienia. Inni b^dq robili plany na przysziosc, na nadchodzqcy nowy rok. Jeszcze inni w ogöle nie b$d^ si$ nad niczym zastanawiali, zaj^ci przygotowywaniami sylwestrowymi. Chrzescijanie powinni obejrzec samych siebie w swietle Bozym. Zobaczg wtedy, ile w starym roku znajdq win, grzechow i spraw, w ktörych zawiedli. I najwazniejsz^ sprawq b^dzie dla nich upewnienie si$ na nowo o odpuszczeniu grzechow. Znajdq je u Jezusa, ktory za nas umarh „...Krew Jezusa Chrystusa, Syna Jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu" - möwi Biblia. Ze jest to sprawa najwazniejsza, wyjasnd nam kiedys bardzo wyraznie Pan Jezus. Kilku m^zczyzn przyniosio do Niego spa-ralizowanego cziowieka. Mieli z nim wiele kiopotu. I przekonali si$, ze m^zczyzna ten natychmiast zostaJ uzdrowiony. Ale pierwszq rzeczq jakq powiedziaJ Jezus byio: „... Twoje grzechy sq odpuszczone". Cos tak wielkiego moze powiedziec tylko On. 1 ten dar odpuszczania grzechow przyshiguje tylko Jemu. Z pewnosci^ mamy na nowy rok wiele zyczeh, waznych planöw, zadah i spraw. Pozwölmy jednak, by Jezus powiedziaJ nam, ze najwazniejsze jest, abysmy nie weszli w nowy rok ze starymi grzechami, bysmy nie wlekli dalej obciqzonego sumienia. W Starym Testamencie napisano: „... Przygotuj si$ na spo-tkanie twojego Boga...”. Zrobmy to. Przygotujmy si$ do wejscia w krqg Jego swiatJa! Przesledzmy razem z Nim caty miniony rok! Wyznajmy wszystkie winy! A wtedy Pan Jezus potozy swoj^ przebitq dkm röwniez na naszej gtowie i powie: „Twoje grzechy Scj odpuszczone". Panie! Dopomöz nam doprowadzic nasze zycie do po-rzqdku! Amen. 31 grudnia, Sylwester I ustyszatem za sobq pot^zny glos, jakby trqby, ktöry möwih (...) Ja jestem Pierwszy i Ostatni. Obj 1:10.17 Nadszedl ostatni dzien roku. I podczas gdy cicho mövvi^ przed siebie te stowa: „Ostatni dzien" - nachodzi mnie smutek. Na poczqtku roku 365 dni lezalo przede mn^ jako 365 wielkich mozliwosci. Teraz min^ty. Z wyjqtkiem tego ostatniego. I kiedy tak o tym rnysl^, stysz^ nagle „pot^zny glos, jakby tr^by": „Jam jest Ostatni!". Tak möwi Pan zmartwychwstaly. „Ty jestes Ostatni?" - pytam. „Co to znaczy?". A On odpowiada: „Gdy przeminie ostatni dzien roku, ja nadal b$d$. I gdy przeminie ostatni dzien twojego Zycia, ja tez nadal b$d^. Ba, kiedy przeminie ostatni dzien tego swiata, röwniez nadal b^d$. A kiedy nastanie nowy swiat, gdy gtosy wojsk niebieskich zmieszajq si$ z radosnym spiewem zboru, ktöry osiqgnql doskonalosc, zboru, ktöry odkupitem mojq krwiq - wtedy oto, wtedy znowu b$d$ Pierwszy". „0, Panie!" - powiedzialem. „Ja, przemijajgcy cztowiek, stalem si^ przez wiar$ czkmkiem Twojego Ciata. Wobec tego b^d^ chyba mial udzial w tym wszystkim? Nie mozesz przeciez zo-stawic Twoich czlonköw!”. Odpowiedziab „Dlatego dla tych, ktörzy do mnie nalezq, nie ma dni ostatnich, bo oni zawsze majq we mnie nowe zycie". Panie! Dziqkujemy Ci, ze wyrwates nas z nurtu prze-mijania. Krwiq swojq odkupites nas dla Boga i poda-rowales nam wieczne zycie. Chcemy wi§c na progu nowego roku ujqc Twojq dton, wyznajqc: „Za rqkq wez mnie, Panie, i prowadz sam, az serce bic przestanie, u niebios bram. Bez Ciebie ani kroku nie zrobiq, nie! Ty stan u mego boku i prowadz mnie". Amen. O Q TytuLy autorstwa Franklina Grahama w ofercie Wydawnictwa CLC Bestsellerowe pozycje Wydawnictwa CLC Tytuty Evelyn Christenson oraz Corrie ten Boom CORRIE TEN BOOM zadziwiajaca r r MILOSC SE£ MODL4 Evelyn Christenson PRAWDZfA'A OpowieSC o Pot^dze Przebaczenia RZEMIENIAJ MNIE, PANIE! EVELYN Christenson Bestsellery Billy ego Grahama oraz Tadeusza J. Zieliriskiego Protestantyzm ewangelikalny :GRAHAM GRAHAM Fundacja CLC promuje wartosci chrzescijanskie rozpowszechniajqc S Pismo Swi^te - Biblie w j^zykach oryginalnych, tlumaczeniach i wydaniach wspölczesnych, ^ literatur^ biblistyczn^ (atlasy, przewodniki, komentarze, opracowania itp.), s ksi^zki z zakresu ewangelizacji, zycia duchowego i poboznosci, K teologi^, apologetykt^, filozofi^ i psychologi^ chrzescijarisk^, S pomoce katechetyczne, literatur^ dla dzieci i mlodziezy, S muzyk^, filmy i wiele innych ciekawych produktöw, w Centrach Literatury Chrzescijariskiej: Ksi^garnia CLC, 40-026 Katowice, ul. Wojewödzka 30/3, tel. 32-255 12 43, 501 016 388, Ksi^garnia CLC, 54-218 Wroclaw, ul. Klodnicka 2, tel. 71-351 87 30, 507 084 229, oraz poprzez stron^ internetow^ www.clc.org.pl lub e-mail clc@clc.org.pl Ponadto w ramach Fundacji dziala Wydawnictwo CLC. Kazdy dzieri przynosi nam troski i radosci. Peten jest obowi^zköw i wyzwari. Woköt nas ludzie i sprawy, natlok informacji. Jak znalezc w tym wszystkim sens, poköj i spet-nienie? Gdzie skierowac nast^pny krok? * ■ » ' » «i * 'S"'- j***, Jest ktos, kto zawsze, 365 dni w roku, chce namtowarzyszyc, wspierac i wskazywac drogp. Przemawia do nas przez swoje Slowo. Zechciejmy znalezc tylko chwil?, zeby wsluchac sip w Jego gfos. On - Jezus Chrystus uczyni to w biblijnych rozwazaniach Wilhelma Buscha. • »{' \ 0 i • li t m i I O- /mr ''V • - «• Autor - niemiecki pastor luterahski, pietystyczny ewangelista i duszpasterz mlodziezowy, zyj^cy w latach 1897-1966, dzieli sip na kartach tej ksi^zki swoj^ osobist^ wiarg, ktör^ miat odwag? gtosic publicznie takze w czasach nazizmu, za co byt przesladowany i wi^ziony. Nigdy nie wyrzekl si$ Jezusa, zawsze sktadal o Nim swiadectwo, ktöre Dobrq Nowin? przeciwstawialo ztu nieludzkiego systemu. .1 ^ 1 UHl * \\ \ \ | ,r 'Jf i 1 .J-' J I /lii % ’O Mimo uptywu lat kazania Wilhelma Buscha s$ wciqz popularne w Niemczech i w innych krajach, czego przy-kladem jest ttumaczona na rözne j?zyki, wielokrotnie tez wydawana w Polsce, bestsellerowa ksiqzka Jezus naszym przeznaczeniem. 9788393120468